Rocket League Recenzja gry
autor: Szymon Liebert
Recenzja gry Rocket League - piłka nożna na dopalaczu
Kochamy piłkę nożną, kochamy samochody – czy pokochamy Rocket League, grę, która łączy te dwie rzeczy?
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- prosta, ale niesamowicie emocjonująca rozgrywka;
- doskonałe wykonanie techniczne i estetyczne;
- świetny kod sieciowy – mecze odpalają się błyskawicznie;
- modyfikatory tylko kosmetyczne – zrównoważone drużyny.
- słabo zrealizowana namiastka trybu solo.
W 2009 roku studio Psyonix wypuściło na PlayStation 3 grę Supersonic Acrobatic Rocket-Powered Battle-Cars, która została przyjęta bez większego entuzjazmu. Połączenie sportu, a konkretnie piłki nożnej, z zabawkowymi samochodami miało w sobie pewien urok, ale ostatecznie wypadło blado i bez polotu. W tym roku deweloper powrócił do tego pomysłu wraz z Rocket League, grą dostępną za darmo na PlayStation 4 w ramach abonamentu PlayStation Plus i na pecetach w cenie 20 euro. Pamiętając wcześniejszą produkcję, która nie przyciągnęła mnie do siebie na dłużej, podchodziłem do Rocket League bez większego entuzjazmu. Wystarczyło pięć minut – bo tyle potrzeba na rozegranie jednego meczu, żebym zmienił zdanie i stał się wyznawcą „piłki jeżdżonej”. Dlaczego ten pomysł tak bawi? I czemu bawi tak bardzo teraz, a nie bawił kiedyś?
Piłka jest okrągła, a nitro aktywujesz na „B”
Rocket League u podstaw jest grą sportową, w której dwie drużyny próbują wbić sobie gola. Parafrazując słynną wypowiedź legendarnego polskiego szkoleniowca, można powiedzieć, że „piłka jest okrągła, bramki są dwie, a samochody mogą skakać i korzystać z dopalacza”. Tak, tutaj nie kierujemy sportowcami, tylko pojazdami przypominającymi zabawki. Resoraki różnią się kształtami, kolorami i dodatkami, ale wszystkie dysponują takimi samymi właściwościami i technikami. Poza samym jeżdżeniem i robieniem szybkich zawrotów przy pomocy hamulca ręcznego możemy korzystać z dopalacza, którego punkty regeneracyjne są rozsiane po stadionie. Kluczowy ruch przy „kopaniu” piłki stanowią podwójne skoki – pierwszy podbija nas do góry, drugi podrzuca jeszcze wyżej i pozwala wykonać szybki obrót maszyny w powietrzu. Dzięki temu nadlatującą piłkę da się wyprowadzić w określonym kierunku, o ile oczywiście dysponujemy odpowiednią zręcznością i wyczuciem, a sytuacja nam sprzyja. Najczęściej jednak kończy się to kompletną klapą i bramką samobójczą...
Jak to wygląda od strony zasad sportowych? No cóż, tu panuje wolna amerykanka i nie liczcie na to, że po faulu, to znaczy nieczystym zderzeniu z innym samochodem, będziecie mogli poskarżyć się sędziemu. Stadiony nie mają też stref autowych, więc piłka cały czas jest w grze. Mecze opierają się jednak na paru dodatkowych zasadach. Po pierwsze, po każdym golu rozpoczynamy standardowo ze środka boiska – tu każdorazowo dochodzi do nowej walki o piłkę, więc nie warto oszczędzać na dopalaczu. Po drugie, mecz się nie kończy, jeśli piłka jest w powietrzu, co sprzyja desperackim próbom strzelenia wyrównującej bramki w ostatniej sekundzie. Po trzecie, w tej grze nie ma remisów, więc szykujcie się na dogrywkę. W niej panuje zasada „złotego gola”, czyli pierwsza strzelona bramka przesądza o losach spotkania. Słowem, duch piłki kopanej jest tu silny, nawet jeśli kopanie zastąpiono zderzaniem, a obuwie sportowe - kołami.
Piękna prostota
Prawda wygląda tak, że tłumaczenie zasad Rocket League jest trochę bez sensu – w teorii, w dwóch powyższych akapitach, brzmią one przesadnie skomplikowanie. W praktyce sterowanie i reguły gry okazują się banalne, więc łapie się je instynktownie – zakładając oczywiście, że mieliśmy wcześniej do czynienia z grami. To jedna z tych pozycji, które po prostu włączasz, mówisz grającym: „tu się przyspiesza, tu się zwalnia”, a potem wszyscy dobrze się bawią. Użytkownicy błyskawicznie załapią, o co tu chodzi, i będą mogli oddać się temu, co stanowi esencję Rocket League. A jest nią gra sportowa oparta na świetnym systemie fizyki, który czasami wydaje się niedokładny, ale w ogólnym rozrachunku spełnia swoją podstawową rolę: oferuje olbrzymią frajdę z obserwowania efektów wygłupów. Jeżdżenie po ścianach, desperackie skoki na piłkę, przepychanie się z innymi samochodami – każdy mecz, który rozegrałem, obfitował w emocje porównywalne z tymi, jakie wywołują najlepsze gry sportowe. Czysta rozrywka, mnóstwo frajdy, zapadające w pamięć zagrania – tak to się prezentuje.
To wszystko nie bierze się z powietrza, lecz jest wynikiem bardzo dobrze zaprojektowanej rozgrywki i wsparcia dla funkcji, które często są przez twórców pomijane. Produkt stwarza każdemu równe szanse, bo zdobywane z czasem modyfikatory pojazdów odgrywają rolę tylko kosmetyczną. Mimo to miło się zbiera punkciki i odblokowuje nowe głupoty. Stadiony mają prostą konstrukcję i nie dają żadnej ze stron znaczącej przewagi. Rozgrywka jest też jednocześnie lekka i pełna wrażeń – trudno się przy niej zdenerwować, nawet jeśli nie idzie nam za dobrze. To zasługa chociażby tempa akcji i kontrolowanej przypadkowości zagrań. Sytuacja zmienia się w ułamku sekundy, więc nie ma sensu przejmować się chwilową porażką. Z wyniku 0:5 da się wyrównać, a później wygrać w dogrywce. Nie zdarzyło mi się też, żeby ktoś komuś coś zarzucał, co jest plagą gier wieloosobowych. Strzeliłeś samobója? Trudno, przecież to tylko pięciominutowy mecz. Jako że Rocket League w głównej mierze nastawione jest na zabawę wieloosobową, autorzy zadbali o szybkie wyszukiwanie meczów i opcję grania w cztery osoby na jednym ekranie. Użytkownicy posiadający konfigurację na kilka monitorów będą też mogli odpalić ekran dla danego uczestnika zabawy na osobnym ekranie – ja testowałem to przy użyciu Nvidia Surround i efekty były fajne.
Tryb solowy raczej pozorowany. Rocket League jest przede wszystkim grą wieloosobową – to zdecydowanie esencja tej produkcji. Niemniej autorzy przygotowali coś dla osób, które chciałyby pograć same, żeby np. potrenować. Możemy rozegrać pojedyncze mecze ze sztuczną inteligencją lub sprawdzić swoje umiejętności w trybie sezonu. Boty są dostępne na kilku poziomach trudności, ale generalnie grają dziwacznie i czasem irytują przypadkowością. Z tego względu opcje solowe oceniam jedynie jako poprawne – nie należy się na to nastawiać.
Kocham ten sport
Najpiękniejsze jest to, że taką grę teoretycznie mógłby zrobić każdy. Parę samochodów, stadion i fizyka piłki – gotowe, inkasujemy grube pieniądze. Prawda jest jednak taka, że w Rocket League czuć ogrom włożonego trudu i bardzo przemyślane rozwiązania. Nie jest to wypadek przy pracy ani działanie ludzi, którzy kombinowali, jak zrobić coś szybko i łatwo. Poszczególne elementy gry działają prawidłowo, sterowanie jest czytelne i daje satysfakcję, kod sieciowy łączy szybko i bez żadnych czkawek. Oprawa audiowizualna wypada doskonale i w udany sposób buduje atmosferę wydarzenia sportowego. Parę istotnych drobiazgów ułatwia też czerpanie radochy z walki – jest kamera, która pozwala śledzić piłkę przez cały czas, są powtórki Nie zdarzyło mi się, żeby gra się wykrzaczyła czy w ogóle sprawiała jakiekolwiek problemy. Solidna robota, lekkość, wyczucie i proste, a błyskotliwe pomysły – tak to wygląda.
Rocket League dopuszcza granie w różnych konfiguracjach – od pojedynków jeden na jednego aż po starcia w czteroosobowych drużynach. Co ciekawe, każdy z trybów wymaga różnego podejścia do meczów, ale oferuje równie dużo frajdy. Dzięki temu, że stadiony nie są duże, nie można narzekać na brak akcji również w grze jeden na jednego. Spotkania dla ośmiu graczy są natomiast w radosny sposób chaotyczne i bawią nawet bez bardzo zgranej drużyny.
Komu polecałbym Rocket League? No cóż, chyba prawie każdemu, kto grywa ze znajomymi albo lubi zręcznościową rywalizację w sieci. Polecam ten tytuł także osobom, które rywalizacji nie lubią, bo boją się konfrontacji z dziwakami z netu – tutaj raczej nie będziecie narażeni na tego typu atrakcje. Nie polecam natomiast tym, którzy liczą wyłącznie na rozbudowany tryb solowy. Rocket League to wybitna robota dewelopera, który dojrzał, a jednocześnie zachował poczucie humoru. Przemyślana rozgrywka, świetne wykonanie i przyjemna oprawa dały grę przystępną, a jednocześnie emocjonującą. Serie typu FIFA czy PES zagrożone czuć się nie muszą, ale Wy powinniście się czuć zagrożeni. Jeśli sięgnięcie po Rocket League, inne sportówki mogą przestać bawić jak kiedyś. Przecież nie ma w nich dopalacza.