autor: Przemysław Zamęcki
Recenzja gry Ratchet & Clank: 4 za jednego
Ratchet & Clank w wersji kooperacyjnej nie jest może najwybitniejszym osiągnięciem serii, ale to wciąż dobra gra przygotowana przez świetną ekipę.
Recenzja powstała na bazie wersji PS3.
Gdybym miał wymienić swoich ulubionych deweloperów Insomniac Games z całą pewnością znalazłoby się w pierwszej dziesiątce, a być może nawet gdzieś w samej czołówce. Właściwie tylko i wyłącznie za sprawą jednej serii: Ratchet & Clank, którą niezmiernie polubiłem już na poprzedniej generacji konsol. Na obecnej epopeja o przygodach „białkowca” z gatunku Lombaksów i jego zarozumiałego blaszanego kumpla trwa w najlepsze, o czym przekonają się wszyscy, którzy zdecydują się sięgnąć po Ratchet & Clank: 4 za jednego. Różnica względem poprzednich części polega na tym, że tym razem Ratchet, Clank, tchórzliwy kapitan Qwark i ich największy wróg – szalony naukowiec doktor Nefarious – muszą się zjednoczyć, by ocalić wszechświat przed straszliwym Ephemerisem, porywającym rzadkie okazy fauny z różnych systemów i gromadzącym je na planecie Magnus, a całość jest typowym przykładem kooperacyjnej gry zręcznościowej.
W grze możemy bawić się solo oraz z maksymalnie trzema osobami. I to zarówno na jednym ekranie, jak i przez Internet. W tym drugim przypadku tylko wówczas, gdy zakupiliśmy nowy produkt w sklepie – tytuł korzysta ze specjalnego kodu koniecznego do odblokowania tej funkcji. Jeżeli zamierzamy mimo wszystko grać sami, kontrolę nad drugą postacią – w tym przypadku Clankiem – sprawuje sztuczna inteligencja. Ta jednak nie zawsze zachowuje się tak, jakbyśmy tego oczekiwali. Bywa, że robot albo nie wykonuje tego, co powinien, albo nie robi zupełnie nic – i wtedy trzeba nieraz kilkudziesięciu sekund żmudnego skakania tam i z powrotem, zanim wszystko wróci do normy. Nie są to sytuacje częste, ale nie można ich pominąć w recenzji. Są bowiem zbyt irytujące i zaburzają płynność rozgrywki.
Tryb kooperacji przez sieć nie został chyba do końca przemyślany. Najczęstszym problemem jest blokowanie się postaci wychodzących poza ekran. Podczas zabawy czteroosobowej od czasu do czasu zapanowuje totalny chaos. Najwięcej kłopotów sprawiają użytkownicy, którzy nie zdążyli zorientować się w niuansach rozgrywki. Jest to irytujące tym bardziej, że host nie ma instrumentów umożliwiających wyrzucenie z gry takiego uprzykrzającego innym rozrywkę typa, co skutkuje, przynajmniej w moim przypadku, zniechęceniem. Dlatego też zdarzało mi się znęcać nad biednym Ratchetem i Clankiem samotnie bądź ewentualnie z drugą osobą grzejącą fotel obok, co chyba nie do końca było celem Insomniac.
Niestety, to jeszcze nie koniec marudzenia, ale wszystkie poniższe obiekcje na tle tych już wymienionych nie są na szczęście aż tak bardzo dokuczliwe.
Każdy, kto grał kiedyś w którąś z odsłon tej serii, doskonale wie, czego się spodziewać. W tej kwestii najnowsza część nie różni się zbytnio od pozostałych – wciąż mamy do czynienia z platformówkową strzelaniną, w której poza tradycyjnymi narzędziami zagłady operujemy także kilkoma bardziej pomysłowymi gadżetami. Tak więc obok podstawowego spalacza, spopielacza (miotacza ognia) i granatnika plazmowego mamy też wabik o nazwie doppelbanger czy zamieniający wrogów w słodkie prosiaki wrogoumilacz. Poza bronią w eksploracji poziomów pomagają także dodatkowe gadżety – choćby wstrząsomłot czy glutomiot. Cały ten arsenał daje mnóstwo radochy i czasem zmusza do korzystania z nieco innych taktyk, szczególnie w trakcie walk z bossami, ale ja osobiście miałem problem z płynnym i intuicyjnym przeskakiwaniem pomiędzy różnymi rodzajami oręża. Co prawda w trakcie wyboru gra jest pauzowana, ale istnienie aż trzech oddzielnych, przełączanych przyciskami R1 i L1 menusów skutecznie spowalniało rozgrywkę. Dobrą informacją jest natomiast ta, że większość broni za zebrane śruby można zmodyfikować, zwiększając pojemność magazynków lub siłę rażenia.
Ratchet & Clank: 4 za jednego jako gra kooperacyjna cierpi na bolączkę, której producenci tego typu tytułów powinni unikać jak ognia. Chodzi mianowicie o powtarzalność wykonywanych zadań. Jednym z głównych urządzeń przenoszonych przez postacie jest tzw. zasysacz, czyli coś w rodzaju odkurzacza, zdolnego poza – jak sama nazwa mówi – zasysaniem przedmiotów także je wypluwać. Powtarzająca się co kilka minut konieczność wyrzucania towarzysza w kierunku odległej krawędzi, której nie da się samodzielnie przeskoczyć, po dwudziestym razie zaczyna wkurzać, a po dwusetnym ma się już serdecznie dość. Oprócz tego zasysacz służy także do łapania różnych stworków i niszczenia pudełek ze śrubami, co stanowi wewnętrzną rywalizację pomiędzy graczami, kończącą się zgrabnym podsumowaniem w finale każdego etapu. Poza tymi oczywistościami dochodzą także różne minigierki, np. kto szybciej wjedzie na górę windą. Fajnie wymyślona została też kooperacja w laboratorium, gdzie konieczna jest ścisła współpraca i szybkość w celu doprowadzenia biegnącego szklaną rurą stworka do mety. Szkoda, że w trakcie całej gry tych dodatkowych atrakcji jest tak niewiele.
Na szczególną pochwałę zasługuje polska wersja językowa, przygotowana przy współudziale doskonale znanych wszystkim aktorów. Głosu Ratchetowi użyczył Wojciech Malajkat, zaś bufonadę Clanka idealnie oddał Jerzy Kryszak. Pozostali aktorzy biorący udział w lokalizacji także spisali się świetnie, co po raz kolejny potwierdza tezę, że tak jak znakomicie potrafimy dubbingować filmy i gry przeznaczone w dużej części na rynek dziecięcy, tak beznadziejnie radzimy sobie z produkcjami dla dorosłych. I Sony wcale nie stanowi tu wyjątku od reguły.
Niestety, potencjał tkwiący w postaciach nie został do końca wykorzystany i zbyt często powtarzają one te same zdania typu: „O, amunicja” czy „Clank, pomóż mi trochę, co?”. Można tu było bardziej rozwinąć skrzydła. Na szczęście nie zawodzą scenki przerywnikowe, które jak zawsze w tej serii są znakomite.
Bardzo podobała mi się także oprawa muzyczna łącząca orkiestrowy patos z nieagresywnie brzmiącymi bitami. Czyli dokładnie to, do czego zdążyliśmy się już przyzwyczaić w przypadku poprzednich części. Natomiast zupełnie nie na miejscu jest chrupiąca przy większym wygrzewie na ekranie animacja – tak doświadczonej ekipie nie powinno się to zdarzyć.
Ratchet & Clank: 4 za 1 uważam za grę dobrą, ale nie jest to produkt na miarę ostatnich części. Chyba też nie do końca taki miał być, jednak wydaje mi się, że Insomniac trochę za bardzo obniżyło loty. Być może ekipę przerasta jednoczesna produkcja dwóch serii z górnej półki, nie wiem... Wiem natomiast, że to świetny tytuł dla sprawniejszych manualnie dzieciaków, które będą wniebowzięte tym, że para tak przemiłych bohaterów przemawia do nich z ekranu telewizora w języku polskim. A być może i stare konie pamiętające Ratcheta & Clanka z czasów PlayStation 2 także znajdą tu coś dla siebie.
g40st
PLUSY:
- kolejny Ratchet & Clank;
- tryb kooperacji dla czterech osób (a w nim różne formy rywalizacji);
- bardzo przyjemna pełna polska wersja językowa;
- muzyka.
MINUSY:
- powtarzające się zadania;
- powtarzające się odzywki bohaterów;
- kłopot z intuicyjnym wyborem rodzaju broni lub gadżetu;
- animacja chrupie przy większej liczbie obiektów na ekranie;
- problemy z ogarnięciem chaosu w trybie kooperacji przez Internet.