autor: Krzysztof Gonciarz
SingStar Rocks! - recenzja gry
Najnowsza odsłona Singstara to gratka dla tych, którzy na bieżąco śledzą rozwój muzyki rockowej. Nie znajdziemy tu czerstwych, stricte komercyjnych piosenek z radia, ale okazały zbiór nowofalowych przebojów.
Recenzja powstała na bazie wersji PS2.
Mieszkańcy okolicznych kamienic nie zdążyli jeszcze odpiąć mi metki chorego psychicznie ubijacza zwierząt, których agonalne wycie dochodzić miało z mojego skromnego M2, a Sony znów leje wodę na młyn podejrzliwości sąsiadów. Grudniowe szaleństwa w kiczowatych rytmach lat osiemdziesiątych zostają tym razem zastąpione przez coś, co jawi się najodważniejszym z dotychczasowych data-dysków mikrofonowej ekstravaganzy Singstarem zwanej. Odsłona ta nosi podtytuł Rocks, co teoretycznie dość jasno określa piosenkową zawartość płyty. Pierwsze skojarzenie statystycznego Kowalskiego może być mimo pozornej oczywistości mylące. Nacisk położony tu bowiem został na new wave revolution, trend gitarowego grania budzący zgoła ambiwalentne odczucia wśród krytyków muzycznych.
Podczas gdy taki mainstreamowy New Musical Express co kilka miesięcy koronuje nowych „zbawców rocka”, wsadzając albumy kapelek pokroju Arctic Monkeys do pierwszej dziesiątki listy wszechczasów (autentyk), źródłowe dla nowofalowców środowiska alternatywne podśmiechują się z rezygnacją. I choć rozterki zagranicznych dziennikarzy i muzyków niejako omijają zbyt często zasłuchanych w byle czym polskich wielbicieli rocka, warto mieć świadomość realnej wartości materiału wtłoczonego na ten kolejny odcinek multimedialnego serialu dla domorosłych wokalistów.
Bloc Party – Banquet
Blur – Song 2
Bowling for Soup – 1985
Coldplay – Speed of Sound
Deep Purple – Smoke on the Water
Franz Ferdinand – Do You Want to
Gwen Stefani – What are You Waiting for?
Hard Fi – Hard to Beat
Hole – Celebrity Skin
Jet – Are You Gonna Be My Girl
Kasabian – Club Foot
Keane – Everybodys Changing
Kings of Leon – The Buck et
KT Tunstall – Black Horse and the Cherry Tree
Maximo Park – Apply Some Pressure
Nirvana – Come as You are
Queen – Don't Stop Me Now
Queens of the Stone Age – Go With the Flow
Razorlight – Somewhere Els
Snow Patrol – Ru
Stereophonics – Dakota
The Bravery – An Honest Mistake
The Cardigans – My Favourite Game
The Hives – Hate to Say I Told You So
The Killers – Somebody Told Me
The Offspring – Self-Esteem
The Rolling Stones – Paint it Black
The Scorpions – Wind of Change
The Undertones – Teenage Kicks
Thin Lizzy – The Boys are Back in Town
Rzut okiem na listę utworów i jesteśmy w stanie z grubsza wyodrębnić dwa główne kierunki: dość mocno zaakcentowaną klasykę oraz wspomniane już młodzieżowe granie, które co sprytniejsi wciąż tytułują terminami czerpiącymi ze sceny niezależnej. Nawet w samej grze pojawia się słowo-klucz „indie rock”, którego zastosowanie w takim kontekście jest skądinąd dość przykre. Do rzeczy jednak.
Najbardziej klasyczne numery odnajdziemy tu według prostego porządku chronologicznego – Paint it Black, Smoke on the Water, Don’t Stop Me Now, Come As You Are, te rzeczy. Nie bez znaczenia jest też blurowy default-track-of-choice, Song 2, wykorzystany dodatkowo w dość jajcarskim intrze. Poważnie – gdy knajpiany, rockowy dyskdżokej decyduje się na zapuszczenie jakiegoś tracka legendarnej drużyny Albarna i Coxona, w 95% przypadków jest to właśnie Song 2. Dlatego z zasady nie chodzę na imprezy z rockowymi dyskdżokejami, hehe – kawałek jest nieśmiertelny, ale nie można traktować tego zbyt dosłownie. To trochę jak TVP reklamująca setną powtórkę Pretty Woman sloganem „takie filmy można oglądać bez końca”. Ale nie o tym.
Dobór artystów oraz utworów stylistycznie zanurzonych w nowoczesnej „alternatywie” jest bardzo trafiony. Sięgnięto zarówno po kapele u szczytu popularności (Franz Ferdynand z bardzo chwytliwym, zeszłorocznym singlem; Coldplay z... singlem), jak i te o wiele mniej popularne, acz przedstawiające niekiedy wręcz ciekawszy poziom (Maximo Park). Wydobyto też trochę zespołów, które w swoim czasie wzleciały na fali boomu nu-rockowego, ale do dziś zostały niemal całkowicie zapomniane – Jet, The Hives – „to oni jeszcze żyją?”. Wszystko pięknie i super, ale...
Nie wolno nam zapomnieć, że Singstar to przede wszystkim gra, usprawniona formuła Karaoke. Polega na wyciu do mikrofonu w kontrolowany sposób, z uwzględnieniem tempa i wysokości dobywanych z układu oddechowego jęków. Program ocenia nasze wykonanie na podstawie kilku kryteriów i po skończonym show przydziela nam rangę oraz wyrażony w punktach wynik. Problem w tym, że ze względu na taki a nie inny dobór muzyki poziom trudności jest tu wyższy niż kiedykolwiek wcześniej. O ile okraszone łatwiutką melodią Bohemian Like You z Singstar Pop było „do zaśpiewania” przez każdego niemal z marszu, o tyle podejście do Banquet Bloc Party (czaicie która to już gra *w ciągu roku* z ich muzyką?!) bez wcześniejszego przygotowania może okazać się dość poważnym falstartem. Wiadomo, praktyka czyni mistrza – i być może tym też kierowało się Sony, podnosząc nieco poziom trudności dobranych piosenek. O wiele przystępniej wtórowało się jednak Tinie Turner w piosenkowym The Best, niż teraz kaleczy się utwory wymagające zgoła odmiennej modulacji i zakresu.
Na pewno wszyscy pamiętają polskiego ducha tchniętego w Singstar 80’s przez Sony Poland. Chałupy welcome to (tego pana, który ostatnio narzeka na ogólne kojarzenie go z jury „Tańca z gwiazdami” zamiast piosenkarstwem) i inne szlagiery epoki niemodnych fryzur bardzo skutecznie ubarwiły wizerunek tamtej edycji. Szkoda, że na podobny krok nie zdecydowano się w Rocks. Ciekawe tylko, co było tego przyczyną: słabe wyniki sprzedaży poprzedniej części czy brak pomysłów na fajne dopełnienie tracklisty polskimi produkcjami. Myślę, że któryś z hitów Myslovitz by nie bolał – uderzając od strony komercyjnej. A i „nowej fali” mamy swoją, skromną bo skromną reprezentację. The Car is on Fire? Cool Kids of Death? Być może to wszystko jest po prostu zbyt mało popularne, by atakować szeroką publiczność za pośrednictwem PS2.
Otoczka gry pozostała całkowicie niezmieniona. Wciąż mamy tę samą oprawę graficzną menusów i te same tryby zabawy. Wszystkie zawarte na płycie piosenki (30, jak się komu liczyć nie chce) zaopatrzone są w klipy, ładnie się prezentujące w otoczeniu estetycznej palety barw interfejsu. Wciąż mamy też możliwość zmiany płyty na inną część Singstara bez resetu konsoli.
O ile w przypadku testów 80’s byłem nastawiony bardzo pozytywnie i miałem ochotę głosić dobrą nowinę, że singstarowe karaoke nadaje się do ludzi nawet bez nadmiaru napojów wyskokowych, o tyle w przypadku Rocks mój entuzjazm został bardzo stonowany. Nawet pomimo faktu, że od strony czysto muzycznej jest to propozycja o wiele bardziej wartościowa od poprzedniczki – jeśli weźmiemy średnią arytmetyczną umownych ocen wszystkich utworów zaprezentowanych w obu częściach. Nie wszystkie z tych dobrych przecież piosenek nadają się do imprezowego śpiewania wśród amatorów. Na domiar złego, trudno wróżyć tej odsłonie sukces w Polsce także z innego, tym razem bardziej makroekonomicznego powodu: jeśli ktoś słyszał w życiu ponad połowę z wymienionych powyżej kapel, niech podniesie rękę do góry. No właśnie.
Krzysztof „Lordareon” Gonciarz
WADY:
- większość piosenek jest trudna do zaśpiewania dla kogoś bez praktyki;
- brak polskiej wersji.
ZALETY:
- bardzo trafiony dobór kawałków;
- jak to Singstar, wyciąga z PS2 coś innego niż wszystkie inne gry.