Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 6 lutego 2002, 10:18

autor: Maciej Krakowiak

The Troma Project - recenzja gry

Strategia turowa przepełniona seksem, krwią i brutalnością, stworzona przez bardzo kontrowersyjny polski zespół NekroSoft, odpowiedzialny za powstanie Rezerwowych Psów.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

The Troma Project to według informacji zamieszczonej na pudełku gry – „Zajebista strategia turowa. Siedem rozdziałów pełnych humoru i przemocy...” Czy jest tak naprawdę? Obawiam się, że nie!. Jednak, aby odgadnąć, czemu i komu ma służyć ta gierka, należy się na początku małe wyjaśnienie. Przypuszczam, że dla większości z Was nazwa Troma brzmi obco i nic nie mówi. Dlatego spieszę z małym wyjaśnieniem.

W roku 1974 dwaj przyjaciele Lloyd Kaufman i Michael Herz założyli niezależną wytwórnię filmową Troma Entertainment, gdzie wspólnie zaczęli kręcić nisko budżetowe filmy. Chcieli w ten sposób stanowić pewną alternatywę dla wielkich produkcji z głównych wytwórni Hollywood. Stworzyli swój oryginalny styl, coś w rodzaju połączenia różnych filmowych gatunków od horroru poprzez komedię, erotykę a na tasiemcowych telenowelach kończąc. Po prostu z czegoś takiego wyszedł kicz w najczystszej formie. Oferowany repertuar przez wytwórnie Troma był na tyle oryginalny, że szybko zyskała ona sporą grupę zagorzałych wielbicieli (szczególnie w Stanach Zjednoczonych). Najbardziej znane filmy spod znaku Tromy to: „Maniakalne pielęgniarki w poszukiwaniu ekstazy”, „Surfujący naziści muszą umrzeć”, „Tromeo i Juliet”, „Toxic Avanger”, „Sgt. Kabukiman NYPD”. Poszerzając swoje horyzonty Troma organizuje corocznie festiwale filmowe w Utah dla młodych debiutantów chcących zaistnieć w branży. Podobno wiele współczesnych gwiazd filmowych, reżyserów czy scenarzystów zaczynało swoją karierę właśnie w studiach Kaufmana i Herza. Dzisiaj po blisko trzydziestu latach Troma nadal promuje swoja własną wizję filmu i dalej jest rajem dla młodych talentów, którzy tu mogą realizować swoje najbardziej dziwaczne i przerażające pomysły.

Wróćmy jednak do samej gry. Czy te screeny nie wyglądają się Wam znajome?. Jeszcze rzut oka na pudełko – Nekrosoft i wszystko jasne. Otóż w produkcję tej gry zaangażowani byli właśnie ludzie z Nekrosoftu a prawdę powiedziawszy to tylko ich silnik graficzny z Rezerwowych Psów. Panowie producenci wychodzą z założenia, że wystarczy opatrzyć grę symbolem liczby 18, dać trochę ostrych sloganów reklamowych jak: zajebiste, sex, przemoc, krew i efekt będzie murowany (tak jak postąpili w przypadku Rezerwowych Psów). Nic bardziej mylnego, gdyż drugi raz potencjalni klienci na taki numer nie dadzą się już nabrać.

W grze możemy kierować czwórką bohaterów. Są to Toksyczny Mściciel ze swoim śmiercionośnym mopem, glina z Nowego Jorku sierżant Kabukiman, który ma coś nie tak z głową, Tiffany Shepis aktorka/modelka wypromowana prze Tromę oraz ... dobrze nam znany Vincent „OK” Mega, który prawdopodobnie został tu wepchnięty na siłę i występuje jakby gościnnie pod pseudonimem Stranger.

Jeszcze przed samą instalacją gry mamy możliwość wyrobić sobie o niej pogląd na temat, co też autorzy mają nam do zaoferowania. Wystarczy, że przeczytamy kilka linijek z instrukcji dołączonej do programu i już mamy pełną jasność :). „ - (...) Spróbuję nauczyć Cię czegoś o tej POPIEPRZONEJ grze, (jeśli nie jesteś kompletnym debilem być może nawet poradzisz sobie bez tej instrukcji, ale wtedy czułbym się niepotrzebny i że to, co robię nie ma sensu (...) Najprościej mówiąc Troma Project składa się z misji, w których należy BEZMYŚLNIE zabijać wszystko, co się rusza (...). I tak dokładnie jest przez wszystkie siedem misji. Praktycznie program nie wymaga od nas jakiegokolwiek myślenia, czy taktycznego planowania.

Wystarczy stać w miejscu i poczekać a przeciwnicy sami wejdą na linę ognia. A wtedy pozostaje tylko nacisnąć spust i po kłopocie. Jak coś takiego może aspirować do miana gry strategicznej? Jedyne podobieństwo z tego typu gier to podział na tury (jak Fallout czy Ufo).

Troma w niczym nie różni się od Rezerwowych Psów a nawet w pewnych miejscach im ustępuje. Zastosowany silnik graficzny jest identyczny ze swoim poprzednikiem a cała różnica polega wyłącznie na zmianie fabuły i otoczenia. Zamiast Polski mamy miasto Tromaville oraz późniejsze lokacje jak misje w Arabii, Niemczech czy Motumbulandii. Identycznie jak w RP mamy przed każda tura określoną liczbę punktów ruchu do wykorzystania. A wygląda to mniej więcej tak: strzał, zabicie przeciwnika, pozbieranie pozostawionych przez niego gadżetów, zmiana broni, kilka kroków i ... następna tura. Autorzy nie zadali sobie nawet trudu (lub im się nie chciało), aby dostosować i urozmaicić poszczególne mapy wyglądem świata Tromy . Dlatego obserwujemy na każdym kroku efekt monotonii i wiejącej ze wszystkich stron przeraźliwej nudy. Niewątpliwie zaletą RP był humor i gra skojarzeń słownych. Zapewne pamiętacie: „Czarek mówi grupowy”, „Radio Aryjka”, „Co ty k... wiesz o aktorstwie?”, czy też poprzekręcane slogany wyborcze partii politycznych. W Tromie niestety jesteśmy zupełnie pozbawieni takich „smaczków”. Wprawdzie Vincent Mega rzuci od czasu do czasu mięsem : „Ch..owo bo ch..owo ale bojowo” lub równie mądry tekst. Jednak na nikim to już nie zrobi wrażenia, a na pewno nie jest śmieszne. Jedynie przerywniki filmowe będące fragmentami filmów Tromy jakoś próbują ratować ten produkt. Jednak im dalej to ich jakość diametralnie spada.

Ale to jeszcze nie wszystko, co nam zaoferowano. Na drugim CD znajdziemy sporo dodatkowych materiałów dotyczących zakręconego świata Tromy. Dopiero po ich przeglądnięciu odpowiedziałem sobie na pytanie, po co ktoś zadał sobie tyle trudu wydając tak marny produkt.

Przecież nie dla kasy, bo chyba autorzy muszą zdawać sobie sprawę o „jakości” ich dzieła i nie liczą na duże zyski. Sprawa jest bardzo prosta. "The Troma Project" to nic innego jak reklamówka, swoisty gadżet sponsorowany przez firmę Troma. Bo jak inaczej można nazwać te dodatkowe materiały jak trailer filmu, wywiady, komiksy, eseje i listy Lloyda Kaufmana, erotyczną galerię Tromette itp. – jak nie reklamą promującą ten zakręcony świat. Po co więc sama gra, którą można skończyć w jeden wieczór? Widocznie Herz i Kaufman uznali, że swój kicz najlepiej zareklamować innym kiczem, jakim niewątpliwie według mojej opinii były Rezerwowe Psy.

Teraz już macie pogląd drodzy czytelnicy, czego możecie się spodziewać po tym osobliwym „pakiecie”. Pamiętajcie nie dajcie się „ztromatyzować” mocnym sloganom reklamującym grę firmy Nekrosoft. Na szczęście zostaliście w porę ostrzeżeni...

Maciej „KrakMan” Krakowiak

Recenzja gry Ara: History Untold - marketing oszukał mnie, że to kolejny klon Civki, a to coś całkowicie innego
Recenzja gry Ara: History Untold - marketing oszukał mnie, że to kolejny klon Civki, a to coś całkowicie innego

Recenzja gry

Nie, Ara: History Untold - wbrew hasłom marketingowym - nie będzie kolejną alternatywą dla serii Civilization. Jednak nie jest to wada, bo gra ma na siebie własny pomysł i realizuje go sprawnie, choć nie zawsze konsekwentnie.

Recenzja gry 63 Days - to nie Niemcy są tu największym wrogiem, ale absurdy, błędy i brak logiki
Recenzja gry 63 Days - to nie Niemcy są tu największym wrogiem, ale absurdy, błędy i brak logiki

Recenzja gry

Po 20 godzinach, które spędziłem z 63 Days, miałem w sobie mnóstwo sprzecznych emocji. Z jednej strony uważam, że to przeciętna gra z aspiracją do ponadprzeciętnej – z drugiej zaś liczba błędów i nielogicznych rozwiązań przeraża.

Recenzja gry Frostpunk 2 - polityka bywa gorsza od apokalipsy
Recenzja gry Frostpunk 2 - polityka bywa gorsza od apokalipsy

Recenzja gry

Gdy pierwszy raz uruchomiłem Frostpunka 2, byłem pełen obaw. Twórcy ewidentnie chcieli poeksperymentować z konwencją, zmienić formułę i zaoferować coś nowego. Czy jednak wyszło to grze na dobre?