Singles: Flirt Up Your Life - recenzja gry
The Singles to produkt stworzony na kanwie takich tytułów jak The Sims czy The Partners. Esencją gry jest obserwowanie oraz wpływanie na stosunki pomiędzy dwójką samotnych ludzi, którzy wspólnie wynajęli mieszkanie w jednej z dzielnic dużego miasta.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
W dzisiejszym odcinku „Meliny 5” Frytek całuje się z Barbie, Roman tęskni za Adrianną, Karolina zostaje porwana i wykorzystana przez Obcych, a wszystkie panie mają gorące sesje w „Shotgunie”! Nie przegapcie też kolejnego arcyważnego głosowania sms-owego! Do programu wejdą dwie samotne osoby. Czy zdołają się zaprzyjaźnić? A może zrodzi się między nimi jakieś większe uczucie? Zostańcie z nami! Już za chwilę sensacyjny materiał, w którym jeden z uczestników przyznaje się do tego, że jest transwestytą!
Przez długi czas zastanawiałem się, czy dałoby się napisać recenzję „The Singles” bez ciągłego odwoływania do słynnych „Simsów”. Doszedłem w końcu do wniosku, iż musiałbym wyciąć z niej około 80% informacji, a to dlatego, że mniej więcej tyle zaczerpnięto z hitowej sagi EA. To trochę dziwne, ale od czasu ukazania się pierwszej części „The Sims” powstała zaledwie jedna gra, która bezpośrednio bazowała na tym pomyśle. Mowa tu oczywiście o „The Partners”, którzy jednak z racji niskiej grywalności nie odnieśli znaczącego sukcesu. Recenzowany „The Singles” znajduje się w znacznie lepszej sytuacji, mamy bowiem do czynienia z pozycją całkiem przyzwoitą, której nie można zarzucić kiepskiej mechaniki świata gry czy nudnego przebiegu rozgrywki. Podstawowym minusem „The Singles” jest natomiast jej ograniczona tematyka. O ile w serii „The Sims” brało się pod uwagę wszystkie aspekty życia wykreowanych mieszkańców, o tyle w przypadku recenzowanego tytułu skupiono się na relacjach międzyludzkich. Konkretnie mamy tu do czynienia z dwoma osobami, których losami gracz będzie mógł pokierować. Na pierwszy rzut oka mamy więc do czynienia z kopią „Sims: Randka”. Po części skojarzenia te mogą być słuszne. Rozkochanie w sobie dwójki samotnych osób jest tu możliwe, aczkolwiek nie jest to jedyna opcja. Gracz równie dobrze może postawić na wielką przyjaźń, kontakty koleżeńskie, a nawet próbować skłócić głównych bohaterów. To dobrze, że pozostawiono nam taki wybór.
Jak już kilkakrotnie wspomniałem, recenzowany tytuł skupia uwagę gracza na dwójce samotnych osób. Jeszcze przed przystąpieniem do właściwej rozgrywki musi je sobie wybrać. Autorzy przygotowali kilka gotowych postaci. Różnią się one stylem bycia, charakterem, usposobieniem... Szkoda natomiast, że jest ich stosunkowo niewiele, przez co liczba możliwych kombinacji (par) jest ograniczona. Gra domyślnie podpowiada, aby w jednym apartamencie kobieta zamieszkała z mężczyzną. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby były to osoby tej samej płci. Co więcej, niektóre formy ich kontaktów stają się wtedy jeszcze bardziej „egzotyczne”, przez co sama rozgrywka jest wyjątkowo interesująca :-) Zabawę dobrze jest zacząć od zapoznania się z podstawami zarządzania życiem obu mieszkańców. Do tego celu służy specjalnie przygotowany tutorial, który umiejętnie wkomponowano w podstawowy tryb kampanii. Gra stopniowo podaje konkretne informacje. Zaczynamy od tak trywialnych operacji jak poruszanie postaciami, obracanie kamerą, przybliżanie widoku czy wykonywanie podstawowych czynności życiowych (jedzenie, zaspokajanie konkretnych potrzeb, korzystanie z porozrzucanych po mieszkaniu sprzętów). Szkoda natomiast, że tutorial nie wyjaśnia wszystkiego. Bardzo szybko okazuje się więc, iż aby poznać mniej istotne aspekty zabawy należy zapoznać się z instrukcją obsługi lub próbować konkretnych czynności na chybił trafił. W miarę upływu czasu gry podpowiedzi pojawiają się coraz rzadziej. Warto przy okazji zaznaczyć, iż oprócz wolnych trybów rozgrywki, które przypominają to, co zaserwowano w „The Sims”, mamy tu do czynienia z czymś w rodzaju kampanii. Od pozostałych trybów różni się ona przede wszystkim przeprowadzanymi przez głównych bohaterów rozmowami. W niektórych sytuacjach pozwalają one lepiej zrozumieć zachodzące między nimi relacje, szkoda natomiast, że pogawędki te nie mają żadnego wpływu na zabawę. Zawsze można też z nich rezygnować.
Interfejs „The Singles” jest idealną kopią tego z czym mieliśmy do czynienia w opisywanych wcześniej tytułach. Jest on wyjątkowo czytelny. Przypuszczam, iż nawet te osoby, których kontakt z „The Sims” był wyjątkowo ograniczony (a są takie?), bardzo szybko się tu odnajdą. Ikony są czytelne, a nawet gdyby pojawił się problem ze zrozumieniem ich znaczenia, to wystarczy przytrzymać nad wybranym obiektem kursor myszy, a po chwili pojawi się okienko z opisem. Niezwykle prosto wykonuje się też różnorakie czynności. Aby gdzieś pójść wystarczy kliknąć w wybrane miejsce, identycznie do serii „The Sims” używa się też domowych sprzętów. Po wybraniu ich pojawia się lista opcji, które można wykonać. I tak na przykład w przypadku telewizora mogą to być różne kanały, lodówki kilka typów posiłków, a podręcznej szafki ubrania, które można aktualnie włożyć. Znacznie gorzej wypadło natomiast operowanie widokiem. O ile jeszcze w przypadku sytuacji, w jakiej któraś z postaci jest wycentrowana (tzn. jest ona punktem, wokół którego obraca się kamerą) można się jeszcze połapać, o tyle nakierowanie kamery na dowolny obiekt czy pokój może sprawić trochę problemów. W szczególności mam tu na myśli przesuwanie ekranu, które jest wyjątkowo niewygodne. Dość łatwo jest też się w tym wszystkim pogubić, szczególnie grając na domyślnych ustawieniach (ściany znikają wtedy dopiero po sekundzie od najechania na nie myszką).
Istotną rolę odgrywa centralna część interfejsu. Mamy tu do wyboru pięć przycisków. Ich znaczenie jest kluczowe dla prawidłowego przebiegu rozgrywki. A są to: potrzeby (Needs), związki (Reliationship), osobowość (Personality), umiejętności (Skills) oraz dekoracja mieszkania (Decoration). Potrzeby odgrywają identyczną rolę jak w grach wydawanych przez EA. Aby sterowana postać była zadowolona, muszą one być na odpowiednio wysokim poziomie. Od gracza zależy natomiast czy zdoła temu zadaniu podołać. W „The Singles” mamy do czynienia z ośmioma typami potrzeb: pożywienia, komfortu, higieny, energii (do prawidłowego funkcjonowania), przyjemności, związków, czułości oraz miłego otoczenia. Większość z nich powinna być zrozumiała i nie sprawi raczej dużych problemów. Bohaterów należy regularnie odżywiać, wysyłać do toalety, kąpać, upiększać ich mieszkanie, kupować sprzęty służące rozładowaniu emocji czy podnoszące komfort otoczenia. Związki stanowią esencję całej gry. Te z kolei podzielono na pięć grup. Odpowiadają one „ścieżkom”, którymi może podążać wybrana przez nas para. W zależności od dokonanych wyborów znajomość dwójki samotników może skierować się w stronę przyjaźni, miłości, czułości, przyjemności lub kłopotów. Parametry te podwyższa się wyłącznie w jeden sposób. Nasi bohaterowie muszą się po prostu ze sobą kontaktować. Najczęściej odbywa się to na zasadzie rozmowy, aczkolwiek nie jest to wyjątek. Ona sama przyjmuje zaś różne postaci, w przypadku kliknięcia na drugiego bohatera wyświetla się lista opcji. To właśnie tu gracz ustala, w którym kierunku ma podążyć dana znajomość. O wiele ciekawiej prezentuje się wachlarz „zagrań”, do których można się posunąć. W przypadku wybrania miłości może to być miła rozmowa, pocałunek czy objęcie drugiej osoby, z kolei po kliknięciu w przyjaźń możemy zdecydować się na wolną pogawędkę czy podzielenie się swoimi zainteresowaniami.
Początkowo wiele z tych opcji jest zablokowanych. Nikogo nie powinno w końcu dziwić to, iż nieznane sobie osoby zaczną się całować czy przytulać bez uprzedniego poznania. W miarę rozwijania jednej z dróg pojawiają się kolejne ikonki, które symbolizują postępy gracza na tym konkretnym polu. Bardzo często zdarza się tak, iż aby móc posunąć się dalej należy rozwinąć kilka dróg (np. równocześnie przyjaźń i miłość). Jedynym wyjątkiem są kłopoty, których standardowo wybrać oczywiście nie można, a wynikają one jedynie z sytuacji, które mają miejsce w domu. Najczęściej dzieje się tak po wybraniu nieodpowiednich czynności lub w przypadku zdecydowania się na osoby o zupełnie odmiennych charakterach. Zakładka osobowość pozwala przybliżyć graczowi aktualnie sterowaną postać aczkolwiek zauważyłem, iż nie ma w zasadzie większego wpływu na zabawę. W tej grze ciężko jest „wytępić” wrodzone przyzwyczajenia. Przez dłuższy czas obserwowałem osobę, której nie przeszkadzało mieszkanie w brudzie. Pomimo ogromnych wysiłków (regularne kąpiele, wyrzucanie śmieci, sprzątanie stołu, odkurzanie całego mieszkania) nie udało mi się nic w tym nastawieniu zmienić. Dobrze jest więc już na samym początku zapoznać się z tymi cechami, bo później można się niemile rozczarować. Istotną rolę odgrywają natomiast umiejętności. Autorzy „The Singles” wyraźnie wzorowali się tu na tytułach z elementami gier role-playing. Sterowane postaci zdobywają doświadczenie. Po dotarciu do określonego pułapu wskakują na wyższy poziom, który wiąże się z możliwością ulepszenia jednej z dostępnych umiejętności (początkowo we wszystkim są zieloni). Do wyboru mamy osiem Skillów: kariera (ma wpływ na pensję danej postaci), sprzątanie, gotowanie, flirt, poczucie humoru, naprawianie uszkodzonych sprzętów, romans oraz siła. Skille teoretycznie powinny rozwijać się w dowolnej kolejności, przy czym można zauważyć pewien schemat, którego warto się trzymać. Początkowo dobrze jest maksymalnie rozwinąć karierę, dzięki czemu znacznie szybciej będzie można rozbudować mieszkanie czy też zakupić przedmioty, które pozytywnie wpłyną na odbiór pomieszczeń przez naszych bohaterów. Okazało się natomiast, iż rozwijanie umiejętności gotowania i naprawy przedmiotów nie jest potrzebne. Awaria lodówki czy wyciek z wanny nie stanowią żadnego problemu nawet dla osoby, która teoretycznie nie powinna się na tym znać. Jedyna różnica polega na tym, iż spędzi trochę więcej czasu naprawiając dany sprzęt. To samo tyczy się gotowania, posiłek zawsze się uda, a jedynie będzie dłużej przygotowywany. Warto przy okazji zaznaczyć, iż czas w „The Singles” biegnie znacznie wolniej niż w „Simsach”. Nie trzeba się już martwić tym, iż wyrzucenie śmieci czy ugotowanie obiadu zajmie sterowanej postaci pół dnia. Gdybym miał się do czegoś doczepić, to byłyby to kąpiele (pod prysznicem lub w wannie), które zdecydowanie za wolno podwyższają współczynnik higieny. W niektórych sytuacjach lepiej jest zamiast tego zdecydować się na mycie zębów czy zwykłe umycie rąk. Współczynnik podwyższy się o zbliżoną wartość, a obie te czynności będą trwały znacznie krócej.
Odrębną kwestię stanowi dekoracja mieszkania. Sympatycy serii „The Sims” nie powinni mieć najmniejszych problemów z obsługą dostępnych przycisków. Do wyboru mamy zakładki z przedmiotami, które powinny znaleźć się w określonych typach pomieszczeń (łazience, kuchni, itd.), urządzenia elektryczne, elementy dekoracyjne, ogrodowe, a także liczne opcje związane z rozbudową mieszkania. Gracz może stawiać nowe ściany, burzyć te istniejące, malować je, wybierać wzory dywanów czy kafelków do łazienki... Słowem, jest w czym przebierać. „Arsenał” dostępnych przedmiotów jest dość standardowy. Cieszy obecność wiszących lamp, których ewidentnie brakowało w „The Sims” oraz odkurzaczy. Brakuje natomiast kominków. Gra sprawia wrażenie podatnej na modyfikacje, jest więc szansa, że przedmiot ten pojawi się w nieoficjalnych dodatkach.
No dobrze, a jak przebiega właściwa rozgrywka? Myślę, że mogło to wyglądać trochę lepiej. Jako że kontakty pomiędzy dwójką sterowanych postaci mają stanowić kluczowy element programu, pozostałe rzeczy zeszły jak gdyby na dalszy plan. Przykładowo, nie trzeba się martwić o gotówkę. Zarobki są na tyle wysokie, że w stosunkowo krótkim przedziale czasu można zakupić najdroższe przedmioty z listy dostępnych sprzętów. W „The Sims” należałoby zbierać na nie wirtualnymi miesiącami. Co więcej, nie jest tak, że w przypadku nie stawienia się w pracy sterowana postać automatycznie ją traci. Gracz może wysyłać ją do pracy, ale nie musi. Robota zawsze na nią czeka, a stawki nigdy nie maleją! Uproszczono również wiele innych czynności. Oprócz drażniących napraw, o których już wspomniałem, warto też powiedzieć o posiłkach wyjmowanych z lodówki, których nie należy rozmrażać i są od razu gotowe do spożycia. Nie trzeba też kupować żadnych składników. Za wyjmowany posiłek gracz musi natomiast zapłacić. Tak naprawdę jest to jedyny wydatek, z którym trzeba się liczyć (są jeszcze nieobowiązkowe prezenty), zabrakło natomiast jakichkolwiek rachunków (za prąd, telefon, gaz...). Nienajlepiej wypadły też same kontakty między tytułowymi samotnikami. Okazuje się bowiem, iż nie mogą oni rozmawiać ze sobą siedząc przy jednym stole, czy oglądając na wspólnej sofie telewizję. Niewątpliwym atutem „The Singles” jest natomiast to, że kontakty między nimi rozwijają się stopniowo. Dotarcie do szczęśliwego „finału” (o ile w przypadku takiej gry można w ogóle o nim mówić) wymaga wielu poświęceń, ale za to sprawia niekłamaną przyjemność.
Na zakończenie pozytywny akcent. Jest jedna rzecz w tej grze, która miło mnie zaskoczyła - to grafika. To, co na screenach wyglądało bardzo przeciętnie i prezentowało poziom zbliżony do „Partners”, w końcowym produkcie wywołało mój ogromny zachwyt. Największa zaleta oprawy wizualnej „The Singles”, to niemal nieograniczone możliwości manipulowania widokiem. Przybliżenia są tak mocne, że głowa oglądanego bohatera zajmuje niemal cały ekran. Z drugiej strony, możemy widoczek oddalać. Nie korzysta się jednak z tej opcji zbyt często. Bardzo przyzwoicie wykonano też modele sterowanych postaci. W tym przypadku można już niestety zauważyć lekkie niedociągnięcia (szczególnie w sytuacji oglądania przedstawicielek płci pięknej :-)). Nie są to jednak jakieś poważne uchybienia. I wreszcie sprawa oświetlenia. Lampy w miarę realistycznie oświetlają apartament, dość kiepsko zrealizowano tylko rzucane przez obiekty cienie. Niewybaczalnym błędem „The Singles” są natomiast sztuczne przeskoki pór dnia.
Przykładowo, ciemno robi się o równej 22:00, a słońce zaczyna świecić o szóstej nad ranem. Autorzy najprawdopodobniej przerazili się wymaganiami sprzętowymi gry, gdyż w przypadku zastosowania płynnych przejść z pewnością znacząco by one wzrosły. A trzeba przyznać, że gra potrafi przyskakiwać nawet na stosunkowo mocnych konfiguracjach. Z tego co zaobserwowałem, najgorzej radzi sobie z gospodarowaniem dostępną pamięcią. W rezultacie już po 30-40 minutach gry zaczyna regularnie przyskakiwać (i to przy 512MB na pokładzie!). Oprawa dźwiękowa prezentuje bardzo nierówny poziom. Utwory muzyczne są przeciętne. Tyczy się to także tego, który słychać w menu głównym. Miłe dla ucha wokale niewiele go ratują. Dość dobrze wypadły natomiast dźwięki pracujących sprzętów. Podobnie jak w serii „The Sims”, bohaterowie gry rozmawiają ze sobą w nieznanym „języku”.
„The Singles”, to udany tytuł. Mógłby być co prawda nieco lepszy, ale i tak nie jest źle. Myślę, że możemy mówić o udanym debiucie niemieckiego producenta. Samej grze nie wróżę jednak świetlanej przyszłości. Zainteresowanie serwisów internetowych tym tytułem jest na dzień dzisiejszy znikome. Jedynym wyjątkiem są Niemcy, kraj, w którym gra powstała. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że wzorem „Gothica” uda się jej przebić na pozostałe rynki ze szczególnym uwzględnieniem amerykańskiego, na którym kolejne dodatki do „Simsów” sprzedają się niczym świeże bułeczki. Mnie pozostaje zachęcić Was do zainteresowania się tą grą. To doskonała odskocznia od hitowej serii Maxis. Przy okazji warto też zaznaczyć, iż jest to tytuł skierowany w stronę dorosłych graczy. Wiele scenek, które w „The Sims” pominięto czy ocenzurowano, tu pokazano w pełnej krasie. W szczegóły nie muszę się chyba wgłębiać :-)
Jacek „Stranger” Hałas