Sid Meier's Starships Recenzja gry
autor: Luc
Recenzja gry Sid Meier’s Starships – kosmiczna strategia w wersji mini
Koncepcja stojąca za Sid Meier’s Starships jest naprawdę ciekawa. Wizja budowania gwiezdnych okrętów i rozwijania galaktycznego imperium trafi do wielu, ale... tylko nieliczni dotrwają do końca. Wszystko przez uproszczoną formułę, która szybko się nudzi.
Recenzja powstała na bazie wersji iOS.
- Ciekawy system walki;
- Syndrom „jeszcze jednej tury”;
- Wygodne sterowanie na ekranach dotykowych.
- Powtarzalność rozgrywki;
- Mocno spłycony rozwój statków;
- Przesadnie uproszczone drzewko technologii oraz budynków.
Starships nie jest pierwszą przygodą marki sygnowanej nazwiskiem Sida Meiera z kosmiczną przestrzenią. Całkiem niedawno wydane Civilization: Beyond Earth przeniosło graczy do pozaziemskiej rzeczywistości i choć nie wszystkim ta zmiana przypadła do gustu, studio Firaxis Games postanowiło jeszcze chwilę pozostać w tych klimatach. Tym razem galaktyczno-strategiczne wojaże trafiły jednak nie tylko na komputery stacjonarne, ale także na urządzenia z systemem iOS. Jak więc wypada Starships w wersji mobilnej?
Małe początki wielkiego imperium
Decydując o wyborze przynależności, wskazujemy także doktrynę, którą podążać będzie nasza kosmiczna federacja. Do dyspozycji mamy łącznie trzy, znane wcześniej z Beyond Earth, czyli supremację, czystość oraz harmonię. W zależności od tego, na co postawimy, możemy liczyć na specjalne bonusy – np. mniejsze koszty naprawy. Decyzja ta ma także wpływ na wygląd naszych okrętów oraz portrety poszczególnych liderów.
Już na początku trzeba wyraźnie zaznaczyć, że z poprzednią odsłoną Civilization Starships ma niewiele wspólnego. Nie licząc tych samych frakcji oraz liderów (wybieramy spośród ośmiu), praktycznie cała mechanika rozgrywki uległa drastycznej zmianie. W przypadku nowej produkcji główną rolę odgrywa walka oraz taktyka stosowana podczas potyczek z innymi flotami.
Zaczątek naszej przyszłej armady stanowią dwa okręty, które otrzymujemy już na samym początku zabawy, co w zupełności wystarcza, by zdobyć poparcie kilku pobliskich planet. Samą rozgrywkę podzielono na dwa segmenty. W pierwszym, pozwalającym ujrzeć odkryty fragment galaktyki, przemieszczamy flotę z miejsca na miejsce, stawiamy nowe budynki oraz badamy kolejne technologie. W pojedynczej turze możemy wykonać maksymalnie 10 przelotów, pozostałe czynności ograniczone są jedynie funduszami. Po dotarciu do nieodwiedzanego wcześniej globu mamy szansę wypełnienia specjalnej misji zleconej przez jego mieszkańców. Jeżeli się nam uda – dostajemy punkt zaufania. Po zdobyciu czterech planeta zostaje przyłączona do naszej gwiezdnej federacji.
W wersji mobilnej sterowanie w Starships nie sprawia większych problemów. Praktycznie wszystkie komendy można swobodnie wydawać za pomocą pojedynczych lub dwukrotnych dotknięć, choć nie najlepiej funkcjonuje sam model celowania torpedami. Wskaźnik zaczyna działać chaotycznie przy próbie zmiany trajektorii i jedno nieostrożne stuknięcie potrafi posłać pocisk w całkowicie niezamierzoną stronę.
Walka w imię pokoju
Przyjęcie zlecenia od mieszkańców jakiejś planety automatycznie przenosi nas na mniejszą, bardziej szczegółową mapę, podzieloną za pomocą charakterystycznej taktycznej siatki. Zyskujemy kontrolę nad wszystkimi statkami i decydujemy, w jaki sposób podejdziemy do zadania. Większość z nich sprowadza się do zniszczenia przeciwnej floty, ale trafiają się także i bardziej kreatywne przydziały, jak wydostanie się z gwiezdnego labiryntu w określonym czasie czy chociażby zajęcie posterunków. W każdym przypadku kontrolowane statki mogą zarówno przemieszczać się o wyznaczoną liczbę pól, jak i atakować przeciwnika na kilka sposobów. Początkowo sprawia to sporą frajdę, zwłaszcza że obecne na polu bitwy tunele czasoprzestrzenne i asteroidy potrafią odrobinę namieszać w naszych planach – przesunąć statek w niespodziewane miejsce czy też zapewnić przeciwnikowi całkowitą osłonę przed strzałem, którym planowaliśmy go wykończyć.
Po pewnym czasie starcia zaczynają się jednak robić nieco monotonne – na walce spędzamy w Starships naprawdę mnóstwo czasu, a formuła – z racji swojej prostoty – dość szybko staje się wtórna. Pewne spłycenie strategicznych aspektów jest oczywiście dopuszczalne, ale fakt, że jest ich tak niewiele, doprowadza do sytuacji, w której po kilku godzinach grania czuje się porządny niedosyt. Wszystko teoretycznie działa tak, jak powinno... ale jednocześnie jest tego zwyczajnie zbyt mało.
Zarządzanie federacją? To proste!
Znaczne uproszczenia oraz niewielka ilość zawartości to zresztą główne zarzuty, jakie można postawić grze. O ile w przypadku walki da się to jeszcze jakoś przeżyć, tak pozostałe elementy rozgrywki ucierpiały z tego powodu już bardzo poważnie. Rozbudowywanie floty początkowo wygląda na całkiem zaawansowane, szybko jednak okazuje się, że sprowadza się do wpakowania maksymalnej ilości kredytów w pancerz, osłony, silnik i siłę ognia. Możemy oczywiście inwestować także w szwadrony myśliwców, moduł niewidzialności, czujniki i kilka innych rzeczy, ale nie mają one większego zastosowania. W efekcie cała flota składa się z klonów, które różnią się jedynie nazwą i kolorem. Jeszcze mniej możliwości wyboru mamy w przypadku badań nad technologiami – kilka kierunków wpływa na osiągnięcia statków, ale zamiast konkretnego drzewka występuje po prostu parę pojedynczych opcji, które wielopoziomowo rozwijamy. To samo dotyczy budynków stawianych na poszczególnych planetach. Przykładowo – wyższy poziom autofabryki lub wytwórni biopaliw zapewni większy przypływ surowców z danego globu.
Walka w imię pokoju
Starships ma zostać w przyszłości zintegrowane z Beyond Earth. Twórcy wspomnieli o tym w chwili ogłaszania tytułu, do dziś jednak nie zdradzili zbyt wielu szczegółów. Wiemy, że osiąganie poszczególnych celów w jednej grze spowoduje odblokowanie dodatkowej zawartości w drugiej, o ile obie będą przypisane do tego samego konta. Możemy liczyć m.in. na nowe rodzaje misji, planety oraz pomniejsze bonusy.
Ciężko zarobione fundusze da się także inwestować w budowę miast na powierzchniach planet, które przyłączyły się do naszej federacji (pozwala to zwiększyć wskaźnik ludności) lub budowę cudów. Zarówno pierwsze, jak i drugie rozwiązanie nie tylko pośrednio wpływa na szczątkową gospodarkę gwiezdnego imperium czy osiągi statków, ale stanowi także jedną z dróg do zwycięstwa w Starships. Metod tych mamy łącznie cztery. Ta najbardziej oczywista to zlikwidowanie pozostałych frakcji i ich kosmicznych armad. Inne, bardziej cywilizowane sposoby to osiągnięcie poziomu szóstego w przynajmniej trzech kategoriach technologicznych, stworzenie siedmiu cudów lub objęcie panowania nad 51% populacji całej galaktyki – nie ma w tym wielkiej filozofii i na dobrą sprawę owe warunki i tak sprowadzają się do tego, że musimy walczyć ze wszystkimi wokół, aby zdobyć więcej kredytów, żywności i innych surowców. Ci, którzy liczyli na coś bardziej skomplikowanego, będą poważnie rozczarowani – ten tytuł to przede wszystkim starcia statków i nawet obierając drogę pokojową, nie unikniemy demolowania innych okrętów.
A miał sięgnąć gwiazd...
Starships można więc streścić w dosłownie jednym zdaniu – mocno uproszczony, choć ciekawy koncept, który jednak szybko staje się monotonny. Nie oznacza to, że produkcja jest zła – jeżeli szukacie niezobowiązującego tytułu, w który chcecie pobawić się z doskoku, jadąc pociągiem, tramwajem czy leżąc wieczorem w łóżku, gra nie powinna zawieść waszych oczekiwań. Jeśli jednak zależy wam na zaawansowanej strategii, na iOS-a znajdziecie całe mnóstwo o niebo lepszych pozycji i to niekiedy w znacznie korzystniejszej cenie. W Starships nie ma żadnej głębi, co sprzyja krótkim sesjom, po których można tytuł odłożyć na dwa, trzy dni i absolutnie niczego nie stracić. Z drugiej strony – główny element, czyli walkę, zrealizowano na tyle umiejętnie, że trudno nie mieć do twórców żalu, iż nie zdecydowali się na rozbudowanie tego aspektu. Podsumowując – nie można mówić o kompletnym fiasku, ale tym tytułem Firaxis serc graczy nie podbije.