Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 10 marca 2003, 10:50

autor: Andrzej Jerzyk

Robin Hood: Legenda Sherwood - recenzja gry

Robin Hood to kolejna produkcja zespołu Spellbound, twórców bardzo dobrej gry strategicznej osadzonej w realiach dzikiego zachodu - Desperados: Wanted Dead or Alive.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Po długich i ciężkich walkach na krucjatach, do Anglii powrócił niejaki Robin Hood. Zastał tam jednak nieco inny stan rzeczy niżby oczekiwał. Zamiast uroczystego przyjęcia powitała go wiadomość, że jego majątek został zarekwirowany a ukochany król Ryszard Lwie Serce zastąpiony przez bezwzględnego dyktatora. Postać leśnego bandyty o gołębim sercu zna chyba każdy, kto choćby sporadycznie ogląda telewizję czy czyta książki. Jest to osoba powszechnie uznawana za jednego z najważniejszych bohaterów legend, zaraz obok Zorro i Janosika (to na naszym podwórku). Ale Robin Hood ma nad nimi jedną przewagę – jest (podobno) postacią historyczną, która co prawda nieco różniła się od legendarnego zbójcy, ale dała źródło jego historii. Prawdziwy Robin był podobno zwykłym przestępcą, któremu zależało przede wszystkim na własnym interesie, ale niech demaskowanie jego prawdziwej natury pozostanie pasjonatom i historykom. Dla nas ważne jest to, że pan Hood jest bohaterem najnowszej gry komputerowej niemieckiego zespołu Spellbound, odpowiedzialnego między innymi za popularną grę strategiczną Desperados: Wanted Dead or Alive.

Niezaprzeczalnym faktem jest, że postać Robin Hooda nie cieszy się specjalnym zainteresowaniem programistów i speców od gier. Zdecydowanie blado wypada porównanie liczby gier traktujących o tym zielonym partyzancie choćby z taką (jakże podobną, lecz widać znacznie atrakcyjniejszą) osobą Zorra. Tym większe było moje zainteresowanie, gdy pierwszy raz ujrzałem ten program. Ciekawiła mnie przede wszystkim jedna kwestia – jakiego rodzaju to gra ? Bo w sumie Robin mógłby równie dobrze biegać z łukiem w grze fpp, tpp, strategii (zarówno turowej jak i RTS), cRPGu... W sumie łatwiej chyba wymienić gatunki, do których się nie nadaje: trudno go sobie wyobrazić w wyścigach i grach sportowych (choć i tu wyobrazić sobie można symulator średniowiecznego łucznictwa). Robin Hood: The Legend of Sherwood to gra… strategiczno-taktyczno-zręcznościowa najkrócej mówiąc. A i śladowych elementów erpega w postaci rozwoju postaci można się dopatrzyć.

W grze wita nas nawet ładniutkie intro, które ostatnim nieukom i ignorantom stara się wyjaśnić kim to był ów Robin Hood. Jeszcze ładniejsza jest sama gra (o grafice później), w której kierujemy poczynaniami nie tylko Robina, ale całej grupy jego leśnych kamratów. Każdy mieszkaniec (a raczej typ mieszkańca) naszej kryjówki posiada charakterystyczne tylko dla niego zdolności: podobni Robinowi potrafią posługiwać się łukiem, są zwinni i szybcy, wchodzą na ściany, skaczą itp.; inni mają zdolność leczenia ran, jeszcze inni rzutu jabłkiem mylącego przeciwników (co za pomysł!), niektórzy łapią wrogów w sieci. Zdolności tych jest dużo więcej i opanowanie ich wszystkich wymaga sporo czasu, tym bardziej że praktycznie wszystkie są bardzo przydatne i zdecydowanie ułatwiają grę. Wykonanie czynności związanych z większością owych umiejętności wymaga odpowiedniego wyposażenia – jak łatwo się domyślić do rzutu jabłkiem potrzeba jabłka, do strzelania z łuku potrzeba strzał, do leczenia potrzebne są zioła... Produkcją tych wszystkich dóbr zajmują się nasi bohaterowie w ich leśnej kryjówce. Wybierając się na misję, dokonujemy wyboru drużyny spośród wszystkich mieszkańców osady. Ci, którzy nie zostaną przez nas zabrani, zajmują się właśnie wyrobem wszystkich tych dóbr. Ale uwaga ! Tylko łucznicy mogą wyrabiać strzały, tylko znachorzy mogą szykować zioła, tylko rzucający jabłkami mogą je zbierać (eee, wiem że to niezbyt mądre). Cały proces jest bardzo ciekawy, szczególnie że często nie możemy sobie pozwolić na pozostawienie kogoś w domu, a akurat jego wyrobów najbardziej nam potrzeba. W naszej kryjówce postacie mogą także ćwiczyć się w walce wręcz i łucznictwie – jednak dla osiągnięcia efektu w postaci awansu w danej umiejętności, podobnie jak w przypadku wyrobu akcesoriów, konieczne jest pozostawienie danego delikwenta w miejscu treningu na czas wykonywania zadania. Dysponowanie populacją naszej komuny jest bardzo proste – chcą przykładowo wytworzyć strzały, umiejscawiamy tylko łucznika przy chatce służącej do ich produkcji i zaraz po wykonaniu jednej misji mamy gotowy kołczan strzał.

Wszystko to robimy po to, by skutecznie i sprawnie wykonywać rozmaite misje. Co jest wielką zaletą tej gry, a odróżnią ją od choćby gry Commandos, to nieliniowy scenariusz. Mamy, choć znacznie ograniczony, wpływ na kolejność wykonywania zadań nam powierzonych. Wyboru tego dokonujemy również na obszarze naszego Sherwood, klikając na umieszczoną w rogu ekranu ikonkę. Niezbędny jest odpowiedni dobór kadr na każdą misję – często naszym celem jest na przykład uwolnienie zamkniętego więźnia, który znajduje się w komnacie którą otworzyć potrafi tylko wykwalifikowany włamywacz. W takim wypadku bez takiej osoby w składzie nawet nie będziemy mogli misji rozpocząć. Najmilsze są misje nieobowiązkowe, polegające na napadaniu na konwoje i bogatych kupców, często chronionych przez spore oddziały, które jednak nie są trudne do pokonania. Autorzy gry zadbali jednak żeby nie było nudno i większość zadań jest znacznie bardziej skomplikowana i bezpośrednio dotyczy naszego postępu w fabule gry. Mapy, na których wykonujemy swoje misje są dosyć duże i skomplikowane – roi się aż na nich od miejsc, w których można się schować i przyczaić do ataku. Nie brakuje skakania po dachach, wspinania się po drabinach, biegania po zamkowych murach, walk na długich schodach wież... Zamki i miasta po których się poruszamy naprawdę wymagają od nas sporo myślenia taktycznego, zwłaszcza dlatego, że z reguły są przepełnione wrogimi wojskami. A skoro jesteśmy już przy wrogach, powiedzmy od razu o walce. A jest o czym mówić – Robin Hood naprawdę miło zaskakuje bogactwem, jakie w tej kwestii spotykamy. Pomijając niekonwencjonalne metody, w grze walczymy na dwa sposoby – wręcz, albo z dystansu. Bardzo skuteczne jest ostrzelanie przeciwnika, szczególnie dowódców. Oddziały pozbawione komendy zachowują się chaotycznie i łatwiej je pokonać. Strzelać możemy zarówno z łuków, kusz jak i z procy (ta ostatnia broń tylko ogłusza przeciwnika). Walka wręcz również jest bardzo łatwa i przyjemna – trzymając wciśnięty przycisk myszy „rysujemy” na ekranie różne figury, które po chwili zamienione zostają na odpowiedni cios. Pozwala to na zadawanie skomplikowanych uderzeń, rażących wszystkich przeciwników dookoła. Na dobrą sprawę jest to chyba najlepsza metoda walki, nie pozbawiona jednak wad – po pierwsze musimy poruszać się w pojedynkę, gdyż nasze ciosy mogą zabić też naszych stronników, a po drugie zadanie takiego ciosu wymaga chwili przygotowania (owego „rysowania”), kiedy to jesteśmy bezbronni, a co jeszcze gorsze – otrzymany cios uniemożliwia zadanie planowanego uderzenia. Kiedy uda nam się powalić przeciwnika tak, żeby stracił przytomność to możemy go albo po cichu dobić, albo wynieść gdzieś za róg żeby nie zaśmiecał dziedzińca, albo np. związać i zakneblować. To ostatnie rozwiązanie jest najlepsze, gdyż pozwala eliminować wrogów bez ich uśmiercania. A przecież Robin ma swój honor i reputację – nie zabija niepotrzebnie. Tym bardziej, że często tak przez nas uratowani od śmierci żołnierze gotowi są dołączyć do naszej drużyny. Jeśli chodzi o doświadczenia w posługiwaniu się bronią, to zarówno walka w czasie misji, jak i treningi w Sherwood pozwalają postaciom zwiększać swe zdolności w walce (ich poziom reprezentuje ilość podświetlonych ikonek nad ich głowami).

Na uwagę zasługuje przede wszystkim oprawa graficzna tego programu (jak widać na screenach mamy tu rzut izometryczny). Mapki, na których mają miejsce nasze przygody, zaskakują dokładnością i pieczołowitością wykonania. Szczególnie imponująco prezentują się wielkie miasta Nottingham czy Leicester. Dla większego komfortu gry mamy możliwość zoom’u, który jednak znacząco obniża walory wizualne przez koszmarną pikselizację obrazu. Postacie w grze są 2D, ale mają dzięki temu swój urok – są bardziej żywe od zimnych modeli 3D. Oprawa dźwiękowa gry jest na zadawalającym poziomie – standardowe muzyczki i głosy postaci nie odbiegają od przyjętych norm. Niskie wydają się być wymagania sprzętowe tej gry – PII 233 MHz w tych czasach to śmiesznie mało. Jednak każdy, kto chce sobie komfortowo pograć w wysokiej rozdzielczości powinien mieć komputer z procesorem w okolicach 1 GHz.

Jedyną poważną wadą tej gry zdaje się być dość niewielki obszar, jaki mamy okazję zwiedzać w grze. Mapek mogłoby być znacznie więcej, nawet niekoniecznie tych z zamkami – więcej „leśnych” przygód pomogłoby utrzymać grze klimat nawiązujący do legendy Robin Hooda. Jest jeszcze jeden przykry fakt, który jednak trudno nazwać wadą – gra nie posiada multiplayera. Dlaczego trudno to uznać za wadę ? Bo po prostu tego typu gra nadaje się zdecydowanie bardziej dla zabawy jednoosobowej. Oczywiście, przy dość jednak liniowym scenariuszu, brak multiplayera sprawia, że gra jest praktycznie „na jeden raz”. Trudno będzie szybko do niej wrócić, kiedy już raz ją ukończymy – to na pewno nie przemawia na jej korzyść, ale ratuje ją fakt, że ten „jeden raz” będzie na pewno bardzo interesujący.

Czas płynie nam więc na rabowaniu, walce, heroicznych wyprawach ratunkowych i zbieraniu pieniędzy na szlachetne cele. Trzeba przyznać, że Robin Hood: The Legend of Sherwood mile zaskakuje. Spodziewałem się raczej naszpikowanej błędami, lekko niedopracowanej gry o przeciętnej grafice, a otrzymałem grę bardzo interesującą (szczególnie, że nigdy nie grałem w Commandos i ten typ sterowania był dla mnie nowością). Po pierwszym odpaleniu na kilka godzin zapomniałem o wszystkim – gra wciąga, a do tego zabiera sporo czasu. Każda misja, zwłaszcza na wyższych poziomach trudności, wymaga żmudnego planowania i perfekcyjnego tych planów wykonania. Na szczęście na najniższym poziomie trudności gra się bezstresowo i przyjemnie, a większość przeciwników pada od jednego uderzenia kijem. Grze oprócz multiplayera przydałby się może jakiś edytor, dzięki któremu po przejściu całej gry moglibyśmy dodawać nowe misje. Niestety pozostaje się zadowolić tym co jest, a że jest naprawdę dużo (i tanio !) to Robin Hood jak najbardziej zasługuje na przynajmniej kilka tygodni zalegania w czytniku CD.

Andrzej „Jeż” Jeżyk

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

amfa24 VIP 15 kwietnia 2024

(PC) Świetnie się bawię w tym po nowym balansie walki jest nawet nieźle. Budowanie czeka na nową zawartość bo jest irytujące jednak dodali możliwość poruszania kamerą przy stawianiu budynków na +. Pracują nad nowymi budynkami ulepszeniami osady i nad dodaniem nowej zawartości. Wciągnęła mnie na tyle ,że przesiedziałem ze 100h

8.0
Recenzja gry Ara: History Untold - marketing oszukał mnie, że to kolejny klon Civki, a to coś całkowicie innego
Recenzja gry Ara: History Untold - marketing oszukał mnie, że to kolejny klon Civki, a to coś całkowicie innego

Recenzja gry

Nie, Ara: History Untold - wbrew hasłom marketingowym - nie będzie kolejną alternatywą dla serii Civilization. Jednak nie jest to wada, bo gra ma na siebie własny pomysł i realizuje go sprawnie, choć nie zawsze konsekwentnie.

Recenzja gry 63 Days - to nie Niemcy są tu największym wrogiem, ale absurdy, błędy i brak logiki
Recenzja gry 63 Days - to nie Niemcy są tu największym wrogiem, ale absurdy, błędy i brak logiki

Recenzja gry

Po 20 godzinach, które spędziłem z 63 Days, miałem w sobie mnóstwo sprzecznych emocji. Z jednej strony uważam, że to przeciętna gra z aspiracją do ponadprzeciętnej – z drugiej zaś liczba błędów i nielogicznych rozwiązań przeraża.

Recenzja gry Frostpunk 2 - polityka bywa gorsza od apokalipsy
Recenzja gry Frostpunk 2 - polityka bywa gorsza od apokalipsy

Recenzja gry

Gdy pierwszy raz uruchomiłem Frostpunka 2, byłem pełen obaw. Twórcy ewidentnie chcieli poeksperymentować z konwencją, zmienić formułę i zaoferować coś nowego. Czy jednak wyszło to grze na dobre?