Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Stray Recenzja gry

Recenzja gry 18 lipca 2022, 18:00

Recenzja gry Stray - z kotami to i cyberpunk słodki

Kot i cyberpunk. Te dwie rzeczy wystarczyły, by „indyk” zrobiony w kilkanaście osób – w dodatku przygodówka (z niewielką tylko domieszką akcji) – oczarował cały świat. I nie zanosi się, by czar miał prysnąć wraz z premierą. Stray to naprawdę udana gra.

Recenzja powstała na bazie wersji PC. Dotyczy również wersji PS5, PS4

Stray to gra, do której jak ulał pasuje określenie „skazana na sukces”. Nawet gdyby jej twórcy tego nie chcieli (z jakiegokolwiek powodu), nie byliby w stanie nie zyskać powodzenia przy takim pomyśle na ten tytuł. Choćbym w tej recenzji obsmarował go z góry na dół i nie zostawił na nim suchej nitki, nie powstrzymałbym tłumów przed złożeniem nań preorderu. No bo... widzieliście tego kotka? Jaki on jest słodki! Jaka ta gra jest śliczna! Jakie cudne animacje! Stul dziób i bierz moje pieniądze!

Na szczęście nie zamierzam obsmarowywać Straya. Przeciwnie, będę tę pozycję raczej chwalił, i to całkiem entuzjastycznie. Najpierw jednak jestem Wam winien warstwę opisową – macie bowiem prawo zadawać sobie pytanie: „Czy ta gra jest czymkolwiek więcej niż tylko przygodówką?”. Twórcy ze studia Blue Twelve nie byli zbyt konkretni w przedstawianiu gameplayu w swoim dziele.

Kocie ruchy

PLUSY:
  1. intrygujące uniwersum, które ma do przekazania frapującą historię;
  2. zróżnicowana rozgrywka, niedopuszczająca nudy;
  3. zjawiskowy projekt lokacji;
  4. wybornie animowany, „wiarygodny” koci bohater;
  5. umiejętnie budowany nastrój – gra potrafi smucić, śmieszyć, straszyć;
  6. znakomita oprawa dźwiękowa.
MINUSY:
  1. krótki czas zabawy;
  2. trochę uciążliwe sterowanie;
  3. brak wyzwania (jeśli liczysz na takowe).

Gdyby szukać dla Straya adekwatnego klasyfikatora gatunkowego, najbardziej pasowałby wyświechtany termin „przygodowa gra akcji” – ze stanowczym wskazaniem raczej na „przygodową” aniżeli „akcji”. Sekwencje zręcznościowe – jak ucieczki przed hordami potworkowatych zurków czy etapy quasi-skradankowe – zdarzają się regularnie, ale stanowią tylko przerywnik. O tym, że są jedynie dodatkiem, świadczy już sam fakt, iż nie uwzględniono tu opcji zmiany poziomu trudności.

Co zatem robimy przez gros czasu? Eksplorujemy, zaczepiamy NPC, zbieramy przedmioty, rozwiązujemy zagadki, psocimy i skaczemy po platformach. Ten ostatni aspekt też może brzmieć zręcznościowo, ale w istocie nie zawiera w ogóle takiego pierwiastka. Przypomina raczej parkour z serii Assassin’s Creed, a jeszcze bardziej pokonywanie przeszkód w najnowszym God of War – ot, wciskamy przycisk, a bohater robi swoje. Dać susa można tylko w wyznaczonych miejscach, więc nawet nie grozi nam śmierć od skoku w przepaść.

Jak tu nie zakochać się w Strayu, gdy na każdym kroku gra serwuje takie obrazki?

Ogólnie Stray nie jest grą, która ma do zaoferowania jakiekolwiek wyzwanie – w kontekście czy to zagadek, czy scen akcji. Jest to wręcz, mówiąc potocznie, samograj. Czasem trzeba tylko podumać chwilę nad drogą do celu bądź rozejrzeć się za zakamarkiem, do którego jeszcze nie wściubiliśmy noska. Jedynie wspomniane etapy wzorowane na skradankach potrafią niekiedy być uciążliwe, bo sterowaniu brakuje precyzji, a punkty kontrolne zostały w nich rozmieszczone dość rzadko.

Bajki robotów

Przypuszczam, że to, co przeczytaliście dotychczas, w wielu z Was nie wzbudziło zachwytu. By zrozumieć moc Straya, trzeba umieć doceniać takie rzeczy jak klimat, opowieść, projekt wizualny świata... i koty, naturalnie. To przede wszystkim gra od kociarzy dla kociarzy, przy okazji w intrygujący sposób zahaczająca o problematykę właściwą nurtowi cyberpunk. W rezultacie otrzymujemy dzieło, którego poszczególne części składowe, rozpatrywane osobno, wykonaniem nie odbiegają od normy, ale wszystkie razem tworzą produkcję jedyną w swoim rodzaju.

Jeśli chodzi o wspomnianych wielbicieli kotów, myślę, że zakochają się w Strayu w mniej niż minutę. Wystarczy im spostrzec słodycz w oczach cyfrowych futrzaków i przekonać się, z jaką pieczołowitością studio Blue Twelve odwzorowało kocie zachowania – jest to poziom animacyjnego kunsztu prawie na miarę Red Dead Redemption 2 (mimo że nad omawianą tu grą pracowało, rzecz oczywista, nieporównywalnie mniej osób).

Nie mogło się obyć bez kocich swawoli.

Więcej niż minutę na zakochanie się w Strayu będą potrzebowali sympatycy cyberpunku. Minie dłuższa chwila, nim fabuła nabierze rozpędu – ale gdy to nastąpi, stanie się jasne, że poszukiwanie drogi do domu przez czworonożnego bohatera stanowi w istocie jedynie tło dla właściwej historii, którą Stray stopniowo przed nami odsłania.

Miejscem akcji jest miasto wzniesione pod betonową kopułą – zbudowane dla ludzi, by dać im schronienie przed warunkami panującymi na powierzchni Ziemi, ale dziś zamieszkiwane wyłącznie przez „uczłowieczone” roboty. Nie chcę zdradzać nic więcej, by nie zepsuć Wam przyjemności poznawania tej opowieści. Dodam tylko, że chwilami nasuwały mi się skojarzenia z grą NieR: Automata. Stray nie ciąży może tak silnie w stronę filozofowania, ale też potrafi skłonić do zadumy. I wywołać emocje – zwłaszcza w finale.

Nie wszystko w tej grze jest słodkie i urocze. Niektóre lokacje potrafią wzbudzić niepokój.

Zgłębianie uniwersum wykreowanego przez Blue Twelve jest tym przyjemniejsze, że lokacje wyglądają bajecznie i panuje w nich wyrazisty klimat. Duża w tym zasługa projektantów środowiska, którzy zadbali o otoczenie szczegółowe, pełne charakteru i o bogatej palecie nastrojowych barw, jak również dźwiękowców i kompozytora muzyki (Yanna van der Cruyssena). Dzięki pracy tych ostatnich Stray chwilami potrafi nawet zmienić się niemal w dreszczowiec. Lepiej nie grajcie z małymi dziećmi, kategoria wiekowa 12+ nie wzięła się znikąd.

Niemniej nie brakuje tu również nuty humoru, który objawia się w naturalny, bezpretensjonalny sposób. Tam, gdzie są koty, po prostu nie może go zabraknąć. Już same animacje naszego czworonoga przywołują uśmiech na twarz, a do tego dochodzą typowo kocie interakcje z otoczeniem, jak zrzucanie naczyń z krawędzi półek czy ostrzenie pazurów na ścianach i kanapach. Ot, fenomen internetu przekuty w grę wideo.

DRUGA OPINIA

Recenzja gry Stray - koty i cyberpunk pasują do siebie jak ulał - ilustracja #4

Stray zachwycił mnie praktycznie wszystkim, co oferuje. Najbardziej zaskoczył mnie niezwykle złożony i intrygujący świat przyszłości, jego odkrywana stopniowo historia i fabuła, którą śledzi się z zaciekawieniem do samego końca. Rozgrywka jest na tyle angażująca, że trudno nazwać tę pozycję symulatorem chodzenia, a twórcy nie prowadzą nas za rękę, tylko sprytnie używają świata gry do podpowiedzi.

No i jest jeszcze główny bohater – zwykły kot, który nie udaje człowieka ani superkota. Wszystkie czynności, które możemy nim wykonywać, są bardzo „kocie”, w punkt autentyczne, co potwierdzi każda osoba mieszkająca z takowym zwierzakiem. W połączeniu z przepiękną grafiką, klimatyczną muzyką, zróżnicowanymi lokacjami, humorem i świetnymi easter eggami tworzy to jedną z najbardziej niezwykłych przygód w grach, która na długo zapada w pamięć.

Moja ocena: 9/10

Dariusz „DM” Matusiak

Bez większych wad, ale krótko

Mankamenty? Trudno takowe wskazać. Napomknąłem o sterowaniu, któremu brakuje precyzji – w co bardziej zagęszczonych obiektami obszarach kot nie zawsze wykonuje skok w pożądanym kierunku. Jest to jednak pomniejsza dolegliwość, odczuwalna co najwyżej we wspomnianych sekwencjach quasi-skradankowych.

Poza tym mógłbym wytknąć różne delikatne zgrzyty w narracji czy projekcie poszczególnych zadań – rzeczy, które nie są warte szerszego omówienia osobno, ale zebrane razem sprawiają, że Stray trochę oddala się od ideału. Tu jakaś fabularna głupotka, tam lekko szwankująca kamera, gdzie indziej mało klarownie nakreślona droga do celu.

Poza szukaniem wspomnień rolę dodatkowych aktywności pełnią poboczne minizadania. Nie wnoszą wiele do gry, ale lepszy rydz niż nic.

Wciąż mamy jednak w pokoju przysłowiowego słonia, którym należy się zająć. Chodzi o długość – a raczej krótkość – gry. Przed premierą zapowiadano, że przygoda ta wystarczy na ok. 8 godzin – lub więcej, jeśli postanowimy rozglądać się za znajdźkami – ale w rzeczywistości jest to zawyżona wartość. Sam grałem bardzo niespiesznie, wykonując prawie wszystkie dostępne aktywności poboczne, i uwinąłem się w około 6,5 godziny.

Komuś, kto pobiegnie prostą drogą za fabułą, rozrywki może zaś wystarczyć na nie więcej niż 5 godzin. Muszę jednak dodać, że owe znajdźki to nie byle co – mowa o wspomnieniach, które dokładają istotne cegiełki do naszego zrozumienia tego uniwersum, więc rozglądanie się za nimi jest wysoce wskazane. Poza tym zachodzi ryzyko, że gdyby gra została rozciągnięta, mogłaby stać się lekko nużąca. Różnorodność gameplayu w obecnym kształcie jest w pełni zadowalająca, ale brakuje mu głębi, która udźwignęłaby dłużej trwającą zabawę.

TRZECIA OPINIA

Recenzja gry Stray - koty i cyberpunk pasują do siebie jak ulał - ilustracja #2

Najbardziej oczekiwana gra lipca 2022 roku (na to wskazywała organizowana przy okazji tego tekstu ankieta) „dowiozła”, i to nie tylko dlatego, że jej głównym bohaterem jest uroczy dachowiec. To krótka, ale naprawdę pełna emocji, barw i treści historia. Przyznam się, że spodziewałem się po niej nieco skromniejszej warstwy narracyjnej, tymczasem twórcy – na szczęście – zadbali odpowiednio o fabułę. Dzięki temu otrzymaliśmy pierwszą od niepamiętnych czasów historię przyjacielskiej relacji kota z latającym dronem i parę innych atrakcyjnych, a i przy okazji oryginalnych motywów science fiction. Poza tym można nacieszyć zmysły aż trzema cyberpunkowymi miasteczkami – każde z nich to inny styl, sporo robotycznych mieszkańców, masa znajdziek, sekretów i interakcji, a także wiele okazji do uprawiania iście „asasynowego” parkouru. Jest takie angielskie słówko jak „wholesome” i ono najlepiej pasuje do tej gry.

Moja ocena: 8,5/10

Karol Laska

Za „hajp” trzeba płacić

Wobec powyższego do pokoju pakuje się jeszcze jeden słoń – cena, która wynosi mniej więcej 120 zł. Firma Annapurna Interactive (wydawca) ewidentnie doliczyła do kosztu Straya cały „hajp”, który powstał wokół tego tytułu. I trudno się w sumie dziwić, że pozwoliła sobie zedrzeć trochę więcej, niż wynosi przeciętna stawka w sektorze indie, z tysięcy graczy oczarowanych zwiastunami, na których ujrzeli przesłodkiego kotka opakowanego w formę imitującą z powodzeniem grę AAA. To się nazywa po prostu okazja.

Na pochwałę zasługuje również fakt, że Stray wychodzi w stanie, który nie doprasza się o szybkie łatki. Nie uświadczyłem tu żadnych błędów wartych wspomnienia, stabilność i optymalizacja też są bez zarzutu.

Jeśli o mnie chodzi, nie byłbym do końca usatysfakcjonowany, otrzymawszy za tak duże pieniądze tak krótką produkcję – mimo że bardzo dobrą. Dlatego, choć polecam Straya z całego serca, sugeruję wstrzymać się nieco z zakupem i poczekać na przecenę (większą niż preorderowe 10%)... lub skusić się na abonament PS Plus Extra, jeśli gracie na PlayStation. 58 zł (za miesiąc subskrypcji) to cena lepsza niż dobra.

O AUTORZE

Stray wzbudził we mnie zainteresowanie już pierwszym zwiastunem – tak jak, tuszę, w każdym z Was. Nie jestem typem kociarza (chyba że liczy się jeżdżenie jaguarem), ale przepadam za przygodówkami (akcji), dobrymi opowieściami i cyberpunkowymi realiami. Dzieło studia Blue Twelve zadowoliło mnie na każdej z tych trzech płaszczyzn.

ZASTRZEŻENIE

Egzemplarz gry Stray do recenzji otrzymaliśmy od firmy Fortyseven Communications.

Krzysztof Mysiak

Krzysztof Mysiak

Z GRYOnline.pl związany od 2013 roku, najpierw jako współpracownik, a od 2017 roku – członek redakcji, znany także jako Draug. Obecnie szef Encyklopedii Gier. Zainteresowanie elektroniczną rozrywką rozpalił w nim starszy brat – kolekcjoner gier i gracz. Zdobył wykształcenie bibliotekarza/infobrokera – ale nie poszedł w ślady Deckarda Caina czy Handlarza Cieni. Zanim w 2020 roku przeniósł się z Krakowa do Poznania, zdążył zostać zapamiętany z bywania na tolkienowskich konwentach, posiadania Subaru Imprezy i wywijania mieczem na firmowym parkingu.

więcej

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

Adrian Werner Ekspert 24 września 2022

(PC) Piękna gra z uroczym głównym bohaterem. Rozgrywka jest banalna, a zagadki proste, ale mimo to zwiedzanie tego świata jest niezapomnianym przeżyciem.

8.0

kALWa888 Ekspert 23 lipca 2022

(PS4) Uroczy futrzak i fajny klimat to za mało. Stray mogło być o wiele lepsze. Przez to, że nie jest to w zasadzie niewiele więcej niż symulator chodzenia, gra potrafi nieźle znudzić. Mi przeszkadzał też fakt, że tyle rzeczy jest bezpośrednio wykładane. Gra, jak i jej świat przedstawiony mogłyby sporo zyskać na tajemniczości. Na bardziej złożonej rozgrywce zresztą też. Ale nie bawiłem się źle. W porywach jest to dobra gra, ale nic ponadto. Szkoda, bo można było fajnie wykorzystać fakt, że mamy okazję pokierować kotem.

6.5

KA.EL Ekspert 19 lipca 2022

(PC) Wygląda jak AAA, przykuwa światem przedstawionym i motywami SF i jest zaskakująco różnorodny pod względem gatunkowych tropów. Zdecydowanie jeden z najlepszych "indyków" 2022 roku.

8.5
Recenzja gry Life is Strange: Double Exposure - pokochałem Max na nowo, choć po latach straciła coś ważnego
Recenzja gry Life is Strange: Double Exposure - pokochałem Max na nowo, choć po latach straciła coś ważnego

Recenzja gry

Oto Life is Strange, na które czekałem prawie 10 lat. Mało istnieje bohaterek, do których przywiązałem się tak jak do Max, i jestem przeszczęśliwy, że mogłem poznać jej dalsze losy… acz Double Exposure nie trafiło mnie w serce tak celnie jak pierwszy LiS.

Recenzja gry Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club - kiedy wrogiem gracza jest bezmyślny główny bohater
Recenzja gry Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club - kiedy wrogiem gracza jest bezmyślny główny bohater

Recenzja gry

Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club to nowa odsłona ponad trzydziestoletniej serii kryminalnych gier visual novel. Tym razem badamy sprawę morderstw powiązanych ze zbrodniami sprzed lat – i z lokalną miejską legendą.

Recenzja gry Nobody Wants to Die. Polacy znów udowodnili, że są świetni w opowiadaniu historii
Recenzja gry Nobody Wants to Die. Polacy znów udowodnili, że są świetni w opowiadaniu historii

Recenzja gry

Po pokazie gameplayu dla prasy nie byłem przychylnie nastawiony do Nobody Wants to Die. Twórcom z Wrocławia udało się jednak złamać mój sceptycyzm już po kwadransie gry. Choć chwilami ziewałem, nieprędko zapomnę tę transhumanistyczną przygodę neo-noir.