Prostota kupna, instalacji i użycia. 8 rzeczy, które PS5 zrobi LEPIEJ od pecetów
Spis treści
Prostota kupna, instalacji i użycia
Dawno temu sprawa była prosta. Kupowaliśmy grę na konsolę w sklepie, wkładaliśmy płytkę do czytnika i graliśmy. Na komputerze po drodze pojawiał się jeszcze etap instalacji, czasem szperania w sieci w poszukiwaniu porad, dlaczego gra nie chce działać, szukania i instalowania łatek. Potem granice się zatarły. Na konsole też zawitała konieczność poprawiania niedoróbek za pomocą łatek, a na pecetach dzięki Steamowi proces patchowania czy instalowania uległ uproszczeniu. Przez jakiś czas czynności, jakie musieliśmy odbębnić przed zagraniem w ulubiony tytuł, stały się porównywalnie skomplikowane na obu platformach.
O ile jednak na konsolach wszystko zostało po staremu, na pecetach trochę się w ostatnich latach pokomplikowało. Producenci i mniejsi deweloperzy rzucili wyzwanie hegemonii Steama, ale nie zebrali się pod jedną banderą, tylko rozdzielili na różne obozy. W efekcie na rynku działa kilka odmiennych aplikacji do kupowania i odpalania gier, o różnych funkcjach, interfejsach i z różnym asortymentem. Trzeba wiedzieć, gdzie jaką produkcję można nabyć, na co pozwala dany program, a na co nie, zarządzać różnymi kontami do różnych aplikacji z różnymi bibliotekami gier. Życie posiadacza maszynki Sony, który dysponuje pojedynczym kontem ze wszystkimi tytułami na wszystkie konsole tej firmy, a wszystkie cyfrowe wydania może kupić w jednym miejscu, jest znacznie prostsze.
ILE TYCH LAUNCHERÓW?
W tym momencie przeciętny gracz posiada zapewne z pięć programów do odpalania gier – Steam, Origin, uPlay, Battle.net czy Epic Game Store powoli stają się normą. Ale do tego dochodzi program Bethesdy (Bethesda Launcher), coraz częściej sklep Microsoftu i Rockstar Launcher, a u wielu osób także GOG Galaxy. To daje zawrotną liczbę dziewięciu launcherów – a każdy z nich jest inny, wymaga podpięcia karty kredytowej, ma własny system osiągnięć (lub go w ogóle nie ma) itd. Dużo zachodu, prawda?