Wii - co z tą Rewolucją?
Choć na pojawienie się w sklepach konsoli Nintendo Wii przyjdzie nam poczekać jeszcze pół roku, można pokusić się już o małe podsumowanie i próbę odpowiedzi na pytanie: jak naprawdę będzie wyglądała konsolowa rewolucja w wykonaniu Nintendo?
Wii will rock you
Choć z ostatecznym werdyktem trzeba się wstrzymać do premiery, a każdy musi ocenić sam, czy zabawa z nowym kontrolerem mu odpowiada, wygląda na to, że Nintendo udało się dokonać niemożliwego. Ich plany mówią o 6 milionach sprzedanych konsol i 17 milionach gier do końca marca przyszłego roku i póki co nic nie wskazuje na to, żeby miało im się to nie udać. Mają trzy potencjalne grupy klientów: wiernych fanów, ludzi nie mających wcześniej z grami wiele wspólnego i tych, którzy grali na innych konsolach, ale skuszą się na Wii ze względu na nietypowe sterowanie. Nintendo uczy się na błędach – dwadzieścia gier na starcie i osiemdziesiąt w produkcji, wsparcie największych studiów deweloperskich – to pozwala patrzeć w przyszłość z optymizmem. A wszystko wskazuje na to, że wciąż nie wszystkie sekrety zostały zaprezentowane. „Nie odkryliśmy wszystkich niespodzianek, jeśli chodzi o sprzęt”, zapowiedziała niedawno wiceprezes amerykańskiego oddziału Nintendo, Perrin Kaplan, zapewniając fanom kolejne nieprzespane noce. Niektórzy twierdzą, że rewolucja już się dokonała – Nintendo niejako wymusiło na Sony pomysł z sensorami ruchu i bez względu na to, czy posunięcie konkurencji było skopiowaniem technologii, sterowanie w grach nie będzie już nigdy takie samo, nawet jeśli Bill Gates uznaje je za „niszowe”.
I choć można nie lubić Maria i stylistyki, w jakiej utrzymane są gry Nintendo, a słowa o rewolucji uznawać za propagandę, jedno trzeba przyznać. Nintendo to jedyna ze stających do konsolowej wojny firma, która od początku zajmuje się grami, a nie systemami operacyjnymi czy sprzętem elektronicznym. Firma, której pracownicy kochają gry, a nie wyczuli w nich jedynie dobry biznes. I wreszcie firma, która nie tylko twierdzi, że warto stworzyć coś nowego, niepowtarzalnego i przełomowego, ale na ogół jej to wychodzi.
Bartłomiej Kossakowski