PS5 wygra generację? Wszystko na to wskazuje
Z informacji, jakie Sony ujawniło odnośnie PlayStation 5 wyłania się obraz konsoli zachowawczej i niepróbującej rewolucjonizować rynku gier. W obecnych czasach PS5 jest dokładnie tym, czego oczekiwali i na co liczyli gracze.
Spis treści
Wczorajsze oficjalne ujawnienie pierwszych konkretów na temat PlayStation 5 (o ile w ogóle tak nazywać będzie się to ustrojstwo) mocno nas zaskoczyło. Chyba mało kto się spodziewał, że Sony zdradzi tak wiele szczegółów dotyczących swojej najnowszej maszyny do grania w taki sposób – w skromnym artykule na stronie internetowej, a nie na przygotowanej z wielką pompą konferencji. Choć o konsoli wciąż wiadomo mniej niż więcej (nie podano ani ceny, ani dokładnej daty premiery), dowiedzieliśmy się sporo o specyfikacji sprzętowej, funkcjach i ogólnych założeniach, jakie przy projektowaniu „stacji zabawy 5” przyświecały inżynierom. Zwłaszcza to ostatnie jest szczególnie ważne, gdyż moim zdaniem podjęte przez Sony decyzje to strzał w dziesiątkę, który pozwoli firmie z powodzeniem utrzymać dominującą pozycję na konsolowym rynku.
PLAYSTATION 5 W SKRÓCIE:
- kompatybilność wsteczna z PlayStation 4 (niepozorna rzecz o wielkim znaczeniu);
- czytnik płyt;
- dysk twardy „szybszy od dysków SSD dostępnych w pecetach”;
- ośmiordzeniowy procesor AMD Zen 2 oparty na Ryzenie trzeciej generacji;
- układ graficzny AMD Radeon Navi;
- obsługa Ray Tracingu, rozdzielczości 8K, specjalny system dźwięku przestrzennego;
- kompatybilność i wsparcie dla PlayStation VR;
- premiera prawdopodobnie pod koniec 2020 roku.
Wyżej głowy nie podskoczysz
Sony, jak się okazuje, stawia na bezpieczne rozwiązania i unika kontrowersyjnych posunięć. Dla Microsoftu jest to problem, gdyż przy dobrej formie konkurenta gigantowi z Redmond ciężko będzie powtórzyć sukces Xboksa 360. Gracze, którzy w tej generacji wybrali PlayStation 4 – a jest ich zdecydowanie więcej niż posiadaczy Xboksa One – przywiązali się do marki i w sytuacji, gdy ta ich niczym nie rozczarowuje, zapewne przy niej pozostaną.
Microsoft musiałby mieć potężne asy w rękawie, by przekonać fanów Sony do przesiadki na swój sprzęt. W czasach Xboksa 360 były to o wiele bardziej atrakcyjna cena i niesamowity sukces Gears of War przy jednoczesnej miałkości pierwszych gier na wyłączność PlayStation 3 (zanim dostaliśmy Uncharted, graczy zabawiały Resistance, Liar, Heavenly Sword i Motorstorm), tym razem jednak wszystko wskazuje na to, że lepsze karty trzymają w ręku Japończycy. Sprzętowo obie konsole zapewne zaoferują podobne możliwości, a różnice graficzne w grach jak zwykle ograniczą się do detali, które zauważa się niemal wyłącznie przy bezpośrednich porównaniach.
Pod względem dostępnych gier przewaga Sony jest olbrzymia – wewnętrzne studia korporacji pozostają od kilku lat w świetnej formie, serwując hity w regularnych odstępach czasu. Microsoft w ostatnich latach obudził się z letargu i odkrył, że z garstką ekip deweloperskich wałkujących w kółko Forzę, Halo i Gearsy nie wygra tej wojny. Zaczął więc wykupywać zespoły z całego świata, z Obsidian Entertainment (Fallout: New Vegas, Pillars of Eternity) i Ninja Theory (Enslaved, Hellblade: Senua’s Sacrifice) na czele. To słuszny ruch, ale nim przyniesie realne efekty, minie jeszcze wiele lat – a tymczasem studia Sony działają pełną parą i na start nowej konsoli dostarczą zapewne kolejne mocne pozycje.
Kluczowe wydaje się także to, że kupując PS5, dzięki kompatybilności wstecznej będziemy mieć od pierwszego dnia dostęp do solidnej bazy dobrych gier. Nawet jeśli nowy Xbox także zaoferuje podobne rozwiązanie, Sony będzie stać na wygranej pozycji. Konsole nabywa się dla gier, a połączona moc przebojów z PS4 i tytułów startowych PS5 to coś, z czym Microsoft po prostu nie ma szans sobie poradzić, przynajmniej na początku.
PS4 FOREVER
Kompatybilność wsteczna PlayStation 5 może mieć wpływ także na żywotność PlayStation 4. To rozwiązanie znacznie ułatwi kwestię dystrybucji i produkcji małym i średnim studiom, opracowującym tytuły, które i tak nie byłyby w stanie w pełni wykorzystać mocy PS5. Zamiast spalać zasoby na tworzenie dwóch oddzielnych wersji swoich dzieł, wystarczy im jedna, którą będą mogli cieszyć się posiadacze obu konsol.
Na tym rozwiązaniu wygrają więc zarówno właściciele starszych urządzeń (bo dłużej będą otrzymywać na nie gry), jak i ci, którzy szybciej zdecydują się na zakup sprzętu nowej generacji – od razu dostaną dostęp do potężnej biblioteki hitów. Stratni okażą się tylko twórcy robionych po kosztach remasterów, będących z reguły niczym innym jak minimalnie przypudrowanymi portami sprzedawanymi kilkakrotnie drożej niż pierwowzory. Ale akurat z tym jakoś będę mógł żyć.
No i dochodzi do tego polityka Microsoftu względem tytułów ekskluzywnych, która – jeśli nie zostanie zmieniona – dalej przynosić będzie firmie więcej szkody niż pożytku. Jeżeli mamy dobrego gamingowego peceta, zakup PlayStation czy Switcha dla gier na wyłączność wciąż ma sens. Ale zakup Xboksa? Po co nabywać konsolę, której biblioteka pokrywa się niemal całkowicie z biblioteką pecetową, a nieliczne wyjątki znajdziemy na maszynach konkurencji?
Gdy weźmie się to wszystko pod uwagę, Microsoft zdaje się być na straconej pozycji. Konsola Sony zapowiada się solidnie i Amerykanom ciężko będzie zaoferować coś lepszego – a jeśli ograniczą się do sprzętu „zaledwie” równie dobrego, przegrają z siłą sentymentu wynikającego z kilku lat dominacji PlayStation 4. Już większe szanse z PS5 miałoby Nintendo z solidną bazą fanów oddanych Switchowi i wyjątkowymi, świetnymi grami na wyłączność, ale ta firma zapewne ponownie pójdzie własną drogą i stanie się nie tyle konkurencją, co alternatywą dla rozwiązań Sony.
ÓSMA GENERACJA W SKRÓCIE
Ósma generacja konsol rozpoczęła się 18 listopada 2012 roku, wraz z premierą Wii U Nintendo. Wiele czynników, takich jak nietrafiona kampania marketingowa, słabe wsparcie zewnętrznych producentów, niewielka moc obliczeniowa i odważna koncepcja gry na padzie-tablecie, doprowadziło do ostatecznej porażki Nintendo. Rok później, 15 listopada 2013 roku, zadebiutowało PlayStation 4. Sprzęt był wielkim sukcesem Sony od pierwszych dni i wciąż nim pozostaje. Tydzień później premierę miał Xbox One Microsoftu, który z kolei jeszcze przed pojawieniem się na sklepowych półkach wzbudzał wiele kontrowersji. Konsola miała działać wyłącznie online, blokować używane gry i być sprzedawana zawsze z Kinectem. Nic z tego nie spodobało się graczom.
Ostatecznie Microsoft wycofał się z krytykowanych pomysłów i całkiem skutecznie odbudował swoją reputację, proponując Xboksa One w wersjach S i X. Był to ruch w dobrą stronę, ale jednocześnie zbyt mało, żeby udało się dogonić PS4. Po porażce z Wii U odkuło się natomiast Nintendo, które w marcu 2017 roku wprowadziło na rynek Switcha – ciepło przyjętą hybrydę konsoli stacjonarnej i przenośnej.