Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

The Incredible Adventures of Van Helsing II Recenzja gry

Recenzja gry 2 czerwca 2014, 15:24

autor: Tomasz Chmielik

Recenzja gry The Incredible Adventures of Van Helsing II - niezbyt udany powrót łowcy wampirów

The Incredible Adventures of Van Helsing II jest dowodem na to, że kontynuacja serii nie będzie dobra, jeżeli nie będzie naprawiać potknięć poprzedniczki. Deweloperzy z NeocoreGames wypuścili na rynek słabo zoptymalizowaną betę.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

PLUSY:
  1. steampunkowy klimat;
  2. wyśmienity humor;
  3. zarządzanie oddziałami ruchu oporu;
  4. nowy towarzysz – chimera.
MINUSY:
  1. beznadziejna optymalizacja;
  2. problemy z trybem wieloosobowym;
  3. błędy uniemożliwiające kontynuowanie rozgrywki;
  4. kiepska mechanika walki i balans;
  5. źle przemyślany schemat rozwoju postaci;
  6. zmarnowany potencjał runecraftingu;
  7. słaba ostatnia walka z bossem.

Prawie rok temu recenzowałem pierwszą część przygód młodego Van Helsinga, która otrzymała ode mnie dość wysoką ocenę. „Jedynka” kończyła się cliffhangerem, na którego rozwiązanie studio NeocoreGames kazało graczom trochę poczekać. Śledząc kolejne doniesienia prasowe, byłem jednak miło zaskoczony liczbą zmian, jaką deweloperzy postanowili wprowadzić do gry i tym bardziej ostrzyłem sobie zęby na ten tytuł. Niestety, jak to czasem bywa, to co ładnie brzmi w zapowiedziach, w grze prezentuje się wyjątkowo kiepsko. Pierwszy poważny zgrzyt pojawił się już w momencie włączenia The Incredible Adventures of Van Helsing II za pośrednictwem platformy Steam. Poziomy ładowały się horrendalnie długo, natomiast sama gra postanowiła osiągnąć zawrotną prędkość około 10 klatek na sekundę.

Sieczka i morze dropów, czyli klasyka gatunku.

Muszę przyznać, że ten oszałamiający wynik uzyskany na GeForce GTX 780 nieco mnie zdziwił, postanowiłem jednak ściąć różnego rodzaju detale. Efekt? Gra nie przyśpieszyła. Przy najniższych ustawieniach było podobnie. Po krótkim śledztwie dowiedziałem się, że podobny problem ma wiele innych osób. Deweloperzy próbowali ratować sytuację na różne sposoby, jednak żadna robiona na szybko łatka nie okazała się skutecznym rozwiązaniem. W końcu któryś ze sfrustrowanych graczy wpadł na wspaniały pomysł, aby odpalić grę poza Steamem i – o dziwo – rozwiązało to powyższe problemy.

Obecnie The Incredible Adventures of Van Helsing II otrzymał kilka łatek, które czynią go prawie grywalnym z poziomu usługi Steam, chociaż w moim przypadku niewiele się zmieniło. Gra nadal często się przycina, a tryb wieloosobowy z powodu lagów i wywalania z serwerów nie działa zbyt dobrze. Dobra wiadomość jest taka, że każda kolejna interwencja deweloperów faktycznie poprawia dużo błędów. Niestety, upłynie jeszcze sporo czasu zanim uda się wyczyścić nowego Van Helsinga z najbardziej irytujących bugów. Niech o ich skali świadczy sytuacja, w której bossowie potrafią nagle zniknąć z mapy, co uniemożliwia wykonanie zadania głównego i pchnięcia fabuły do przodu. Co gorsza, nie można nawet wczytać poprzedniego stanu gry, ponieważ postępy zapisywane są automatycznie. Jeszcze gorsze jest to, że błędy te występują losowo i są niezależne od określonych questów. Kiedy już jednak wystąpią, pozostaje czekać na kolejną łatkę, która je naprawi lub rozpocząć całą przygodę od początku, modląc się, aby tym razem nic nie poszło źle. Trudno nie odnieść wrażenia, że gramy tak naprawdę w słabo zoptymalizowaną betę.

The Incredible Adventures of Van Helsing II rozpoczyna się dokładnie w tym momencie, w którym kończyła się część pierwsza. Tym razem przeciwnikiem łowcy potworów jest generał Harker, który postanawia wykorzystać zamieszanie panujące w Borgovii, aby przejąć władzę absolutną. Dysponuje on ogromną armią maszyn, szybko okazuje się więc, że i tym razem czeka nas krwawa walka o przetrwanie. Na szczęście w odniesieniu końcowego zwycięstwa pomoże Van Helsingowi Więzień numer siedem, który wyrwał się z objęć uzurpatora i pragnie się na nim zemścić. To mistrz podróży przez Atrament i doskonały szpieg, a zarazem wyjątkowo tajemnicza persona. Nie zdradzając zbyt wielu szczegółów, jest niemal pewne, że zobaczymy trzecią odsłonę serii. Pomijam przewidywalność fabuły – w końcu to hack and slash.

Sytuację ratuje spora dawka wyśmienitego humoru. Odniesień do szeroko pojętej popkultury jest mnóstwo i naprawdę ciężko wyłapać je wszystkie. Żarty z Angry Birds, Drizzta Do’Urdena, Terminatora oraz Monthy’ego Pythona i Świętego Graala to tylko wierzchołek góry lodowej. Pod tym względem gra wypada świetnie i to głównie dzięki ciętym ripostom Katariny oraz interesującym dialogom pomiędzy bohaterami chce się dalej grać.

Harker – dla jednych zbrodniarz, dla innych bohater.

Sercem każdego hack and slasha jest jednak walka i właściwie zaimplementowany schemat rozwoju postaci. Niestety i w tym aspekcie nowy Van Helsing rozczarowuje. Poważnym problemem jest słaby balans przeciwników, których można zasadniczo podzielić na dwie grupy. Pierwsza z nich to wyjątkowi słabeusze, którzy zadają bardzo niskie obrażenia. Druga to twardziele potrafiący zabić Van Helsinga jednym celnym ciosem. Wszystko rozbija się oczywiście o dobry build, jednak nawet przy idealnym rozplanowaniu umiejętności musimy przygotować się na „złote strzały” – często pochodzące od przeciwnika, którego nie widać nawet na ekranie. Deweloperom zabrakło zresztą pomysłu na przemyślane starcia i całość zazwyczaj sprowadza się do zalania gracza hordą wrogów, skalowanie poziomu trudności polega zaś na dodaniu im większej liczby odporności na obrażenia oraz punktów życia. Sprawia to, że ich wyeliminowanie zajmuje dużo czasu, co przekłada się na maksymalizowanie szans na ten jeden – spośród setek – celny cios, który pośle głównego bohatera do piachu. Tak skonstruowana mechanika walki ogranicza różnorodność w budowaniu postaci, ponieważ najlepiej sprawdza się możliwość zadawania obrażeń, pozostając w ciągłym ruchu oraz specjalizowanie się w umiejętnościach defensywnych. Z tego powodu walka w The Incredible Adventures of Van Helsing II jest nudna i schematyczna.

Chimera, czyli nowy pupilek Van Helsinga.

Deweloperzy postanowili również przebudować schemat rozwoju postaci, tak aby wyeliminować problem braku wyborów i skupiania się wyłącznie na 3-4 umiejętnościach walki. Pierwsza zmiana nie wyszła jednak grze na dobre, ponieważ obecnie brakuje im jakiejkolwiek koherentności. Wszystko za sprawą wymuszonych wyborów – niektóre umiejętności należy wykupić, aby otrzymać dostęp do tych, które nas interesują. Dla przykładu, budując postać opartą na obrażeniach od zimna, należy wykupić umiejętność przypisaną arbitralnie do elektryczności lub ognia. Im dalej w schemat, tym więcej równie bezsensownych wyborów. W efekcie nadal używa się zaledwie kilku zdolności, które wymagają dodatkowo inwestowania punktów w coś, z czego raczej nie skorzystamy.

Zarządzanie poczynaniami ruchu oporu sprawia prawdziwą frajdę.

Na plus należy zaliczyć grze dwa nowe rozwiązania – zarządzanie działaniami oddziałów ruchu oporu oraz chimerę, czyli nowego towarzysza łowcy potworów. Zlecanie zadań dowódcom wyznaczonym przez Radę Wojenną jest ciekawym przeniesieniem fabularyzowanych zadań znanych z przeglądarkowych gier pokroju Blood Wars do gatunku hack and slash. W dużym skrócie – należy zapoznać się z opisem zadania i wyznaczyć najbardziej odpowiednią osobę do jego wykonania. Następnie po określonym z góry czasie – oscylującym zazwyczaj w granicach dwudziestu minut – sprawdzić efekty podjętych działań. Dowódcy dysponują uproszczonym schematem rozwoju, co sprawia, że bardzo przyjemnie obserwuje się czynione przez nich postępy. Wciąga to do tego stopnia, że często łapałem się na tym, że przerzucam na nich zadania z zakresu tower defense, które pomimo znacznego rozszerzenia dostępnych opcji nie bawią już tak, jak w pierwszej części.

Chimera także rozwija się wraz z wykonywanymi misjami, które zajmują jej kilka minut, a nam zapewniają świeży dopływ magicznych przedmiotów. Dodatkowo możemy ją wezwać w trakcie starć, aby walczyła u naszego boku. Nowego pupilka należy karmić magicznymi esencjami, nie jest to jednak zbyt wygórowana cena, ponieważ i tak mamy ich zawsze pod dostatkiem. Podobnie jak w przypadku dowódców ruchu oporu chimera jest miłym dodatkiem, który łamie nieco monotonność rozgrywki.

Dwa kolejne nowe rozwiązania – runecrafting oraz wystawa trofeów, które zapewniają globalne plusy i minusy – wypadają na tle poprzednich dwóch słabo. Zabawa runami jest nieco chaotyczna, a zapewniane przez nie efekty nie powalają na kolana. Natomiast korzyści otrzymywane przez trofea bardzo często nie równoważą negatywnych efektów. Od czasu do czasu można ich użyć, aby ułatwić sobie walkę z wyjątkowo odpornymi wrogami, ale ciągłe wracanie do kryjówki, aby żonglować ich efektami jest na dłuższą metę męczące.

Po osiągnięciu 57. poziomu postaci można jeszcze pobawić się w przechodzenie scenariuszy. Niektóre z nich są trudne i ciekawie pomyślane, ponieważ pozbawiają nas na przykład możliwości regenerowania życia lub many, co na wyższych poziomach trudności zdecydowanie podnosi skalę wyzwania. Niestety, sprowadzają się one głównie do bezmyślnej sieczki, która jest tak naprawdę wymagająca głównie z powodu słabo zbalansowanej mechaniki walki. Fajnie, że scenariusze pojawiły się w grze, jednak w porównaniu chociażby do Path of Exile nie wnoszą one żadnej nowej jakości.

Werdykt końcowy może być tylko jeden. The Incredible Adventures of Van Helsing II to bardzo slaby sequel, który zamiast rozwijać serię w interesującym kierunku straszy słabą optymalizacją, dziesiątkami błędów oraz źle zaimplementowanymi rozwiązaniami w mechanice. Największym plusem nowej odsłony przygód Van Helsinga jest – podobnie jak w przypadku pierwszej części gry – steampunkowy klimat oraz świetny humor. Deweloperzy z NeocoreGames nie naprawili jednak żadnych błędów poprzedniczki, dorzucili wiele nowych oraz popsuli już i tak zgrzytającą mechanikę walki oraz schemat rozwoju postaci. Niepowtarzalny klimat rozgrywki niestety nie wystarczy, aby zrobić dobrego hack and slasha. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że część trzecia będzie o wiele lepsza.

Recenzja gry Mario & Luigi: Brothership - czarująca przygoda i udane wskrzeszenie serii
Recenzja gry Mario & Luigi: Brothership - czarująca przygoda i udane wskrzeszenie serii

Recenzja gry

Po dziewięciu latach i bankructwie oryginalnych twórców, seria Mario & Luigi powraca z całkiem nową odsłoną. Brothership to godna kontynuacja serii, logicznie rozwijająca motywy poprzedniczek - lecz pokazuje także, że więcej to nie zawsze lepiej.

Recenzja gry Dragon Age: Straż Zasłony - w Veilguard są emocje, ale dziś to trochę za mało
Recenzja gry Dragon Age: Straż Zasłony - w Veilguard są emocje, ale dziś to trochę za mało

Recenzja gry

Dragon Age: The Veilguard robi wiele rzeczy, za które gracze pokochali gry BioWare – lecz zarazem przypomina, jak wiele w gatunku RPG da się wykonać znacznie lepiej.

Recenzja gry Starfield: Shattered Space - przeciętny dodatek, ale nie za taką cenę
Recenzja gry Starfield: Shattered Space - przeciętny dodatek, ale nie za taką cenę

Recenzja gry

Kiedy dowiedziałem się, że Bethesda nie planuje przekazać kodów do Shattered Space przed premierą, zacząłem zadawać sobie pytania. Czy stan techniczny jest zły? A może historia jest zwyczajnie nudna? Moje obawy były uzasadnione, choć tylko częściowo.