Nie dysk SSD, nie 8K, tylko gry wygrają wojnę między PS5 a Xbox Series X
Wiemy już coraz więcej o PS5 i nowym Xbox Series X, sporo również plotek o dalszych ruchach Nintendo. W morzu tych wieści brakuje jednak najważniejszego – informacji o grach dziewiątej generacji.
Spis treści
Za nami prawie godzinna konferencja Sony, podczas której – słuchając uspokajającego głosu Marka Cerny’ego – poznaliśmy szczegóły techniczne PlayStation 5. Nie wszystko, co wczoraj pokazano, się mi spodobało. Nowatorski dysk SSD może i będzie superszybki, ale oferowana przez Sony pojemność 825 GB, biorąc pod uwagę, że już współczesne gry potrafią zajmować nawet po 150 GB, to stanowczo za mało, co zapowiada konieczność żonglowania pozycjami, które chcemy mieć w danej chwili zainstalowane. Nie kryję też rozczarowania tym, że kompatybilność wsteczna, na którą bardzo liczyłem, póki co została potwierdzona zaledwie dla około setki najpopularniejszych tytułów z PS4. Mimo to trzymam rękę na pulsie, nie pomstuję na Sony i nie składam pre-orderów na konkurencyjnego Xboksa.
Bo koniec końców to wszystko będą niuanse. To oraz wszelkie teraflopy karty graficznej i gigaherce procesora. Wsparcia dla rozdzielczości 8K i ray tracingu. O tym, która konsola „wygra” generację – i przede wszystkim podbije serce każdego z nas z osobna – zadecyduje bowiem to, co zawsze. Gry. Zwłaszcza te dostępne na wyłączność.
JUŻ TO CHYBA CZYTAŁEM?
Tekst, który czytacie, to zaktualizowana wersja felietonu pierwotnie opublikowanego w lipcu 2019 roku. O ile jego myśl przewodnia pozostaje ta sama, tak poznaliśmy sporo nowych faktów na temat specyfikacji next-genów, a do tego w ostatnich miesiącach coraz wyraźniej objawia się nowa zmienna, która może namieszać w wyścigu zbrojeń znacznie bardziej niż taktowanie procesora czy wydajność karty graficznej. Postanowiliśmy więc zaktualizować artykuł o najświeższe informacje.
Więcej tego samego
Konsolowa przyszłość pod egidą „niebieskich” i „zielonych” została już ustalona i oznacza ewolucję zamiast rewolucji. Nie pożegnamy nośników fizycznych, nie przeniesiemy się całkowicie w chmurę, rozwiązania, do których się przyzwyczailiśmy, nie odejdą do lamusa. Zamiast tego dostaniemy w końcu będące od lat pecetowym standardem dyski SSD, które znacznie przyspieszą czas ładowania, a zastrzyk dodatkowej mocy obliczeniowej pozwoli na generowanie ładniejszej grafiki, obsługę rozdzielczości do 8K i ray tracingu oraz płynność sięgającą 120 FPS-ów. Sony podejmie także rzuconą przez Microsoft rękawicę w kwestii kompatybilności wstecznej i dzięki temu na nowej konsoli zagramy również w wybrane tytuły z PlayStation 4.
PlayStation 5 kontra Xbox Series X – specyfikacja obu konsol
PlayStation 5 | Xbox Series X | |
Procesor | Zen 2 – 8 rdzeni 3.5 GHz (dynamiczne taktowanie) | Zen 2 – 8 rdzeni 3.8 GHz (3.6 GHz z SMT) |
GPU | 10,28 teraflopów, 36 CUs 2.23 GHz, RDNA 2 | 12 teraflopów, 52 CUs 1.825 GHz, RDNA 2 |
Proces technologiczny | 7 nm | 7 nm |
Pamięć RAM | 16 GB GDDR6 | 16 GB GDDR6 |
Przepustowość pamięci | 448 GB/s | 10 GB – 560 GB/s, 6 GB – 336 GB/s |
Dysk wewnętrzny | dedykowany 825 GB SSD | 1TB NVMe SSD |
Dodatkowa pamięć | standardowe karty NVMe SSD, które spełniają wymagania konsoli | możliwość zakupu karty zapewniającej kolejny 1 TB |
Pamięć zewnętrzna | obsługa standardu USB 3.2 HDD | obsługa standardu USB 3.2 HDD |
Czytnik dysków optycznych | 4K UHD Blu-ray Drive | 4K UHD Blu-ray Drive |
Wszystko to brzmi bardzo dobrze – tym razem oszczędzono nam kontrowersyjnych pomysłów, jakimi gigant z Redmond sypał z rękawa przed premierą Xboksa One. Zamiast tego Microsoft i Sony obiecują dokładnie to, co chcielibyśmy usłyszeć. Zarówno PlayStation 5, jak i Xbox Series X będą solidnymi platformami do grania. Jest tylko jeden problem. Wśród kolejnych doniesień o cudach technologicznych, jakie zaoferują nowe konsole, nadal brakuje najważniejszej informacji – jakie dostaniemy na nie gry.
Jedno Halo wiosny nie czyni
No dobrze, to nie do końca tak, że nie pokazano żadnej gry na nowy sprzęt. Widzieliśmy dwie. Microsoft podczas zeszłorocznych targów E3 dał mikroskopijny przedsmak tego, czego możemy spodziewać się po next-genowej odsłonie sagi Halo. Prezentacja Infinite’a może nie odbiła się głośnym echem w Polsce, gdzie flagowa seria Microsoftu nigdy nie zdołała zyskać wielkiej popularności, ale za granicą widok zbroi Master Chiefa, odwzorowanej z niespotykaną dotąd dbałością o szczegóły, wystarczył, by spowodować szybsze bicie serc milionów graczy.
Drugi tytuł to Hellblade: Senua’s Saga, kontynuacja świetnego Senua’s Sacrifice z 2017 roku – stworzonej przez Ninja Theory mrocznej przygodowej gry akcji, w której w boleśnie realistyczny sposób odwzorowano, z czym muszą na co dzień mierzyć się ludzie cierpiący na psychozę.
To jednak za mało, by wygrać wojnę. Xboksa One także mieliśmy kupić dla Halo, Forzy oraz Gears of War i jak się to skończyło? Zalew gier na wyłączność dla PS4 oraz krótkotrwały, ale zabójczo efektywny atak przeprowadzony przez Nintendo w pierwszych miesiącach życia Switcha pogrzebały „Xpudło”.
Microsoft zbyt późno zorientował się, że nie ma dość studiów deweloperskich, by nawiązać równą walkę z konkurencją. Jak przyznał w zeszłym roku odpowiedzialny za rozwój Xboksa Phil Spencer, próby dotrzymywania tempa Sony przy zbyt skromnych zasobach ludzkich skutkowały tym, że ekipy producenckie miały za mało czasu na doszlifowanie gier, co odbijało się na ich jakości. Tytuły takie jak Sea of Thieves czy State of Decay 2, mimo silnej promocji, prezentowały się znacznie gorzej od pierwszoligowców konkurencji.
[...] Liczba gier i zespołów, w które inwestowaliśmy, wywierała dużą presję na wszystko, co robiliśmy.
Zarządzanie portfolio stawało się coraz trudniejsze w sytuacji, gdy wszystko musiało być wydane zgodnie z zaplanowaną trzy lata wcześniej datą, utrzymując przy tym wysoki poziom jakości.
Wsparcie, jakie teraz otrzymujemy i otrzymywaliśmy przez kilka ostatnich lat, pozwoliło zainwestować więcej w nasze studia. Dołożyć osiem nowych zespołów i stworzyć przestrzeń, w której możemy skupić się na jakości.
Phil Spencer w wywiadzie udzielonym australijskiemu Kotaku
Teraz jednak tego błędu „zieloni” powinni uniknąć. Firma od kilku lat intensywnie wykupuje kolejne studia niezależne, poszerzając bazę zespołów pracujących nad grami mającymi „sprzedać” nowego Xboksa. W tej chwili w skład Xbox Game Studios wchodzi aż piętnaście oddziałów, w tym: Ninja Theory (Hellblade: Senua’s Sacrifice), inXile (Wasteland 2), Obsidian (Fallout: New Vegas), Undead Labs (State of Decay), 343 Industries (Halo), Turn 10 (Forza), Playground Games (Forza Horizon), Coalition (Gears of War), Mojang (Minecraft) i Double Fine (Psychonauts).
To więcej niż dość utalentowanych programistów, grafików i scenarzystów, by zapewnić konsoli stały napływ przyciągających do niej tytułów na wyłączność. I by tym razem móc pozwolić sobie na większą elastyczność w kwestii dat premier. Microsoft będzie mógł dawać swoim studiom więcej czasu bez obawy, że w kalendarzu wydawniczym powstanie luka.
Microsoft ma też jeszcze jednego asa w rękawie – „Netflixa gier wideo”. Oferowany od jakiegoś czasu w bardzo atrakcyjnej cenie promocyjnej Game Pass okazał się strzałem w dziesiątkę. Kolejni gracze przekonują się do tej idei. Nic dziwnego, bo w cenie jednej nowej gry mogą zyskać wielomiesięczny dostęp do całej biblioteki różnorodnych tytułów, w tym dużych, głośnych premier i exclusive’ów.
Dotąd usługa ta była dostępna na PC i Xboksie One, gdzie wielu graczy już miało zbudowane pokaźne biblioteki własnych gier, korzystali z niej więc głównie hybrydowo – wykupywali ją na pojedyncze miesiące, by szybko zagrać w interesujące ich tytuły i wrócić do nabytych wcześniej pozycji. W przypadku Xboksa Series X, gdzie Game Pass dostępny będzie od samego początku życia konsoli, opcja całkowitego zrezygnowania z budowania biblioteczki gier i oparcia się wyłącznie na ofercie abonamentowej może okazać się dla wielu osób znacznie bardziej interesującym wyborem. A konkurencja póki co równie rozbudowanej i atrakcyjnej cenowo usługi nie posiada.
Jedyną rzeczą, która może ponownie nie przysłużyć się Microsoftowi, jest dalsze forsowanie polityki wydawania wszystkich swoich gier zarówno na Xboksa, jak i na PC. To tytuły na wyłączność w dużej mierze sprzedają konsole. A w sytuacji, gdy te najważniejsze niemal co do jednego ukazują się także na komputerach, Xbox traci swój potencjalny atut, stając się znacznie mniej interesującym wyborem dla każdego, kto posiada już zdolnego odpalać gry peceta. Dla osób, które grają wyłącznie na jednej platformie, nie będzie to problemem, ale w przypadku graczy stawiających na rozwiązania 1+1 konfiguracje „PC + konsola Sony” lub „PC + konsola Nintendo” znów wypadną lepiej od mocno dublującego się w kwestii dostępnych gier pakietu „PC + konsola Microsoftu”.