PlayStation 5 ma Need for SS(pee)D. Już czas na PlayStation 5?
Spis treści
PlayStation 5 ma Need for SS(pee)D
Przestarzałość obecnej generacji wcale nie jest najbardziej odczuwalna w gorszej jakości grafice czy nawet chrupaniu animacji, gdy klatki spadają poniżej 30. To dyski HDD są prawdziwym wąskim gardłem konsol – zwłaszcza gdy ktoś równocześnie doświadcza SSD-owego komfortu na swoim pececie. Powolny napęd o pojemności 500 gigabajtów, który znajduje się w większości konsol, to już dziś prawdziwy przeżytek.
Biorąc pod uwagę obecne tytuły, z łatwością przekraczające 100 giga objętości, na moim PS4 nie mogę mieć obecnie zainstalowanych więcej niż raptem trzy, cztery pozycje! Ładowanie poziomów trwa tyle, że można iść na kawę, nie wspominając nawet o tym, ile ciągnie się instalacja gry lub aktualizacji. Przygotowanie, ściąganie i kopiowanie 9-gigowej łatki do Modern Warfare zajęło ostatnio tyle samo czasu, ile instalacja kilkudziesięciogigabajtowej gry na pecetowym Originie. Pełna instalka na Xboksie nawet przy ultraszybkim internecie to w zasadzie konieczność zajęcia sobie tego fragmentu dnia innymi sprawami.
W pewnym sensie wróciliśmy przez to do komputerowej prehistorii, gdy czekało się w nieskończoność na wgranie gry z kasety magnetofonowej lub gdy pirackie ripy z drogich i niezbyt jeszcze popularnych wersji CD zajmowały większość miejsca ówczesnych twardych dysków. Gros tych niedogodności eliminuje coraz tańsza pamięć masowa SSD i założę się, że dla wielu to właśnie jej obecność w nowych konsolach będzie dużo bardziej odczuwalna niż efekty RTX czy płynne 4K.
Nie wydaje mi się wprawdzie, by od razu na premierę nowego sprzętu standardem stały się kartridże SSD, które ponoć właśnie opatentowała firma Sony – koszt takiego przykładowego nośnika o pojemności 120 GB jest nadal zdecydowanie zbyt wysoki w porównaniu z ceną płyty Blu-ray. Niewykluczone jednak, że coś takiego może pojawić się w jakichś najdroższych wersjach kolekcjonerskich gier. To całkiem niezłe rozwiązanie, by mieć od razu dostęp do grania w sporą liczbę tytułów, bez względu na ilość wolnego miejsca na dysku konsoli. Nawet jednak przy standardowej instalacji gry z płyty czas potrzebny na to znacznie się skróci, nie wspominając o szybkości ładowania kolejnych poziomów. Projektanci sprzętu szykują też inne sztuczki, które mają pozwolić grać niemal od razu po rozpoczęciu instalacji. Z dyskiem SSD na pewno będzie to lepiej rozwiązane niż obecne ściąganie gier na dwie raty.
HDD NIE MA MOCY JEDI
Star Wars Jedi: Fallen Order to świetna gra, jednak na standardowym PlayStation 4 czy Xboksie One S to istna technologiczna fuszerka. Rozgrywka potrafi zawiesić się na pewien czas, a animacje chrupią około 20 klatek, nawet gdy na ekranie niewiele się dzieje. Według analiz serwisu Digital Foundry to po części wina właśnie powolnego wczytywania danych z dysku.
1080p 60 FPS ultra plus RTX – da się?
Stwierdzenie, że obecne konsole były przestarzałe już w momencie premiery, może i jest pewną przesadą, ale nie da się ukryć faktu, że sprawdzanie analiz serwisu Digital Foundry stało się punktem obowiązkowym po premierze gry, tuż obok zerkania na wyniki na Metacriticu. Zdecydowanie zbyt wiele tytułów miało (i nadal ma) problemy z utrzymaniem płynności w standardowej rozdzielczości Full HD. Zarówno na Xboksie One, jak i na PS4 twórcy stosowali różne sztuczki, by ich produkcje jakoś działały – obniżano rozdzielczość do 900p, dawano tekstury słabszej jakości, pogarszano jakość obrazu tam, gdzie tylko się dało. Najsmutniejsze jednak jest to, że w wielu przypadkach nawet wszystkie te wybiegi razem wzięte niewiele pomagały. Brak mocy w układach graficznych poprawiły dopiero nowsze wersje konsol, ale i tak głównie przy rozdzielczości 1080p. Nie obyło się bez ponownych kombinacji, by zachować płynność w jakości 4K.
Platformy konsolowe potrzebują w końcu złapać trochę wiatru w żagle, by pokazać, że grafika na PlayStation czy Xboksie może być ultrapłynna i prześliczna jednocześnie – tak jak w pierwszych generacjach tego sprzętu. Być może znowu dojdzie na tym polu do bitwy na kompromisy, tym razem przy zapowiadanym wsparciu dla rozdzielczości 8K, ale miejmy nadzieję, że chociaż ten nadal najpopularniejszy standard Full HD mocno skorzysta dzięki nowej generacji. Trzymam kciuki, by nowe konsole pozostały prostym, łatwym w obsłudze sprzętem, bez konieczności upgrade’ów czy wyboru opcji graficznych, a grafika 1080p była ładna i płynna jak na pececie. Mam też nadzieję, że efekty raytracingu będą tylko dodatkowym bonusem, a nie priorytetem, który może powodować jakieś nowe komplikacje.
Było miło, ale czas na nowe
Czy nowe tytuły, atrakcyjne abonamenty, szybkie dyski i płynna grafika to jedyne ulepszenia, na jakie z niecierpliwością czekamy w nowych konsolach? Oczywiście nie! Sony zdecydowanie musi coś zrobić z silnikami odrzutowymi, jakie ukryło w obudowach PS4. O wiele bardziej wolałbym jakiś klocowaty kształt z „cegłą” zasilacza na kablu, ale żeby za to wiatraki nie zagłuszały wiertarki sąsiada, gdy przemierzam wąski korytarz w Doomie.
Cieszę się, że nowy DualShock otrzyma dłuższe triggery i jeszcze bardziej funkcjonalne ukryte w nich silniczki sprzężenia zwrotnego, ale jednocześnie mam nadzieję, że w parze z tym pójdzie o wiele dłuższy czas działania na jednym ładowaniu baterii. Takich pomniejszych drobiazgów znalazłoby się więcej, zależnie od naszych wymagań i przyzwyczajeń.
Póki co czeka nas naprawdę niezły rok. Rok z takimi tytułami jak Cyberpunk 2077, Dying Light 2, The Last of Us Part II czy Doom Eternal. To będzie naprawdę godne pożegnanie obecnej generacji, choć nie oszukujmy się – pożegnanie pełne kompromisów. Wielu z nas będzie musiało usunąć jakiś tytuł, by wgrać nowy, długo poczekamy na koniec instalacji, znowu trochę poprzeklinamy pod nosem na framedropy i jakość tekstur w niektórych tytułach, a przy Doomie Eternal zwróci się nawet najbardziej nierozsądna inwestycja w słuchawki z aktywną redukcją hałasów otoczenia (według moich osobistych przypuszczeń). Rok 2020 jednak już za pasem. Byle do gwiazdki, tej następnej.