Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 23 grudnia 2005, 10:04

autor: Jacek Hałas

Shattered Union - recenzja gry

Strategie turowe kojarzą się z wyjątkowo wymagającymi grami. Shattered Union na pierwszy rzut oka przypomina taki właśnie produkt. Jak się jednak okazuje, to tytuł nieporównywalnie przyjemniejszy w obsłudze.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Wojenne strategie turowe współczesnym graczom kojarzą się zapewne z wyjątkowo wymagającymi produktami pokroju kultowej już serii Panzer General. Tytuły te w większości przypadków nie są zazwyczaj zbyt „przyjazne” dla mniej doświadczonych graczy, zmuszając ich tym samym do zrezygnowania z dalszej zabawy, bądź też mozolnego poznawania kolejnych elementów rozgrywki i doskonalenia zagrań taktycznych. Shattered Union na pierwszy rzut oka przypomina taki właśnie produkt. Jak się jednak okazuje, to nieporównywalnie przyjemniejszy w obsłudze tytuł, który w równym stopniu może zadowolić zarówno początkujących strategów, jak i doświadczonych dowódców. Ci drudzy będą zapewne narzekali na nieznaczne uproszczenia zasad rozgrywki, aczkolwiek mogę zapewnić, iż opisywana gra w wielu miejscach zdoła ich pozytywnie zaskoczyć.

Oto mapa całego regionu. Kolorami oznaczono tereny okupowane przez poszczególne frakcje.

W przeciwieństwie do wielu innych wojennych strategii, które koncentrują najczęściej naszą uwagę na konfliktach, które miały już miejsce, tym razem postanowiono wybiec nieco w przyszłość. Akcja opisywanej strategii rozgrywa się na terenie Stanów Zjednoczonych. Trzeba przyznać, iż intro gry doskonale wprowadza nas do zabawy, objaśniając jednocześnie wydarzenia, które miały miejsce w niedalekiej przeszłości. Zabawa rozpoczyna się tuż po tym, jak w stolicy eksploduje skonstruowany przez terrorystów nuklearny pocisk, doprowadzając tym samym do wybuchu kolejnej wojny domowej. Istotną rolę w zaprezentowanych wydarzeniach odgrywa również jeden z rosyjskich generałów. Całą sytuację dodatkowo zaostrza interwencja europejskich sił, próbujących zaprowadzić porządek na wyniszczonych terenach. Pomimo tego, iż w trakcie właściwej gry sam wątek schodzi na dalszy plan, jego obecność z całą pewnością pozytywnie wpływa na odbiór produktu. Szkoda tylko, iż zakończenie Shattered Union jest bardzo przewidywalne, a na dodatek niezbyt rozbudowane. Nie ma co jednak zbytnio narzekać, wszak nie mamy do czynienia z grą role-playing.

Jeszcze przed rozpoczęciem właściwej rozgrywki musimy wybrać jedną z siedmiu stron konfliktu. Amerykańskie państwo po wybuchu wspomnianej już wojny domowej podzieliło się na sześć wzajemnie się zwalczających frakcji, próbujących doprowadzić do przejęcia władzy nad całym regionem. Każda z nich uformowana została z kilku byłych stanów. Nie mamy tu więc do czynienia z niewielkimi organizacjami, które dysponują bardzo ograniczonymi możliwościami, a z prawdziwymi molochami potrafiącymi dużo zdziałać. Jedynym wyjątkiem są wspomniane wcześniej europejskie siły porządkowe pełniące rolę ostatniej frakcji. W początkowej fazie gry dysponują one ograniczoną przestrzenią oraz funduszami, co szczególnie powinno zainteresować bardziej doświadczonych strategów, poszukujących ciekawszych wyzwań.

Właściwa zabawa toczy się na dwóch różnych ekranach. Zdecydowanie mniej czasu spędza się na mapie całego regionu. Obszar Stanów Zjednoczonych podzielony został na kilkadziesiąt mniejszych bądź większych pól. Aby móc pomyślnie ukończyć przygotowaną przez producentów kampanię singleplayer, będziemy oczywiście musieli przejąć nad nimi całkowitą kontrolę. Na początku każdej tury możemy wybrać jeden z otaczających nas regionów w celu rozpoczęcia ataku. Nie jest to oczywiście wymagane. W przypadku posiadania niewystarczającej ilości wojsk (o tym za kilka chwil) można przyjąć postawę defensywną. Należy bowiem pamiętać, iż w tej samej turze swoje ruchy wykonują również przeciwnicy. Mogą oni więc podjąć decyzję o zaatakowaniu jednego z posiadanych już regionów.

Istotną rolę w trakcie rozgrywki odgrywają fundusze. Są one bowiem wymagane do kupowania lub naprawiania jednostek. Inny ważny czynnik to poziom reputacji politycznej. Zasadniczy wpływ mają na niego kolejne starcia. Generalnie chodzi o to, aby kontrolę nad nowymi regionami przejmować w miarę „bezboleśnie”. Bombardowanie zasiedlonych terenów (nawet w celu pozbycia się wrogich jednostek), czy też niszczenie kluczowych obiektów (np. mostów) nie jest mile widziane i z całą pewnością wpłynie na obniżenie reputacji. Szkoda natomiast, iż w grze zabrakło jakichkolwiek opcji związanych z dyplomacją. W rezultacie ograniczamy się wyłącznie do wykonywania opisanych wyżej czynności.

A to z kolei mapa symbolizująca dany sektor. Możemy podejrzeć na niej rozłożenie wojsk oraz niezbędnych do przejęcia punktów.

Zanim przystąpi się do jakichkolwiek starć, należy zadbać o odpowiednią ilość wojska. Nie bez znaczenia jest też jego spore zróżnicowanie. Z całą pewnością jest to jeden z najmocniejszych punktów opisywanej strategii. Liczba możliwych do wyboru jednostek jest co najmniej wystarczająca. Dostępne oddziały podzielono na kilka różnych grup. Możemy wybierać pomiędzy pojazdami opancerzonymi, czołgami, piechotą, komandosami, wyrzutniami SAM, śmigłowcami, a nawet bombowcami. W skład każdej z grup wchodzi co najmniej kilka różnych typów jednostek, różniących się oczywiście poszczególnymi parametrami (o nich nieco później). To dobry pomysł, gdyż przez znaczną część gry dysponuje się bardzo ograniczonymi funduszami, przez co każdy zakup należy dokładnie przemyśleć. Uszkodzone jednostki można również naprawiać. Odrobinę może tylko przeszkadzać to, iż gra nie zaznacza w wystarczającym stopniu tych oddziałów, które poniosły minimalne straty. W rezultacie wypadałoby je po kolei sprawdzać, co niepotrzebnie wydłuża tylko czas zabawy.

Właściwa rozgrywka toczy się na planszach symbolizujących wspomniane już wcześniej sektory głównej mapy. Zostały one ukazane w pełnym trójwymiarze, aczkolwiek podobnie jak w wielu innych tego typu strategiach okolicę podzielono na heksy. Wybierając odpowiednią opcję z menu gry możemy je oczywiście podświetlić, co w znacznym stopniu ułatwia planowanie kolejnych posunięć. Jeszcze przed przystąpieniem do właściwej zabawy należy odpowiednio rozlokować swoje jednostki na mapie, bądź też pozwolić komputerowi wykonać tę czynność w automatyczny sposób. Istotną rolę odgrywa również kierunek, z którego wykonujemy atak. Wpływa on między innymi na rozlokowanie punktów, nad którymi musimy przejąć kontrolę. Są to najczęściej mniejsze bądź większe miasta. Aby móc nad nimi zapanować, należy wyeliminować okoliczne jednostki, a następnie pozostawić w tym miejscu dowolny oddział na czas trwania jednej tury. Walczące ze sobą strony wykonują ruchy na przemian, przy czym istnieje możliwość kontrataku. Należy jednak dodać, iż broniąca się jednostka może odpowiedzieć na atak wyłącznie raz (w trakcie rozgrywania tury przeciwnika) i w ściśle określonej sytuacji.

Poruszanie oddziałami nie sprawia najmniejszych problemów. Gra w wyraźny sposób zaznacza zarówno liczbę heksów, które w danej turze możemy pokonać, jak i pole rażenia wybranej aktualnie jednostki. Jedyne, do czego mógłbym się przyczepić, to niedostateczne zaznaczenie wrogich oddziałów. W rezultacie dość często trzeba otwierać mapę, albowiem dopiero na niej są wyraźnie widoczne.

Właściwe bitwy toczone są na trójwymiarowych planszach. Żółtym kolorem oznaczono heksy, na które aktualnie zaznaczona jednostka może się przemieścić.

Warto również wspomnieć o wielu innych ciekawostkach, bezpośrednio związanych z rozgrywaniem bitew. Autorzy w zupełnie odrębny sposób potraktowali korzystanie z samolotów. Każda z tych jednostek może zostać wezwana wyłącznie jeden raz w trakcie rozgrywania danej tury. Należy jednak pamiętać, iż podczas organizowania nalotu wrogie SAM-y czy inne tego typu jednostki mogą zniszczyć taki obiekt. Co więcej, z samolotów można korzystać wyłącznie w przypadku posiadania lotniska. Po jego zniszczeniu nie jest to już możliwe. Jak można się łatwo domyślić, istotną rolę odgrywa szybkie odnalezienie lotniska przeciwnika.

Jednostki w trakcie bitew zużywają paliwo. Po jego wyczerpaniu nie będą mogły się dalej poruszać. Wprowadza to nieco taktyki do kolejnych działań. Otoczenie jest dość interaktywne. Zniszczony most utrudni przeprawę wrogim jednostkom, aczkolwiek należy mieć na uwadze to, iż pozostanie on w takim stanie już do końca rozgrywki. Może się więc okazać, iż sami na tym więcej stracimy.

Każde starcie może zakończyć się na wiele różnych sposobów – po zniszczeniu wszystkich wrogich jednostek, przejęciu kontroli nad wystarczającą ilością sektorów, czy w przypadku wycofania się jednej ze stron z pola bitwy. Walki opierają się w głównej mierze na współczynnikach, którymi obdarzono poszczególne jednostki. Może to być skuteczność w walce z piechotą, czołgami czy jednostkami powietrznymi. W trakcie planowania najbliższych posunięć trzeba to więc mieć na uwadze. Na wynik starcia niejednokrotnie wpływ ma też ukształtowanie terenu. W miarę wygrywania kolejnych starć niektóre oddziały mogą zdobywać doświadczenie. Autorzy zadbali również o dodatkowe bonusy, które odblokowywane są wraz ze zdobywaniem reputacji politycznej. Należy jednak dodać, iż można z nich korzystać wyłącznie co kilka tur. W zależności od sytuacji może to być między innymi darmowy nalot, czy też bonus zwiększający parametr obrony wybranej przez siebie jednostki. Tego typu usprawnień jest oczywiście znacznie więcej, tak więc jest w czym wybierać.

Pojedynki pomiędzy oddziałami obrazowane są krótkimi animacjami, które można naturalnie pomijać.

Oprawa audiowizualna gry, pomimo zastosowania trójwymiarowego pola bitwy, zdecydowanie nie zachwyca. Tyczy się to w głównej mierze wyglądu otoczenia, które jest dość statyczne i jednocześnie bardzo jednostajne. W pewnych miejscach można również zaobserwować dość irytujące ograniczenia, bezpośrednio wynikające z reprezentowanego przez Shattered Union gatunku. Mam tu między innymi na myśli nieproporcjonalnie duże jednostki. Należy jednak pamiętać, iż recenzowana strategia pod wieloma względami miała przypominać klasyczne gry planszowe. Obecne na polu walki oddziały wykonano jednak dość przyzwoicie. Mam tu na myśli zarówno ich wygląd, jak i ekrany ukazujące starcia poszczególnych jednostek. Na uwagę zasługuje również możliwość pomijania dodatkowych animacji (ruchu, walk itp.), dzięki czemu można skupić się wyłącznie na planowaniu kolejnych posunięć.

Na samym początku tej recenzji wspomniałem, iż Shattered Union miał zapewne zadowolić graczy o różnym stopniu zaawansowania. Obawiam się niestety, iż te osoby, które wybiorą jeden z niższych poziomów trudności recenzowaną strategią nie będą się mogły zbyt długo nacieszyć. Do podbicia jest zaledwie kilkadziesiąt regionów, a finałowe starcie rozgrywane jest na jednej, a na dodatek niewiele większej mapie. Może więc dojść do sytuacji, w której filmik końcowy ujrzy się po zaledwie 10-15 godzinach zabawy. Bardziej doświadczeni stratedzy są w nieco lepszej sytuacji. AI komputera może być bardzo agresywne, przez co w kolejnych bitwach trzeba rozsądnie planować niemal wszystkie ruchy.

Na uwagę zasługuje również ciekawie zrealizowany multiplayer, umożliwiający między innymi zabawę na jednym komputerze (w trybie hot-seat). Szkoda tylko, iż obejmuje on wyłącznie same potyczki, bez jednoczesnej zabawy na mapie taktycznej. Podsumowując, Shattered Union jest dość ciekawą propozycją, stworzoną w głównej mierze z myślą o tych osobach, które z różnych względów nie próbowały do tej pory przekonać się do nieco bardziej skomplikowanych strategii.

Jacek „Stranger” Hałas

PLUSY:

  • sprawne połączenie skomplikowanych zasad z łatwością obsługi;
  • ogromne zróżnicowanie biorących udział w starciach jednostek;
  • cała masa czytelnych współczynników, mających kluczowy wpływ na przebieg starć;
  • tryb hot-seat rozgrywany na jednym komputerze.

MINUSY:

  • brak zabawy w dyplomację;
  • niedociągnięcia w oznaczaniu uszkodzonych jednostek oraz jednostek przeciwnika;
  • stosunkowo krótka kampania singleplayer;
  • przeciętna grafika.

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej

Recenzja gry Ara: History Untold - marketing oszukał mnie, że to kolejny klon Civki, a to coś całkowicie innego
Recenzja gry Ara: History Untold - marketing oszukał mnie, że to kolejny klon Civki, a to coś całkowicie innego

Recenzja gry

Nie, Ara: History Untold - wbrew hasłom marketingowym - nie będzie kolejną alternatywą dla serii Civilization. Jednak nie jest to wada, bo gra ma na siebie własny pomysł i realizuje go sprawnie, choć nie zawsze konsekwentnie.

Recenzja gry 63 Days - to nie Niemcy są tu największym wrogiem, ale absurdy, błędy i brak logiki
Recenzja gry 63 Days - to nie Niemcy są tu największym wrogiem, ale absurdy, błędy i brak logiki

Recenzja gry

Po 20 godzinach, które spędziłem z 63 Days, miałem w sobie mnóstwo sprzecznych emocji. Z jednej strony uważam, że to przeciętna gra z aspiracją do ponadprzeciętnej – z drugiej zaś liczba błędów i nielogicznych rozwiązań przeraża.

Recenzja gry Frostpunk 2 - polityka bywa gorsza od apokalipsy
Recenzja gry Frostpunk 2 - polityka bywa gorsza od apokalipsy

Recenzja gry

Gdy pierwszy raz uruchomiłem Frostpunka 2, byłem pełen obaw. Twórcy ewidentnie chcieli poeksperymentować z konwencją, zmienić formułę i zaoferować coś nowego. Czy jednak wyszło to grze na dobre?