8 absurdów filmowego uniwersum Marvela
Prezentujemy osiem filmowych absurdów, które potrafią nieco zepsuć immersję w świecie całego Marvela. Charakter Thora, obsadzenie Tildy Swinton, a może coś jeszcze innego? Zaczynamy!
Spis treści
Kiedy oglądamy filmy ze stajni Marvela, a nigdy nie było nam po drodze z komiksami, to musimy po prostu zaakceptować całą konwencję. Kosmici, bohaterowie latający w trykotach, heroiczne intencje, koniec świata co trzy filmy – fani na całym świecie pokochali tego typu zabawę, bo przecież cała seria pełna jest braku zdroworozsądkowego realizmu. Ale kiedy już pogodzimy się z daniem, które serwują nam twórcy, zaczynamy zauważać absurdy w absurdzie. Oto osiem przykładów, które zaburzają filmowy antyrealizm w Marvel Cinematic Universe i w mniejszym bądź większym stopniu kwestionują sensowność prowadzonych narracji.
Portret psychologiczny Thora
Spoilery z trzech filmów o Thorze
Kiedy poznajemy postać odgrywaną przez Chrisa Hemswortha w dwóch pierwszych Thorach, mamy wrażenie, że te tytuły jedynie pogłębiają stereotyp „typowych filmów o superbohaterach". Daleko im bowiem do Nolanowskiego mroku, który tak dobrze łączył się z psychologią postaci z trylogii o Mrocznym Rycerzu. Thor Hemswortha od samego początku jest typowym mięśniakiem w kolorowym trykocie. Ot, syn boga Odyna trafiający na Ziemię, zakochujący się w śmiertelniczce i zwalczający kolejne zło. Na papierze scenariusza wygląda to widowiskowo, ale cała kompozycja historii pozostawia wiele do życzenia.
Na pewno nie pomógł źle rozpisany Thor, który w filmie jest na zmianę wściekły i markotny, a czasem w ogóle bez emocji. Nic dziwnego, że twórcy następnych części z jego udziałem chcieli w jakiś sposób podreperować jego osobowość. Kiedy Thor wraca w Ragnaroku, mamy do czynienia z jego podrasowaną wersją. Wesoły, śmiały, z dystansem, stosujący całkiem znośne żarty, a do tego znacznie bardziej czarujący.
Fani pokochali filmowego Thora na nowo, a krytycy docenili wariacki film Taiki Waititiego. Problem w tym, że poczuliśmy się z tym nowym bogiem piorunów dziwnie. Przemiana Thora nie jest tłumaczona w żaden sposób, a widz czuje się tak, jakby obcował z jego weselszym bratem bliźniakiem. Zmiana ta jest bardzo pozytywna, ale wiąże się z tym, że rewatchowanie dwóch pierwszych epizodów okazuje się absurdalne. Czujemy dyskomfort, bo gołym okiem widać ten brak naturalności.