Mortal Kombat Recenzja gry
Vita zalaną krwią - recenzja gry Mortal Kombat
Z myślą o konsoli PlayStation Vita tworzy się sporo konwersji gier, które na rynku dostępne są od dłuższego czasu. W zalewie chłamu można znaleźć bardzo przyzwoite produkcje - bez wątpienia zalicza się do nich Mortal Kombat.
Recenzja powstała na bazie wersji PSV.
- restart serii z prawdziwego zdarzenia;
- porządnie wykonana konwersja;
- bogata zawartość pozwalająca cieszyć się grą przez długie tygodnie;
- 32 wojowników do opanowania;
- tona rzeczy do odblokowania;
- dużo ekskluzywnych nowości w stosunku do pierwowzoru;
- animacja i udźwiękowienie.
- grafika;
- drobne potknięcia w sterowaniu.
W ostatnich miesiącach miałem okazję przetestować kilka konwersji na konsoli PlayStation Vita i nie zawsze byłem zadowolony z poziomu ich wykonania. Produkt firmy Sony wciąż nie imponuje bogatą listą tytułów, dlatego wydawcy wykorzystują sytuację i przerabiają na nowego handhelda wszystko, co się da. Efekty tych starań są różne. Na jednym biegunie mamy takie potworki jak LEGO Harry Potter: Years 5-7, prezentujące się blado na tle edycji z innych platform, a na przeciwnym doskonale skrojone porty w rodzaju Rayman Origins, którym trudno wytknąć jakiekolwiek mankamenty. Mortal Kombat – ubiegłoroczny hicior rodem z NetherRealm Studios, w wersji na Vitę od piątku dostępny na polskim rynku – bez dwóch zdań zalicza się do tej drugiej grupy.
Festiwal zachwytów zacznijmy od przejrzenia zawartości gry, bo budzi ona ogromny respekt. W konwersji możemy wziąć w obroty absolutnie wszystkich wojowników z Mortal Kombat: Komplete Edition na PlayStation 3, a więc nie tylko 27 standardowych postaci, ale także Kratosa z God of War i czterech bohaterów dostępnych wcześniej wyłącznie w dodatkach DLC: Kenshiego, Raina, Skarlet i Freddy’ego Kruegera. Obecne są znane warianty rozgrywki z pierwowzoru, czyli fabularyzowana kampania, sprytnie zespalająca wątki z trzech pierwszych odsłon cyklu Mortal Kombat, klasyczne drabinki: indywidualna i zespołowa, wieża wyzwań (300 minigierek i starć, które należy zaliczyć według określonych zasad), samouczek, trening oraz tryb multiplayer, zarówno w wydaniu adhoc, jak i online. Wszystkie nasze dokonania opłacane są monetami, które służą do kupowania różnych rzeczy w Krypcie, np. obrazków koncepcyjnych lub niedostępnych na początku zmagań wykończeń. Roboty jest naprawdę sporo, bo na odblokowanie czeka aż 299 elementów!
Jakby tego wszystkiego było mało, konwersja oferuje kilka interesujących dodatków, dostępnych wyłącznie na urządzeniu firmy Sony. Najciekawszym z nich jest bez wątpienia bonusowa wieża, zawierająca 150 premierowych wyzwań. W rolach głównych występują tam głównie wojownicy z DLC, z oczywistych względów potraktowani po macoszemu w pierwowzorze, a także niektórzy bossowie, np. Shao Kahn. Spora część starć została zaprojektowana w taki sposób, aby w pełni wykorzystać sprzętowe możliwości konsoli. A to gra zmusza nas do jeżdżenia paluchem po ekranie dotykowym w celu zlikwidowania nadlatujących rakiet bądź oczyszczenia ekranu z krwi, innym znów razem musimy potrząsać handheldem, żeby odwrócić ekran, który co kilka sekund obraca się do góry nogami. Z unikatowymi funkcjami Vity związane są też dwie nowe minigry – testy równowagi i szatkowania. W pierwszej z nich przechylamy urządzenie w jedną lub drugą stronę, by nasz śmiałek nie spadł z wąskiej deski, w drugim mamy do czynienia z klonem produkcji o nazwie Fruit Ninja. Celem zabawy jest przecinanie mieczem pojawiających się na ekranie członków i unikanie bomb – oczywiście za pomocą panelu dotykowego. Wszystkie te atrakcje stanowią miłą odmianę od tradycyjnego mordobicia, którym raczy nas Mortal Kombat w podstawowych trybach, choć czasem można odnieść wrażenie, że autorzy wyraźnie przekombinowali z niektórymi pomysłami. W każdym razie na nudę nikt narzekać nie powinien – na przebrnięcie przez wszystko to, co oferuje omawiany produkt, trzeba poświęcić co najmniej kilkanaście godzin. A droga do perfekcyjnego opanowania poszczególnych zawodników jest jeszcze dłuższa.
Jeśli chodzi o mechanikę rozgrywki, to również ciężko się do czegoś przyczepić. Sterowanie na Vitę zostało przełożono niemal wzorowo – niemal, bo wątpliwości może budzić jedynie wrzucenie rozkazu zmiany postaci w walkach zespołowych pod prawy analog. Takie rozwiązanie mocno komplikuje wykonywanie grupowych kombosów, w ferworze walki łatwo popełnić błąd. Reszta sprawuje się bez zarzutu. Bohatera można kontrolować zarówno lewą gałką, jak i krzyżakiem – ta druga opcja jest tradycyjnie wygodniejsza. Blok dostępny jest pod prawym palcem wskazującym, przerzuty pod lewym. Wciśnięcie obu tych przycisków naraz powoduje uruchomienie sekwencji X-Ray, o ile oczywiście udało nam się wcześniej zapełnić pasek u dołu ekranu. Brutalne sekwencje ciosów można również wywołać, dotykając ikony migoczącej na ekranie. Ten ostatni ułatwia ponadto wykonywanie wykończeń. Wszystkie ciosy z grupy „Fatalities” da się w banalny sposób odtworzyć na panelu dotykowym i to bez użycia przycisków odpowiedzialnych za konkretne uderzenia. Wystarczy szybko przejechać palcem w odpowiednich kierunkach i voila! Reszta robi się sama.
Od strony graficznej Mortal Kombat na Vitę ustępuje wersjom na duże platformy, co wyraźnie widać w niedopracowanych tłach i mało szczegółowych modelach postaci. Autorom udało się uzyskać deklarowane w zapowiedziach 60 klatek na sekundę, jednak momentami zdarzają się drażniące spadki płynności animacji – na szczęście na tyle rzadko, że nie rzutuje to negatywnie na odbiór całości. Dźwięk z kolei to czysta poezja i radość dla uszu każdego weterana serii. Kiedy słyszy się ten sam okrzyk Scorpiona przy wyrzuceniu „sznurowadła” (pamiętacie jeszcze to określenie?) co blisko dwadzieścia lat temu, od razu przypominają się długie wieczory z „jedynką” spędzane zarówno na automatach, jak i przy Amidze. To samo dotyczy zresztą muzyki – w grze słychać charakterystyczne motywy, które towarzyszą kultowemu cyklowi od samego początku.
Mortal Kombat na PlayStation Vita to niewątpliwie produkt warty uwagi, zwłaszcza dla kogoś, kto nie miał okazji eksploatować wydanego przeszło rok temu pierwowzoru, a z rozrzewnieniem wspomina pierwsze gry z tej serii. To restart z prawdziwego zdarzenia – solidnie skonstruowany, mocno odwołujący się do złotego dla tej marki okresu, prezentujący plejadę najlepszych i najbardziej znanych wojowników, wzbogacony o mnóstwo unikatowych dodatków. Na plus należy zaliczyć także świetną mechanikę rozgrywki, niepozbawione maleńkich zgrzytów, ale jednak dopracowane sterowanie i wysoki poziom trudności. Nie bez znaczenia jest również fakt, że rozłożenie ostatniego Mortala na czynniki pierwsze zajmie Wam co najmniej kilkadziesiąt godzin – za stosunkowo niedużą cenę można więc nabyć produkt, którym z powodzeniem będziecie cieszyć się przez kilka tygodni. Oby na rynek trafiało więcej takich konwersji.