Honorowe wzmianki. 10 najlepszych gier 2003 roku
Spis treści
Honorowe wzmianki
- Star Wars Jedi Knight: Jedi Academy
- Vietcong
- F1 Challenge 99–02
- Commandos 3
- Midnight Club II
- True Crime: Streets of L.A.
- Project Gotham Racing 2
- SSX 3
- Soulcalibur II
- Devil May Cry 2
- Indiana Jones and the Emperor’s Tomb
- Delta Force: Black Hawk Down
- Unreal II: The Awakening
- XIII
- Il-2 Forgotten Battles
- Lock On Modern Air Combat
Oraz…
The Lord of the Rings: The Return of the King
Wspomina Hubert „hexx0” Śledziewski:

„Tryb perfektora!” – to przychodzi mi na myśl jako pierwsze, gdy wspominam growy Powrót króla. Taki bowiem okrzyk wydawaliśmy wraz z młodszym bratem, gdy Gandalf czy inny Aragorn napełnił pasek combo, odpalając tryb perfekcyjny, w którym wrogowie padają po jednym ciosie, zapewniający zabójstwa idealne, oceniane najwyżej w końcowej punktacji. Rywalizując o możliwie najlepszy wynik, zachwycaliśmy się też filmowością gry – dwie dekady temu jej oprawa graficzna wydawała się wręcz fotorealistyczna, dzięki czemu przejścia pomiędzy fragmentami filmu Petera Jacksona i gameplayem robiły niesamowite wrażenie. Oczywiście, aby dziś uzyskać ten efekt, trzeba bardzo mocno zmrużyć oczy (mody też w tym trochę pomagają). W sumie jest to mała, maleńka wręcz gra, a jednak sprawiła, że cierpiałem męki strachu i zwątpienia, walcząc z drabinami w Minas Tirith, mumakilami na polach Pelennoru czy Gollumem w Szczelinach Zagłady. Powrót króla ma w sobie to coś, że tych trzynaście misji na krzyż – krasnoludy powinny poprosić deweloperów, najlepiej przy sutym podwieczorku, o dodanie przynajmniej jeszcze jednej, choćby malutkiej (bo palantiry oczywiście trudno uznać za pełnoprawne misje) – powtarzałem z wielką chęcią, stopniowo dążąc do perfekcjonizmu.
Freelancer
Wspomina Filip „fsm” Grabski:

Nigdy nie byłem fanem przesadnie skomplikowanych symulacji, zawsze wolałem jeżdżenie i latanie zręcznościowe. Freelancer podrapał adekwatne miejsce w moim mózgu, gdy okazało się, że w bardzo udany sposób łączy latanie w przestrzeni, strzelanie do wrogich statków, różnorodne misje oraz całkiem rozbudowaną fabułę z dialogami. Freelancer to dla mnie pierwsza naprawdę porządna wirtualna kosmiczna przygoda, której finałowy poziom (sfera Dysona!) pamiętam do dziś. Przyjąłbym nową grę według tej formuły.
Command & Conquer: Generals
Wspomina Mateusz „Krake” Zelek:

Command & Conquer: Generals to ciekawa odnoga głównej serii, która kupiła moje młode serce współczesnością. Motywy nawiązujące do wydarzeń z Bliskiego Wschodu oraz przedstawienie Chin czy USA w nowoczesnym wydaniu spodobało mi się bardziej niż pierwotny konflikt o tyberium. Wspólnie z bratem spędziliśmy dziesiątki godzin, tocząc pojedynki i kłócąc się, która frakcja jest najlepsza. Uwielbiałem także (dzisiaj już nieobecne w grach) przerywniki filmowe z żywymi aktorami, którzy wcielali się w prezenterów różnych stacji.
Sama rozgrywka była tym, co kochałem w RTS-ach – mocno wyspecjalizowane jednostki, budowę bazy i zabezpieczanie jej za pośrednictwem systemów obronnych. Do tego zarządzanie zasobami oraz wymanewrowywanie przeciwnika za pośrednictwem różnych grup uderzeniowych. Dodatek Zero Hour był dla mnie strzałem w dziesiątkę, bo dostaliśmy nie tylko świetny motyw generałów, ale także specjalne misje związane z nowymi postaciami. Do dzisiaj generał Leang jest moim nemezis...
{ramkaniebieska}
Jurassic Park: Operation Genesis
Wspomina Mateusz „Krake” Zelek:
Opisanie Jurassic Parku: Operation Genesis w krótszych słowach niż 15-stronicowy poemat pochwalny jest trudne, ale spróbuję. Gry sygnowane tą marką nie miały łatwo – JPOG było trzynastym podejściem do tego tematu. Na szczęście nie okazało się ono pechowe! Dostaliśmy świetny tycoon, który został oparty na oryginalnej trylogii Jurassic Park i masę easter eggów do wyłapania. Tutaj z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że spędziłem setki godzin na kreowaniu swoich wymarzonych parków. W mojej kolekcji znajduje się oryginalne pudełko z grą i traktuje je jak prawdziwego Świętego Graala.
Największą zaletą tej produkcji była niewątpliwe możliwość wykreowania własnej wyspy. Niestety, w niektórych aspektach widać było, że gra została wydana zbyt wcześnie, a wiele planowanej zawartości (m.in. poszerzenie listy 25 gatunków dinozaurów) nie trafiło do finalnej wersji. Na szczęście grupa moderów zadbała o aktywny rozwój tytułu i nawet dzisiaj co jakiś czas pojawiają się nowe modyfikacje. Największą radością jednak jest fakt, że dostaliśmy duchowego następcę pod postacią serii Jurassic World Evolution.
Tony Hawk’s Pro Skater 4
Wspomina Mikołaj „mikos” Łaszkiewicz:

Choć najbardziej uwielbiam trzecią część przygód Tony’ego Hawka, THPS4 także wspominam z czułością. Mechanicznie było to z grubsza to samo, co dostaliśmy wcześniej, choć plansze zrobiły się nieco bardziej pomysłowe, a sam „feeling” rozgrywki stał się nieco inny, trudno w sumie stwierdzić, czy lepszy, czy gorszy. Na pewno rozczarował mnie soundtrack, bo był wyraźnie słabszy niż w THPS3.
TrackMania
Wspomina Mikołaj „mikos” Łaszkiewicz:

Setki godzin spędzonych na serwerach online, w trybach solowych, w edytorze map i lokalnym gorącym krześle. TrackMania wciągała w niesamowity sposób i w sumie do dzisiaj trudno znaleźć grę, która byłaby dla niej bezpośrednią konkurencją. Całkiem zaawansowany edytor map, dobra infrastruktura sieciowa i system rankingowy sprawiały, że rozgrywka się nie nudziła i w zasadzie codziennie można było grać na innej planszy. No i oczywiście element hot-seat został zrealizowany świetnie, toteż bicie czasów swoich znajomych przy jednym komputerze sprawiało masę frajdy.
Championship Manager 4
Wspomina Marcin „Nicek” Nic
Rok 2003 jest bardzo ważny w kontekście najsłynniejszego wirtualnego menadżera piłkarskiego. Po wersji 01/02 panowie ze Sports Interactive zdecydowali się na ogromną zmianę – dodanie silnika graficznego w trakcie meczów. Dzięki temu na własne oczy mogliśmy wreszcie zobaczyć, czy nasza taktyka przynosi oczekiwane skutki, a gracze w postaci kulek zostali z fanami serii na dłużej. Chociaż przez zbyt słaby komputer byłem zmuszony wrócić do poprzedniej części, Championship Manager 4 zajmuje miejsce w moim menadżerskim sercu.