autor: Szymon Liebert
X3 Konflikt Terrański - recenzja gry
Kolejna odsłona kosmicznej serii X3 Terran Conflict to gra powolna, koszmarnie trudna, nieprzyjazna, długa, ale przede wszystkim piękna.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Kosmos to nie miejsce dla osób, które lubią pośpiech i krótkie kilkuminutowe potyczki, pozwalające oderwać się na moment od rzeczywistości. Chociaż jest wiele pozycji oferujących tego typu rozrywkę, na pewno nie należy do nich nowa propozycja Egosoftu, czego zresztą mogliśmy się spodziewać. Seria przedstawiająca wszechświat X jest z nami już kilka lat, więc zdążyliśmy poznać jej mocne i słabe strony oraz szorstki charakter. Najnowsza odsłona, będąca swoistym samodzielnym rozwinięciem X3 Reunion, przenosi nas w rejony układu słonecznego, dostarczając zarówno iście nieziemskiej dawki genialnych rozwiązań, cudownych widoków i niesamowitych możliwości, jak i nieskrępowanych pokładów dzikiej frustracji wymieszanej ze zniechęceniem, które skutecznie może odrzucić od tego produktu początkujących.
Wybuchowej mieszanki, jaką serwują panowie i panie z Egosoftu, nie sposób porównać z innymi produkcjami. Naturalnie gatunek, nazwijmy to w uproszczeniu, kosmicznych handlowych symulatorów ma swoje prawa oraz charakterystyczne cechy, jednak to, co wymyślili twórcy tym razem, nadal może zdumiewać i robić wrażenie, pomimo wielu oczywistych zapożyczeń z części poprzedniej. Przede wszystkim, warto wspomnieć, że gra jest specyficzna. Jeśli ktoś nie bardzo rozumie, o czym mówię, niech poszuka w sieci filmiku promującego recenzowane tu dzieło, przybliżającego sterowanie i nowy interfejs. Trwający nieco poniżej 10 minut trailer, może przygasić i zanudzić najbardziej dynamiczne osobowości (ja przysnąłem w okolicy 6 minuty).
Pomimo licznych podobieństw do poprzedniczki trzeba uczciwie przyznać, że nowy symulator Egosoftu doczekał się pewnych zmian. Przede wszystkim, jak już poniekąd wspomniałem, zmieniono nieco interfejs, poprzez dodanie bocznego panelu, opcji formowania większych oddziałów i wiele pomniejszych, bardziej intuicyjnych rozwiązań. Trudno jednak stwierdzić jednoznacznie, czy wszystkie z nich są trafne. Grę nadal obsługuje się dość topornie. Kuleje szczególnie hierarchia poszczególnych paneli menu, która zdaje się być co najmniej częściowo pozbawiona sensu, wprowadzając sporo dezinformacji.
Można to zauważyć chociażby w przypadku dowodzenia naszą flotą. Mamy więc ekran pozwalający na konstruowanie większych grup oddziałów (tzw. skrzydeł), który poza tym nie oferuje praktycznie niczego – z niewiadomych powodów nie można na nim chociażby wydawać rozkazów. Tymczasem jego funkcje można by scalić np. z ekranem posiadanych przez nas obiektów. Wszystko to przypomina nieco rosyjską biurokrację XIX wieku – konstrukcja interfejsu jest bowiem skomplikowana, ma mnóstwo niepotrzebnych elementów, a rzekome skróty okazują się wieść na manowce, podczas gdy użyteczne informacje zakopane są pod stertą innych.
Wspomniany galimatias w kwestii obsługi tego programu dokucza przez większość czasu, chociaż stopniowo ustępuje, bo w końcu człowiek przyzwyczaja się do wszystkiego. Na samym początku jednak uderza to dość mocno, szczególnie wobec ogólnej nieprzystępności gry. Chociaż autorzy wyraźnie starali się uprościć wiele elementów, czyniąc je bardziej intuicyjnymi i bezpośrednimi, to raczej średnio im się to udało. Gdy ktoś nieobeznany z tą serią uruchomi X3 Terran Conflict, to prawdopodobnie przez dłuższą chwilę będzie zastanawiał się, co się właściwie dzieje. Wynika to ze struktury gry oraz z zastosowanych przez twórców mocno niedzisiejszych sposobów narracji i zakamuflowanych podpowiedzi.
Spartański ekran początkowy, oferujący zaledwie kilka opcji, co w zasadzie można potraktować jako mały żart ze strony producenta, pozwala w pierwszej fazie zabawy wybrać jeden z pięciu scenariuszy. Ten wybór rozszerza się później, gdy pokończymy poszczególne wątki fabularne, jakie można odkryć. Główną opowieścią jest zdecydowanie przygoda, w której wcielamy się w żołnierza tytułowych Terran, kończąca się wycieczką na orbitę Ziemi. Jednak pomyłką będzie potraktowanie tych pięciu startowych opcji jako odrębnych kampanii. Zamiast tego każda oznacza tylko wybór pewnego wyjściowego miejsca, frakcji oraz początkowych zasobów, bo rozgrywka jest całkowicie otwarta i tylko od nas zależy, co będziemy robić. Z tego powodu też rosnąca do kilkunastu pozycji liczba możliwych startów jest mocno przesadzona, gdyż każdy z osobna to praktycznie kilkadziesiąt długich godzin zabawy oraz budowanie własnego imperium od zera.
Możliwości rozwoju naszej kariery jest naturalnie multum. W tym objawia się też wspomniane piękno tego produktu. Podstawowym rozwiązaniem jest podążanie za którymś z głównych wątków fabularnych, złożonych z różnej liczby misji. Poza tym każdy z około dwustu sektorów oferuje losowo generowane zadania w kilkudziesięciu typach, podzielonych na cztery grupy (myślenie, walka, handel, budowanie). Możemy więc dostarczać potrzebne dobra, bronić stacji, zabijać, budować obiekty na zlecenie, transportować ludzi – wachlarz jest bogaty, chociaż losowe misje dość szybko zaczynają się powtarzać.
Pojawiają się jednak zgrzyty. Gra jest nieprzystępna i trudna, co na początku może wydawać się nawet sporą przesadą. Przeczytanie instrukcji jest absolutnym wymogiem. Trzeba jednak przyznać, że nie dostarcza ona wystarczającej wiedzy, gdyż po prostu nie przekłada się na praktyczne rozwiązania. Weźmy za przykład wymienione powyżej zadania. Chcesz dostarczyć komuś dobra? No, to potrzebujesz statku z ogromną ładownością – na początku gry na pewno takiego nie będziesz miał. To może chciałbyś zbudować komuś kopalnię? Zapomnij, to wymaga jeszcze więcej środków i sporego ogarnięcia mechanizmów rozgrywki. No cóż, to może chociaż dostarczymy kogoś do celu? I znów odpowiedź negatywna, bo żeby to zrobić, potrzeba bardzo szybkiego statku wyposażonego w ładownię dla personelu oraz w system podtrzymywania życia (chyba, że chcemy zabić swojego pasażera).
Problem polega na tym, że gra pozornie udziela informacji o powyższych wymogach, jednak robi to w okrężny i nieczytelny sposób. Same dane nie są też wystarczające, bo nawet jeśli wiemy, co nam potrzebne, to trzeba to jeszcze jakoś zdobyć. Charakter gry zobrazować można absurdalnym przykładem jej szorstkości i bezwzględności wobec gracza. Tak więc, gdy rozpoczniemy jako argoński handlowiec, pojawia się standardowa pomijalna procedura treningu, który ma nauczyć nas podstaw. Przyjmijmy, że gramy po raz pierwszy, więc chcemy wziąć w niej udział. Pomocny pilot wydaje nam polecenia, aż w końcu każe zestrzelić wypuszczone przez siebie kontenery ze śmieciami. Nic prostszego, gdyby nie jeden mały szczególik. Dwa pierwsze statki handlowca nie są wyposażone w jakiekolwiek lasery czy rakiety, więc kosmiczne odpady możemy co najwyżej załadować na pokład. Inną sprawą jest samo zapisywanie stanu gry – można go dokonać tylko na stacjach lub po wykupieniu jednorazowej licencji za 3 tysiące. Jej znalezienie może być jednak dla początkującego gracza absolutnym wyzwaniem, gdyż oferują ją tylko pewne lokacje.
Nasuwa się więc prosty wniosek, że to nie jest tytuł dla wszystkich i trudno się z tym nie zgodzić. Doskonale wiedzą o tym fani, dla których nowe dzieło Egosoftu nie będzie znowuż żadnym zaskoczeniem. Mogą oni nawet uznać grę za zbyt prostą, bo w porównaniu z poprzednimi częściami łatwiejsze jest nabijanie reputacji u poszczególnych frakcji, a zarobienie pierwszego miliona trwa relatywnie krócej. Głównie za sprawą sporych wypłat za misje związane z walką, gdyż handel wciąż pozostaje bardziej mozolnym procesem (ale też ostateczne profity są przeważnie większe). Z drugiej jednak strony poszczególne kampanie pochłaniają także sporo funduszy. W jednym momencie potrzebujemy np. kilku milionów na surowce. W wielu przypadkach nie obejdzie się również bez rozbudowanej i silnej floty, a koszt niszczyciela to także kilkadziesiąt milionów.
Jeśli więc pominiemy trudny charakter tego produktu, z którym zresztą jego twórcy nigdy się nie kryli, to wtedy ujawni on swoje piękno. Gra jest bowiem absolutnie olśniewająca, jeśli chodzi o możliwość robienia najdziwniejszych rzeczy oraz kombinowania, pozwalającego często na zaoszczędzenie wielu tysięcy. Przykładem niech będzie skupowanie używanych i uszkodzonych statków od ludzi w poszczególnych sektorach, by potem naprawiać je samemu, dryfując w skafandrze, bezpośrednio w przestrzeni kosmicznej. Jeśli podczas walki przeciwnik się podda i katapultuje, możemy przejąć jego statek oraz pojmać samego uciekiniera, by uczynić go niewolnikiem albo sprzedać piratom lub wytrenować na żołnierza, a później stworzyć oddział abordażowy do przejmowania frachtowców. Prawda, że niecodziennie otrzymujemy takie opcje?
Podobnie jest w przypadku budowania własnej infrastruktury – proces jest skomplikowany i pewnym momencie gry, możemy właściwie przejść na poziom stricte strategiczny, wydając tylko rozkazy poszczególnym fabrykom, transporterom, myśliwcom oraz stacjom. System ekonomiczny jest rozbudowany i wymaga sporej wiedzy oraz cierpliwości, jednak jego przyswojenie przeważnie kończy się stałym dopływem dużej ilości gotówki. W późniejszej fazie zabawy można więc kontrolować wielomilionowe imperium złożone z setek obiektów, od prostych myśliwców aż po wielkie stacje kosmiczne. Wszystko wymaga naturalnie ogromnych nakładów czasu, co zresztą świetnie podsumowują sami twórcy. Na jednej z pierwszych stron instrukcji możemy bowiem przeczytać rozbrajająco szczery i żartobliwy komentarz, głoszący: „Witaj w X3 Terran Conflict. Pożegnaj się ze swoim życiem towarzyskim oraz/lub snem.” Taka właśnie jest ta gra i co ważniejsze, wciąga okrutnie.
Niestety ceną za tak rozbudowany produkt jest mnóstwo błędów, jakie znajdują się w finalnej wersji, nawet pomimo wydanego już jednego uaktualnienia (dodającego zresztą nowy typ misji). Wymieniać można właściwie długo, od chociażby prostych wpadek autopilota i sztucznej inteligencji, przez co nie raz nasze statki blokują się, krążą czy nawet rozbijają milcząco o mijaną właśnie stację kosmiczną (to działa czasem na naszą korzyść, bo tak samo robią wrogowie). Czasem zdarza się też przeniknąć przez jakąś ścianę czy obiekt. Te pomniejsze błędy nie przeszkadzałyby zapewne, jednak występuje sporo niedociągnięć nawet w głównych misjach, do wykonania których trzeba czasem stosować omijające błędy sztuczki, podpatrzone na forum pomocy technicznej. Pomimo tego, można zaryzykować stwierdzenie, że problemów jest nieco mniej niż w przypadku Reunion, którego przedwczesne wypuszczenie było pomyłką, co przyznał w jednym z wywiadów sam Bernd Lehahn z Egosoft. Najprawdopodobniej pojawi się też kilka łatek, eliminujących najbardziej rażące kwestie.
Warto wspomnieć także o stylistycznych aspektach tego produktu. W kwestii grafiki, pomimo nieco leciwej technologii, na jakiej gra hula, jest wciąż bardzo pozytywnie. Przedstawiony wszechświat jest zróżnicowany, zarówno kolorystycznie, jak i pod względem swojej struktury. Poszczególne sektory są więc skonstruowane dość zmyślnie, przedstawiając mnóstwo obiektów w postaci stacji kosmicznych, wielkich frachtowców, pomniejszych statków cywilnych, fabryk, farm oraz asteroidów, wyróżniających się na tle gwiazd i pobliskich ładnie wykonanych planet, sporadycznie nękanych przez nieco gorsze tekstury. Część lokacji przesłania jednak mgła, inne pełne są kosmicznych „śmieci” (pochodzących np. z pierścieni planety), co właściwie zbyt ładnie nie wygląda i bywa momentami frustrujące, ale takie są już zapewne uroki kosmosu.
Pozytywnym aspektem jest też muzyka i udźwiękowienie, które wykonane zostało bardzo porządnie. Pierwszą rzeczą, jaką prawdopodobnie usłyszymy, uruchamiając grę, będzie zdystansowany i chłodny kobiecy głos komputera podkładowego, towarzyszący graczowi praktycznie przez cały czas, odczytując lojalnie teksty opisujące praktycznie wszystko, na co klikniemy. Chociaż może to być momentami nudne, to jednak buduje specyficzny klimat kosmicznego odosobnienia i bliskości sztucznej inteligencji, obecnej cały czas w postaci nagminnie wykorzystywanego autopilota. Prócz bogatego wachlarza słownictwa naszego komputera, na potrzeby gry nagrano także dialogi dla postaci występujących w głównych wątkach fabularnych. Całości dopełnia ciekawa muzyka.
Ścieżka dźwiękowa to przede wszystkim słusznie dobrane ambientowe brzmienia i proste elektroniczne melodie, podsycane aktywowanymi na czas walki ostrzejszymi utworami z połamaną sekcją rytmiczną. Ambient, zaserwowany głównie przez niejakiego Daniela Finneya, jest całkiem apetyczny, chociaż nie umywa się do klasyki gatunku pokroju Basinskiego. Jeden z głównych motywów tego produktu (dostępny zresztą w sieci za darmo), zdobny w bogaty pejzaż dźwięków i wybijanych rytmicznie uderzeń, jest na tyle dobry i rozbudowany, że automatycznie zatapia wyposażonego w słuchawki gracza w świat gry i raczej długo nie nudzi. Są jednak drobne potknięcia. Denerwować może trochę smyczkowa przygrywka włączana podczas dokowania oraz fakt, że czasem kawałki bojowe pojawiają się bez wyraźnego powodu, chociaż przeważnie gra szybko naprawia błąd, powracając do stonowanej muzyki.
Widać więc, że praktycznie każda mocna strona tego produktu, może być rozumiana jako jej bolączka – zależnie od punktu widzenia i upodobań. X3 Terran Conflict to jednak piekielnie dobry i wielowątkowy tytuł, który traktować można jako swoistą hybrydę akcji, przygody oraz wymagającej strategii. W owej piekielności gra potrafi jednak przyprawić gracza o gorączkę. Zarówno ze złości, gdy zmagamy się z interfejsem czy próbujemy zrozumieć, co się właściwie stało, jak i z ekscytacji, kiedy odkrywamy coś niezwykłego lub odbieramy pierwszy wytworzony bochen międzygalaktycznego pieczywa. Jeśli jesteś fanem tego cyklu, to prawdopodobnie tytuł już masz i właśnie pokonujesz drugi lub trzeci wątek fabularny. Jeśli jeszcze się zastanawiasz nad zakupem, a lubisz takie gry, to czas podjąć decyzję – najlepiej pozytywną, bo pomimo wielu niedociągnięć i kontrowersyjnych rozwiązań, najnowsza produkcja Egosoftu jest zdecydowanym, chociaż nieco chwiejnym, krokiem naprzód. Być może ostatnim, bo to prawdopodobnie finał serii.
Szymon „Hed” Liebert
PLUSY:
- ogromny żywy świat;
- mnóstwo możliwości rozwoju;
- frakcje, rangi, statki, broń, towary – więcej niż kiedykolwiek;
- różne modele rozgrywki, czyli od pilota myśliwca do imperatora i zarządcy;
- zadowalające opracowanie audiowizualne;
MINUSY:
- wciąż bardzo nieprzystępna;
- nadal mnóstwo błędów;
- niefortunne zmiany w interfejsie.