Until Dawn (2015) Recenzja gry
autor: Michał Chwistek
Recenzja gry Until Dawn – śmiertelne konsekwencje naszych decyzji w horrorze na PS4
Po wydaniu takich tytułów jak Heavy Rain, Beyond: Two Souls czy The Order: 1886 firma Sony dokłada do swojego katalogu kolejny interaktywny film. Czy Until Dawn zasłuży w tej kategorii na Oscara?
Recenzja powstała na bazie wersji PS4.
- ciekawa historia z zaskakującymi zwrotami akcji;
- świetny klimat;
- stałe poczucie zagrożenia;
- wybory, które mają znaczenie;
- udany angielski dubbing;
- bardzo dobrze wykonane modele i animacje postaci.
- niektóre irracjonalne zachowania bohaterów potrafią zirytować;
- schematyczna eksploracja;
- nierówny polski dubbing;
- brak płynności animacji w pewnych scenach.
Until Dawn to kolejne podejście Sony do interaktywnych filmów. Gatunku określanego przez wielu jako przyszłość elektronicznej rozrywki, który – podobnie jak sprzęt VR – cały czas nie może przebić się do świadomości masowego odbiorcy. Czy tym razem będzie inaczej? Przekonamy się o tym pewnie dopiero po ogłoszeniu pierwszych raportów sprzedaży, ale jeśli chodzi o jakość wykonania, Until Dawn nie ma się czego wstydzić.
Fabuła gry opowiada o losach ósemki nastolatków, którzy w celu upamiętnienia tragicznych wydarzeń, jakie miały miejsce rok wcześniej, spotykają się w odizolowanej od cywilizacji górskiej posiadłości. Jak łatwo się domyślić, sprawy szybko się komplikują. Coś, co miało być przyjemnie spędzonym czasem w gronie starych znajomych, błyskawicznie przekształca się w śmiertelnie niebezpieczną grę z tajemniczym psychopatą. Historia jakby żywcem wyjęta z klasycznego slashera pokroju Piątku, trzynastego czy Koszmaru z ulicy Wiązów. Choć gra zdecydowanie skierowana jest do fanów tego typu horrorów, to na szczęście scenariusz nie okazuje się wcale sztampowy, a jego autorzy potrafią świetnie bawić się konwencją, wprowadzając wiele ciekawych zwrotów akcji. Przez dużą część rozgrywki zastanawiamy się, czy w grę faktycznie wchodzą wątki paranormalne, czy też jest to w pełni realistyczna historia. Warto również pochwalić twórców za możliwość wcześniejszego rozwikłania większości zagadek. Wymaga to co prawda sporej spostrzegawczości i wyobraźni, a liczne fałszywe wskazówki nie ułatwiają zadania. Nie jest to jednak kolejna z tych historii, w których najważniejsze fakty wychodzą na jaw na samym końcu i wszystkie nasze poprzednie domysły tracą jakikolwiek sens.
Tym, co zniechęcało mnie do rozpoczęcia sesji z Until Dawn, był mój mało życzliwy stosunek do głównych bohaterów opowieści. Ósemka nastolatków imprezujących w posiadłości syna milionera? To nie może się udać! Jak mam przejąć się losami postaci, których po prostu nie lubię? A jednak. Wprawdzie bohaterowie Until Dawn są typowymi nastolatkami z amerykańskich filmów, niemniej zupełnie mi to nie przeszkadzało. Duża w tym zasługa dobrze napisanych dialogów. Dzięki czemu otrzymaliśmy postaci z krwi i kości. Czasami głupie i denerwujące, ale mimo wszystko wiarygodne. Jest to bardzo ciekawa odskocznia od wcielania się w kolejnego przerysowanego superbohatera, który ratuje świat przed zagładą czy bez mrugnięcia okiem zabija zastępy wrogów.
Scenariusz Until Dawn to kawał dobrze napisanego tekstu, ale niestety jego twórcy nie ustrzegli się kilku mniejszych i większych potknięć. Najbardziej irytujące z nich, to zupełnie irracjonalne zachowania niektórych postaci. Dobrze obrazuje to następująca scena. W pewnym momencie gry grupa nastolatków postanawia ukryć się przed grożącym im niebezpieczeństwem w piwnicy. Są tam zupełnie bezpieczni i mogą spokojnie poczekać na ratunek. Co robią zamiast tego? Jeden z nich stwierdza, że idzie do najbardziej niebezpiecznej lokacji w grze, żeby zdobyć przedmiot, który pozwoli mu szybciej uciec. Dlaczego to robi? Bo nie chce ryzykować (!) tych kilku godzin w piwnicy. Jakiś czas później rusza za nim cała pozostała ekipa, od której ponownie odłącza się jeden z bohaterów – bez żadnego uzbrojenia (!). Takich przypadków jest na szczęście mało, ale jak już się pojawiają, to potrafią mocno zirytować.
Bohaterowie Until Dawn powielają archetypy amerykańskich licealistów do jakich przyzwyczaiło nas Hollywood. Na szczęście idealnie pasują oni do konwencji gry.
Mimo całkiem sensownego scenariusza i ciekawych zwrotów akcji, gdyby Until Dawn było tylko filmem, to byłby to film raptem na szóstkę. Nie znajdziemy tu wybitnej gry aktorskiej czy scen na długo zapadających w pamięć. Na szczęści Until Dawn jest grą, a nie filmem, i to właśnie interaktywność tego tytułu sprawia, że okazuje się on dużo lepszy, niż się początkowo wydaje.
Zanim przyjrzymy się bliżej rozgrywce, warto wspomnieć o dwóch elementach, które mają olbrzymi wpływ na odbiór gry jako całości. Po pierwsze, w Until Dawn nie istnieje możliwość utworzenia osobnego sejwa. Wszystko zapisuje się automatycznie, przez co nie ma szansy cofnięcia raz podjętych decyzji czy powtórzenia scen akcji. Po drugie, każdy z ośmiu grywalnych bohaterów może zginąć, ale też każdy z nich może przeżyć i doczekać świtu. Ich los leży w naszych rękach. Połączenie obu tych rozwiązań sprawia, że niemal przez cały czas odczuwamy olbrzymie napięcie i stres. Śmierć w Dark Soulsach to przy zgonie w Until Dawn całkiem miłe doświadczenie. Istnieje co prawda możliwość szybkiego wyłączenia aplikacji lub konsoli przed dokończeniem automatycznego zapisu, ale nie polecam tego rozwiązania, gdyż mocno psuje przyjemność z gry.
Pod względem mechaniki rozgrywki Until Dawn niewiele różni się od innych podobnych tytułów. Można tu wyodrębnić trzy elementy: eksplorację, szybkie wykonywanie pojawiających się na ekranie poleceń oraz dokonywanie wyboru pomiędzy dwoma prostymi działaniami. Każda z tych opcji ma duży wpływ na przebieg historii i losy bohaterów. O ile ta ostatnia nie wymaga wyjaśnienia, dwóm pozostałym warto przyjrzeć się nieco bliżej.
Za każdym razem, gdy otrzymujemy pełną kontrolę nad postacią, możemy dokonać prostego wyboru. Albo od razu ruszymy w kierunku sugerowanym przez twórców, albo najpierw zbadamy wszystkie pozostałe obszary dostępnej lokacji. Jeżeli wybierzemy to drugie rozwiązanie, będziemy mogli odkryć różnego rodzaju przydatne wskazówki, które pomogą nam w podjęciu przyszłych decyzji lub w inny sposób wpłyną na losy bohaterów. Niemal zawsze opłaca się dokładnie zwiedzać lokacje, gdyż inaczej ciężko będzie nam ocalić wszystkie postacie. Tutaj niestety pojawia się pewien drobny problem. Mimo że w większości przypadków główna ścieżka rozwijająca fabułę jest oświetlona lub kieruje nas w jej stronę odpowiednie ustawienie kamery, to nie zawsze okazuje się to tak oczywiste. Zdarzają się przypadki, że oba wyjścia z lasu wyglądają dokładnie tak samo, a gdy wybierzemy nieodpowiednie, nie będziemy już mogli wrócić i przepadnie nam kilka ciekawych przedmiotów. Potrafi to być dość frustrujące, ale na szczęście nie zdarza się zbyt często.
Drugi element rozgrywki to quick time eventy. Wymagają one naprawdę dobrego refleksu ze względu na narzucone tempo i potrafią mieć olbrzymie znaczenie. O ile w Beyond: Two Souls podczas ich wykonywania mogliśmy puścić pad i patrzeć, jak nasza postać – wprawdzie z problemami, ale jednak – unika zagrożenia, o tyle w Until Dawn takie zachowanie zdecydowanie nie popłaca. Choć przy pierwszym przejściu gry udało mi się ocalić każdego z bohaterów, to dla testów powtórzyłem jeden z dalszych epizodów i podczas każdej sceny QTE odkładałem kontroler na biurko. Skończyło się to tym, że jeden z bohaterów stracił głowę, a drugi musiał pożegnać się ze swoimi pięknymi oczkami. Sceny z pierwszych epizodów są nieco mniej istotne, ale niemal zawsze w większym lub mniejszym stopniu wpływają na przebieg wydarzeń.
Jeśli chodzi o same instrukcje pojawiające się na ekranie, to na szczególną uwagę zasługuje jedna z nich. Mowa o poleceniu utrzymania pada bez ruchu. To z pozoru proste zadanie sprawdza się niesamowicie podczas momentów, kiedy nasza postać ukrywa się i nie może drgnąć by nie przyciągnąć uwagi napastnika. Kontroler zaczyna wtedy lekko drgać, z głośników wydobywa się odgłos szybszego bicia serca, a my w pełnym napięcia skupieniu staramy się nie poruszyć żadnym palcem, obserwując jednocześnie przerażające sceny na ekranie. Na takie QTE trudno narzekać.
Mimo dużej prostoty mechanika rozgrywki w Until Dawn sprawdza się świetnie, w czym największa zasługa konsekwencji wszystkich podejmowanych przez nas działań. To prawdziwy interaktywny film, w którym czujemy, że w dużym stopniu oddziałujemy na oglądaną na ekranie historię, a nie tylko bezmyślnie klikamy w pojawiające się przed oczami przyciski. Co prawda podczas gry nie zobaczymy napisu Game Over, ale tocząca się po ziemi głowa naszego ulubionego bohatera też nie należy do najprzyjemniejszych widoków.
Na osobny akapit zdecydowanie zasługuje oprawa audiowizualna gry i mam tu na myśli przede wszystkim animację postaci oraz angielski dubbing. Bohaterowie występujący w Until Dawn poruszają się i mówią niemal dokładnie tak jak postacie z prawdziwego filmu. Wszystko to oczywiście dzięki zaawansowanej technologii performance capture, która umożliwiła odwzorowanie w grze ciał oraz twarzy prawdziwych aktorów. Jakość tekstur i modeli nadal nie jest idealna, ale ich animacja robi naprawdę duże wrażenie. Niestety, ma to też swoje wady. Choć polski dubbing poza kilkoma słabszymi postaciami wypadł w Until Dawn całkiem nieźle, to włączając go, tracimy bardzo dużo z filmowości gry. Tak idealne powiązanie głosów i animacji w polskiej wersji było po prostu niemożliwe.
Na duże brawa zasługują za to specjaliści od oświetlenia i efektów dźwiękowych. Wykonali kawał świetnej roboty, dzięki której niemal przez cały czas grania odczuwa się napięcie oraz stres. Jedyne, do czego mógłbym się przyczepić, to okresowe spadki animacji oraz modele zwierząt, które niestety potrafią wyglądać koszmarnie. Na szczęście nie ma ich w grze zbyt wiele.
Until Dawn to idealny przykład tego, jak powinno wyglądać interaktywne kino. Wreszcie możemy zagrać w świetnie prezentujący się tytuł, z dobrze oddanymi postaciami, w którym podejmowane przez nas decyzje naprawdę mają znaczenie. Scenariusz trudno uznać za wybitny, ale jest to zgrabnie pomyślany slasher, który dzięki niemożności ręcznego zapisu gry trzyma w napięciu od samego początku do samego końca. Osobiście mam szczerą nadzieję, że inni twórcy podpatrzą rozwiązania zastosowane przez Supermassive Games i już niedługo otrzymamy więcej tak dobrze zrealizowanych interaktywnych filmów.