Tell Me Why Recenzja gry
Recenzja Tell Me Why – przerost treści nad formą
Nowa Gra twórców Life is Strange zaskakuje delikatnością, z jaką przedstawia relacje między bohaterami oraz historią, która łapie za serce i co chwilę odkrywa przed graczem nowe niespodzianki.
- pierwsza mainstreamowa gra, w której główny bohater jest transpłciowy;
- gra porusza ważne problemy współczesnego społeczeństwa;
- piękne krajobrazy;
- obraz Alaski i plemienia Tlingit;
- więź między rodzeństwem jest bardzo realistyczna;
- świetne, naturalne dialogi i voice acting;
- mrożące krew w żyłach momenty, których chciałabym nawet więcej.
- nużący moment w drugim epizodzie;
- prosty gameplay;
- postaci czasami wypadają dość drewniano.
Tell Me Why, ain’t nothing but a heartache – śpiewali swego czasu Backstreet Boys. I śpiewam i ja, siadając do Tell Me Why z uśmiechem na twarzy. Nie ukrywam, że było to moje pierwsze skojarzenie z tym tytułem. Szybko okazało się, że było ono niezwykle trafne. Tell Me Why nie jest grą, dzięki którem poczujemy się trochę lepiej sami ze sobą. Jest to gra, po której niemal można dostać kaca – choć jednak takiego, który koniec końcem przyniesie nam sporo dobrego. Kiedy skończyłam nową grę DONTNOD, przez większość nocy nie mogłam spać, zastanawiając się nad tym, co mnie właśnie spotkało. I choćby dlatego ta gra zasługuje na uwagę. Powodów jednak znajdę o wiele więcej.
Tell Me Why zabiera nas do fikcyjnego miasteczka Delos Crossing w mroźnym stanie Alaska, gdzie poznajemy bliźniaków, którzy spotykają się po latach rozłąki. Tyler i Alyson – bo tak nazywają się bohaterowie – złączeni mroczną przeszłością, próbują odkryć swoją więź na nowo, a także zrozumieć, dlaczego ich historia potoczyła się tak niefortunnie. Bez wchodzenia w szczegóły, żeby nie psuć zabawy – fabułę zawiązuje morderstwo matki, które na zawsze odmieni życie dwójki rodzeństwa.
Krajobrazy Alaski, jakie widzimy w grze, są bardzo różnorodne, piękne i odwzorowane w taki sposób, że sam gracz poczuje chłód na policzkach. Gra ma niesamowity klimat, nie tylko przez wszechobecny mróz i świetnie dobraną kolorystykę lokacji, ale także przez samo umiejscowienie akcji. Delos Crossing, choć fikcyjne, jest domem dla Tlingit, plemienia rzeczywiście zamieszkującego Alaskę. Gracz może lepiej poznać ich kulturę dzięki wszechobecnym smaczkom i ciekawostkom. Umiejscowienie akcji w małym miasteczku było świetnym ruchem ze strony DONTNOD. Gracz może poznać zamkniętą, małą społeczność, w której wszyscy się znają, a to napędza historię, nadaje jej wiarygodności i pomaga wczuć się w przygody rodzeństwa Ronan.
Ważna gra
Tell Me Why jest grą ważną z wielu powodów, ale najważniejszy z nich jest taki, że po raz pierwszy w historii mainstreamowych gier mamy szansę pokierować osobą transpłciową. Do tej pory były one pokazane jedynie jako postaci poboczne, często stanowiące element komediowy. Tutaj jest wręcz przeciwnie – dostajemy wiarygodną, pięknie wykreowaną postać, dzięki której wiele rzeczy jesteśmy w stanie zrozumieć. To wielki tytuł nie tylko dla samej społeczności LGBT, ale dla wszystkich, którzy chcieliby lepiej zrozumieć i wesprzeć te osoby.
Na początku gry poznajemy Tylera już jako mężczyznę, po terapii hormonalnej, a jeszcze przed operacją korekty płci. We wspomnieniach widzimy go zanim to nastąpi i możemy dostrzec, że nie czuje się dobrze w swoim ciele. Sama scena, w której siostra obcina mu włosy, łapie za serce i wzrusza. Gra traktuje temat w sposób bardzo delikatny, naturalny i bez zbędnego moralizowania, przedstawiając to jako najnormalniejszą rzecz na świecie. Wielki szacunek należy się twórcom, którzy tworząc grę konsultowali się z osobami transpłciowymi oraz organizacją GLAAD, należycie przygotowując się do tematu. Ponadto August Black, aktor wcielający się w Tylera, sam jest osobą transpłciową i czuwał nad tym, by dialogi i historia były jak najbardziej wiarygodne. Przyznam szczerze, że jeszcze przed premierą gry miałam obawy, czy twórcy poradzą sobie z tak delikatnym tematem i teraz, już po zakończeniu, przyznaję całym sercem, że podołali.
Może przez to wszystko miałam wrażenie, że postać jego siostry, Alyson, schodziła trochę na dalszy plan, mimo, że gracz kierował także jej losami. Łapałam się na tym, że fragmenty, które przechodziłam Tylerem były przyjemniejsze i bardziej mi się podobały. Dopiero pod koniec gry przekonałam się także do jego siostry, której w ostatnim epizodzie poświęcono trochę więcej uwagi.
Niezwykła więź
Jak na gry DONTNODu przystało, nasi bohaterowie posiadają moc – w Life is Strange było to cofanie czasu, w Life is Strange 2 telekineza, a tutaj – Więź (ang. The Bond), pozwalająca bliźniakom słyszeć swoje myśli i odtwarzać wspomnienia. Używanie mocy może nie jest tak satysfakcjonujące jak w poprzedniej, docenionej przez krytykę serii, ale pasuje ona do historii. Gracz szybko przekonuje się, że śmierć matki bohaterów nie była tak prosta, jak się wydaje, a cała sprawa niesie ze sobą wiele tajemnic i niedopowiedzeń, które odkryjemy wraz z postępującą historią. Co ciekawe, czasami Tyler i Alyson pamiętają pewną sytuację zupełnie inaczej, a gracz musi zadecydować, w którą wersję chce „uwierzyć”.
Budowanie więzi między rodzeństwem, które nie widziało się tyle lat, ale wciąż pamięta dni wspólnych zabaw, to coś niesamowitego. Studio DONTNOD zawsze pokazywało w swoich grach wiarygodne relacje, ale tutaj przeszli samych siebie. Na pewno pomógł świetny, naturalny voice acting, który stanowi mocną stronę gry. Dialogi brzmią emocjonalnie, ale też nie popadają w przesadę, dzięki czemu opowieść zatrzymuje przy sobie gracza.
W grze odkrywamy też inną więź – między bliźniakami, a nieżyjącą już matką. Wspomnienia z dzieciństwa mieszają się z rzeczywistością, dziecięce marzenia z prawdziwymi zdarzeniami, a książeczka pełna bajek okazuje się mieć dużo większe znaczenie, niż moglibyśmy pomyśleć. Nie będę tu spoilerować, bo odkrywanie tych smaczków to największa frajda z rozgrywki, powiem wam tylko, że to idealna gra dla marzycieli i piękny portret wrażliwej, zagubionej duszy. Kiedy przychodzi zakończenie i wszystko już rozumiemy, z jednej strony czujemy smutek, a z drugiej – nadzieję na lepsze jutro.
Problemy współczesnego świata
W Tell Me Why obserwujemy reakcję mieszkańców miasteczka, do którego powraca Tyler jako mężczyzna. Gracz jest więc światkiem wielu zachowań i niesprawiedliwości, z który muszą mierzyć się na co dzień osoby transpłciowe. Z drugiej strony historia daje nam iskierkę nadziei, pokazując piękny wątek miłosny. To studio przyzwyczaiło nas już do słodko-gorzkich zakończeń i momentów, które budzą refleksję. W Life is Strange mieliśmy wątek samobójstwa i molestowania; w drugiej części serii złe traktowanie imigrantów, sekty i terapię konwersyjną.
W Tell Me Why nie jest inaczej, twórcy znowu pokazują to, z czym jako społeczeństwo musimy się mierzyć. Gra nie tylko obrazuje problemy osób transpłciowych (takie jak właśnie reakcje otoczenia, czy duża cena operacji korekty płci, która nie jest refundowana), ale też problem depresji, stanów lękowych i trudnego dostępu do terapii. Jedna z postaci otwarcie narzeka, że nie może pozwolić sobie na psychologa, bo po prostu ją na to nie stać. Gra daje nam do zrozumienia, że gdyby ludzie mieli dla siebie nawzajem odrobinę więcej empatii, cała ta historia wyglądałaby zupełnie inaczej.
Przerost treści nad formą
Gra jest świetna, mimo tego, że gameplayu w niej niewiele. Tell Me Why należy do gatunku nazywanego pogardliwie „symulatorem chodzenia”, cutscenki są długie, a eksploracja mało zróżnicowana. Dla ludzi, którzy przyzwyczaili się do szybkiej rozgrywki, ta forma może być dość nużąca. Szczególnie drugi epizod ma w sobie dosyć nudne momenty, co jest przykre, biorąc pod uwagę, jak dużo dzieje się w trzecim – historia bywa nierówna. Kiedy jednak już przejdziemy ten nudniejszy moment, to gra nie zwalnia ani na chwilę. Mrożące krew w żyłach sceny z początku trzeciego epizodu były miłym zaskoczeniem, przez które zachciało mi się więcej takich niepokojących sekwencji. DONTNOD, zróbcie horror, proszę!
Ciekawą odmianą były też minigierki, które twórcy przemycili w grze – łowienie ryb czy oddychanie podczas ataku paniki. Jest to powiew świeżości i mam nadzieję, że w kolejnych grach tego studia dostaniemy więcej takich zabaw.
Na koniec wspomnę jeszcze o samej grafice. Chociaż lokacje są przepiękne, to postaci pozostawiają sporo do życzenia. Twórcy odeszli od trochę komiksowego stylu swoich poprzednich gier na rzecz bardziej realistycznego przedstawienia osób, co moim zdaniem było złym posunięciem. To, co w Life Is Strange byliśmy w stanie wybaczyć, tutaj zwyczajnie razi. Szczególnie widać to po włosach, które poruszają się albo w sposób nienaturalny, albo wcale. Twarze bohaterów nie zawsze też przekonująco wyrażają emocje, na co jednak można przymknąć oko, bo bardzo dobry voice acting zwyczajnie to nadrabia. Same postaci w cutscenkach czasami poruszały się dość drętwo, chociaż przyznam szczerze, że po pierwszym epizodzie przestało mnie to drażnić.
Techniczne niedoróbki całe szczęście nie popsuły mi radości z grania, a że gameplay produkcji studia DONTNOD Entertainment znam bardzo dobrze, to ten brak scen akcji też nie bolał aż tak bardzo. Podeszłam do tej gry bardziej jak do interaktywnego filmu i bawiłam się świetnie, odkrywając historię rodzeństwa Ronan. Wam też to polecam – Tell Me Why to pozycja, którą zdecydowanie powinniście się zainteresować. Kto wie, może wy również dostaniecie po niej kaca.
O AUTORCE
Life Is Strange to moja ulubiona gra, przez co z wielkim zaciekawieniem śledzę kolejne produkcje studia DONTNOD. Z Tell Me Why spędziłam około dwunastu godzin, przechodząc główną fabułę i eksplorując co się da. Szczerze – z chęcią przejdę grę po raz kolejny, by odkryć wszystkie możliwe zakończenia – do tej pory widziałam dwa z nich.