10 ambitnych gier, które zanudzą Was na śmierć
Są gry, które śmiało da się nazwać majstersztykami, inne – kompletnymi bublami, a większość mniej lub bardziej solidnymi przeciętniakami. Czasami trafić można jednak na rodzynka, który z jednej strony zachwyca, a z drugiej przynudza.
Spis treści
Definicja nudy zmienia się w zależności od gustu poszczególnych graczy i możliwe, że ktoś z Was bawił się na takim Pasażu jak nigdy wcześniej. Albo zupełnie nie przeszkadzały mu ślimacze spacery w Pathologic. Możliwe nawet, że nie przytłoczył go żaden z szalonych pomysłów Kojimy. To możliwe. Tyle że w porównaniu z innymi produkcjami każda z gier na tej liście popełnia przynajmniej kilka grzechów z zakresu mechaniki rozgrywki. A poza tym mimo ambitnej zawartości czasami po prostu przynudza.
Passage
Premiera: 2007
Producent: Jason Rohrer
Co sprawia, że gra jest wyjątkowa: niekonwencjalność
Czym przynudza: brakiem możliwości zrobienia czegokolwiek
Passage to bardziej projekt artystyczny niż gra w pełnym tego słowa znaczeniu. Jason Rohrer stworzył 8-bitową metaforę życia. Sterujemy w niej młodym mężczyzną, który... idzie. To w zasadzie jedyne, co bohater może robić. Oprócz przemieszczania się przed siebie jest on w stanie poruszać się też w bok i w tył, kolekcjonując skarby, które często okazują się zresztą puste. Na początku swojej drogi spotyka potencjalną partnerkę. Może podróżować razem z nią, co zwiększa punktację za parcie przed siebie, ale utrudnia zdobywanie skrzyń, albo zwyczajnie dziewczynę ominąć. Niezależnie od dokonanych wyborów po pięciu minutach i tak umiera. I tyle.
Jeżeli potraktować Passage jedynie w kategorii ciekawego projektu artystycznego, trudno mu cokolwiek zarzucić. Owszem, Rohrer serwuje proste metafory i – szczególnie za sprawą nostalgicznej ścieżki dźwiękowej – popada w ckliwość, ale przecież nikt nie spodziewałby się, że można w ten sposób odpowiedzieć na wszystkie ważne pytania (no chyba że byłby to Paulo Coelho).
Jednak jako gra Passage przynudza. Gdy decydujemy się iść przed siebie, 5 minut okazuje się całkiem długaśnym kawałem czasu, kiedy zaś ruszamy na poszukiwanie skarbów, możemy szybko wpaść w frustrację, natrafiając na kolejne ściany i fałszywe skrzynie. Zastanawiam się, czy nuda towarzysząca rozgrywce (szczególnie drugiemu lub trzeciemu podejściu, kiedy wiemy już, czego się spodziewać) nie jest efektem zamierzonym. Bo jeżeli tak – Passage może mieć nie tylko drugie, ale i trzecie dno. Co nie zmienia faktu, że to jedna z tych gier, o których można by długo mówić, ale grać w nie więcej niż przez jeden wieczór (i to naprawdę krótki) jest niezmiernie ciężko.
Grę Passage możecie wypróbować za darmo na oficjalnej stronie tego projektu.
Nieco inaczej z konwencją pogrywa The Path. W dziele belgijskiego studia mamy doprowadzić współczesną wersję Czerwonego Kapturka do domu babci. Na środku ekranu pojawia się szybko ostrzeżenie: „Nie zbaczaj ze ścieżki, idź prosto do domu”. Jeżeli się do niego zastosujemy, po chwili nudnej rozgrywki dotrzemy na miejsce i... gra się skończy. Więcej fabularnych zawijasów czeka na nas, kiedy zboczymy w las i się zgubimy. Niestety i wówczas odnajdywanie kolejnych fabularnych zwrotów zajmuje duuużo czasu. W jakiś sposób rekompensuje to genialna, wielowarstwowa fabuła, tyle że aby się do niej dokopać, trzeba wcześniej naprawdę porządnie się wynudzić.