Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Stasis Recenzja gry

Recenzja gry 10 września 2015, 15:06

Recenzja gry Stasis – przygodówki w klimatach pierwszego Obcego

Przygodówka niezależnego studia The Brotherhood kusi mrocznym klimatem science fiction rodem z filmu Obcy – ósmy pasażer Nostromo, ale jednocześnie potrafi napsuć sporo krwi bardziej i mniej poważnymi błędami.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

PLUSY:
  • gęsty klimat mrocznego science fiction;
  • bogaty i wiarygodnie wykreowany świat;
  • w większości logiczne zagadki;
  • pełna detali dwuwymiarowa oprawa graficzna...
MINUSY:
  • ...która bywa nieczytelna;
  • liczne błędy, w tym również jeden uniemożliwiający dalszą zabawę;
  • bohater miewa problemy z docieraniem do klikniętego celu.

Stasis to debiutancka propozycja dwuosobowego studia The Brotherhood, która obiecuje historię osadzoną w mrocznych klimatach science fiction i nietypowe dla swojego gatunku zaprezentowanie akcji w rzucie izometrycznym. Ze względu na tę ostatnią cechę i odwołania w materiałach promocyjnych produkcja wzbudza silne skojarzenia z kultowym Sanitarium z 1998 roku – niektórzy liczyli wręcz, że będzie to duchowy spadkobierca tamtego przedstawiciela klasyki. Na początek rozprawię się z tym mitem – Stasis, pomijając rzadko spotykaną w gatunku perspektywę przedstawiania akcji, to typowa przygodówka serwująca standardową dla horrorów science fiction opowieść. Nie jest to bynajmniej wada, ale jeśli ktoś oczekuje równie nietuzinkowej i surrealistycznej przygody jak w prawie dwudziestoletnim dziele DreamForge Intertainment, to może się srodze zawieść. Zamiast tego Stasis wyróżnia się bardzo gęstym klimatem. I tym, że grze zdecydowanie brakuje ostatnich szlifów.

Już od pierwszych chwil mroczny klimat wylewa się z ekranu.

Ósmy pasażer Groomlake’a

Opowiedziana w Stasis historia rozgrywa się na pokładzie olbrzymiego statku badawczego o nazwie Groomlake. Główny bohater, John Maracheck, budzi się w jednej z komór hibernacyjnych. Nie wie, skąd się tu wziął ani co się stało z jego żoną i córką, na dodatek w pobliżu nie ma żywej duszy. Mężczyzna rozpoczyna wędrówkę po kolejnych sekcjach pojazdu kosmicznego, próbując odnaleźć swoją rodzinę i stopniowo odkrywając kolejne elementy układanki, z której wyłania się obraz tego, co stało się na Groomlake’u. Jednocześnie zaś walczy o własne przeżycie, gdyż odnajdywane ciała kolejnych członków załogi i dochodzące zewsząd makabryczne odgłosy bardzo szybko dają do zrozumienia, że w ponurych korytarzach czai się śmiertelne niebezpieczeństwo.

Niektóre zagadki dają nam kontrolę nad bardziej skomplikowanymi maszynami.

Fabuła Stasis rozgrywa się zgodnie ze standardami osadzonych w kosmosie horrorów. Fani Obcego i zbliżonych mu klimatem dzieł popkultury szybko rozgryzą, co dokładnie zaszło na pokładzie statku, nie zrobią też na nich wrażenia przygotowane przez The Brotherhood zwroty akcji. Mimo przewidywalności opowieść została zaserwowana w na tyle solidny i dopracowany sposób, że potrafi wciągnąć i zmobilizować do dotarcia do napisów końcowych. Duża w tym zasługa pracy, jaką włożono w uwiarygodnienie świata gry. Choć zwiedzamy jedynie jego część, Groomlake jest całkiem przekonująco przedstawionym ośrodkiem badawczym – oprócz oczywistych laboratoriów na jego pokładzie znajdują się też między innymi sekcje roślinne wytwarzające powietrze i pożywienie, pomieszczenia rekreacyjne i mieszkalne dla pracowników, linie tramwajowe czy nawet muzeum dla interesantów.

Ponadto przy ciałach członków załogi dość często znajdujemy ich prywatne palmtopy. Te, oprócz miłego dla oka zróżnicowania graficznego (różne modele, różny stopień zakrwawienia, do niektórych ich użytkownicy przykleili kartki z podręcznymi notatkami), zawierają dzienniki pisane przez ich właścicieli. Opisywane tam historie to chyba najciekawszy element całej gry. Nie tylko pozwalają na poznanie szczegółów głównego wątku fabularnego, ale również prywatnych spraw i dramatów obsługi statku kosmicznego. A była to zdecydowanie nietuzinkowa załoga. Odkryjemy między innymi sekrety pani doktor próbującej potajemnie przywrócić do życia swojego małżonka, którego zresztą sama zabiła, szpiega zbierającego informacje dla konkurencyjnej korporacji czy mającego problemy z napadami agresji mechanika. Wiele z tych małych opowieści jest zresztą ze sobą ściśle powiązanych – w pewnym momencie możemy na przykład śledzić nietypowy trójkąt miłosny z perspektywy każdej z zaangażowanych stron. Czytanie tych notatek stanowi sporą przyjemność, a jednocześnie świetnie urealnia cały przedstawiony świat i sprawia, że napotykane co rusz zwłoki stają się czymś realniejszym od zbioru kilku pikseli.

Dzienniki prowadzone przez członków załogi stanowią fascynującą lekturę.

Jednym z osiągniętych progów kampanii na Kickstarterze był dodatkowy rozdział stanowiący prolog opowiedzianej w Stasis historii, skupiający się na przeszłości korporacji Cayne, do której należy kosmiczny statek badawczy. Aktualnie rozdział nie jest jeszcze dostępny, to właśnie na nim The Brotherhood zamierza skupić się po premierze gry. Darczyńcy otrzymają DLC fabularne za darmo, zwykli nabywcy najprawdopodobniej będą musieli za nie dopłacić.

Decydujące starcie

Mimo zastosowania rzutu izometrycznego Stasis pod względem mechaniki jest bardzo typowym przedstawicielem swojego gatunku. Za pomocą myszy możemy kierować Johna w wyznaczone miejsca, a jeśli akurat trafiliśmy na interaktywny przedmiot, kazać mu z niego skorzystać. Oprócz tego jesteśmy w stanie zbierać wybrane narzędzia, łączyć je ze sobą bądź używać na znajdujących się tu i ówdzie obiektach. Oczywiście wszystko to wyłącznie w zaplanowanych przez twórców sytuacjach – na każdy problem przypada zawsze tylko jedno rozwiązanie. Co jakiś czas stajemy też przed zagadkami zmuszającymi do skorzystania z jakiegoś stacjonarnego urządzenia, by na przykład przywrócić zasilanie linii tramwajowej czy aktywować pompę odsysającą wodę. Jedynym urozmaiceniem w stosunku do innych przedstawicieli gatunku przygodówek jest to, że w kilku sytuacjach możemy zginąć. Do zgonu potrafi doprowadzić pójście w niewłaściwe miejsce czy użycie nieodpowiedniego przedmiotu na nieodpowiednim obiekcie. Karą za uśmiercenie Johna jest jedynie nieznaczne cofnięcie naszych postępów, natomiast z odkryciem wszystkich tego typu zagrożeń wiąże się zdobycie większości osiągnięć, dla niektórych może to być zatem dodatkowa atrakcja wydłużająca zabawę.

Autorzy w większości przypadków zdołali uniknąć tego, co często najbardziej irytuje w przygodówkach, czyli zmuszania do używania przedmiotów w kompletnie nielogiczny sposób, bo akurat tak to sobie zaplanował scenarzysta. W Stasis, by wątek fabularny ruszył naprzód, zazwyczaj wystarczy dokładnie zbadać wszystkie dostępne w danym momencie pomieszczenia i parę minut pogłówkować nad tym, jak by tu wykorzystać posiadane przedmioty – przeważnie to, na co wpadniemy w pierwszej chwili, stanowi rozwiązanie. W ciągu całej gry na dłużej utknąłem i zostałem zmuszony do typowego klikania „wszystkim na wszystkim” trzy razy – dwukrotnie okazało się, że nie zauważyłem jednego z przedmiotów, raz zaś nie wziąłem pod uwagę, że pewną akcję trzeba wykonać w konkretnym momencie. Napisy końcowe ujrzałem po około 10 godzinach – całkiem przyzwoity wynik jak na reprezentanta gatunku, choć w znacznej mierze przyczyniły się do tego właśnie te bardziej problematyczne sytuacje.

Niestety, Stasis wpisuje się w trend gier, których premierowa edycja wyraźnie domaga się załatania. W ciągu jednego przejścia całej produkcji natrafiłem na wiele mankamentów. Jeden z nich uniemożliwiłby mi zresztą ukończenie zabawy – w pewnym momencie przestałem mieć dostęp do zebranych przedmiotów. Błąd zapisał się razem ze stanem gry, nie pomogło więc restartowanie – na szczęście zapisywałem rozgrywkę na więcej niż jednym slocie i wczytanie wcześniejszego save’a okazało się skutecznym rozwiązaniem. Czasem klawisz Esc nie do końca działał tak, jak powinien – zamiast zamknąć aktualnie przeglądany terminal komputera, cofał moje postępy w grze. To te najważniejsze błędy – pomniejszych również jest sporo, np. nieotrzymywanie osiągnięć mimo spełnienia wymagań i cyferka „1”, która pojawiła się znikąd i zasłaniała opisy wyświetlane w dole ekranu. Pojedynczo może by tak nie przeszkadzały, ale ponieważ występowały w dość dużym natężeniu, skutecznie psuły przyjemność z gry.

Wśród rozrywek, jakim oddawali się członkowie załogi statku, było oglądanie holograficznego striptizu.

Stasis miewa też poważny kłopot z tzw. pathfindingiem, czyli wyznaczaniem ścieżek pomiędzy punktem A i B. Czasem, stojąc naprzeciw obrazu na ścianie, bohater zamiast podejść do niego najkrótszą drogą, najpierw robi sobie wycieczkę dookoła znajdującego się obok stołu. Kliknięcie na drzewo powoduje, że Maracheck odwraca się i opuszcza pomieszczenie. Niby drobiazg, ale pewne lokacje zawierają strefy, przebywanie w których kończy się śmiercią. Kiedy na przykład ukrywamy się przed wzrokiem wrogiego robota i klikamy na pobliskie przedmioty, szukając sposobu na pozbycie się intruza, ostatnie, czego chcemy, to by główny bohater wstał i raźno ruszył w kierunku śmiercionośnej maszyny.

Przebudzenie

Graficznie Stasis, o ile nie ma się awersji do gier dwuwymiarowych, zachwyca – na kolejnych pokładach statku kosmicznego nie brak najdrobniejszych detali i animacji. Mimo że całą grę spędzamy wewnątrz Groomlake’a, to na szczęście uniknięto monotonii i poszczególne sekcje, pozostając w spójnym stylu graficznym, znacząco się od siebie różnią. Po początkowych sekwencjach w brudnych magazynach zwiedzamy między innymi sterylne pomieszczenia laboratoryjne, zarośnięte grzybami sale mieszkalne czy pełne zieleni sektory zajmujące się hydroponiką. Niestety, przepych detali ma swoją cenę. Interaktywne przedmioty zlewają się z tłem i bardzo łatwo można coś przegapić, toteż wizyta w każdym nowym miejscu najczęściej zaczyna się od „przeskanowania” myszką całego otoczenia w celu zlokalizowania wszystkich mogących się przydać narzędzi. Raz nawet udało mi się nie zauważyć całkiem sporego przejścia do kolejnego pomieszczenia, przez co straciłem prawie dziesięć minut na błąkanie się tam i z powrotem.

Nawet w kosmosie znaleźć można tereny zielone.

Warstwa audio prezentuje solidny poziom. Przez większość czasu towarzyszą nam jedynie niepokojące dźwięki otoczenia – oddalone krzyki i odgłosy wydawane przez dziwne stworzenia. Muzyka dawkowana jest wyjątkowo oszczędnie i zazwyczaj służy podkreśleniu ważności jakiegoś zwrotu fabularnego. Warto też wspomnieć, że wszystkie występujące w grze postacie mówią głosami profesjonalnych aktorów – nie jest to norma dla tytułów niezależnych.

Stasis niestety bardzo wiele traci z powodu licznych błędów, których natężenie odbiera przyjemność z gry. Gdyby nie one, byłaby to solidna przygodówka, wyróżniająca się przede wszystkim świetnym klimatem, osiągniętym głównie dzięki pieczołowicie wykreowanemu miejscu akcji rodem z filmów z serii Obcy. Przygodówka, która nie próbuje zrewolucjonizować gatunku ani nawet stanąć w jednym szeregu z klasyką, ale za to zapewni solidną porcję zabawy każdemu fanowi gier adventure lub horrorów science fiction. Podczas mojego obcowania ze Stasis napotkanych błędów było jednak tak dużo, że mocno odbiły się one na ocenie końcowej. Pozostaje liczyć, że autorzy szybko załatają swoje debiutanckie dzieło.

Michał Grygorcewicz

Michał Grygorcewicz

W GRYOnline.pl najpierw był współpracownikiem, w 2023 roku został szefem działu Produktów Płatnych, a od 2024 roku zarządza działem sprzedaży. Tworzy artykuły o grach od ponad dwudziestu lat. Zaczynał od amatorskich serwisów internetowych, które sam sobie kodował w HTML-u, potem trafiał do coraz większych portali. Z wykształcenia inżynier informatyk, ale zawsze bardziej go ciągnęło do pisania niż programowania i to z tym pierwszym postanowił związać swoją przyszłość. W grach przede wszystkim szuka opowieści, emocji i immersji, jakich nie jest w stanie dać inne medium – stąd wśród jego ulubionych tytułów dominują produkcje stawiające na narrację. Uważa, że NieR: Automata to najlepsza gra, jaka kiedykolwiek powstała.

więcej

Recenzja gry Life is Strange: Double Exposure - pokochałem Max na nowo, choć po latach straciła coś ważnego
Recenzja gry Life is Strange: Double Exposure - pokochałem Max na nowo, choć po latach straciła coś ważnego

Recenzja gry

Oto Life is Strange, na które czekałem prawie 10 lat. Mało istnieje bohaterek, do których przywiązałem się tak jak do Max, i jestem przeszczęśliwy, że mogłem poznać jej dalsze losy… acz Double Exposure nie trafiło mnie w serce tak celnie jak pierwszy LiS.

Recenzja gry Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club - kiedy wrogiem gracza jest bezmyślny główny bohater
Recenzja gry Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club - kiedy wrogiem gracza jest bezmyślny główny bohater

Recenzja gry

Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club to nowa odsłona ponad trzydziestoletniej serii kryminalnych gier visual novel. Tym razem badamy sprawę morderstw powiązanych ze zbrodniami sprzed lat – i z lokalną miejską legendą.

Recenzja gry Nobody Wants to Die. Polacy znów udowodnili, że są świetni w opowiadaniu historii
Recenzja gry Nobody Wants to Die. Polacy znów udowodnili, że są świetni w opowiadaniu historii

Recenzja gry

Po pokazie gameplayu dla prasy nie byłem przychylnie nastawiony do Nobody Wants to Die. Twórcom z Wrocławia udało się jednak złamać mój sceptycyzm już po kwadransie gry. Choć chwilami ziewałem, nieprędko zapomnę tę transhumanistyczną przygodę neo-noir.