Sid Meier's Civilization: Beyond Earth Recenzja gry
autor: Kacper Pitala
Recenzja gry Sid Meier's Civilization: Beyond Earth - Alpha Centauri ma godnego następcę
Po wielu latach wynajdywania pisma i opędzania się od barbarzyńców Cywilizacja wreszcie pozwoliła nam wynieść się z planety Ziemi. Beyond Earth to świeży start dla ludzkości, ale czy zmian wystarczy, by świeżość poczuli również gracze?
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- świetny klimat i nastrój towarzyszący rozgrywce;
- obcy zmuszający do rozważniejszej ekspansji;
- sieć technologii;
- systemy doktryn i zadań;
- wszystkie plusy Civilization V – trudno się od gry oderwać!
- słabo wyeksponowane cuda świata i zakończenia;
- AI wciąż potrafi się zachować nielogicznie.
Nowa produkcja Firaxis oczarowuje atmosferą, której pozazdrościłaby niejedna gra przygodowa. Może się to wydawać nieistotne w przypadku strategii, ale nie dajcie się zwieść pozorom. Dzięki swojemu specyficznemu nastrojowi oraz świetnej oprawie audiowizualnej Beyond Earth wyróżnia się na tle poprzednich odsłon i dodatkowo uprzyjemnia długie sesje. A stracić kilka godzin na tej grze nietrudno. Nowa Cywilizacja wciąga dokładnie tym samym, co piąta część serii, choć weterani raczej nie powinni się obawiać powtórki z rozrywki. Kilka nowych systemów – z ciekawskimi obcymi na czele – wystarczyło bowiem, żeby stare przyzwyczajenia okazały się przedawnione.
Prawie jak u Lema
Od momentu wylądowania na nowej planecie daje się we znaki unikalny klimat gry. Zamiast zwykłego pastiszu gatunku science fiction, twórcy wykreowali świat pełen subtelnych filozoficznych rozważań i bazujący miejscami na prawdziwych dokonaniach nauki. Czuć tutaj szczerą pasję do tego typu tematów. Podczas grania cały czas towarzyszy nam więc mistyczny nastrój, czasami uderzający nawet w dość pesymistyczne tony. Rzeczywistość nie jest tutaj bowiem cukierkowa. Wiemy, że ludzkość mocno skopała sprawę na Ziemi, a obcy glob jest właściwie ostatnią nadzieją.
Im dalej w las, tym większe wrażenie robi też sama oprawa. Dziwne lokalne owoce ludzie uprawiają na futurystycznych plantacjach, małe kolonie przeradzają się w imponujące metropolie, a zwiadowcy sprawnie operują nowoczesnym sprzętem, badając okolicę. Oczywiście do wszystkich tych rzeczy wkrótce się przyzwyczajamy, jednak nawet wtedy na efekty prac artystów patrzy się z przyjemnością. Niebagatelne znaczenie ma również muzyka, która podkreśla nie tylko wspomniany już podniosły charakter kosmicznej eksploracji, ale również panujący początkowo w grze niepokój. Swoją drogą, całkowicie uzasadniony.
Obcy moim sąsiadem
Beyond Earth to Cywilizacja pełną gębą, a więc działa na mniej więcej tych samych zasadach. Wciąż najważniejsze jest terytorium, każde pole ma pewne właściwości, a budując ulepszenia i prowadząc ekspansję dbamy o prężny rozwój naszych kolonii. Jest jednak rzecz, która tę bajkę znacząco zmienia. Zamieszkujące planetę obce ludziom formy życia tak samo silnie wpływają na naszą grę na początku, jak i na końcu. Świat jest usiany gniazdami, których gospodarze będą zawsze zaciekle bronić. Z dala od nich kosmici stają się już raczej neutralni.
Nie zmienia to faktu, że możliwość rozwoju jest ograniczona. Planeta nie jest cała do naszej dyspozycji, dlatego musimy ostrożnie poszerzać granice – tak, żeby nie zaleźć za skórę natywnym mieszkańcom. Można się tu poczuć trochę osaczonym, ale koniec końców obcy nadają grze bardzo ciekawy charakter. To dzięki nim bardziej szanujemy naszą ziemię, każde powiększenie terytorium odczuwamy jako sukces, a zwiadowców kontrolujemy w uważny i przemyślany sposób. Beyond Earth sprawia więc bardziej wrażenie produkcji o walce z otoczeniem, niż o starciach z konkurencyjnymi cywilizacjami. Dla niektórych lokalna fauna może stanowić irytującą przeszkodę, jednak jak dla mnie jest to naturalny element gry, który w interesujący sposób zmienia jej dynamikę.
Wraz z czasem i rozwojem siły militarnej możecie się oczywiście rozprawić z problematycznymi obcymi. Z drugiej strony nic nie stoi na przeszkodzie, żeby potraktować ich jako swoich sąsiadów. Oba te nastawienia powiązane są z obecnym w grze podziałem na doktryny.
Ekologiczne farmy czy cybernetyczne wszczepy?
Czystość to doktryna, która podkreśla wyjątkowość człowieka – pochodzimy z Ziemi i nie możemy o tym zapominać. Harmonia to równie ciekawe podejście, wedle którego możemy stać się czymś więcej żyjąc w zgodzie z obcym globem. Dla fanów technologii pozostaje zaś Supremacja, której zwolennicy widzą przyszłość ludzkości w maszynach i usprawnianiu człowieka. Za pomocą tych trzech ideologii twórcy nie tylko snują ciekawe domysły odnośnie do przyszłości naszego gatunku, ale też wprowadzają do gry dodatkową warstwę postępu. Każda doktryna jest opatrzona paskiem doświadczenia, a kolejne poziomy (zdobywane głównie dzięki odpowiednim technologiom, choć nie tylko) odblokowują różne bonusy i wyjątkowe jednostki militarne, ostatecznie otwierając drogę do unikalnego rodzaju zwycięstwa.
Ten podział jest też podstawową rzeczą, która urozmaica kontakty z innymi ludzkimi ugrupowaniami. Różnice w poglądach sprawiają, że pod koniec gry konflikty i pakty stają się bardzo namacalne, a wygląd miast oraz samych liderów ulega wyraźnej zmianie. To jednak tylko szczegóły, bo działanie nowego systemu najlepiej widać w połączeniu z siecią technologii, czyli sporym odświeżeniem znanego dobrze drzewka rozwoju.
Nauka to potęgi klucz
O ile we wcześniejszych odsłonach serii mieliśmy do czynienia z liniowym układem odkryć naukowych, w Beyond Earth technologie tworzą dużą i zawiłą sieć. Rozgrywka skupia się na nauce bardziej niż dotychczas. Dla przykładu, trzy zwycięstwa powiązane bezpośrednio z doktrynami wymagają nie tylko paru odkryć wymienionych w opisie, ale też wielu punktów doświadczenia na koncie danej ideologii. Rozsiane są po przeróżnych stronach technologicznej sieci, co z jednej strony zmusza nas do rozważniejszego planowania rozwoju, ale z drugiej pozwala na pewną swobodę w wyborze kolejności. Nie ma tu po prostu odkryć, które wymagają uprzedniego wynalezienia wszystkiego innego. Sieć otwiera się od środka na zewnątrz, więc zależnie od wydarzeń na mapie możemy strategicznie dobierać kolejne kamienie milowe bez obawy, że zatrzyma nas to w drodze do zwycięstwa.
Przy okazji technologii warto wspomnieć o ich... treści. Cywilizacja zawsze bazowała na znanym z kart historii rozwoju człowieka, ale tutaj deweloperzy musieli puścić wodze fantazji. Cieszy jednak fakt, że nie zdecydowali się na pseudofuturystyczny bełkot. Mnóstwo odkryć bazuje na prowadzonych już dziś badaniach lub po prostu na rozmyślaniu „co by było, gdyby?”. W grze wykorzystujemy więc np. pionowe farmy, zaawansowaną mechatronikę, kontrolowanie klimatu czy eksperymenty genetyczne. Sieć technologii sprawia wrażenie bardzo wiarygodnej i potrafi wzbudzić szczere zainteresowanie występującymi w niej tematami.
Jeśli chodzi o wygrywanie, to jest tutaj kilka całkiem ciekawych pomysłów. Autorzy postanowili się nieco pobawić z formą i tak np. jednym ze sposobów na odkrycie obcego sygnału (dotyczy to zwycięstwa poprzez kontakt z inteligentną rasą) jest zbadanie trudnych do znalezienia ruin. Kładzie to nacisk na nieco bardziej aktywny aspekt gry, czyli manewrowanie po mapie jednostkami zwiadowców. Z kolei zwycięstwo charakterystyczne dla Supremacji wymaga najpierw wybudowania portalu, do którego następnie trzeba wprowadzić określoną liczbę wojsk. Te wariacje nieco urozmaicają końcowy etap gry, choć i tak potrafi się on czasami dłużyć.
I co jeszcze?
Nowa Cywilizacja doczekała się też systemu zadań, który – z tego co mówią twórcy – miał być głównie nośnikiem dla informacji o świecie. Faktycznie tak jest, bo pojawiające się co jakiś czas komunikaty są napisane w dość ciekawy sposób i dają niejakie wyobrażenie o życiu naszej kolonii. Questy są też jednak dodatkowym (choć mocno ograniczonym) sposobem na rozwijanie się w ramach wybranej doktryny. Zagarnięcie nagrody w postaci punktów doświadczenia czy jakichś surowców wymaga często kilku kroków. Może to być np. zbadanie ruin za pomocą zwiadowców, później zdecydowanie, co zrobić z napotkanymi tam ludźmi, a na koniec rozpoczęcie handlu z nowo powstałą stacją lub zniszczenie jej. Zadania stanowią dość przezroczysty system, który niespecjalnie się narzuca, a jednocześnie urozmaica rozgrywkę od czasu do czasu.
Wymieniłem najbardziej wyraźne nowości w grze, ale Beyond Earth jest też naszpikowane wieloma mniejszymi dodatkami. Niepozornym, a potężnym narzędziem są jednostki orbitalne, czyli różnego rodzaju satelity. Każda z nich przez określony czas modyfikuje pewną liczbę pól pod sobą, czy to użyźniając glebę czy wzmacniając jednostki lądowe. Nieźle działają też Cnoty, które są po prostu kulturowym drzewkiem rozwoju. Jest to oczywiście wariacja na temat polityk socjalnych z poprzedniej odsłony, tyle że tu mamy podział na bonusy militarne, rozwojowe, naukowe i gospodarcze. Jeśli intensywnie eksploatujemy jedno drzewo lub kilka z nich, ale w tym samym rzędzie, aktywujemy kolejne nagrody związane z synergiami. Są one na tyle duże, że pomimo braku możliwości zwycięstwa kulturowego naszą cywilizację i tak warto rozwijać w tym aspekcie.
Można się zastanawiać, czy w nowej Cywilizacji nie powinno się pojawić więcej zmian, aczkolwiek ja jestem zdania, że jako odrębny produkt Beyond Earth prezentuje się naprawdę świetnie. Fundament piątej odsłony jest gwarancją wciągającej zabawy, a zupełnie nowy świat i panoszący się po nim obcy zmuszają do rewizji wypracowanych wcześniej strategii. Nie ma tu rewolucji, ale za to jest gra wypełniona po brzegi ciekawą treścią, dopracowana i diabelnie klimatyczna. Czego chcieć więcej?