Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

The Secret World Recenzja gry

Recenzja gry 5 sierpnia 2012, 08:00

Recenzja The Secret World - innowacyjne, ale niedopracowane MMORPG

The Secret World w wielu elementach wprowadza świeżość do gatunku MMORPG. Kilka istotnych problemów podkopuje jednak radość z odkrywania kolejnych tajemnic ciekawego uniwersum.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

PLUSY:
  • powiew świeżości w gatunku;
  • świetnie wykreowany świat;
  • dobra oprawa audiowizualna;
  • mnóstwo misji;
  • innowacyjny system rozwoju postaci i ekwipunku;
  • ciekawa historia;
  • nawiązania do popkultury.
MINUSY:
  • główne miasta zawodzą;
  • zbytnie nastawienie na grę w pojedynkę;
  • statyczny i z czasem monotonny system walki;
  • niewiele atrakcji po zakończeniu wątku fabularnego;
  • niezbyt przystępna dla początkujących.

Age of Conan, produkcja Funcomu z 2008 roku, wieloma pomysłami wyróżniała się na tle konkurencji. Jednak gdyby ktokolwiek interesował się wtedy innymi poczynaniami norweskiego producenta, nie miałby wątpliwości, że prawdziwa rewolucja dopiero nastąpi. The Secret World – niedawno wydany projekt Skandynawów – odchodzi bowiem od korzeni gatunku tak daleko, że trudno właściwie zaliczyć go do MMORPG.

Najnowsze dzieło Funcomu obsadza nas w roli szarego obywatela, który po ukąszeniu przez pewnego świecącego owada odkrywa w sobie nadludzką moc. Nie mija zbyt wiele czasu, gdy u naszych drzwi pojawia się przedstawiciel frakcji, którą wybraliśmy podczas tworzenia postaci. Wygląd i przynależność do jednej z trzech wiodących w grze grup – Illuminati, Templariuszy lub Smoków – to jedyny aspekt, o którym decydujemy jeszcze przed rozpoczęciem właściwej rozgrywki. Nie ma tu podziału na zdefiniowane odgórnie klasy – pozwala to na swobodny rozwój bohatera dokładnie w takim kierunku, w jakim chcemy. Jeśli nagle odwidzi nam się walka za pomocą karabinu, nic nie stoi na przeszkodzie, by zacząć lokować punkty zdolności w magię czy broń białą.

Brak podziału na specjalizacje to nie jedyna innowacja w dziele norweskiego producenta: nie ma tu bowiem także poziomów. Jak więc wygląda wzrost potęgi naszego herosa w praktyce? Zabijając kolejnych przeciwników lub wykonując misje, zdobywamy doświadczenie. Za każde 40 tysięcy „oczek” dostajemy punkty zdolności, które potem w oddzielnym ekranie wydajemy na potrzebne umiejętności. Każda broń (tych jest dziewięć, po trzy w kategoriach: magia, broń biała, broń palna) posiada oczywiście własne moce, dzielące się na aktywne (używane podczas starć z przeciwnikiem), pasywne i działające na grupę sojuszników. Im dalej jednak zabrniemy w rozwoju jednej z nich, tym więcej punktów zdolności będziemy potrzebować. Osobną kategorią są punkty umiejętności, które określają, jakie obrażenia możemy zadać poszczególnymi typami oręża.

A te oczywiście także mają swoje statystyki. Dobra broń, połączona z odpowiednio dobranymi mocami, to tutaj klucz do sukcesu. Nie spodziewajcie się jednak, że najlepsze miecze czy pistolety będą zalegać na półkach w wirtualnych sklepach: The Secret World zmusza do korzystania z kolejnej nowości, którą jest system własnoręcznego montażu i demontażu znalezionego ekwipunku. Należy więc zebrać odpowiednią ilość materiału (można go pozyskać, chociażby niszcząc inny posiadany przez nas oręż), potrzebnego do stworzenia naszej zachcianki, w osobnym oknie ułożyć odpowiedni kształt i gotowe. Jeśli jednak nie podobają nam się jakieś konkretne statystyki w skonstruowanej właśnie rzeczy, możemy je podwyższyć, używając do tego glifów.

Produkcja Funcomu zresztą wymyka się prawie wszystkim schematom MMORPG. Zamiast tradycyjnych krain fantasy mamy tu mroczny świat współczesny, całymi garściami czerpiący z popkultury, literatury (np. prozy H. P. Lovecrafta), a przede wszystkim z rozmaitych teorii spiskowych. Zresztą same frakcje stanowią już dobrą zapowiedź tego, co będzie się działo w dalszej części historii: według legend Templariusze są bowiem ściśle połączeni z masonerią, Illuminati zaś to tajne stowarzyszenie, mające w przeszłości powstrzymywać działalność jezuicką, Smoki zaś są orędownikami chaosu. Dodajmy do tego działalność kabalistów, ukryte w podziemnych kryptach biblioteki oraz tajne rytuały – oto jak prezentuje się fabularne tło The Secret World. Każdy z graczy, nawet jeśli nie interesuje się podobną tematyką, szybko znajdzie tu parę ciekawych odniesień do współczesnej kultury. Przykłady? Gdy zbieramy części do materiałów wybuchowych dla pewnego mężczyzny, na liście potrzebnych składników znajduje się sok pomarańczowy, opatrzony opisem „działało w Fight Clubie, warto spróbować”. Moc pozwalająca podkręcać kule z pistoletu nazywa się Wanted – oczywiste nawiązanie do filmu o tym samym tytule, którego bohaterowie właśnie takie umiejętności posiadali. Można by tak jeszcze wymieniać i wymieniać, jednak o wiele większą frajdą jest odkrywanie tych smaczków samemu.

Świat gry jest zresztą wyjątkowo klimatyczny. Producenci stworzyli trzy główne lokacje, w których spędzamy zdecydowanie najwięcej czasu: zniszczone inwazją zombie miasteczko Kingsmouth, rejony przypominające Egipt oraz będącą pod rządami wampirów Transylwanię. Każda z tych planszy podzielona jest na nieco mniejsze terytoria, dostatecznie jednak duże, by irytować się za każdym razem, gdy musimy przebiec z jednego końca mapy na drugi. Jest jednak sposób na to, by szybko dotrzeć do celu: mianowicie – śmierć. Dopóki gramy solo, zgon nie ma praktycznie żadnych konsekwencji, co najwyżej takie, że musimy powtarzać po raz drugi wycieczkę do konkretnej lokacji lub rozpocząć misję od pewnego momentu (nie zawsze od nowa!). Punkty, w których można się odrodzić, rozsiane są całkiem gęsto. Do tego nie uświadczymy tu żadnych strat w doświadczeniu, żadnych obniżonych umiejętności – przez co zresztą często słyszy się narzekania – niesłuszne - że najnowsze dzieło Funcomu jest zbyt proste. Faktem jest jednak, że pojedynczemu graczowi nawet zwyczajne potwory w dużych grupach, poza tymi najsłabszymi, mogą sprawić pewne kłopoty.

Niezbyt udany okazuje się za to system walki, gdyż próby unikania ataków wroga to syzyfowa praca (tradycyjnymi ciosami trafia się bowiem w 99 przypadkach na 100) i potyczki stają się zbyt statyczne. Prawdziwa zabawa zaczyna się dopiero w instancjach, w których działający samotnie i słabo rozwinięty jeszcze gracz nie ma absolutnie żadnych szans powodzenia. Na tych oddzielnych, mniejszych mapach na grupy śmiałków czekają bossowie: każdy z nich wymaga oczywiście odpowiednio przygotowanej taktyki oraz wyspecjalizowanych w różnych dziedzinach członków zespołu. Takie wyprawy są zdecydowanie najbardziej absorbującym elementem gry.

Świetny klimat, w połączeniu z ciekawą oprawą dźwiękową i graficzną oraz dobrze pomyślanymi wrogami, tworzy atmosferę horroru – nie takiego, przy którym podskakujesz w fotelu ze strachu, ale z całkiem porządnie stworzonymi postaciami i niezłą fabułą. To jednak sprawia, iż w The Secret World kompletnie nie czuje się, że to MMORPG. Owszem, co jakiś czasu po ulicach biegają inni gracze, lecz tak naprawdę przez cały początkowy etap opłaca się wchodzić jedynie w interakcje z NPC-ami – oni bowiem mogą dawać nam misje, a sama wizyta u nich potrafi sprowokować postępy w przedstawionej historii. Nie zmienia to oczywiście tego, że gra jest wciągająca, lecz zabrakło mi tu przepełnionych rynków w miastach, na których każdy ma coś na sprzedaż, ktoś szuka pomocnika itd... Tutaj mamy za to twór, który z definicji jest MMORPG, w które jednak gra się tak, jakby było kampanią dla pojedynczego gracza.

The Secret World prócz głównego wątku oferuje także całe masy misji pobocznych – które otrzymujemy zarówno od NPC-ów, jak i zdobywamy samodzielnie, chociażby poprzez podniesienie opuszczonej paczki pocztowej czy zbadanie leżącego w lesie martwego ciała. Wyzwania są całkiem zróżnicowane: Funcom nie poszedł na łatwiznę i nie skorzystał ze schematu, według którego powinniśmy bez przerwy chodzić z punktu A do punktu B i zabijać potwory bądź zdobywać nowy ekwipunek. Mamy tu zatem misje szpiegowskie (choć według mnie umieszczenie ich w grze, w której główny bohater nie może kucać, jest dość dziwnym zabiegiem...), testujące naszą spostrzegawczość i kojarzenie faktów (np. znajdywanie symboli Illuminatów), w niektórych trzeba nawet sięgnąć do wbudowanej tu przeglądarki internetowej – na przykład po to, by spróbować odgadnąć hasło do znalezionego przez nas laptopa. Zdarzają się też tak sztampowe jak wybicie jakiejś grupy potworów, lecz największą frajdę sprawiają właśnie te, w których należy po prostu włączyć myślenie. Do tego dodajcie mnóstwo osiągnięć oraz poukrywane po całej mapie wskazówki, które zbierane regularnie prowadzą do wytropienia skrywanej w danej lokacji tajemnicy – zazwyczaj związanej z danym stowarzyszeniem. Problemem jest jednak to, że twórcy tak skupili się na kampanii, że po jej ukończeniu właściwie nie ma motywacji do dalszego grania, co może znacznie skrócić żywot The Secret World.

Aby uniknąć nudy po dotarciu do końca historii, możemy spróbować sił w walce z innymi graczami. PVP działa tu w specjalnie wyznaczonych do tego celu regionach i umożliwia zabawę tak z pojedynczym nieprzyjacielem, jak i w grupach. Zdecydowanie największą liczbę żywych przeciwników potrafi zgromadzić tryb Warzones, w którym starcia pomiędzy wielkimi armiami wrogich frakcji trwają praktycznie bez przerwy. Jeśli jednak wolimy potyczki jeden na jednego, każde z miast posiada swój własny klub walki. Właśnie, co do hucznie reklamowanych metropolii, jakie mieliśmy odwiedzać – Seul, Londyn i Nowy Jork stanowią niestety jedynie bazy wypadowe dla kolejnych misji. O wiele więcej czasu spędzamy bowiem w instancjach i tradycyjnych lokacjach.

Oprawa graficzna, choć korzysta z tego samego silnika co wydane 4 lata temu Age of Conan, wygląda bardzo przyjemnie. Można przyczepiać się do animacji i wyglądu niektórych NPC-ów, ale produkcja ta nadrabia to naprawdę ładnymi krajobrazami i świetnie stworzonym światem. Generuje to jednak problem u użytkowników, którzy nie posiadają szybkiego połączenia internetowego – są oni wtedy skazani na długie oczekiwanie, aż pobierze się klient gry (prawie 15 gigabajtów), nie wspominając już o mocno przycinającym gameplayu. To zdecydowanie nie propozycja dla osób, które nie są zadowolone z prędkości swego łącza; inaczej narażają się na zbyt późne doczytywanie się tekstur, spore lagi oraz okazjonalne rozłączenia z serwerem, które mogą zakończyć się śmiercią nieszczęsnego bohatera. Doskonale spisuje się muzyka – motyw przewodni wyjątkowo dobrze oddaje klimat całej produkcji, zaś oprawa audio w poszczególnych lokacjach udanie potęguje atmosferę współczesnego horroru.

The Secret World nie sprawdza się jako czyste MMORPG, co nie zmienia faktu, że w tym gatunku to jeden z bardziej pomysłowych tytułów, jaki kiedykolwiek ujrzał światło dzienne. Produkcja Funcomu pełna jest dobrze przemyślanych, ciekawych innowacji, a gracze odnajdą tu wciągającą historię, doskonale wykreowany świat i zapewnią sobie sporo bardzo przyjemnej rozrywki.

Jakub Mirowski

Jakub Mirowski

Z GRYOnline.pl związany od 2012 roku: zahaczył o newsy, publicystykę, felietony, dział technologiczny i tvgry, obecnie specjalizuje się w ambitnych tematach. Napisał zarówno recenzje trzech odsłon serii FIFA, jak i artykuł o afrykańskiej lodówce low-tech. Poza GRYOnline.pl jego materiały na temat uchodźców, migracji oraz zmian klimatycznych publikowane były m.in. w Krytyce Politycznej, OKO.press i Nowej Europie Wschodniej. W kwestii gier jego zakres zainteresowań jest nieco węższy i ogranicza się do wszystkiego, co wyrzuci z siebie FromSoftware, co ciekawszych indyków i tytułów typowo imprezowych.

więcej

Recenzja gry Metaphor: ReFantazio - piękna baśń na 100 godzin zachwyca systemem walki, choć razi moralizatorstwem
Recenzja gry Metaphor: ReFantazio - piękna baśń na 100 godzin zachwyca systemem walki, choć razi moralizatorstwem

Recenzja gry

Metaphor: ReFantazio to ogromne, naprawdę ogromne jRPG, w którym przepiękna oprawa audiowizualna idzie w parze z angażującym systemem walki i genialnymi projektami przeciwników - szkoda, że w warstwie fabularnej nie wszystko zagrało tak, jak powinno.

Recenzja gry Mario & Luigi: Brothership - czarująca przygoda i udane wskrzeszenie serii
Recenzja gry Mario & Luigi: Brothership - czarująca przygoda i udane wskrzeszenie serii

Recenzja gry

Po dziewięciu latach i bankructwie oryginalnych twórców, seria Mario & Luigi powraca z całkiem nową odsłoną. Brothership to godna kontynuacja serii, logicznie rozwijająca motywy poprzedniczek - lecz pokazuje także, że więcej to nie zawsze lepiej.

Recenzja gry Dragon Age: Straż Zasłony - w Veilguard są emocje, ale dziś to trochę za mało
Recenzja gry Dragon Age: Straż Zasłony - w Veilguard są emocje, ale dziś to trochę za mało

Recenzja gry

Dragon Age: The Veilguard robi wiele rzeczy, za które gracze pokochali gry BioWare – lecz zarazem przypomina, jak wiele w gatunku RPG da się wykonać znacznie lepiej.