autor: Gabriel Angel
Zapowiedź Neocron - Świadomość
„Oen wyszedł ze swojego mieszkania, zostawiając po sobie bałagan. Jak zwykle. Miał tą podświadomą tendencję do nie sprzątania po sobie, ba, miał podświadomą tendencję do robienia wielkiego burdelu. Mówiąc dosadnie. Ale taki już był ...”
Poniższy tekst został nadesłany przez naszego czytelnika i został opublikowany w oryginalnej formie.
Cop Bot dosyć szybko zwęszył narastający konflikt i asekuracyjnie zbliżył się do Oena i mężczyzny w długim, czarnym, skórzanym płaszczu ze skóry dinozaura. Mężczyzna w długim, czarnym, skórzanym płaszczu ze skóry dinozaura pierwszy zauważył policjanta i dokładnie zapamiętując twarz Oena, (jakby chciał wynik tego spotkania przełożyć na inny termin), ruszył przed siebie zakładając czarne okulary, już nie długie i nie ze skóry dinozaura, ale równie eleganckie co kultowe (Model SueD Xe ala Denton).
Oen patrzył jeszcze chwilę w miejsce, gdzie przed chwilą stał mężczyzna (jakoby był nieobecny – Oen rzecz jasna) i chwilę później ruszył przed siebie, odzyskując utraconą przed chwilą obecność. A obecność ta, była mu potrzebna. Powód jaki? Chcecie się dowiedzieć jaki? Jaki, dowiedzieć się chcecie o powód jego wyjścia z mieszkania, bark w bark z mężczyzną w długim skórzanym płaszczu ze skóry dinozaura i nieobecność chwilową, wszystko wiedzieć chcecie? A Oen myślicie, powiedzieć Wam, mu przyjdzie za pewne niedługo, też tajemnicę swoją zdałoby się mu ją wyjawić? Na wszystko po stokroć tak. Ale za niedługą chwilę.
Oen szedł dalej. Miał oczywiście ku temu powód (oprócz naboi do pistoletu). Zdrowie? Jak najbardziej. Podziwianie miasta? Niezbyt dobry – miasto z pewnymi wyjątkami było fe. Oglądanie się za płcią przeciwną? Może być, ale już jedną płeć przeciwną miał. I te jej schematy (przypomina sobie schematy) i ci jej koledzy z sekty. Świrnięci, kopnięci koledzy z przodków od strony plemienia Crahn. Dzikusy. Plaga. Sodoma na nich. Gomora na nich. I słup soli też na nich (a co im będę przyjemność zabierał). Ale ją lubił i właśnie sobie przypomniał za co. Tak, lubił ją za jej Latareczkę. No nic, czas iść w miejsce moje, do którego zmierzam, a którego niczym taki znany dowódca Achajów, błąkający się po świecie, dosięgnąć nie mogę. Ktoś tu najwyraźniej rzuca mi kłody pod nogi - pomyślał.
Ach tak kłody. Ach, tak, drzewa! Na świecie nie ma już prawdziwych drzew. Takich o których opowiadają legendy. Nie ma już także lasów (wielkie sympozjum drzew, gdzie każde drzewo jest wolne i żyje w zgodzie z innym - jak mu tłumaczono). Wszystko to przez supermocarstwa: Chiny i Stany Zjednoczone. Przeżytek, relikt przeszłości, do którego przyznać się nikomu nie jest spieszno. To przez nich ten śmietnik. To przez nich ta degradacja, de ewolucja. Sodoma na nich. Gomora na nich. Słup soli na nich. I jeszcze powódź na nich (a co tam, będą mieli full version – pomyślał ten, który przed chwilą porównał się do znanego wodza Achajów).
Ten, który już dwa razy porównał się do znanego wodza Achajów (technicznie mija właśnie trzeci raz), zastanawiał się, jak mógłby wyglądać świat, nie strawiony przez potężny nuklearny kataklizm. Ziemia nie byłaby jałowa, drzewa cały czas rosłyby w kolektywach (tzw. lasy), rzucając wyzwanie śmiałkom starającym się przejść przez ich gęste dyskusje, zwierzęta (co do nich nie miał pojęcia), ale chyba byłoby mniej drapieżników. Byłoby więcej kolorowych ptaków, więcej sympatycznych, miłych stworzonek, ociekających żywicą albo sokiem łodygowym. A ludzie? Nie byłoby mutantów popromiennych. Ach, świat byłby piękny. Nie byłoby mutantów?!? To do czego bym strzelał?!?- oprzytomniał Oen, już nie porównujący się do znanego wodza Achajów. Świat byłby inny, ale nie lepszy. Do takiej syntezy doszedł. Pan Myśliciel.
Oen zatrzymał się przy kolejnej aptece. Przypomniał sobie, iż miał kupić implant do oczu, który pozwoli mu widzieć w podczerwieni. Ale jak to Oen, odłożył to na później. Ma o wiele ważniejsze rzeczy na głowie niż patrzenie na ludzi jak na wielkie plamy krwi. Tak, ma ważniejsze sprawy. Idzie do najbliższego terminala CityCom. Po co idzie, mijając facetów w długich, czarnych, skórzanych płaszczach z dinozaurów i okularach model ... mijając apteki ze stosami implantów ulepszających ludzi i zmieniających ich w... mijając głupie myśli i pomysły, przywołując niepotrzebne i przykre wspomnienia... dochodząc do głupich syntez i paląc papierosa za papierosem (o tym jeszcze nie było)... Wszystko to, przez jego sen.