Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 9 maja 2007, 14:26

autor: Szymon Błaszczyk

Theme Park - recenzja gry

Czy wznowienie na przenośną konsolkę gry, która została wydana na pecety przed 13 laty, może być sukcesem? Tak czy siak wielkich możliwości przebierania w grach strategicznych na NDS-a nie mamy.

Recenzja powstała na bazie wersji NDS.

Przed debiutem konsoli NDS na europejskim rynku pojawiło się mnóstwo spekulacji. Większość graczy doskonale wie, że Japończycy przede wszystkim lubią „popierdółki”, czyli zwykle niezbyt skomplikowane, ale wciągające produkcje. W Europie sprawa ma się nieco inaczej – mieszkańcy naszego kontynentu przeważnie wolą pograć w tytuły ambitniejsze. Może z tego powodu niektórzy twórcy gierek stosunkowo poinformowali, że mają zamiar wziąć się za produkcję strategii. I było to bardzo słuszne posunięcie, bowiem jak się prędko okazało, nie sposób o lepszą przynętę na pecetowców. Pierwszą strategią, jaka trafiła na półki sklepowe, była Advance Wars: Dual Strike – bardzo dobra gra, doskonale zresztą znana posiadaczom Game Boy’ów. Jednak prawdziwym krokiem naprzód (pojawił się rozbudowany wątek ekonomiczny) było wydanie Zoo Tycoon. Pomimo że ów tytuł, delikatnie mówiąc, nie powalał jakością, należało docenić odważną próbę.

Przejrzysty interfejs jest sporą zaletą Theme Park.

Potem było już tylko lepiej. Ukazała się niezła turowa wersja Age of Empires – The Age of Kings, którą zresztą miałem przyjemność recenzować, oraz Star Trek: Tactical Assault. Od pewnego czasu można również kupić Theme Park. Postanowiłem nieco bliżej przyjrzeć się tej grze z kilku powodów. Po pierwsze – to konwersja bardzo udanej produkcji sprzed blisko... 13 lat! Dlatego też uważam, że warto ją sobie przypomnieć i sprawdzić, czy przeszła próbę czasu. Po drugie – to kolejna strategia ekonomiczna, po której nie wiadomo, czego się spodziewać. I po trzecie – jestem ciekaw, czy Theme Park ma szansę rywalizować z pecetowym RollerCoaster Tycoonem. W końcu kiedyś wręcz kochałem tworzyć od podstaw wirtualne wesołe miasteczko... Czy ta miłość odżyje? Zapraszam do lektury!

W klimat gry wprowadza nas ładnie wykonane intro. Biorąc pod uwagę fakt, że Theme Park trafił na rynek w połowie poprzedniego dziesięciolecia, nie można nie być pod wrażeniem. Następnie trafiamy do przejrzystego menu głównego, gdzie wybieramy New Game, po czym definiujemy kilka ustawień. Intryguje wybór grupy krwi... W kolejnym okienku musimy zdecydować, w jakim miejscu powstanie nasz lunapark. Z początku zbyt dużego pola manewru nie mamy, więc pozostaje otworzyć biznes w Wielkiej Brytanii. Dopiero później odblokowują się kolejne państwa. Co warte nadmienienia, klienci wesołego miasteczka z bardziej odległych państw zwykle mają mniej zasobne portfele, a zarazem są bardziej wymagający. Nie bez znaczenia jest także inflacja oraz warunki klimatyczne. Takie rozróżnienie to rozwiązanie ciekawe i urozmaicające rozgrywkę.

Do wyboru mamy trzy tryby gry: Sandbox, Sim oraz Full. Ten pierwszy przeznaczony jest dla kompletnych nowicjuszy. Sim wymaga od nas zajęcia się większą liczbą czynności – przede wszystkim musimy zadbać o rozwój technologii oraz negocjowanie wynagrodzeń. Prawdziwa zabawa zaczyna się w trybie Full. To wyzwanie dla największych wymiataczy. Nie tylko trzeba mieć łeb na karku, ale również należy być zaradnym i dostrzegać wiele, wydawałoby się nieistotnych, szczegółów. Mimo że Theme Park nie jest grą łatwą (zwłaszcza na poziomach trudności wyższych od Easy), po nabraniu wprawy powinniśmy sobie dać radę nawet w tym ostatnim trybie. Muszę przyznać, że autorzy bardzo miło postąpili, dając graczowi taką wolność wyboru. Chcesz zadbać dosłownie o wszystko? Proszę bardzo. A może po prostu wolisz zająć się rozbudową centrum rozrywki? Nie ma ku temu żadnych przeszkód. I właśnie za to należy się Theme Parkowi duży plus.

Ciekawostką jest możliwość (a nawet konieczność) zatrudnienia współpracownika. Chętnych do pomocy i zarobienia trochę grosza jest kilku. Teoretycznie różnią się oni paroma cechami, ale tak naprawdę nie ma to żadnego znaczenia, jakiego pomocnika (lub pomocniczkę) wybierzemy. Co gorsza, wspólnicy wykonują swoją pracę niezbyt dobrze. Ich rady zazwyczaj są nietrafione i wysoce optymistyczne. Dość powiedzieć, że współpracownicy doradzają, by zwiększyć cenę za jakiś smakołyk nawet o 100%, kiedy my borykamy się z problemem sprzedania tej przekąski za kwotę ledwo przekraczającą koszt jej wytworzenia. Wielka szkoda, że twórcy spartolili tę sprawę, bo sensowne podpowiedzi mogłyby trochę ułatwić zabawę.

Oto dowód na to, że brak możliwości obracania obrazu jest sporym utrudnieniem – w takiej sytuacji po prostu nie da się sprawdzić, czy uliczka wymaga posprzątania.

Samouczek, który autorzy gry przygotowali dla początkujących, nie jest zbyt rozbudowany, ale w sumie wystarcza, by komfortowo wgryźć się w grę. Nie jestem jednak pewien, czy właściwie postąpiono, nie odkrywając przed graczem wszystkich kart, bo Theme Park jest bardzo rozbudowany i może być ciężko się we wszystkim połapać.

Pecetowy pierwowzór gry słynął przede wszystkim ze znakomitego modelu ekonomicznego. Nie inaczej jest w przypadku wersji na NDS-a. Niestety, konwersja pociągnęła za sobą szereg poważnych wad, o których muszę wspomnieć. Elementem bardzo utrudniającym granie jest brak możności obracania obrazu. Wiąże się z tym szereg utrudnień. Musimy pieczołowicie planować rozstawianie ulic, znaków oraz budynków. W innym wypadku może powstać gigantyczne zamieszanie związane z tym, że ludziki nie będą odwiedzały jakiejś atrakcji, ponieważ strzałeczka namalowana na ścieżce będzie wskazywała kierunek przeciwny. W takiej sytuacji nie pozostaje nam nic innego, jak wyburzyć dany obiekt i naprawić swój błąd.

Jest jeszcze jeden poważny problem. Mianowicie nie ma aktywnej pauzy. A zapewniam Was, że momentami bardzo by się przydała. Można by się również doczepić do braku trybu Skirmish, ale to akurat da się przeboleć – dostępne misje są tak skonstruowane, że stanowią jakby jego substytut.

Budowę lunaparku zaczynamy od stworzenia sieci ścieżek. Nie możemy przesadzać z długością dróżek, gdyż wtedy turyści po pewnym czasie mogą narzekać na zmęczenie, a tym samym szybciej opuszczą nasze wesołe miasteczko. Po chwili na własne oczy przekonujemy się, że liczba dostępnych atrakcji jest ogromna. Jest gumowy zamek dla dzieciaków, szalone karuzele, dom strachów, labirynt, a nawet roller coaster (to taki ukłon w stronę fanów wydanego kilka lat później RollerCoaster Tycoona) – można by długo wymieniać. Do tego dochodzą jeszcze różne sklepiki, które są jednym z podstawowych źródeł dochodu (największe kokosy zbijamy na wejściówkach). Z tego, co mi wiadomo, w wersji na NDS jest ich trochę więcej, niż w pierwowzorze. Ogólnie mówiąc, pod tym względem jest naprawdę nieźle.

Jednak czym byłby wypasiony lunapark bez żywych maskotek? Zatrudnić możemy siłaczy, człowieka w stroju rekina (!) czy hipopotama. Zadaniem przebierańców jest oczywiście wprawianie odwiedzających w dobry nastrój (wysoki wskaźnik zadowolenia klientów = duże dochody). Ponadto musimy zadbać o czystość naszego centrum rozrywki. Dlatego też nie zaszkodzi dać pracę kilku sprzątaczom. Trzeba także na bieżąco kontrolować stan karuzel i innych atrakcji. Sami sobie nie poradzimy, ale od czego są mechanicy?

Ekran statystyk to bajer, bez którego na wyższych poziomach trudności nie poradzimy sobie.

Interfejs jest bardzo wygodny. Chyba nikogo nie zaskoczę pisząc, że gramy tylko za pomocą ekraniku dotykowego. No, prawie – do przesuwania obrazu przydaje się także krzyżak lub przyciski. Lunapark widzimy na dolnym bądź górnym ekraniku – wszystko zależy od tego, co w danej sytuacji robimy. Jeżeli akurat przeglądamy statystyki czy jesteśmy w menu budowania, widok wesołego miasteczka przeskakuje kilka centymetrów wyżej. Co ciekawe, aby coś zbudować nie wystarczy kliknąć na ikonkę – trzeba pierw zatoczyć nad nią kółeczko (ewentualnie narysować wirtualną kreskę). Podobnie ma się sprawa z wchodzeniem do jakichś opcji. Niby nic, a cieszy.

13 lat temu grafika mogła imponować. Na tę chwilę można ją co najwyżej nazwać przejrzystą. Zła nie jest, ale trzeba wziąć pod uwagę, że NDS-a jednak stać na sporo więcej. Tak czy inaczej – oprawa graficzna w strategiach ekonomicznych ma znaczenie marginalne. Muzyka natomiast po prostu jest. Nie przeszkadza, ba, nawet odważę się napisać, że wpada w ucho. Szkoda tylko, że składa się na nią zaledwie pięć utworków.

Theme Park mnie nie zachwycił, ale również nie odstraszył. Nie grałem w tę gierkę na Amidze czy PC, bo w połowie lat dziewięćdziesiątych miałem jeszcze mleczaki, więc trudno jest mi się odnieść do oryginału. Choć według mnie RollerCoaster Tycoon jest znacznie lepszy, Theme Park warto kupić. Zresztą obecnie alternatywy nie ma.

Szymon „SirGoldi” Błaszczyk

PLUSY:

  • rozbudowana;
  • mnóstwo szalonych atrakcji;
  • świetny model ekonomiczny;
  • zarówno dla nowicjuszy, jak i zaawansowanych graczy;
  • wygodny interfejs;
  • to po prostu dobra strategia ekonomiczna!

MINUSY:

  • brak możliwości obracania obrazu;
  • doradcy kiepsko sprawdzają się w swojej roli;
  • brak aktywnej pauzy;
  • taka sobie oprawa audiowizualna.
Recenzja gry Ara: History Untold - marketing oszukał mnie, że to kolejny klon Civki, a to coś całkowicie innego
Recenzja gry Ara: History Untold - marketing oszukał mnie, że to kolejny klon Civki, a to coś całkowicie innego

Recenzja gry

Nie, Ara: History Untold - wbrew hasłom marketingowym - nie będzie kolejną alternatywą dla serii Civilization. Jednak nie jest to wada, bo gra ma na siebie własny pomysł i realizuje go sprawnie, choć nie zawsze konsekwentnie.

Recenzja gry 63 Days - to nie Niemcy są tu największym wrogiem, ale absurdy, błędy i brak logiki
Recenzja gry 63 Days - to nie Niemcy są tu największym wrogiem, ale absurdy, błędy i brak logiki

Recenzja gry

Po 20 godzinach, które spędziłem z 63 Days, miałem w sobie mnóstwo sprzecznych emocji. Z jednej strony uważam, że to przeciętna gra z aspiracją do ponadprzeciętnej – z drugiej zaś liczba błędów i nielogicznych rozwiązań przeraża.

Recenzja gry Frostpunk 2 - polityka bywa gorsza od apokalipsy
Recenzja gry Frostpunk 2 - polityka bywa gorsza od apokalipsy

Recenzja gry

Gdy pierwszy raz uruchomiłem Frostpunka 2, byłem pełen obaw. Twórcy ewidentnie chcieli poeksperymentować z konwencją, zmienić formułę i zaoferować coś nowego. Czy jednak wyszło to grze na dobre?