The Dark Crystal: Age of Resistance Tactics Recenzja gry
autor: Michał Pajda
Recenzja gry The Dark Crystal: Age of Resistance Tactics – lepiej niż przewidywaliśmy!
Gry na licencjach filmowo-serialowych zazwyczaj są złe i słabo wykonane. The Dark Crystal: Age of Resistance Tactics odżegnuje się jednak od tego stereotypu, a robi to ze skutecznością nie mniejszą, niż podbój planety Thra przez złych Skeksów.
- zróżnicowane zadania podczas bitew;
- warunki zwycięstwa determinowane fabułą serialu;
- system walki przyjazny dla nowicjuszy;
- przyjemna dla oka oprawa wizualna;
- wiele poziomów i rosnący ich poziom trudności.
- lakonicznie przedstawiona fabuła, w której można się zgubić;
- interfejs ubogi wizualnie;
- okazjonalne przycinki w grze;
- chronologiczny zamęt względem filmu
- niezbalansowany system nagród za wykonanie misji.
Do grania w The Dark Crystal: Age of Resistance Tactics - lub „Ciemny Kryształ: Czas Buntu Taktyka”, jeśli tylko ktoś woli wersję tytułu w naszym pięknym, chociaż niewspieranym przez twórców, języku ojczystym (bo chociaż serial posiada pełny dubbing, grać można tylko w języku angielskim) – podchodziłem z niekłamaną rezerwą. Bo „to gra na licencji serialu”, a te (zazwyczaj) do najlepszych nie należały. I tu przykładów można wymienić całkiem sporo, począwszy oczywiście od przeciętnego Prison Break: The Conspiracy, a skończywszy na ostatnim skoku na portfele graczy i fanów serialu o Pablo Escobarze, Narcos: Rise of the Cartels. Po kilkunastu godzinach spędzonych przy Dark Crystal mogę jednak śmiało napisać, że obawy okazały się być, przynajmniej tym razem, bezzasadne. Deweloperzy – studio Bonus XP, które wcześniej maczało swe paluchy przy, skądinąd niezłym, Stranger Things 3: The Game – wykonali bowiem kawał solidnej roboty, projektując na zlecenie Netflixa całkiem zmyślną i przyjemną grę.
Prawie jak serial
Ciemny Kryształ: Czas Buntu jest hołdem dla fanów oryginalnego filmu z 1982 roku. Podobnie jak w pierwowzorze, tak i w serialu Netflixa rolę bohaterów przejmują nie aktorzy poprzebierani w kostiumy, a... kukiełki. Nową opowieść zrealizowano jednak w myśl panujących współcześnie trendów kinematograficznych, a na końcu polano ją masą efektów specjalnych. W wyniku tego otrzymaliśmy połączenie, którego na próżno szukać w światowej filmotece. W grze czeka na nas ta sama, znana fanom filmu historia – w końcu to jego gradaptacja, więc nie powinno nikogo dziwić, że The Dark Crystal bliżej jest do wirtualnej przechadzki przez netflixowy scenariusz.
Na planecie Thra rozprzestrzenia się Zaciemnienie – zła energia zamieniająca żywe stworzenia w bezmyślne i agresywne stwory. Zagrożenia tego zdają się jednak nie dostrzegać ani Gelflingi, rdzenni mieszkańcy Thry, ani Skeksowie – brutalni najeźdźcy, którzy w pokojowy sposób podporządkowali sobie miejscowych, potajemnie jednak wysysając z nich esencję życia przy użyciu tytułowego klejnotu. Cała ta intryga zostaje jednak odkryta i tak zaczyna się wielka przygoda w Czasie Buntu.
Zabawa w The Dark Crystal skupia się wokół wszelkich potyczek, których świadkami byliśmy w serialu – od karczemnych burd i awantur (trwających w oryginale kilkanaście sekund) do walk z największymi zakapiorami w tym dziwnym uniwersum. Tyle tylko, że starcia te przeprowadzane są w systemie turowym, więc daleko im do serialowej dynamiki. Na mapie Thry pojawiają się więc kolejne punkty fabularne, w których stoczymy pojedynki, aby popchnął kampanią gry do przodu – klikamy, zwyciężamy batalię i przechodzimy do następnego punktu, w którym ponownie przyjdzie się nam tłuc z adwersarzem. I już same te walki dają masę taktycznej radochy (chociaż nie zaskoczą wyjadaczy serii takich jak X-COM). Musimy między innymi zajmować wyżej położone tereny, aby zadawać większe obrażenia, pamiętając jednocześnie, aby przeciwnik nie zrobił nam tego samego. Gdyby jednak mechanika potyczek ograniczała się każdorazowo do eliminacji zastępów spotykanych nieprzyjaciół, nie uniknęłaby wtórności, gdyż bić przychodzi nam się aż na „ponad 50 poziomach”. Przy dziesiątym padlibyście ze znużenia.
Na szczęście twórcy o tym pomyśleli i dlatego każdy poziom posiada inną, determinującą warunki zwycięstwa zmienną. Najczęściej jest to „pokonaj wszystkich nieprzyjaciół” przy założeniu, że konkretna postać musi przeżyć (inne nie umierają, a są znokautowane). Równie często jednak natrafić można na „dotrzyj przynajmniej trzema członkami drużyny we wskazane miejsce, by uciec” czy „pokonaj bossa” (wtedy wystarczy zająć się tylko najtwardszym przeciwnikiem). Zdarza się również nierzadko, że warunki zwycięstwa są powiązane z charakterystycznymi dla serialu wydarzeniami – takimi jak chociażby kąpiel Potlingów w ich wiosce (misja nakazuje wtedy obezwładnić czterech przedstawicieli tej rasy). Zadań różnego typu jest więc mnóstwo i kapitalnie komponują się one z historią przedstawioną w serialu. Brakuje tu jednak cut-scenek (na nie natrafić możemy tylko w czasie kolejnych bitew na mapie świata gry). W czasie przerywników kamera zawieszona jest nad rozmawiającymi postaciami, co kompletnie nie zadziałało chociażby w Warcraft III: Reforged, ale tutaj wpasowuje się idealnie w „kukiełkowy” świat znany z serialu.
Bohaterowie biorący udział w kolejnych walkach zbierają doświadczenie i zwiększają swój potencjał – z czasem można też nadać im drugorzędną klasę: żołnierza, zwiadowcę i uzdrowiciela (możemy je dowolnie przydzielać, dzięki czemu serialowi herosi mogą nie być żołnierzami, a np. uzdrowicielami, co jednak ma mało sensu ze względu na uwarunkowania postaci). Wraz z kolejnymi levelami poszczególne Gelflingi staną się silniejsze dzięki zdobywanemu w walkach doświadczeniu (szybko jednak skompletujemy 4-5 ulubionych herosów i przez większość gry będziemy wojować tylko nimi, przez co sprawimy, że staną się oni o wiele potężniejsi od reszty bohaterów z puli opcjonalnych protagonistów) i odblokują nowe zdolności. Za przechodzenie następnych poziomów otrzymają też cenny ekwipunek zwiększający statystyki – da się zakupić go w sklepie, ale zapomnijcie o nabyciu w kramie wielu ciekawych rzeczy dla swoich postaci, ponieważ magicznej waluty zdobywa się tu tyle, co Skeksis napłakał – dlatego nie wszystkie gadżety będą możliwe do zdobycia.
Szerzy się Zaciemnienie!
The Dark Crystal: Age of Resistance Tactics nieco brakuje jednak do przysłowiowej „dychy”, a argumentów za tym jest co najmniej kilka. Przez grzeczność nie będę pastwił się jednak nad częstymi zwieszkami produkcji – grze zdarza się bowiem chrupnąć nawet kilka razy podczas jednej batalii i chociaż są to zacinki ledwie kilkusekundowe, to wystarczą, by wybijać się z immersyjnych potyczek taktycznych. Produkcji przytrafia się jednak nader często problem z gubieniem chronologii historii przedstawionej na Netflixie, co związane jest z wyborami poszczególnych batalii na mapie świata gry. Niektóre wydarzenia odbywają się bowiem w tym samym czasie i mamy możliwość wyboru kolejności ich przeżycia, co jednak może utrudnić orientację w fabule, tym bardziej, że gra oferuje wyłącznie lakoniczny rys tego, co się wokół gracza dzieje – znajomość serialu jest więc co najmniej wskazana. Niemniej mieszanie chronologii może zaskoczyć nawet fanów pierwowzoru. Dość powiedzieć, że zdziwiłem się bardzo, kiedy na jednym z początkowych etapów bitewnych stoczyłem batalię, która w serialu miał miejsce dopiero w piątym odcinku.
Problemów gra ma jednak więcej, bo chociaż poszczególne etapy i postaci (poziom ich wykonania oraz animacje) cieszą oko, tak menu gry może wręcz odstraszyć. Wszystko, począwszy od menu, a na interfejsie graficznym ekranu bohaterów i ich zdolności skończywszy, wygląda brzydko i staro, jak gdyby pamiętało jeszcze czasy produkcji podobnych do Torin's Passage. Może to i „oczko” puszczone w stronę fanów oryginalnego filmu z '82, ale mnie nie przekonuje, bo wygląda raczej na zrobione „naprędce” jako ostatni element gry przed finiszem prac produkcyjnych.
Czas zacząć Czas Buntu!
The Dark Crystal: Age of Resistance Tactics – mimo baboli, których twórcom niestety nie udało się uniknąć – jest produkcją całkiem niezłą. Możliwe nawet, że jedną z najlepszych, przynajmniej w kontekście growych adaptacji filmów i seriali. W dodatku mamy tu do czynienia ze świetnym stosunkiem jakości oferowanej rozgrywki do ceny, którą przyjdzie nam zapłacić za podniesienie rebelii przeciwko okrutnym Skeksisom – na Steamie można tę produkcję dorwać za niecałe 72 złotych, bez jednego grosza. Jest to więc pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów serialu i dla tych graczy, którzy w przyjazny sposób chcą rozpocząć swoją przygodę ze strategiami turowymi. Zakup gry przemyśleć dwa razy powinni natomiast miłośnicy hardcore'owych produkcji podobnych do X-COM oraz ci, których nie rusza mordowanie niewinnych Gelflingów... Jest ktoś taki na sali?