autor: Przemysław Zamęcki
Recenzja gry UEFA Euro 2008 - konsole robią to lepiej niż blaszaki
Konsolowa UEFA 2008 jest pod każdym względem lepsza od wersji na blaszaki. Poczynając od menu, poprzez wybór trybów kariery, świetny multiplayer, na odwzorowaniu stadionów skończywszy. Jak się chce, to można.
Rynek gier piłkarskich od zawsze zdominowany był przez dwie wiodące serie. Kiedyś o prymat walczyły Sensible Soccer i Kick Off. Pod koniec drugiej połowy lat dziewięćdziesiątych podobna sytuacja przytrafiła się serii Actua Soccer i pierwszym częściom FIFY. Gdzieś w tle przewijała się wówczas niewiele mówiąca polskiemu graczowi nazwa Winning Eleven – jak się później okazało, to właśnie ta gra, obecnie znana jako Pro Evolution Soccer, stała się głównym pretendentem do symulacyjnego tronu. Autorzy FIFY po kilku latach zaniedbań związanych z faktycznym brakiem konkurencji robią teraz wszystko, aby wyjść naprzeciw oczekiwaniom graczy. Przynajmniej tych konsolowych.
Konsolowe wersje serii FIFA czy recenzowana UEFA wraz z nową generacją sprzętu pozostawiły daleko w tyle swe pecetowe odpowiedniki, które korzeniami wciąż tkwią w przestarzałym systemie. Xbox 360 i PlayStation 3 otrzymały gry ładniejsze, znacznie bardziej dopracowane, a także, a może przede wszystkim, oferujące całkowicie nowe doznania podczas rozgrywki. Mistrzostwa Europy w Austrii i Szwajcarii są dla Electronic Arts doskonałą okazją do pokazania kolejnej, nieco innej jednak od ich sztandarowej serii, wersji swoich pomysłów. I od razu wyznam, że naprawdę bardzo udanej.
UEFA 2008 oferuje do wyboru ponad pięćdziesiąt drużyn narodowych. Nie brak zarówno tegorocznych finalistów Mistrzostw Europy, w tym oczywiście i Polski, jak i państw będących raczej typowymi chłopcami do bicia, w rodzaju San Marino czy Liechtensteinu. Na dzień dobry wita nas ładny alpejski widoczek i filmik prezentujący kilku ostatnich zwycięzców mistrzostw. Menu wykonano niezwykle schludnie i czytelnie, a puszczane w tle piosenki, choć nie pochodzą z pierwszych miejsc list przebojów, wpadają w ucho i podczas grzebania w ustawieniach wcale nie ma się ochoty ich wyciszać. Czyli jest dobrze, a nawet bardzo dobrze.
Jako że linia konsolowych gier piłkarskich nieco różni się od pecetowej, występujące tu tryby nie są całkowicie tożsame. Na szczycie lisy mamy tryb, który twórcy ochrzcili jako Kick Off. Dzięki niemu możemy wybrać dowolną z dostępnych drużyn, wedle własnego uznania namieszać w jej ustawieniach i rozegrać zwyczajny mecz towarzyski. Jeżeli czujemy się na tyle silni, by grając San Marino, rozgromić Hiszpanów na najwyższym poziomie trudności, to proszę bardzo – Kick Off nam to umożliwia. Pomimo faktu, że to tylko gra o pietruszkę, w przypadku remisu możemy zarządzić dogrywkę, a gdy i to nie pomoże, rzuty karne. W Kick Off powinni próbować szczęścia przede wszystkim początkujący wirtualni piłkarze, którzy mogą tu do woli przećwiczyć różne zagrania i nauczyć się w ogóle grać na jako takim poziomie. Całkowicie niezobowiązująco.
Ciekawostką (i to bardzo rozbudowaną) jest tryb o nazwie Be a pro. Wybieramy w nim jednego piłkarza, na przykład Smolarka, który notabene jest chyba jedynym w miarę podobnym do siebie zawodnikiem z polskiej drużyny, i przez cały mecz ganiamy po murawie tylko i wyłącznie jako pan Euzebiusz. Bardzo ważne jest pilnowanie swojego miejsca na boisku. Przeciwnicy są na tyle sprytni, że jeżeli zaczniemy biegać bez ładu i składu, wykorzystają istniejącą dziurę w ustawieniu, co wcześniej czy później zakończy się strzeloną bramką. Jeżeli jeszcze uruchomimy odpowiednio dynamiczną kamerę, pokazującą akcję na boisku, poczujemy się, jakbyśmy to my „własnonożnie” po nim kicali. Rozwinięciem tego pomysłu jest tryb Captain your country. W tym przypadku możemy jednak rywalizować aż z trzema innymi żywymi graczami, którzy również sterują jedynie wybranym przez siebie zawodnikiem.
W porównaniu z poprzednimi piłkami kopanymi spod szyldu Electronic Arts po raz kolejny twórcom udało się poprawić działanie sztucznej inteligencji. Przeciwnicy – w zależności od rzeczywistej wartości drużyny narodowej – zachowują się na boisku bardzo realistycznie. Słabsze drużyny cofają się na pozycje obronne i po odebraniu piłki starają się przeprowadzić szybki kontratak, który wydaje się być ich jedyną szansą na zdobycie bramki. Można zauważyć, że niektóre zespoły (w tym również i Polska) próbują przeprowadzać raczej ataki pozycyjne, a gra ofensywna to domena Hiszpanów czy Anglików. Momentami możemy poczuć się tak, jakbyśmy naprawdę uczestniczyli w wielkim piłkarskim święcie, gdyż wrażenie realizmu jest ogromne. Tym bardziej, że wszystkie stadiony – i te wielkie, i te całkiem malutkie, znajdujące się w jakichś zapyziałych miasteczkach – wyglądają fenomenalnie. Nieco gorzej jest z brzydką i momentami strasznie rozpikselowaną publicznością.
Wśród komentatorów zabrakło znanych z wersji pecetowej panów Szpakowskiego i Szaranowicza, co moim skromnym zdaniem wyszło konsolowej wersji tylko na plus. I nie chodzi tu o niechęć do języka polskiego (bo taki pojawia się w trakcie meczu pod postacią komunikatów stadionowych), ale o fakt, że zatrudnieni do użyczenia swoich angielskich głosów panowie robią to znakomicie. I momentami z jajem, kiedy na przykład dane jest nam usłyszeć jakąś krótką anegdotkę na temat któregoś z zawodników. W porównaniu do sztywnych polskich wersji, które miałem okazję poznać wcześniej, mistrzostwo już nie tylko Europy, ale i świata. Choć należy wspomnieć, że w przypadku recenzowanej przeze mnie kopii kilkakrotnie zdarzyło się, że komentarz został w którymś momencie przerwany lub po prostu się zaciął.
Jaka jest więc konsolowa UEFA 2008? Za rekomendację powinno wystarczyć stwierdzenie, że pod każdym względem lepsza od wersji na blaszaki. Poczynając od menu, poprzez wybór trybów kariery, świetny multiplayer, na odwzorowaniu stadionów skończywszy. Fani konsolowej FIFY, która również całkowicie różni się od swojego pecetowego odpowiednika, poczują się jak w niebie. Zwolennicy bardziej symulacyjnych klimatów w stylu Pro Evolution Soccer raczej nie mają tu czego szukać – chyba, że świetnej rozrywki na długie czerwcowe wieczory. Szczerze polecam.
Przemek „g40st” Zamęcki
PLUSY:
- graficznie konsolowa UEFA zostawia wersję pecetową w erze kamienia łupanego;
- podobnie jest w przypadku samej rozgrywki;
- sztuczna inteligencja zawodników stoi na bardzo przyzwoitym poziomie;
- jak się chce, to można.
MINUSY:
- w trakcie powtórki potrafi czasem przyciąć;
- kilka razy komentatorzy postanowili chyba wyjść na piwo i w głośnikach panowała głucha cisza;
- rozpikselowane sprite’y udające publiczność.