Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 31 lipca 2003, 11:41

autor: Filip Dąbrowski

Spells of Gold - recenzja gry

Akcja gry rozgrywa się w fantastycznym świecie zamieszkałym przez ludzi, elfy, krasnale, nieumarłych i inne magiczne stwory. Cała obszerna kraina składa się z kilku oddzielnych światów, z których każdy posiada swój własny specyficzny system polityczny...

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Spells of Gold to nowa gra RPG, stworzona przez rosyjską firmę Buka Software. Czy Rosjanie potrafią robić dobre komputerowe roleplaye? Historia parę razy już pokazała, że w tym względzie naszych rodzimych programistów raczej nie przewyższają, więc odpowiedź na tak zadane pytanie wydaje się być oczywista. Czy Spells of Gold coś w tej materii zmieniło? O tym dowiecie się, czytając dalszą część tekstu.

Akcja gry została osadzona w świecie zwanym Loktarienn, podzielonym na wiele różnych krain, zamieszkałych przez ludzi, Elfy, Krasnoludy i nieumarłych. Nasz bohater, będąc dzieckiem stracił rodziców, szybko jednak znalazł ciepło rodzinnego domu u znanego kupca, który go adoptował. Pewnego dnia przybrany ojciec odszedł na tamten świat i prawie dorosły już bohater musiał sobie poradzić bez wsparcia z jego strony. Szybko jednak wybrnął z tej trudnej sytuacji. Został kupcem i podróżował odtąd od miasta do miasta, sprzedając swoje towary. Pomocny w tym fachu był wór Monroke, podarowany młodzieńcowi przez ojczyma. Przedmiot ten miał tę niewątpliwą zaletę, że w jego wnętrzu przedmioty traciły znacznie na wadze i dzięki temu można było przenosić w nim tysiące różnorodnych towarów. Odkąd powstały portale, łączące wszystkie ważniejsze miasta Loktarienn, bohater nie musiał już zmagać się na szlakach swoich wędrówek z bezwzględnymi rozbójnikami, wygłodniałymi zwierzętami i zawsze groźnymi przedstawicielami nieumarłych. Jego żywot upływał w miarę spokojnie, aż do momentu, gdy dotarły do niego pewne niepokojące wieści, dotyczące, wydawać by się mogło, zapomnianej już śmierci jego rodziców. Okazało się, że najprawdopodobniej nie odeszli oni śmiercią naturalną. Nasze zadanie polega na wyjaśnieniu zagadki śmierci najbliższych, i - przy okazji - zostanie jednym z najbardziej liczących się kupców w całym Loktarienn.

Świat gry podzielony jest na kilkadziesiąt całkowicie odmiennych obszarów. Każdy rejon posiada kilka ważniejszych miast, dominującą rasę i własne bóstwo, któremu hołduje. W sumie spotkać możemy pięciu bogów. Są to: Oterion (bóg wojny), Balaor (opiekun magów), Tenarra (tajemnicza bogini nocy), Joella (bogini natury) oraz Enaryth (najbardziej nas interesujący patron kupców). Nasze posunięcia wydatnie wpływają na stosunek każdego z bogów do naszej skromnej, a jednak liczącej się w Loktarienn osoby. Przykładowo, sprzedając określonemu plemieniu niezbyt cenny towar po gigantycznej cenie, musimy się liczyć z zemstą ze strony bóstwa opiekującego się naszymi kontrahentami. Przychylność każdego z bogów można zdobyć na wiele sposobów. Najpewniejszy to ofiarowanie bogactw dla świątyni któregoś z nich. Pomoc z ich strony nieraz okazuje się zbawienna. W przerwie między kolejnymi próbami sprzedaży towarów po znacznie zawyżonej cenie, możemy wykonywać poboczne questy, zapewniające szybki przypływ tak potrzebnego doświadczenia i pieniędzy. Podczas wędrówek musimy się zmagać z wieloma czyhającymi na nasze życie i zawartość portfela przeciwnikami. Są to m.in. zwykli bandyci, martwiaki, dzikie zwierzęta i płatni zabójcy.

Sama rozgrywka nie odbiega znacząco od utartych w gatunku RPG schematów. Najbardziej ucieszą się jednak gracze posiadający żyłkę kupiecką. To właśnie handel z napotkanymi NPC-ami jest główną częścią gry. Dzięki wymianom towarów, możemy w stosunkowo krótkim czasie wejść w posiadanie całkiem skutecznej broni i pancerza, zapewniającego nam większą odporność w starciu z wrogiem. Narzędzi obrony i ataku jest w sumie ponad 200 i nawet przechodząc całą grę, nie sposób choć na chwilę wejść w posiadanie wszystkich tych "zabawek". Model walki jest analogiczny do innych produkcji role-playing. Znanym i lubianym standardem stała się już aktywna pauza, podczas której na spokojnie możemy zaplanować dalsze posunięcia naszego bohatera.

Spells of Gold nie byłoby pełnoprawną grą RPG, gdyby zabrakło w niej magii. Autorzy naturalnie nie zapomnieli o tej części rozgrywki. Nauka czarów nie jest jednak łatwa. Aby posiąść umiejętność władania tą siłą, musimy wynająć magów, którzy nauczą nas potrzebnych czarów i wielu innych, mających praktyczne zastosowanie sztuczek. Prowadząc z nimi handel, możemy uzyskać zwoje z zaklęciami, napoje uzdrawiające, magiczne pierścienie itp. Kwestią wyboru pozostanie wstąpienie do którejś z gildii handlowych. Będąc członkiem takiej organizacji, możemy liczyć na wsparcie finansowe i ochronę w razie niebezpieczeństwa. Niejednokrotnie za darmo otrzymamy stamtąd również zbroję, broń i inne pożyteczne przedmioty, których w całej grze, zdaniem twórców, jest ponad 2000. Ja, grając, natknąłem się na góra kilkaset (jeśli już bawimy się w tego rodzaju rachunki, to nie więcej niż 500) różnorodnych, bardziej i mniej użytecznych sprzętów.

Do przeżycia w Loktarienn sama znajomość magii jednak nie wystarczy. Wcześniej czy później będziemy musieli nauczyć się biegle władać przynajmniej kilkoma rodzajami broni do walki wręcz i na dystans. Zasadniczo naukę magii można sobie odpuścić, poznając tylko jej podstawy i zostając wspaniałym wojownikiem. Idealnym rozwiązaniem jest jednak harmonijny rozwój obu tych umiejętności.

Czas omówić techniczną stronę gry. Spells of Gold działa na engine 3D, całą akcję obserwujemy jednak w rzucie izometrycznym. Wszystkie postacie i obiekty to również trzeci wymiar. Całe środowisko oraz poszczególne obiekty zostały wykonane dokładnie i starannie, co widać przy włączeniu maksymalnych detali. Jak na dzisiejsze czasy, gra posiada dosyć niskie wymagania sprzętowe. Do grania bez jakichkolwiek zacięć, nawet przy sporej liczbie wrogów, wystarczy P-400, 128 MB RAM i wcale nie najnowszy akcelerator 3D na pokładzie.

Mimo starannego wykonania i dbałości o szczegóły, dzieło rosyjskich programistów posiada jednak błędy, które nie pozwalają mu konkurować z najlepszymi zachodnimi produkcjami. Najważniejszą wadą jest kompletny brak odkrywczości rozwiązań. W przedpremierowych zapowiedziach głośno mówiono o tym, że grę będzie można ukończyć na wiele sposobów i po dotarciu do ostatecznego celu wędrówki, nadal obecna będzie możliwość przejścia tytułu na wiele innych sposobów. Nic z tych rzeczy nie znajduje potwierdzenia w rzeczywistości. Spells of Gold nie ma ani żadnego specjalnego klimatu, jakim odznaczał się cykl Baldur's Gate czy tak krytykowany swego czasu Neverwinter Nights, ani tej magii, która na długie dziesiątki godzin przykuwa graczy do monitorów. Nieliniowość fabuły w praktyce sprowadza się do wizyt w innych miastach niż poprzednio i rozmów z innymi mieszkańcami. Cel gry i przeszkody na drodze do niego pozostają takie same. Kolejny mankament Spells of Gold to brak znaczących różnic między miastami, których notabene jest około setki. Nie licząc kilku głównych, większych osad, poszczególne wioski/miasteczka są do siebie bardzo podobne, tak pod względem topografii, jak i questów, czekających na nasze wykonanie.

Mimo tych wad należy spojrzeć na tę grę przychylnym okiem. Wydaje się, że w niskobudżetowych warunkach trudno było pokusić się o coś lepszego i bardziej odkrywczego, niż do bólu zwyczajna gra, która nie odniosła sukcesu na zachodzie i ma raczej małe szanse na zwojowanie czegoś u nas. Dla zatwardziałych maniaków przygód w realiach fantasy będzie jednak jak znalazł.

Filip „Tensor” Dabrowski

Recenzja gry Mario & Luigi: Brothership - czarująca przygoda i udane wskrzeszenie serii
Recenzja gry Mario & Luigi: Brothership - czarująca przygoda i udane wskrzeszenie serii

Recenzja gry

Po dziewięciu latach i bankructwie oryginalnych twórców, seria Mario & Luigi powraca z całkiem nową odsłoną. Brothership to godna kontynuacja serii, logicznie rozwijająca motywy poprzedniczek - lecz pokazuje także, że więcej to nie zawsze lepiej.

Recenzja gry Dragon Age: Straż Zasłony - w Veilguard są emocje, ale dziś to trochę za mało
Recenzja gry Dragon Age: Straż Zasłony - w Veilguard są emocje, ale dziś to trochę za mało

Recenzja gry

Dragon Age: The Veilguard robi wiele rzeczy, za które gracze pokochali gry BioWare – lecz zarazem przypomina, jak wiele w gatunku RPG da się wykonać znacznie lepiej.

Recenzja gry Starfield: Shattered Space - przeciętny dodatek, ale nie za taką cenę
Recenzja gry Starfield: Shattered Space - przeciętny dodatek, ale nie za taką cenę

Recenzja gry

Kiedy dowiedziałem się, że Bethesda nie planuje przekazać kodów do Shattered Space przed premierą, zacząłem zadawać sobie pytania. Czy stan techniczny jest zły? A może historia jest zwyczajnie nudna? Moje obawy były uzasadnione, choć tylko częściowo.