Mario + Rabbids: Sparks of Hope Recenzja gry
Recenzja Mario + Rabbids: Sparks of Hope - strategiczne RPG, dla którego warto mieć Switcha
Mario + Rabbids: Sparks of Hope to druga część ciepło przyjętej serii, w której Mario łączy siły z kórlikami, by ratować świat. Nowa odsłona buduje na doświadczeniach poprzedniej i dostarcza jeszcze więcej rozrywki.
Recenzja powstała na bazie wersji Switch.
Kiedy ogłoszono, że powstaje Mario + Rabbids: Kingdom Battle, wiele osób było rozczarowanych. Nie dlatego, że dostaną strategię z Mario, ale z powodu obecności tytułowych kórlików, które nigdy nie kojarzyły się z rozrywką na najwyższym poziomie. Tymczasem rzeczywistość przerosła wszelkie możliwe oczekiwania – fani bardzo entuzjastycznie przyjęli grę, która spodobała się także naszemu recenzentowi.
W związku z tym po Mario + Rabbids: Sparks of Hope spodziewałem się naprawdę wiele i okazało się, że niebezpodstawnie. Od momentu, gdy wziąłem Switcha do ręki i odpaliłem crossover Mario z kórlikami, w zasadzie trudno mi było się od niego oderwać. Przerwy robiłem wyłącznie na sporządzanie notatek i ładowanie konsoli. Tak, Mario + Rabbids: Sparks of Hope jest aż tak dobre. A dlaczego tak uważam, dowiecie się z poniższej recenzji.
To jeszcze gra turowa?
- znakomity turowy system walki;
- nagradzanie pomysłowości i indywidualnego podejścia;
- świetne projekty poziomów i wrogów;
- przyjemna dla oka oprawa graficzna.
- przeciętna fabuła i bohaterowie;
- brak polskiej wersji językowej.
Siłą pierwszej części Mario + Rabbids było naprawdę przyjemne połączenie eksploracji i systemu walki inspirowanego najlepszymi taktycznymi RPG. W Mario + Rabbids: Sparks of Hope właściwie kompletnie przebudowano ten ostatni element rozgrywki. Aż trudno mi opisać, jak dobrze twórcy zrealizowali mechanikę pojedynkowania się. Jakkolwiek dziwnie nie zabrzmi to w kontekście gry turowej, w Mario + Rabbids: Sparks of Hope czuć dynamikę i płynność w każdym ruchu bohaterów.
Twórcy postanowili zrezygnować z tradycyjnych „kwadratowych” pól ruchu i zamiast tego przygotowali coś na kształt formującego się wraz z rozwojem rozgrywki obszaru akcji. Nasze postacie mogą przemieszczać się swobodnie w granicach zasięgu (choć bez problemu da się go wydłużyć kartami specjalnymi, dostępnymi do nabycia u handlarza), wracać, a nawet wykorzystywać innych członków drużyny do wykonywania skoków na duże odległości. Powoduje to, że zatraca się poczucie „turowości”, dzięki czemu można planować kolejne ruchy, cofać się, gdy dana pozycja nam nie pasuje, itp.
Odpowiednie ustawienie się jest zresztą w Mario + Rabbids: Sparks of Hope kluczowe, bo autorzy nie przewidzieli możliwości anulowania ruchu, więc raz powzięta decyzja staje się wiążąca. Jest to z pewnością jeden z ciekawszych systemów walki turowej, jaki widziałem w ostatnim czasie, w związku z czym nawet po kilku godzinach grania bez przerwy ciągle miałem ochotę na więcej.
Interesujące rozwiązanie stanowi też wyczyszczenie pola bitwy z wszelkich znaczników charakterystycznych dla turowych RPG. Nie uświadczycie tu siatki pól ruchu, mnóstwa wskaźników, modyfikatorów ani innych elementów interfejsu poza tymi, które są niezbędne do funkcjonowania gry. Wszystko, czego potrzebujecie (informacje o broni, przeciwnikach itp.), pojawia się w odpowiednim momencie, najczęściej podczas celowania we wroga.
Nie zapomnijcie o Beep-O!
Pojedynki w Mario + Rabbids: Sparks of Hopes są na tyle emocjonujące i szybkie, że podczas rozgrywki można czasem zapomnieć o aspekcie taktycznym i bazować na instynkcie. W trakcie trudniejszych starć warto jednak skorzystać z pomocy robocika Beep-O, który skanuje wrogów i dostarcza szczegółowych informacji na temat ich mocnych i słabych stron. Przywołuje się go wciśnięciem lewej gałki analogowej.
Więcej tego, co działało, i nie tylko
Mario + Rabbids: Sparks of Hope to jednak nie tylko walka – gra ma także sporo do zaoferowania w innych aspektach. Jeśli chodzi o eksplorację, twórcy przenieśli większość sprawdzonych rozwiązań z pierwszej części serii. Można więc swobodnie przemierzać kolejne światy, szukać licznie występujących tu zagadek, zbierać monety itd. Podobały mi się także okazjonalne wyzwania logiczne pojawiające się na każdej planecie. Są one dodatkiem do głównej części rozgrywki i właśnie taką pełnią funkcję – twórcy nie próbują ich na siłę komplikować. Nie są za trudne, ale wymagają odrobiny pogłówkowania (czasem naprawdę bardzo drobnej) lub skorzystania z Beep-O.
Warstwa fabularna to w mojej opinii najsłabsza strona Mario + Rabbids: Sparks of Hope. Ogólnie można o niej powiedzieć, że jest, ale tak naprawdę niewiele się w niej dzieje. Postacie są raczej jednowymiarowe, a charakterystyczny styl zachowania kórlików nie każdemu przypadnie do gustu. Wątek główny wystarcza na około 15 godzin zabawy, poza tym twórcy zapewnili sporo zadań pobocznych. Historia opowiadana w grze z pewnością najbardziej zainteresuje zagorzałych fanów serii Mario, bo w trakcie przygody pojawia się tu mnóstwo odniesień do świata wąsatego hydraulika, poznajemy kultowe postacie, no i mamy okazję pograć Bowserem!
Bardzo spodobało mi się rozbudowane menu wyboru stopnia trudności, choć właściwie powinienem tu użyć zwrotu „poziomu przystępności”. Twórcy nie proponują klasycznych opcji „łatwy”, „średni”, „trudny”. Zamiast tego oddali w nasze ręce kilka suwaków, które definiują poszczególne aspekty rozgrywki. Możemy wybrać, jak agresywni są wrogowie, kiedy (i czy w ogóle) nasi bohaterowie się leczą, a nawet wyłączyć otrzymywane obrażenia, jeśli chcemy pograć na luzie. Ta ostatnia opcja powinna spodobać się także najmłodszym fanom Mario i kórlików, bo umożliwia bezstresową zabawę nawet bez znajomości zaawansowanej taktyki – ot, pozwala przejść tę kolorową pozycję od początku do końca.
Jeśli chodzi o domyślny poziom trudności, moim zdaniem został on idealnie wyważony – kilka razy w ciągu całej kampanii musiałem powtarzać pojedynki, ale następowało to wyłącznie na skutek moich błędów. Gra nagradza wykorzystywanie słabości rywali i tworzenie kombosów, a jednocześnie karze za bezmyślne parcie do przodu. Fani poważniejszych wyzwań mogą bez problemu „podkręcić” zabawę, która staje się wtedy dużo trudniejsza.
Niestety, podobnie jak w poprzedniej części, w Mario + Rabbids: Sparks of Hope nie znajdziemy w ustawieniach języka polskiego – nawet w postaci napisów. Jako posiadacza konsoli Nintendo w ogóle mnie to nie dziwi, ale oznacza to, że niektórzy gracze (szczególnie ci najmłodsi) mogą nie zrozumieć pewnych smaczków, co jakiś czas pojawiających się w wypowiedziach postaci.
Zrób to po swojemu
Grając w Mario + Rabbids: Sparks of Hope, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, iż twórcy bardzo chcieli, by druga część tej młodej serii mocniej postawiła na inwencję gracza. Nie ma tutaj jednej oczywistej drogi do zwycięstwa i właściwie każde podejście może być dobre.
Dużą rolę odgrywa w tym system Sparks (w wolnym tłumaczeniu „iskierek”), które w znacznym stopniu wpływają na przebieg rozgrywki. Przed rozpoczęciem walki możemy wybrać te najbardziej nam odpowiadające. Każda zapewnia określone bonusy, np. ognista zadaje obrażenia od oparzeń, lodowa zamraża itp. Jest to szalenie przydatne podczas pojedynków z mocniejszymi rywalami, którzy posiadają dużo punktów życia i właściwie tylko wykorzystywanie odpowiednich „iskierek” gwarantuje bezproblemową wygraną. Niektóre mają działanie obszarowe, dzięki czemu kilka postaci może buffować się nawzajem, by wyprowadzić serię potężnych ataków. Są także „sparki” defensywne, użytecznie w przypadku postaci atakujących z bliska, takich jak np. Rabbid Mario. Fani serii Mario zauważą na pewno, że „iskierki” są bezpośrednim nawiązaniem do kultowego Super Mario Galaxy z Wii.
To przywiązanie twórców do personalizacji każdej walki widać także w doborze postaci – każda z nich ma swoje mocne oraz słabe strony i w zasadzie nie zdarzyło mi się poświęcić którejś mniej uwagi. Co jakiś czas dokonywałem zmian w zespole, by wykorzystać to, co w nim najlepsze. Chociaż muszę się przyznać, że mam swojego ulubieńca – wspomnianego Rabbid Mario. Bohater ten, będący połączeniem kórlika i Mario, ma komicznie niski głos i dysponuje potężnym obszarowym atakiem z bliska. Jeśli wyposaży się go w dobre „iskierki”, jest w stanie przesądzić o losach niejednego starcia.
Czytajcie, w co gracie!
Może się to wydawać dziwne, ale w Mario + Rabbids: Sparks of Hope warto zawsze przed walką zwrócić uwagę... o co właściwie gramy. Są tu bowiem etapy, na których trzeba pokonać wszystkich wrogów, kilku przeciwników albo tylko bossa. Niektóre poziomy mają jednak zupełnie inne zakończenie i należy na nich dotrzeć do strefy na końcu planszy. Nierzadko łapałem się na tym, że zamiast jak najszybciej się tam dostać, bez sensu walczyłem z kolejnymi falami przeciwników. Uważniejsze czytanie „zasad pojedynku” spowodowało, iż czas trwania takiej bitwy zmienił się z mozolnych dwudziestu minut do pięciominutowego sprintu.
Kórliki górą!
Nie jestem fanem kórlików, ale Mario + Rabbids: Sparks of Hope po raz kolejny udowodniło, że Ubisoft znakomicie potrafi łączyć te dwa skrajnie inne uniwersa. Sequel Mario + Rabbids: Kingdom Battle wykorzystuje to, co już wcześniej było zrobione dobrze, i dodaje od siebie dużo udanych elementów. Jeśli nie graliście w pierwszą część, spokojnie możecie zacząć od Mario + Rabbids: Sparks of Hope, bo to w mojej opinii lepsza z tych dwóch pozycji. Ponadto nie musicie za bardzo zagłębiać się w fabułę pierwszej części, gdyż nowa przygoda kórlików jest zupełnie przyswajalna jako oddzielne doświadczenie. W tej chwili czekam już tylko na to, by Ubisoft wypuścił fabularne DLC lub zaimplementował moduł multiplayer, bo moim zdaniem wieloosobowe starcia w tym systemie świetnie by się sprawdziły.
ZASTRZEŻENIE
Przedpremierowy dostęp do gry otrzymaliśmy dzięki uprzejmości firmy Ubisoft.