Symulator Farmy 2013 Recenzja gry
autor: Amadeusz Cyganek
Recenzja gry Symulator farmy 2013 – piąte koło u wozu
Nie dość, że uprawa roli to naprawdę ciężki kawałek chleba, to jeszcze deweloperzy zdają się utrudniać nam ją na każdym kroku. Po kontakcie z tą grą zaleca się wstrzymanie wszelkich dotacji na wirtualne rolnictwo.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- trzy grywalne mapy;
- zmienne warunki fizyczne podłoża;
- nowe uprawy i zwierzęta.
- zerowa optymalizacja silnika gry;
- wszechobecne niedoróbki graficzne;
- niegrywalne tutoriale;
- niestabilność gry, psujące się save’y;
- losowość upraw;
- nierozumiejący komend pracownicy;
- przesadzone ceny sprzętu;
- zdychające bez powodu zwierzęta.
Mimo że aura za oknami nieubłagalnie przypomina nam o nadchodzącej zimie, pojedynek na wirtualnym gospodarstwie trwa w najlepsze. Po fiasku tegorocznej edycji Farming Simulatora, wielu domorosłych rolników miało nadzieję, że jego bezpośredni konkurent – Symulator farmy 2013 – zaorze całe poletko i zwycięży w rolniczej batalii. Niestety, po kilkunastu godzinach walki z dziełem studia ActaLogic czuję się... zrównany z ziemią. Jeśli jakiś gracz, zainspirowany komputerową uprawą roli, rozpoczął własną działalność rolniczą, to po kontakcie z tegoroczną odsłoną cyklu z pewnością przerzuci się na rośliny genetycznie modyfikowane.
Wirtualna farma to naprawdę obszerny temat – ilość rozwiązań i nowości, jakie można wprowadzać co roku, daje solidne podstawy, by twierdzić, że komputerowe symulatory rolnicze nie opuszczą nas jeszcze przez kilka następnych lat. Deweloperzy z niemieckiego studia ActaLogic mieli mocno dalekosiężne plany – na papierze wydawało się, że będzie to pod wieloma względami przełomowa odsłona serii. Niestety, mamy do czynienia z sytuacją zupełnie odwrotną – twórcy najprawdopodobniej obudzili się tuż przed świtem z ręką na kurzej grzędzie, a poprawiając wszystko na ostatnią chwilę, zazwyczaj nie udaje się zrobić nic konstruktywnego. Tak stało się i tym razem.
„Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać ziemniaki…”
Zanim zacznę wyrywać największe chwasty, które skutecznie popsuły tę grę, trzeba pochwalić autorów za kilka jak najbardziej ciekawych konceptów. Do takich z pewnością należy w pełni modyfikowalna gleba oraz jej wpływ na jazdę poszczególnymi pojazdami. Podczas zasiewu czy kultywacji rzeczywiście czuć, że poruszamy się po nieprzygotowanym gruncie. Jego obróbka od strony technicznej została zaprojektowana zdecydowanie lepiej niż u konkurencji – szkoda tylko, że z wykonaniem nie poszło już tak dobrze. Nie zabrakło oczywiście pomniejszych nowości, które składają się na sporą różnorodność planowania upraw – tym razem możemy posiać np. dorodne słoneczniki, jak również w sposób bardziej kompleksowy zająć się hodowlą bydła: hałaśliwe towarzystwo krów, koni, owiec czy świń wałęsających się po gospodarstwie jest naprawdę przyjemne. Można było się także spodziewać uaktualnionego zestawu pojazdów i narzędzi – podobnie jak w Farming Simulator 2013 znajdziemy tu bogaty wybór wszelkich renomowanych marek znanych nie tylko z niemieckich, ale i polskich gospodarstw: wystarczy wspomnieć chociażby o firmach takich jak Massey-Ferguson czy Fendt.
Rozgrywkę toczymy na trzech, różniących się głównie architekturą terenu oraz zabudową, mapach: w Toskanii, Alpach oraz na typowej amerykańskiej wsi. Poza zagrodą i zlokalizowanymi tuż obok polami uprawnymi próżno szukać tu czegokolwiek ciekawego – dookoła wszędzie zielony ugór, gdzieniegdzie urozmaicony niezbyt gęstym lasem. Życie rolnika na wirtualnej farmie także i tym razem okazuje się kompletnie nijakie i jednostajne – na okolicznych uprawach nie dzieje się nic, a z pobliskich dróg wieje kompletną pustką. Nawet jeśli próbujemy znaleźć kogoś do towarzystwa, to wszystko zdaje się być przeciwko nam. Zatrudnianie pomocników, teoretycznie mających wesprzeć nas w obróbce wybranego poletka, to w tej grze rozwiązanie wyjątkowo ryzykowne. Pracownicy wyznają bowiem zasadę „czy się stoi, czy się leży, tysiąc pięćset się należy” – mimo iż z naszej kasy regularnie ściągana jest odpowiednia ilość gotówki, pola nierzadko leżą odłogiem, a najęci parobkowie albo nie pojawiają się w ogóle, albo siedzą w traktorze na terenie gospodarstwa, nigdzie się nie ruszając. A to dopiero początek jednego wielkiego rolniczego kabaretu, który swoimi błędami niezamierzenie sprezentowali nam twórcy gry.
Wielka Pardubicka kombajnem
Symulatory farmy to nad Wisłą temat niezwykle popularny, dlatego polscy dystrybutorzy ostro walczą o klienta, wprowadzając przy okazji spory zamęt. Omawiany Symulator farmy 2013 to nic innego, jak odpowiednik Agrara Simulatora 2013, nie mającego nic wspólnego z grą Farming Simulator 2013, dwa lata temu sprzedawaną u nas... pod nazwą Symulator Farmy. Techland ma prawa do polskiego tytułu, cdp.pl do pierwotnej serii – łapiecie?
O tym, że na farmie nie dzieje się dobrze, dowiadujemy się już na samym początku. Autorzy postanowili przedwcześnie ostrzec nas przed dalszymi zmaganiami, uniemożliwiając zaliczenie dostępnych tutoriali. Deweloperom z ActaLogic udało się zepsuć kilkanaście króciutkich scenariuszy, w których głównym zadaniem jest przejechanie z punktu A do punktu B albo podpięcie odpowiedniej maszyny i wykonanie wskazanej operacji. Oczywiście mechanika rozgrywki (a przynajmniej jej podstawy) nie jest nie wiadomo jak skomplikowana i można ją bez problemu opanować w ciągu kilku minut swobodnej zabawy, ale niesmak i tak pozostaje.
Systemu uprawy roli nie zmieniono i odpowiada on realnemu cyklowi zasiewu i zbioru, co oczywiście wydaje się rzeczą podstawową. Jednak nawet najbardziej cierpliwy rolnik nie porwie się z motyką na słońce, jeśli na uprzednio zaoranym polu ledwie po kilku godzinach znów pojawi się trawa. Konieczność powtarzania tej samej roboty irytuje po prostu niesamowicie. Trudno także przewidzieć wielkość zbioru poszczególnych upraw – nawet pomimo ciągłego dbania o rośliny, skrapiania ich odpowiednimi specyfikami i nawożenia dobre żniwa to wcale nic pewnego. Planowanie wydatków nie ma więc zbyt wielkiego sensu, bo oszacowanie zarobków często po prostu graniczy z cudem.
Przeterminowana kawa zbożowa
Choć wydaje się to kuriozalne, niejednokrotnie tańszy i mniejszy sprzęt spisuje się lepiej od potężnych i nowoczesnych maszyn. Przykład? Mały pług potrafi obrobić większy pas ziemi niż jego niemal dwukrotnie większa wersja. To samo dotyczy np. kostkarek, które działają, jak chcą, a czasami zdarza się, że maszyna po prostu połyka słomę i uparcie odmawia dalszej współpracy. O bałaganie cenowym w dostępnym asortymencie sprzętowym już nawet odechciewa się wspominać – momentami to po prostu nie mieści się w głowie. Szkoda, że jak za dawnych lat nie da się zaprząc konia i kursować po polu od świtu do zmierzchu z workiem ziarna przewieszonym przez plecy – podejrzewam, że byłoby to zdecydowanie mniej frustrujące.
Hodowla została w tej edycji zdecydowanie bardziej rozwinięta – oprócz nowych rodzajów zwierząt pojawia się także problem zapewnienia im egzystencji na odpowiednim poziomie. Pytanie tylko: po co – choćby nasze bydło i ptactwo miało pełny wikt i opierunek, nie zdziwcie się, jeśli pewnego pięknego poranka zamiast wesoło piejącego koguta obudzi was widok padniętego zwierzyńca leżącego na pobliskiej polanie. Ptasia grypa? Nie, z tym mieliśmy do czynienia już jakiś czas temu. Choroba wściekłych krów? To chyba też zły trop. Zatem jako wzięty weterynarz-amator postawię jedyną słuszną diagnozę – syndrom nieróbstwa twórców gier komputerowych. Szczepionki, niestety, brak.
Symulator Farmy 2013 korzysta z tej samej technologii, która wykorzystano przy produkcji Farming Giant. W tej strategii ekonomicznej zadaniem gracza było stworzenie prężnie działającego przedsiębiorstwa zajmującego się produkcją żywności. Wydaną niecałe dwa miesiące temu produkcję trapiły identyczne problemy – beznadziejna optymalizacja, wycieczki do pulpitu i niezrozumiałe błędy w grafice. Jak widać twórcy nie uczą się na błędach...
Oranie na śniadanie
Prawdziwi zapaleńcy mogliby jeszcze wybaczyć grze niektóre błędy, gdyby nie fakt, że Symulator farmy 2013 to produkcja kompletnie niegrywalna głównie pod względem technicznym. Niezbyt często zdarza mi się śmiać samemu do siebie w trakcie rozgrywki, ale to, co obserwowałem chociażby podczas jazdy traktorem, przechodzi ludzkie pojęcie. Potężne, kilkunastotonowe maszyny, skręcając, przewracają się na bok, a w ekstremalnych sytuacjach nawet dachują przy próbie gwałtownego hamowania. Traktory niejednokrotnie „zaliczają glebę” także w trakcie jazdy po zaoranym nierówno polu, a uwierzcie mi – przywrócenie takiego pojazdu do pionu to wypadkowa szczęścia i dużego ładunku utraconych nerwów. Oczywiście normą w tego typu produkcjach są sytuacje, w których maszyny po prostu wtapiają się w podłoże wskutek niedbale wykonanych tekstur – w takich momentach naszym jedynym ratunkiem są zapisane stany gry, które (jakże by inaczej!) mają tendencję do błędów odczytu.
Mimo zauważalnego postępu graficznego ciężko przyjąć do wiadomości fakt, że już po raz kolejny z rzędu optymalizacja w tej serii leży na całej linii. Wydaje się to absolutnie nieprawdopodobne, ale czterordzeniowy procesor, solidny zapas pamięci i karta graficzna z górnej półki to za mało, by w najświeższą produkcję studia ActaLogic pograć w miarę komfortowo. Na nieco słabszych maszynach sytuacja wygląda wręcz dramatycznie – nieraz trzeba odczekać kilkadziesiąt sekund, by móc spokojnie nawigować w menu głównym gry, a rozgrywka to jeden wielki pokaz slajdów z wiejskimi krajobrazami w roli głównej. Nie zabrakło tu przeróżnych filtrów graficznych i innych zupełnie niepotrzebnych bajerów, których jedynym celem jest zatuszowanie zerowej płynności – wygląda to mniej więcej tak jak próba podlania co najmniej hektara pola wodą z konewki. Gdy dorzucimy do tego obrazu beznadziei regularnie pojawiające się crashe, skutkujące szybką wycieczką do pulpitu, wniosek jest prosty – to po prostu techniczna kompromitacja.
Twórcy nie uczą się, niestety, na błędach – tradycyjnie już w pudełkach z Symulatorem farmy zamiast pełnoprawnej finalnej wersji dostajemy płatną betę, która nawet najbardziej zaciekłych testerów wyprowadziłaby z równowagi. Deweloperzy mieli kilka naprawdę kapitalnych pomysłów – nowe właściwości fizyczne podłoża, uprawy, rozszerzona hodowla zwierząt i rozbudowany panel kontroli nad pracownikami w normalnych okolicznościach okazałyby się wystarczającym wabikiem dla amatorów wirtualnego rolnictwa. Niestety, wielkie łatanie pewnie jeszcze trochę potrwa – w obecnej formie Symulator farmy 2013 jest grą absolutnie niewartą zakupu: takowy można rozważyć dopiero za kilka tygodni. Nie pomogą tu nawet ewentualne dotacje unijne.