autor: Gabriel Angel
Zapowiedź Neocron - Świadomość
„Oen wyszedł ze swojego mieszkania, zostawiając po sobie bałagan. Jak zwykle. Miał tą podświadomą tendencję do nie sprzątania po sobie, ba, miał podświadomą tendencję do robienia wielkiego burdelu. Mówiąc dosadnie. Ale taki już był ...”
Poniższy tekst został nadesłany przez naszego czytelnika i został opublikowany w oryginalnej formie.
Oen wyszedł ze swojego mieszkania, zostawiając po sobie bałagan. Jak zwykle. Miał tą podświadomą tendencję do nie sprzątania po sobie, ba, miał podświadomą tendencję do robienia wielkiego burdelu. Mówiąc dosadnie. Ale taki już był. Nie zmieniło go nic, nawet jego dziewczyna Chloe i jej stuknięci koledzy z sekty Crahn. Te jej schematy, gdy wchodzi do jego mieszkania:
Chloe (wchodzi do mieszkania, przyjacielsko): Cześć Oen.
Oen (znudzony): Cześć.
Chloe (rozgląda się, lekko poirytowana, stara się nie zauważyć bałaganu): Co ci się stało w rękę?
Oen (patrząc na bandaż lewej dłoni): Potknąłem się o swoją spluwę, albo o cokolwiek, co tam leży (wskazuje ręką na drugi koniec pokoju, gdzie stoi zielony terminal GoGuardian).
Chloe (wyraźnie skwaszona): No wiesz, jak się ma bu...(próbuje przemyśleć sytuację i zmienia taktykę) Wczoraj, gdy byłam ze znajomymi w Pepper Park, pograć trochę i wydać nieco kasy, podszedł do mnie jeden facet i powiedział, że mam ładną buzię. Dlaczego ty, tak do mnie nie mówisz?
Oen (oczy przymrużone, ocenia jej twarz – krótkie czerwone włosy, tatuaż Crahn’u zajmujący połowę prawej strony twarzy, niebieskie oczy, pewnie implanty, różowa szminka na ustach – ironicznie acz z kamienną twarzą): Masz ładną buzię.
Chloe Mówisz tak tylko z grzeczności (podchodzi bliżej i potyka się o puste puszki po napoju chłodzącym, oczywiście przewraca się, zasłaniając się rękoma)
Oen (przeczuwa burze): Uważaj na...
Chloe (podnosi się, krzyczy, jest zła): Staram się być dla ciebie miła, staram się nie zauważać tego... czegoś co nazywasz swoim mieszkaniem! Na boga! Mieszkasz w końcu w Plaza, a nie poza miastem, w jakiejś zapadłej dziurze, z tymi kryminalistami i mutantami. Trochę szacunku dla siebie i dla mnie. I co tu tak śmierdzi? Dziwię się, że w ogóle...
Oen (jak zwykle reszta słów zlewa się w jeden, nie dający się zidentyfikować, wyraz – blah – w odpowiedzi Oen wydaje dźwięk): Uh...
Mimo jej pedantycznego temperamentu, jeśli w ogóle można coś takiego nazwać temperamentem, lubił ją, szczególnie za jej wyśmienitą znajomość broni. Zawsze nosiła przy sobie karabin plazmowy (zwany przez Chloe pieszczotliwe „Latareczka”) i gdy tylko czuła się zagrożona, lekko odsłaniała swój płaszcz, ukazując swoje prawdziwe, drapieżne oblicze. Z którym albo byłeś do przodu albo w ogóle nie byłeś. Oen wolał do przodu. Tym bardziej, że z nią chodził.
Właśnie wyszedł z mieszkania. Tak, swojego. Na ulice. Nie, nie swoją. Szedł do sklepu kupić trochę naboi do swojego pistoletu. Tak, model stary, ale co tam. Przechodząc koło apteki zauważył jak jakaś para kłóciła się miedzy sobą, ze znanego im tylko powodu. Nie, powodu, którego Oen dociekać nie chciał. Chwilę później minął go mężczyzna w długim, czarnym, skórzanym płaszczu. Tak, w płaszczu ze skóry dinozaura. Wymienili między sobą spojrzenia. Nie, nie zbyt ciepłe. Ich ciała starły się. Bark w bark. Tak, zatrzymali się na moment, patrząc na siebie przez mgłę krwi. Nie, nie będą walczyć, bo w pobliżu znajduje się policjant robot (Cop Bot).