autor: Michał Basta
Shrek Trzeci - recenzja gry
Po genialnej jedynce i równie świetnej dwójce, trzecia część filmowych przygód Shreka nie zbiera zbyt pochlebnych opinii. Niestety wygląda na to, że twórcy zaczynają powoli odcinać kupony od swojego sukcesu, a to nigdy nie kończy się to dobrze.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Sezon filmowo-growy rozkwitł w pełni. Od paru tygodni na wielkich ekranach ukazują się długo zapowiadane hity, a zaraz za nimi na rynek elektronicznej rozgrywki są wypuszczane ich „egranizacje”. Najlepsze jest to, że cały cykl powtarza się od dawna – Spider-Man, Piraci z Karaibów no i opisywany właśnie Shrek, towarzyszą fanom dłużej niż niejedna brazylijska telenowela. W tym roku żadnych zmian w tej kwestii nie widać. Puszczając historię w niepamięć skupmy się na teraźniejszości i sprawdźmy, czy Activision sprostało zadaniu stworzenia dobrej gry na podstawie trzeciej części Shreka.
Po genialnej jedynce i równie świetnej dwójce, trzecia część filmowych przygód Shreka nie zbiera zbyt pochlebnych opinii. Niestety wygląda na to, że twórcy zaczynają powoli odcinać kupony od swojego sukcesu, a jak dobrze wiadomo, nigdy nie kończy się to dobrze. Można mieć tylko nadzieję, że wspaniały polski dubbing na czele z Jerzym Stuhrem w roli rozgadanego Osiołka, nada obrazowi nieco kolorytu. O tym przekonamy się już pod koniec czerwca, tymczasem chciałbym podzielić się wrażeniami z elektronicznej wersji Shrek the Third. Oddanych zapaleńców zielonego ogra ostrzegam, że może to być dla nich gorzka lektura.
Za siedmioma górami, za siedmioma lasami
Opowieść, z którą zetkniemy się w trakcie rozgrywki, bazuje ściśle na wydarzeniach z filmu. Zły charakter, czyli Książe z bajki, w podstępny sposób zdobył tron w Zasiedmiogórogrodzie. Jedyna nadzieja pozostała w młodym rycerzu Arturze, któremu z kolei doskwiera brak pieniędzy i jakaś ogólna niechęć do wypełniania zadań, dzięki którym stałby się prawdziwym wojownikiem. Shrek nie ma wyjścia, razem ze swoimi znajomymi wyrusza w podróż, aby przywrócić królestwu dawny blask. Zawiłych intryg i niespodziewanych zwrotów akcji nie uświadczymy. W zamian otrzymujemy krótką i prostą historyjkę, podczas której trudno trafić na poważniejsze przeszkody. No cóż, w sumie Shrek nigdy nie błyszczał pod tym względem, dlatego prostotę fabularną można mu wybaczyć.
Trudno jednak przemilczeć ogólną rozgrywkę, jaką zafundowali graczom autorzy. Banał i prostactwo same cisną się na usta i to nawet wtedy, gdy weźmie się pod uwagę, że gra jest przeznaczona przede wszystkim dla najmłodszych. Wiadomo, iż w takim przypadku nie można tworzyć skomplikowanych produkcji, ale bez przesady. Na pudełku widnieje informacja, że Shrek the Third został przygotowany dla dzieci powyżej dziesiątego roku życia. Niestety nie dostrzegłem w nim nic, co mogłoby przykuć takiego dziesięciolatka do monitora na dłużej niż kilkanaście minut. Cały czas idziemy jak po sznurku po wytyczonej ścieżce, rozprawiając się z napotkanymi rywalami oraz zbierając różnego rodzaju monety, kufle i tym podobne znaleziska. Od czasu do czasu czeka na nas jakieś inne wyzwanie (przeskoczenie kilku platform lub walka z bossem), ale często zamiast urozmaicać prowadzą one do frustracji.
Żyło parę istot zwanych bohaterami
Jak by nie spojrzeć, najczęstszą czynnością, jaką będziemy wykonywać, jest obijanie pojawiających się rywali. Dokonujemy tego przy pomocy dwóch klawiszy, które są odpowiedzialne za atak słabszy i silniejszy. Jeśli uda nam się ogłuszyć wroga, to możemy go w specjalny sposób wykończyć. Problem w tym, że liczba ciosów jest bardzo uboga, przez co szybko zaczynają one nudzić. Twórcy nie przygotowali żadnych bardziej skomplikowanych combosów, po prostu wciskasz na przemian dwa klawisze ataku i pokonujesz praktycznie wszystkich rywali, którzy staną ci na drodze. Pewnym urozmaiceniem miały być inne postacie, którymi pokierujemy w trakcie przygody, ale te również nie sprostały wyzwaniu. Wprawdzie dobrze, że inni bohaterowie (m.in. Osioł, Artur, Śpiąca Królewna, Fiona) zostali wprowadzeni do gry, bo ciągłe sterowanie Shrekiem zanudziłoby już chyba każdego.
Problem w tym, iż zapowiedzi o unikalnych zdolnościach i koniecznej współpracy, ponownie okazały się tylko pustymi frazesami. Owszem każdy posiada swój unikalny zestaw ciosów, ale w sumie wszystkimi steruje się identycznie, a podwójny skok Kota w butach lub umiejętność szybowania Śpiącej Królewny to zdecydowanie za mało.
Zbieractwem się zajmowali
Oprócz walki musimy stale zbierać różnorakie przedmioty. W zdecydowanej większości są to monety, za które możemy potem kupować w sklepie różne rzeczy, ale nie zabraknie także koron, kapeluszy, kufli itd. Właśnie głównie z ich znajdowaniem wiążą się zadania drugorzędne, jakie możemy wykonać w trakcie trwania misji. Niestety twórcom chyba szybko skończyły się pomysły, bo questy poboczne nie zmieniają się praktycznie w ogóle. Na ogół są to: przejście zadania bez utraty życia, efektowne wykończenie kilku przeciwników i znalezienie odpowiedniej liczby przedmiotów. Trudno trafić na cokolwiek innego. Może wprowadzenie postaci neutralnych, które zlecałyby nam proste questy, okazałoby się dużo ciekawszym rozwiązaniem?
Chociaż mały świat posiadali
W trakcie trwania przygody przebrniemy przez sporo różnorodnych lokacji, takich jak: Zasiedmiogórogród, lodowa kraina, więzienie, zamek złej wiedźmy, mroczny las i tym podobne baśniowe miejsca. Słowo przebrnąć zostało użyte z premedytacją, ponieważ w żaden sposób nie można tego nazwać zwiedzaniem. Oglądając dostępne w sieci obrazki można odnieść wrażenie, że odwiedzane miejsca są dość rozbudowane i rozległe. Nic z tych rzeczy. Wszędzie poruszamy się dosłownie jak po sznurku i pomimo, że gra jest trójwymiarowa, to nieraz na myśl przychodziły mi stare platformówki, gdzie ciągle biegliśmy w prawą stronę ekranu.
Jest to widoczne nawet w takich miejscach jak schody bez balustrady. Jeśli zamiast schodzić po nich, chciałbyś po prostu z nich zeskoczyć, to srogo się zawiedziesz, ponieważ natkniesz się na niewidzialną ścianę. Te zresztą dają o sobie znać niemal na każdym kroku. W jednym z zadań, gdzie kierowałem poczynaniami Kota w butach, musiałem dotrzeć po kamiennych platformach do zamku. Z ciekawości udałem się w przeciwną stronę muru, gdzie nic nie zagradzało mi drogi. Było to jednak złudne, ponieważ po dwóch krokach trafiłem na niewidzialną przeszkodę. Rozumiem, że kiedyś można było korzystać z tego rozwiązania, ale dziś? A przecież wystarczyło w takich miejscach poustawiać jakieś głupie przeszkody blokujące drogę i już efekt byłby chociaż ciut lepszy.
Ogólnie wszystko wyszło więc bez szału
Kolejną irytującą kwestią jest kamera. Teoretycznie grę można obsługiwać przy pomocy klawiatury i myszki, jednak w żaden sposób nie udało mi się skorzystać z gryzonia. Wszystko trzeba wykonywać przy pomocy klawiatury. Może nie byłoby to aż tak tragiczne, w końcu sterowanie do najbardziej skomplikowanych nie należy, gdyby nie wspomniana już kamera. Wprawdzie niektóre jej przejścia są zrealizowane efektownie i sprawnie (np. podczas zmiany ujęcia z trzeciej osoby do widoku znanego ze starych platformówek), ale inne wołają o pomstę do nieba. Mam tu na myśli przede wszystkim sekwencje z przeskakiwaniem na różne przedmioty. Dla przykładu w zamku wiedźmy musimy dotrzeć na szczyt kamiennych bloków, które są ustawione wokół okrągłej sali. W trakcie skakania kamera nieznacznie się porusza, a ponieważ jest ustawiona z boku, to niekiedy bardzo trudno ocenić odległość od stałego lądu w wyniku, czego musimy całe zadanie zaczynać od początku. Gdyby pod tym względem gra nawiązywała do obecnych standardów i po prostu umożliwiała sterowanie kamerą przy pomocy myszki, to wszystko byłoby w porządku. Niestety tak się nie stało.
Pod względem oprawy graficznej trzecia część Shreka na pewno nie powala na kolana. Tekstury są średniej jakości i to zarówno, jeśli chodzi o tereny, jak i same postacie. Wprawdzie twórcy przygotowali całkiem sporą liczbę ciekawych przeciwników (rycerze, wiedźmy, cyklopy, olbrzymy itd.), tylko co z tego, skoro ze wszystkimi walczy się niemal identycznie. Podobnie jest z animacją. Bardzo ubogi wachlarz przeciętnych ruchów na pewno nie przykuje do ekranu ludzi nastawionych na przeżycie wizualnej ekstazy. Dużo lepiej wypada warstwa dialogowa. Rozmowy między bohaterami nie raz potrafią wywołać uśmiech na twarzach. Zresztą cała gra jest przesiąknięta klimatem znanym z filmu i można tylko ubolewać, że zostało to podane w takiej formie.
Bo gra powstała chyba dla kawału
Na dokładkę mała ciekawostka – Shrek the Third posiada multiplayer! Nie, nie ma w nim żadnych trybów pokroju deathmatch czy capture the flag, ale możemy postrzelać sobie z katapulty w zamki na „gorącym krześle”. Wprawdzie zabawa szybko się nudzi, tym bardziej że identyczna mini-gra występuje w trakcie głównej przygody, ale fakt faktem, że rozgrywka wieloosobowa została dodana.
Tak jak przypuszczano, Shrek the Third okazał się zwykłym skokiem na kasę fanów (szczególnie młodszych) popularnego ogra. Kilku grywalnych bohaterów i dialogi trzymające poziom filmu nie są w stanie przesłonić prawdziwego obrazu produkcji wydanej przez Activision, gdzie wady mają wyraźną przewagę nad zaletami.
Michał „Wolfen” Basta
PLUSY:
- filmowy klimat i dialogi;
- liczba grywalnych bohaterów;
- sporo lokacji.
MINUSY:
- prostacka;
- bardzo ograniczona wielkość poziomów;
- problemy z kamerą;
- nieciekawe i szybko nudzące się walki;
- mało zróżnicowane questy poboczne;
- bardzo przeciętna oprawa graficzna.