Już czas na PS5? Tak i to najwyższy
Potrzebujemy PS5 i nowej konsoli Xbox jak rolnicy deszczu. Obecna generacja konsol to ogromna biblioteka świetnych tytułów, ale i technologie, które już sobie nie radzą. Po twardych danych widzimy - gracze chcą nowego sprzętu.
Spis treści
PlayStation 5 oraz następca Xboksa One o roboczej nazwie Project Scarlett ukażą się za rok. To jeszcze całkiem sporo czekania, jednak już teraz każde doniesienie czy choćby plotka o nowej funkcji lub przewidywanej specyfikacji potrafią rozpalić do czerwoności internetowe łącza. Wiadomości o następnej generacji konsol czytane są o wiele chętniej niż większość innych informacji i zwykle mogą liczyć na gorącą dyskusję. Nie da się już ukryć, że nie tylko bardzo chcemy nowej odsłony naszego centrum domowej rozrywki, ale wręcz jej potrzebujemy, bo obecny sprzęt (zwłaszcza w swojej podstawowej wersji) generalnie ledwie zipie!
TROCHĘ DANYCH
Ogromne zainteresowanie nowymi konsolami widzimy po oglądalności naszych materiałów. W ostatnich miesiącach newsy dotyczące PlayStation 5 pozostają na GOL-u bezkonkurencyjne, wyprzedzając wszystkie pozostałe wiadomości. Gdyby użytkownicy, którzy kliknęli nasz news o nowy padach do nadchodzącej konsoli Sony, utworzyli osobne miasto, byłoby ono większe od Rzeszowa.
Jeszcze jakieś półtora roku temu Michał pisał w swoim felietonie, że nie chciałby, by „PlayStation 5 pojawiło się zbyt wcześnie”, najlepiej nie w ciągu następnych dwóch lat. Pisał wtedy, że obecna generacja dopiero „rozwinęła skrzydła, łapiąc dodatkowo drugi oddech za sprawą premiery ulepszonych wersji PlayStation i Xboksa”. Cóż, gdyby wszystko było wtedy z tą generacją w porządku, ani Sony, ani Microsoft nie zdecydowałyby się na wypuszczenie wersji Pro czy X. Osobiście uważam, że choć nie minęły jeszcze wspomniane dwa lata, już najwyższy czas na nowe konsole i czekanie na nie jeszcze jeden rok będzie coraz bardziej bolesne.
Współczesne gry wyciskają z sześcioletniego już sprzętu siódme poty. Doczytywanie tekstur, spadki animacji, znaczne obniżenie jakości detali czy rozdzielczości w stosunku do wersji pecetowych to tylko niektóre z bolączek obecnej generacji. Jeśli ktoś nie inwestował w swoją konsolę, wymieniając ją na nową, mocniejszą wersję czy choćby poprzez instalację większego lub szybszego dysku, ma obecnie sprzęt, który mocno odstaje od współczesnego standardu w komputerach i niemal na pewno taki Cyberpunk 2077 nie będzie u niego prezentować się tak dobrze jak w wersji PC. Ale przecież nie po to kupujemy konsolę, by za chwilę wydać jeszcze więcej na model Pro czy samodzielnie wymieniać w niej podzespoły. Gry na konsoli mają po prostu działać, a obecnie wiele z nich działa… tak sobie. Oto więc główne powody, dla których rok 2020 to ostatni dzwonek, by nowa generacja sprzętu wreszcie zadebiutowała, nie wystawiając zanadto na próbę naszej cierpliwości.
Jeśli chcecie konkretnych przykładów, niedawno pisaliśmy o grach, które okazały się zbyt wymagające dla konsol.
Zieloni kontra niebiescy – czas na nowe rozdanie
Sony znokautowało w tej rundzie swoją konkurencję z Microsoftu – tego nie da się ukryć. Nieco mocniejszy sprzęt od samego początku, lepsza komunikacja z fanami oraz świetne tytuły na wyłączność sprawiły, że szukanie kogoś do wymieniania się grami w zielonym pudełku jest znacznie trudniejsze niż w przypadku niebieskich. Wprawdzie gigant z Redmond ostatnio nieco odrobił stratę dzięki niezłemu Xboksowi One X, mogącemu za mniejszą cenę zastąpić całkiem wydajnego peceta, oraz za sprawą świetnego abonamentu Xbox Game Pass, jednak generalnie Japończycy wyraźnie są górą. I już wystarczy, czas na zmiany.
Przechodzenie gier pokroju God of War, Spider-Mana czy nadchodzącego The Last of Us Part II jest oczywiście wspaniałym doświadczeniem, ale nic tak nie pobudza kreatywności i rozwoju jak mocna konkurencja. Spójrzmy chociażby na gatunek wyścigów: Sony utknęło na dobre z jednym e-sportowym Gran Turismo Sport, a Microsoft w ostatnich latach uraczył nas trzema praktycznie takimi samymi odsłonami Forzy Motorsport. Najwyższy czas, by w portfolio obu firm znowu zaczęło dziać się coś ciekawego, tym bardziej że na razie żadna nowa konsola nie zapowiada się słabo.
Prędzej czy później Sony może chcieć odpowiedzieć na graficzne wodotryski Microsoft Flight Simulatora czy zaproponować ciekawszą usługę abonamentową niż tylko multiplayer ze starymi grami za darmo. Xbox z kolei zainwestował w wiele zespołów deweloperskich i jest nadzieja, że z czasem pokaże coś bardziej intrygującego od survivalowej wersji filmu Kochanie, zmniejszyłem dzieciaki – nawet jeśli będą to produkcje dzielone z platformą PC. Obie firmy mają naprawdę duże pole do popisu, by ścigać się nie tylko na liczbę teraflopów i RTX-owych refleksów w kałużach 8K. Choć techniczne udogodnienia jak najbardziej też się liczą. Błyskawiczne loadingi na dyskach SSD i bezproblemowe (miejmy nadzieję) utrzymywanie klatek w rozdzielczości Full HD, a może nawet wszechobecne 60 FPS-ów w 4K powinny (w końcu) zapewnić spory komfort grania na konsolach.