The Banner Saga 2 Recenzja gry
autor: Michał Wasiak
Recenzja gry The Banner Saga 2 - nordycka podróż trwa i na tym się nie zakończy
Świetność pierwszej części The Banner Saga – oryginalnej gry w klimatach nordyckiej opowieści – rozpaliła nadzieje fanów na równie udaną kontynuację. Wszystko wskazuje na to, że najnowsza produkcja Stoic Games spełni owe niemałe oczekiwania.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- doskonale napisana, pełna tajemnic i zwrotów akcji historia;
- świetny klimat – zarówno całości gry, jak i poszczególnych, różnorodnych lokacji;
- niezwykle piękna, ręcznie rysowana grafika;
- prosty, a jednocześnie oferujący spore możliwości system walki;
- genialna muzyka, współtworząca atmosferę gry.
- wciąż kiepski system dowodzenia karawaną;
- niewielki wpływ większości toczonych bitew na bieg zdarzeń;
- końcowa bitwa to nieporozumienie;
- problemy z balansem poziomów trudności.
The Banner Saga to odważna mieszanka tekstowo-rysunkowego RPG i strategii turowej, osadzona w realiach mitologii ludów Północy. Pierwsza odsłona serii zdobyła serca graczy dzięki fenomenalnemu klimatowi, ciekawej fabule, doskonałej grafice, a przede wszystkim – silnemu powiewowi świeżości. Tworząc sequel, autorzy wyszli najwyraźniej z założenia, że tego, co dobre, nie warto zmieniać. Pozostawili więc większość z zastosowanych w „jedynce” patentów, skupiając się raczej na rozwoju historii i projektowaniu kolejnych lokacji w tym bez wątpienia intrygującym uniwersum. Czy obrany kierunek faktycznie okazał się słuszny?
Opowieść wikinga z depresją
Fabuła The Banner Saga 2 rozpoczyna się tuż po wielkiej bitwie w Boersgardzie, a więc dokładnie tam, gdzie skończyła się pierwsza część serii. Jako że dziwne i niepokojące wydarzenia wcale nie ustały, tylko przybierają na sile, popychając świat ku coraz większemu chaosowi, znów jesteśmy zmuszeni do zebrania swoich klanowych druhów i ruszenia w podróż. Historię, podobnie jak w pierwszej części, podzielono na rozdziały, w których na zmianę śledzimy powiązane ze sobą losy dwóch karawan. Dzięki opcji importu zapisu gry wybory, których dokonaliśmy w poprzedniej odsłonie cyklu, znajdują swoje odzwierciedlenie w dalszych wydarzeniach i składzie drużyny.
Muszę przyznać, że nawet jak na standardy fantasy historia w The Banner Saga 2 jest mocno zakręcona. Aż dziw bierze, że opowieść, tak śmiało galopującą po polach abstrakcji, udało się doskonale spiąć i zachować jej dojrzały charakter. Autorzy fabuły zdecydowanie rozwinęli skrzydła. Szlak karawan wiedzie już nie tylko przez ośnieżone szczyty, ale także bardziej różnorodne miejsca, takie jak rozległe stepy, magiczny las czy podziemne tunele. W trakcie wędrówki spotykamy mityczne stwory, bohaterowie mają dziwaczne sny, a ze światem wokół nas dzieją się naprawdę osobliwe rzeczy. Wraz z gęstniejącą atmosferą zagrożenia pojawiają się nowe tajemnice, a wątki, które wydawały się już zamknięte, znów powracają, jeszcze bardziej komplikując obraz sytuacji. Historia jest wartka, klimatyczna, dekadencka i o wiele lepsza niż ta z pierwszej części The Banner Saga. Niestety, spory niedosyt pozostawia sam koniec gry. Finałowa bitwa to absurd, gdyż jej wynik nie ma wpływu na to, jak skończy się zabawa. Sam epilog natomiast stawia więcej pytań, niż daje odpowiedzi, ewidentnie mając nam narobić smaku na zapowiedzianą część trzecią. Nie wiem, ilu graczy się na to złapie, ale jednego jestem pewien: ja chwyciłem haczyk.
Niestety, wspomnianymi rarytasami fabularnymi cieszyć się będą jedynie władający angielskim i to raczej w zaawansowanym stopniu. W The Banner Saga 2 opowieść poznajemy, głównie prowadząc rozmowy i czytając komunikaty. Na tę chwilę wszystko to jest po imperialnemu i nie ma wieści, aby ktoś przymierzał się do polonizacji tytułu.
O CO CHODZI W THE BANNER SAGA?
Świat The Banner Saga to zimny północny kontynent, zamieszkiwany głównie przez ludzi i ogromnych varlów. Owe, niegdyś zwaśnione, rasy żyją w pokoju, od kiedy musiały zjednoczyć siły przeciwko kamiennym drążycielom – mrocznym istotom, które wyszły spod ziemi, gdy bogowie przestali otaczać świat swoją opieką. Dzięki heroicznym wysiłkom wojowników oraz władających magią Odnowicieli zagrożenie zostało zażegnane i nastały długie czasy pokoju. Jednakże tuż przed wydarzeniami z pierwszej części The Banner Saga coś zaczęło się dziać. Znów pojawili się drążyciele, napadający na wioski i miasta, a słońce – co bardziej niepokojące – dosłownie zatrzymało się na horyzoncie, sprawiając, że dzień nie przechodzi w noc. Wypędzeni ze swych domów ludzie podróżują w poszukiwaniu bezpieczniejszych miejsc, a nad ich karawanami powiewają tytułowe klanowe sztandary.
Jakie to piękne!
Grafika już w pierwszej części sagi robiła ogromne wrażenie, w „dwójce” zaś powala swoją doskonałością. Po tym, jak zobaczyłem wszystkie krajobrazy i tła w grze, nie mam najmniejszych wątpliwości, że goście od oprawy wizualnej ze Stoic Games mogliby rysować ekrany miast do Heroes of Might and Magic i zrobiliby to lepiej niż ktokolwiek dotychczas. The Banner Saga 2 stanowi świetny dowód na to, że nawet posługując się prostą formą, jaką są malowane w kreskówkowym stylu plansze, można stworzyć bardziej udany klimat, niż stosując wyszukane efekty specjalne.
Na tak dobry rezultat składa się wiele elementów. Przede wszystkim twórcom udało się doskonale połączyć ze sobą kolory. Nie bojąc się eksperymentów, zachowali jednocześnie świetne współgranie barw w ramach zastosowanych palet. Projekty plansz są pomysłowe i wykonane z wielkim kunsztem. Umieszczone gdzieniegdzie abstrakcyjnie minimalistyczne obiekty, np. drzewa i krzewy, świetnie pasują do klasycznego wyglądu pozostałej części.
Całości dopełnia zrealizowane z dużym smakiem wykończenie. Rozmywające obraz filtry i padający śnieg tworzą wrażenie kilku planów, dodając lokacjom imponującej głębi. Szkoda, że tak rzadko pojawiają się plansze specjalne, przedstawiające bohaterów w różnych dynamicznych sytuacjach. Te które są, wyglądają świetnie, a w większej liczbie mogłyby zastąpić w prezentacji fabuły choćby część suchych komunikatów i statycznych konwersacji. Warto również wspomnieć o niezwykle klimatycznej muzyce, którą doskonale dobrano do poszczególnych momentów gry.
Silnik do remontu
Mechanizmy rozgrywki w The Banner Saga 2 nie dorównują, niestety, aspektom fabularnym i estetycznym. Najsłabsze ogniwo produkcji wciąż stanowi zarządzanie karawaną. System ten nie jest do końca logiczny i oferuje zbyt mało w stosunku do tego, ile czasu się przy nim spędza. Już przy okazji pierwszej części gry fani narzekali na brak jakiegokolwiek wpływu stanu i liczby członków klanu na rozwój wydarzeń. Niestety, podobnie jest i w „dwójce”. Strata nawet wielu podkomendnych, czy to w wyniku pochopnej decyzji, czy ich zagłodzenia, nie jest z punktu widzenia rozgrywki żadnym problemem. Co więcej, paradoksalnie upraszcza sprawę, pozwalając wydać punkty sławy na rozwój bohaterów, a nie na zakup żywności.
Niezbyt dobrze sprawdzają się także nieprzewidziane wydarzenia, które mają miejsce w trakcie wędrówki. Są one wprawdzie opatrzone całkiem pomysłowymi opisami, niestety – jako jednorazowe sytuacje nie stają się żadnymi zaczątkami nowych zadań pobocznych, które mogłyby przełamać liniowość gry. Ponadto decyzje, jakie w związku z nimi podejmujemy, zazwyczaj prowadzą jedynie do trzech możliwości: zyskania/straty zasobów, zwerbowania/utracenia członków karawany oraz pomniejszych starć. W efekcie ciągłe przestoje w celu przeczytania kolejnych nieznaczących informacji zaczynają nieco irytować.
Zupełnie inaczej przedstawia się turowy system bitew, rozgrywanych na osobnych planszach. Pomimo prostych zasad rządzących walką spore zróżnicowanie przeciwników, bohaterów i ich umiejętności tworzy liczne ciekawe taktycznie sytuacje i czyni z tego aspektu gry mocną stronę produkcji. Niestety, podobnie jak inne elementy The Banner Saga 2, także i ten jest słabo powiązany z całością i nawet szereg porażek nie generuje większych problemów w głównej rozgrywce. Przy tej okazji wychodzi na jaw również inna słabość produkcji, jaką są niefortunnie zbalansowane poziomy trudności. Większość bitew na poziomie normalnym wydaje się na tyle prosta, że radzimy sobie w nich bez stosowania wyszukanych strategii. Poziom trudny tymczasem może okazać się dla wielu zbyt wyśrubowany, a do tego uciążliwy ze względu na utrudnienia we wspomnianym kiepskim systemie zarządzania karawaną. Rozczarowująca jest też finalna bitwa, która nijak ma się do starć, jakie toczyliśmy do tej pory, bardziej przypominając zabawę w kotka i myszką niż prawdziwą walkę.
SYSTEM WALKI
The Banner Saga 2, jak na gawędziarskie RPG, dysponuje całkiem niezłym systemem starć. Potyczki odbywają się na arenach złożonych z kwadratowych pól. Naprzeciw siebie stają oddziały liczące kilku, a czasem kilkunastu wojowników. Każdy bohater może poruszać się o określoną ilość pól, a następnie zaatakować bądź użyć specjalnych umiejętności. Sercem systemu są dwa współczynniki: siła i pancerz. Siła to zarówno zdrowie jednostki, jak i moc jej ataku – gdy spadnie do zera, wojak pada ranny. Pancerz chroni przed utratą siły. Atakując, decydujemy, który ze współczynników przeciwnika chcemy obniżyć. Dodatkowym aspektem są punkty woli, którymi możemy zwiększać zasięg ruchu i wzmacniać ataki. Bohaterowie są bardzo zróżnicowani pod względem podstawowych współczynników i umiejętności specjalnych. Dzięki temu da się zastosować mnóstwo ciekawych i skutecznych manewrów. Szkoda, że efekty walk mają tak niewielkie znaczenie dla przebiegu gry. Co ciekawe, jeśli ktoś zasmakował w bitwach w The Banner Saga, może zmierzyć się z innymi graczami przez internet w grze The Banner Saga: Factions.
Jest nieźle, a nawet bardzo dobrze
Nigdy nie byłem zwolennikiem dawania indykom specjalnej taryfy ulgowej, tylko dlatego, że to czy tamto jest w nich nietuzinkowe i fajnie alternatywne. Mimo to The Banner Saga 2 ma w sobie aż tyle świeżości i klimatu, zaś wszystko to napędza tak interesująca opowieść, że nawet niektóre nienaprawione od pierwszej części defekty rozgrywki nie popsuły moich bardzo pozytywnych wrażeń. Mam nadzieję, że przygotowując kolejną część, Stoic Games skupi się nie tylko na jej walorach fabularnych i artystycznych, ale poprawi to i owo w mechanice rozgrywki. W końcu łaska graczy na pstrym koniu jeździ!