Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 22 sierpnia 2011, 17:59

Wielki powrót legendy - recenzja gry Deus Ex: Bunt ludzkości

Mało kto wierzył, że to może się udać, a jednak. Debiutujące studio dało światu grę, która w konfrontacji ze swoim kultowym pierwowzorem wychodzi obronną ręką. Co takiego urzekło nas w Deus Ex: Bunt Ludzkości?

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Kiedy pod koniec kwietnia odpalałem po raz pierwszy tę grę, byłem absolutnie zaskoczony. Nie spodziewałem się, że studio Eidos Montreal szykuje tak rozbudowany i skomplikowany produkt – oczekiwałem raczej prostego FPS-a z niezłym klimatem, którego po kilku godzinach zmagań odstawię na półkę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Bunt ludzkości z typową strzelaniną ma jednak niewiele wspólnego. To wzbogacona o elementy RPG gra akcji, która pod względem treści zostawia w tyle niemal całą dzisiejszą konkurencję. Jeśli nieobce są Wam takie tytuły jak System Shock 2 czy pierwsze Deus Ex, trafiliście pod właściwy adres.

Akcja rozpoczyna się w roku 2027, dwadzieścia pięć lat przed wydarzeniami, których świadkami byliśmy w debiutanckiej odsłonie serii. Znajomość pierwowzoru nie jest konieczna do delektowania się grą, choć weterani cyklu są uprzywilejowani – to właśnie z myślą o nich autorzy powtykali w swój produkt masę rozmaitych nawiązań. Głównym bohaterem jest Adam Jensen, szef ochrony firmy Sarif Industries, specjalizującej się w produkcji wszczepów – implantów imitujących ludzkie organy, które dodatkowo dają właścicielowi różne nadnaturalne zdolności, np. możliwość widzenia przez ściany. To właśnie wokół wszczepów oraz związanych z ich użyciem kontrowersji osnuto całą intrygę.

W Bunt ludzkości na upartego można grać jak strzelaninę...

Jensena poznajemy, kiedy jest jeszcze człowiekiem. Ten stan nie trwa jednak długo, bowiem już kilka minut po rozpoczęciu zmagań siedziba chronionej przez niego firmy zostaje opanowana przez odrutowanych terrorystów. Adam staje do nierównej walki (etap ten pozwala poznać podstawowe mechanizmy rządzące rozgrywką), ale w końcu musi uznać wyższość znacznie potężniejszych rywali. Zmasakrowany przez wrogów, trafia po ataku na stół operacyjny, gdzie eksperci Sarifa aplikują mu zestaw wszczepów. Nasz śmiałek przechodzi długą rekonwalescencję i po sześciu miesiącach wraca do pracy. Formalnie po to, by wykonywać kolejne polecenia swego szefa. Jensen chce jednak przede wszystkim dopaść swoich oprawców, a pomoże mu w tym zestaw zainstalowanych wbrew jego woli gadżetów.

Jak już wcześniej wspomniałem, najnowsze Deus Ex jest połączeniem klasycznej gry akcji ze skradanką, nafaszerowaną dodatkowo, w podobnym stopniu jak System Shock 2, elementami charakterystycznymi dla produkcji spod znaku RPG. Jednocześnie Bunt ludzkości wydaje się grą nieco uboższą od swojego pierwowzoru, ale trudno traktować to w kategorii wady. Autorów należy raczej pochwalić za to, że udało im się zrobić udany miks obowiązkowych obecnie rozwiązań ze starymi, często zapomnianymi już pomysłami. Z jednej strony mamy więc często spotykany dziś system osłon i automatyczną regenerację zdrowia, z drugiej ograniczony ekwipunek, niepozwalający bohaterowi zabrać ze sobą wszystkiego, co napotka w trakcie wędrówki. Co ciekawe, w Buncie ludzkości miejsce w plecaku zajmuje nie tylko broń, ale również amunicja do niej – to duże i pozytywne zaskoczenie.

Zmagania podzielono na misje, zarówno te główne, obowiązkowe, jak i drugorzędne, do wykonywania których nikt nas nie zmusza. Momentami Bunt ludzkości przypomina zubożony sandboks, pozwalający włóczyć się bez ograniczeń po otwartych, ale niezbyt dużych lokacjach, innym znów razem to typowy rollercoaster z okazjonalnym skokiem w bok. Nie zmienia to jednak faktu, że gra jest bardzo obszerna. Przy pierwszym podejściu ukończenie całości zajęło mi grubo ponad trzydzieści godzin, przy czym niektóre zadania poboczne świadomie zignorowałem, a inne z kolei przegapiłem. O ich istnieniu dowiedziałem się dopiero po przejrzeniu steamowych osiągnięć.

Ogromną zaletą tego tytułu jest swobodny charakter rozgrywki. Jeśli mamy na to ochotę, możemy likwidować napotkanych wrogów za pomocą interesującego zestawu pukawek, od sprzętu obezwładniającego począwszy, poprzez pistolety i karabiny maszynowe, na wyrzutniach rakiet, działach laserowych i plazmowych skończywszy. Do rozwiązywania problemów metodą siłową przydaje się świetnie zrealizowany system osłon, który skutecznie chroni Jensena przed wrogimi pociskami. Otwarta walka w Buncie ludzkości sprawdza się średnio – można, ale lepiej nie ryzykować. Winę za to ponosi głównie regeneracja zdrowia, działająca zaskakująco wolno w porównaniu do innych strzelanin. Pełne odzyskanie energii wymaga spędzenia w ukryciu około 15 sekund, a w tym czasie wyjątkowo agresywni przeciwnicy nie próżnują. Problem sprawia też niedobór amunicji. Trzeba ją oszczędzać lub korzystać z broni porzucanej przez zabitych wrogów, co nie zawsze jest wygodne. Warto nadmienić, że pukawki da się usprawniać – szczególnie przydatne są moduły zwiększające magazynek, a więc pozwalające pośrednio nieść więcej amunicji w plecaku.

Jeszcze więcej nowe Deus Ex ma do zaoferowania, kiedy zdecydujemy się na wariant skradankowy. Wielbiciele działania w ukryciu będą wniebowzięci. Omijanie wrogich patroli, ogłuszanie żołnierzy i przeciąganie ich ciał w odludne miejsca, szukanie alternatywnych dróg dotarcia do celu, dezaktywacja systemów bezpieczeństwa lub wykorzystywanie ich dla naszych potrzeb – wszystko to sprawia niesamowitą frajdę. Widać, że autorzy włożyli sporo wysiłku w cały system. Rywale mogą nas nie tylko zobaczyć, ale także usłyszeć, a zanim podniosą rwetes i poinformują kolegów o obecności intruza, najpierw sami postarają się sprawdzić miejsce, skąd dochodzą podejrzane dźwięki. Miłośnicy wyzwań z gatunku niemożliwych mogą spróbować ukończyć całą przygodę bez wywołania alarmu, a także z wyłączeniem zabijania przeciwników. Tak, tak, w Buncie ludzkości obowiązkowo muszą zginąć tylko bossowie, resztę rywali możemy pozostawić przy życiu.

...ale o wiele bardziej rajcujące jest działanie w ukryciu.

Było o strzelaniu, było o skradaniu się, a co z elementami RPG? Wszelkie działania w produkcie firmy Eidos Montreal nagradzane są punktami doświadczenia – im bardziej niestandardowe są to zachowania, tym pozyskujemy ich więcej. Kiedy uda nam się już zgromadzić odpowiednią ich liczbę, Jensen dostaje do dyspozycji zestaw Praxis, moduł odblokowujący jedną z funkcji wszczepu. Gracz ma pełną dowolność w rozwoju postaci, co jest zrozumiałe – jeśli idziemy na żywioł, trudno oczekiwać, że będą nas interesować zdolności odpowiedzialne za skradanie. Cieszy spora różnorodność talentów, a także konieczność odblokowywania nawet tych błahych – wydawałoby się – umiejętności, jak możliwość podnoszenia ciężkich przedmiotów. Zdaniem autorów pełne rozwinięcie Adama podczas jednej sesji jest niemożliwe, dlatego proces ten musi być przeprowadzany z głową.

Kluczową rolę w grze pełnią też rozmowy z bohaterami niezależnymi. Umiejętnie poprowadzone pozwalają wydobyć cenne informacje, a czasem nawet całkowicie zmienić przebieg zadania. Dialogom dedykowany jest nawet jeden z wszczepów. Jeśli go zainstalujemy, możemy ocenić osobowość ofiary na podstawie dotychczasowego przebiegu dyskusji i w odpowiednim momencie zakończyć ją, wyciągając jakiegoś asa z rękawa. Konwersacji nie jest może w Buncie ludzkości zatrważająco wiele (wyraźnie przeważa tutaj pierwsza połowa gry), ale miło, że nawet w tym aspekcie twórcy postarali się zwrócić w kierunku dawnych produkcji.

Nie mogę nachwalić się autorów ze studia Eidos Montreal, ale faktycznie jest za co. W parze z rozbudowaną i niebanalną rozgrywką idzie oprawa audiowizualna. Wprawdzie grafice daleko do ideału, zwłaszcza pod względem technologicznym, ale nowe Deus Ex nadrabia niedoskonałości silnika oryginalną wizją artystyczną. Bardzo dużą rolę odgrywa tu specyficzna kolorystyka. Zróżnicowane lokacje w barwach złota i czerni prezentują się oryginalnie i nawet przesadne przywiązanie artystów do tych dwóch odcieni na dłuższą metę nie przeszkadza. Oczywiście znajdą się osoby, którym takie podejście niespecjalnie się spodoba, ale na to już nie ma rady.

Bez zarzutu jest także udźwiękowienie. Muzyka jest absolutnie niesamowita – Michael McMann stworzył jeden z najlepszych i najbardziej klimatycznych soundtracków w tym roku. Kapitalnym smaczkiem dla fanów są rozbrzmiewające w różnych miejscach utwory z „jedynki”, które stylistycznie wyraźnie kontrastują z nową ścieżką dźwiękową. Trudno też przyczepić się do innych aspektów oprawy audio, no, może poza głosem Jensena, który budzi pewne kontrowersje. Mnie zachrypnięty wokal Adama bardzo się podobał, ale biorąc pod uwagę fakt, jak odmienne reakcje wywołał on w naszej redakcji, podział na dwa obozy jest nieunikniony.

Na koniec kilka słów o mankamentach gry. Jest ich niedużo i nie mają aż tak wielkiego znaczenia dla odbioru całości, z obowiązku jednak wypada o nich wspomnieć. Na pierwszy ogień idzie fabuła. Choć generalnie jest świetna, to jednak zabrakło mi tu jakiegoś niespodziewanego zwrotu akcji. Dwa istotne dla całej intrygi wydarzenia zdołałem przewidzieć sam, jako że uważnie czytałem wiadomości w komputerach i w e-bookach – było w nich zdecydowanie zbyt wiele wskazówek. Nieco denerwujący jest też fakt, że wszystkie starcia z bossami sprowadzają się do wymiany ognia. Dla kogoś, kto przez kilka godzin bawił się w Garretta, nagła konieczność władowania w przeciwnika kilku kilogramów ołowiu nie ma większego sensu. Razi mnie również ubóstwo animacji odpalanych w trakcie ogłuszania przeciwników – jest ich pięć na krzyż, zdecydowanie za mało przy tak długiej rozgrywce. Natykamy się tu także na błędy techniczne, np. sztuczna inteligencja przeciwników nie zawsze działa jak należy i wrogowie nie potrafią nas zauważyć, choć stoją tuż obok. Sporadyczne problemy z detekcją kolizji można przeboleć, ale już zbyt długie ładowanie sejwów niekoniecznie, zwłaszcza tych w wersji „quick”.

W grze spotkamy dużo bohaterów niezależnych. Niektórzy osobnicy będą mieć dla nas interesujące zadania.

Nowe Deus Ex to dzieło nietuzinkowe i nie mam najmniejszych wątpliwości, że zbierze wysokie noty. Stopień jego rozbudowania pozwolił mi uwierzyć, że są jeszcze na tym świecie studia, które potrafią stworzyć niebanalną grę akcji, obszerną, wypełnioną po brzegi treścią i jednocześnie dojrzałą, skierowaną do wymagającego odbiorcy. Dla mnie Bunt ludzkości jest tym dla pierwszego Deusa, czym BioShock powinien był być dla drugiego System Shocka: rozbudowaną produkcją akcji z elementami RPG, a nie prostą strzelaniną z fabułą, w której największym wyzwaniem intelektualnym jest układanie rury z mniejszych fragmentów (jak w Pipemanii). Na hakowaniu z Buntu ludzkości Ken Levine i spółka połamią sobie palce, o ile wcześniej wpadną na pomysł, jak ta minigra w ogóle działa.

Dobra, nie przedłużajmy już – zasłużona dziewiątka i zasłużona rekomendacja. Mam nadzieję, że Eidos Montreal nie spocznie na laurach i zaserwuje w przyszłości pozycje równie udane jak debiutanckie dzieło tego studia. Warto było czekać cztery lata na przygody Adama Jensena. Zapamiętajcie ten produkt, bo to jeden z głównych kandydatów do tytułu gry roku.

Krystian „U.V. Impaler” Smoszna

PLUSY:

  1. udany miks strzelaniny ze skradanką, wzbogacony dodatkowo o elementy RPG;
  2. świetna opowieść utrzymana w cyberpunkowym klimacie,
  3. bohater, którego nie sposób nie polubić;
  4. swoboda rozgrywki, zarówno w kwestii wyboru zadań, jak i ich realizacji;
  5. dopracowana mechanika strzelania, niezły system osłon, fajne i różnorodne pukawki;
  6. raj dla miłośników skradania się, omijania wrogów i dezaktywacji zabezpieczeń;
  7. grafika (pod względem artystycznym);
  8. kapitalne udźwiękowienie.

MINUSY:

  1. przewidywalne zwroty akcji w fabule;
  2. walki z bossami koncentrujące się wyłącznie na wymianie ognia;
  3. niewiele animacji powalania/mordowania przeciwników, nienajlepsza grafika pod względem technologicznym.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat, do 2023 pełnił funkcję redaktora naczelnego. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

Saint GutFree Ekspert 16 maja 2017

(PC) Deus Ex: Bunt ludzkości w ponad pięć lat od premiery zapewnia więcej wrażeń, niż większość współczesnych tytułów AAA. To produkcja nastawiona przede wszystkim na wybór gracza: jego decyzje dotyczące rozwoju postaci, stylu rozgrywki, skłonności do eksploracji... Przez to każdy problem w Buncie ludzkości da się rozwiązać na kilka sposobów, od otwartej wymiany ognia aż po całkowite unikanie walki i szukanie alternatywnych ścieżek. Trzeci Deus Ex jest ogromnie rozbudowany, szalenie ekscytujący i nawet na chwilę nie przestaje szanować inteligencji gracza.

9.0

sekret_mnicha Ekspert 6 sierpnia 2012

(PC) Świetny, rozbudowany, grywalny jak jasna cholera cRPG boryjakący się z niewielkimi technicznymi niedoróbkami. Lepiej zagrać późno niż wcale.

9.0

eJay Ekspert 8 lipca 2012

(PC) Deus Ex: Bunt Ludzkości to arcydobra produkcja, absolutne zaskoczenie wśród gier, które miałem przyjemność sprawdzić w ostatnich miesiącach.

9.5

Łosiu Ekspert 6 listopada 2011

(PC) Zacznę może niezgodnie ze sztuką recenzencką, tzn. od złego nastawienia do omawianego tu Deus Ex: Bunt Ludzkości (Deus Ex: Human Revolution), ale tym razem posłuży to tylko dobitnemu zaakcentowaniu z jak dobrym produktem mamy do czynienia. Od czego by tu zatem… no tak… Nie lubię zbytnio w grach RPG klimatów sci-fi. Od pierwszych filmów, gdzie prezentowano gameplay dosłownie odrzucał mnie ohydny sraczkowo-buro-żółty filtr, jaki występuje w całej grze. W zasadzie w ogóle olałbym ten tytuł ciepłym moczem, gdyby nie osoba UV, który swoim zachwytem nad Deusem zmotywował mnie do sprawdzenia, co tam jest takiego super. Okazało się, że mało nie pominąłem jednej z najlepszych gier tego roku. Deus Ex: Bunt Ludzkości to pierońsko dobra gra RPG i choć nie jest bez skazy, to poleciłbym ją każdemu.

9.0
Recenzja gry Mario & Luigi: Brothership - czarująca przygoda i udane wskrzeszenie serii
Recenzja gry Mario & Luigi: Brothership - czarująca przygoda i udane wskrzeszenie serii

Recenzja gry

Po dziewięciu latach i bankructwie oryginalnych twórców, seria Mario & Luigi powraca z całkiem nową odsłoną. Brothership to godna kontynuacja serii, logicznie rozwijająca motywy poprzedniczek - lecz pokazuje także, że więcej to nie zawsze lepiej.

Recenzja gry Dragon Age: Straż Zasłony - w Veilguard są emocje, ale dziś to trochę za mało
Recenzja gry Dragon Age: Straż Zasłony - w Veilguard są emocje, ale dziś to trochę za mało

Recenzja gry

Dragon Age: The Veilguard robi wiele rzeczy, za które gracze pokochali gry BioWare – lecz zarazem przypomina, jak wiele w gatunku RPG da się wykonać znacznie lepiej.

Recenzja gry Starfield: Shattered Space - przeciętny dodatek, ale nie za taką cenę
Recenzja gry Starfield: Shattered Space - przeciętny dodatek, ale nie za taką cenę

Recenzja gry

Kiedy dowiedziałem się, że Bethesda nie planuje przekazać kodów do Shattered Space przed premierą, zacząłem zadawać sobie pytania. Czy stan techniczny jest zły? A może historia jest zwyczajnie nudna? Moje obawy były uzasadnione, choć tylko częściowo.