Ich seans to rozczarowanie. Najbardziej przereklamowane filmy, które wypada lubić
Zdobywają wszystkie nagrody, są powszechnie uznawane za bardzo dobre, a jednak coś w nich nie gra. Dziś prezentujemy dziesięć cenionych, a raczej przecenianych filmów, których seans okazuje się rozczarowaniem.
Spis treści
Znacie ten moment, kiedy wszyscy – od najbliższych znajomych po internautów – polecają słynny film, którego jeszcze nie oglądaliście, prawda? A znacie to uczucie, kiedy po seansie zaczyna być Wam wstyd, że jednak dzieło nie podobało Wam się tak bardzo, jak by wypadało lub jak tego oczekiwaliście? Jeśli tak, to doskonale trafiliście: dziś prezentujemy dziesięć najbardziej przecenianych filmów, które do teraz wywołują dyskusje wśród kinomanów na całym świecie.
Zakochany Szekspir
Zaczynamy od (nie)sławnego dramatu, który kilkanaście lat temu wywołał niemałe poruszenie podczas oscarowej gali. Zakochany Szekspir zgarnął bowiem statuetkę za najlepszy film, pokonując takie dzieła jak Szeregowiec Ryan, Cienka czerwona linia czy Życie jest piękne. Zasługa w tym przede wszystkim aktorów i wielkiej reklamy – promocja tego tytułu przekroczyła wszelkie granice dobrego smaku, a dziś nieobecny już w branży Harvey Weinstein zawiódł Zakochanego Szekspira na sam filmowy szczyt.
Producent zdawał sobie sprawę, że nie proponuje zbyt dobrego filmu (nie było to trudne do zauważenia), więc zrobił wszystko, aby każdy na świecie (łącznie z jury i krytykami) uwierzył, że ma do czynienia z czymś bardzo bliskim arcydziełu. No i udało się: wszystko dzięki sile sugestii i zakulisowym rozgrywkom o „kupno” Oscara.
Co do samego filmu, jedno jest pewne – mamy do czynienia ze średniakiem. Zakochany Szekspir to przede wszystkim pokraczna i nieco kiczowata produkcja o tym, w jaki sposób Szekspir zakochuje się i walczy ze swoją twórczą niemocą. Fabuła kręci się wokół tych powtarzanych tematów, a do tego nie pomagają patetyczne dialogi i przerysowane postacie. Ot, bajeczka dla osób, które na starcie kupią ten tani klimat zaserwowany przez twórców. Ale żeby od razu wygrać choćby ze Spielbergiem?