NieR: Automata Recenzja gry
autor: Michał Chwistek
Recenzja gry NieR: Automata – RPG inne niż wszystkie
Na początku marcu serca publiczności skradła nowa Zelda, ale warto pamiętać, że to nie jedyna wybitna produkcja, jaka wyszła w tym czasie. Przed Wami NieR: Automata – dzieło geniuszy (ale i szaleńców) z Platinum Games.
- przedstawiona w oryginalny sposób opowieść;
- liczne poruszające sceny;
- sporo ciekawych zadań pobocznych;
- rewelacyjne historie robotów próbujących udawać ludzi;
- szybki i dynamiczny system walki;
- bardzo różnorodna i łącząca wiele gatunków rozgrywka;
- duża liczba zakończeń;
- genialna ścieżka dźwiękowa;
- zaskakuje na każdym kroku.
- niedzisiejsza oprawa graficzna;
- kilka irytujących zadań;
- podczas trzeciego przejścia momentami robi się monotonna.
Będąc graczem już ponad dwadzieścia lat, niekiedy tęsknię za czasami, w których niemal każdy uruchamiany tytuł był czymś zupełnie nowym i tajemniczym. Czasami, w których byłem zaskakiwany na każdym kroku przez nieznany mi wcześniej gatunek czy mechanikę. Niestety, im więcej gramy, tym rzadziej doświadczamy podobnych momentów. Branża co prawda stale się rozwija, ale zmiany te są powolne i najczęściej nie robią na nas tak dużego wrażenia jak kiedyś.
Na szczęście raz na jakiś czas pojawia się dzieło, które jest tak inne od tego, do czego zostaliśmy przyzwyczajeni, że możemy znowu poczuć się jak na początku naszej przygody. Tytuł, który co rusz zaskakuje i który nadal jest dla nas tajemnicą nawet po kilkudziesięciu godzinach zabawy. Tym właśnie było dla mnie Demon’s Souls i tym jest NieR: Automata – jednym wielkim zaskoczeniem.
Zaskoczenie 01 – historia
Akcja gry toczy się na Ziemi, ale w bardzo odległej przyszłości. Nasza planeta dawno temu została opanowana przez inteligentne maszyny, a ludzkość musiała salwować się ucieczką na Księżyc. Wojna jednak nadal trwa. Po stronie ludzi walczą bojowe androidy, a jednym z nich jest główna bohaterka gry, czyli 2B (czytane po angielsku tak samo jak czasownik „być”).
O ile sam początek nie jest może zbyt zaskakujący, o tyle to, co się dzieje później, niemal cały czas nas zadziwia. Fabuła okazuje się pełna zwrotów akcji, które kilkakrotnie zupełnie zmieniają nasze postrzeganie różnych postaci i wydarzeń. Wszystko jest strasznie zagmatwane, ale jednocześnie logiczne oraz rewelacyjnie przemyślane. Po ukończeniu gry główni bohaterowie na długo pozostają w naszej pamięci, podobnie jak cały scenariusz. Prawdziwa uczta dla fanów historii o androidach.
Zaskoczenie 02 – koniec to dopiero początek
Jeśli już o zakończeniach mowa, to tych w grze znajdziemy dokładnie dwadzieścia sześć. Tak – dobrze przeczytaliście. Co prawda większość z nich została przygotowana raczej w formie żartu (pierwszy finał można poznać już po kilku minutach rozgrywki), ale nawet tych długich i rozbudowanych scenek końcowych występuje tu kilka, co raczej trudno nazwać standardem w dzisiejszych produkcjach.
Żeby było ciekawiej, do ich odblokowania niezbędne okazuje się kilkukrotne przejście gry. Powiem nawet więcej. Ukończenie jej przynajmniej trzy razy jest wręcz obowiązkowe! Każde kolejne podejście różni się na szczęście od pozostałych dość znacząco, zarówno pod względem dostępnych zadań, jak i mechanizmów rozgrywki, ale cokolwiek więcej bym napisał, byłoby wielkim spoilerem. Musicie sprawdzić to sami. Naprawdę warto!
Yoko Taro, czyli ojciec serii NieR i jej główny scenarzysta, to postać dość ekscentryczna. Nie chcąc pokazywać swojej twarzy publicznie, we wszelkich materiałach promocyjnych lub na prezentacjach zawsze występuje w masce przedstawiającej twarz jednego z bohaterów cyklu – Emila. Ma też zwyczaj wypowiadania się bardzo negatywnie o tym, co robi. W liście do graczy napisanym z okazji premiery Automaty stwierdził, że studio Platinum Games zrobiło świetną grę, ale wszystko, czym on się zajmował (scenariusz), to „kupa”.
Zaskoczenie 03 – maszyny marzące o mechanicznych owcach
Główny wątek fabularny jest świetny, ale tym, co jest jeszcze lepsze, są występujące w świecie gry postacie, a konkretnie żyjące w nim roboty. Przeciwnicy, z którymi przychodzi nam walczyć, a i również rozmawiać, wyglądają absolutnie groteskowo. Głowy w kształcie kuli, wielkie okrągłe oczy i korpusy przypominające blaszany śmietnik. Te śmieszne ludziki nie są jednak jedynie zwykłymi maszynami do zabijania. Po wielu wiekach samotnego zamieszkiwania Ziemi, w robotach zaczęła rodzić się świadomość oraz potrzeba zrozumienia poprzednich mieszkańców planety. To właśnie te ich nieudolne próby naśladowania ludzi są najmocniejszą stroną gry NieR: Automata.
Podczas naszej przygody spotykamy m.in. robota filozofa specjalizującego się w egzystencjalizmie, robota z depresją, który chce się zabić, czy robota oszalałego z powodu nieodwzajemnionej miłości. Obserwujemy nieudolne próby maszyn w tworzeniu religii, królestwa czy narodu. Część z nich stara się o dzieci (w bardzo ludzki sposób…), a inne próbują je wychować. Wszystkie te scenki z jednej strony wydają się komiczne, a z drugiej niesamowicie prawdziwe. Pozwalają spojrzeć na ludzkie zachowanie z zupełnie innej perspektywy.
Czy rzeczy, które dla nas są tak istotne lub oczywiste, komuś z zewnątrz nie wydałyby się absurdalne? Po co nam religia, naród, miłość czy rodzina? Czym są dla nas te pojęcia i idee? NieR: Automata zachęca do zadania sobie bardzo wielu pytań, na które sami musi znaleźć odpowiedzi. Brzmi to może nieco patetycznie, ale w grze zupełnie takie nie jest – wszystko dzięki wszechobecnemu humorowi. Społeczność robotów to ludzkość odbita w bardzo krzywym zwierciadle. Zdecydowanie warto przyjrzeć się temu dziwnemu obrazowi.
Zaskoczenie 04 – rozgrywka
NieR: Automata to teoretycznie gra RPG z otwartym światem. Mamy tu zadania główne i poboczne, dużo przedmiotów do zdobycia, rozbudowany system rozwoju postaci czy rzemiosła. Jest nawet łowienie ryb! Wszystkie najważniejsze elementy typowego RPG. Wystarczy jednak godzina zabawy, żeby się szybko przekonać, iż Automata to pozycja, której nie sposób zaszufladkować. Pierwsze pięć minut? Klasyczny shoot ’em up. Kolejne pięć minut? Twin-stick shooter. Parę chwil później scena przypominającą latanie X-wingiem we wnętrzu Gwiazdy Śmierci. Gdy wreszcie wylądujemy, gra zmienia się w charakterystyczny dla studia Platinum Games slasher. Spokojnie – tylko na kilka minut. Potem kamera obraca się, a my czujemy się jak w dwuwymiarowej platformówce.
Dzieło prawdziwego szaleńca, ale i geniusza, bo wbrew pozorom wszystkie te elementy tworzą wspaniałą, uzupełniającą się całość. O ile w przypadku większości tytułów po kilku godzinach grania wiemy o mechanice rozgrywki niemal wszystko, tutaj niespodzianki czekają nas nawet po 15 czy 20 godzinach zabawy.
Zaskoczenie 05 – metroidvania RPG
Mistrz Mijagi w wersji blaszanej. W nagrodę za wygranie z nim walki możemy pomóc mu w wykonaniu zadania...
Ciekawa jest również konstrukcja świata, która przywodzi na myśl gry określane mianem metroidvanii. Uniwersum Automaty jest duże i otwarte, ale do poszczególnych lokacji wracamy wiele razy, żeby wykonać zadanie poboczne czy odkryć wcześniej niedostępne sekrety. Jedni mogą to nazwać irytującym backtrackingiem, jednak właśnie dzięki takiemu rozwiązaniu z biegiem czasu coraz bardziej zależy nam na otaczającym nas świecie i zaczynamy czuć się jego częścią.
Zaskoczenie 06 – grafika
Oprawa wizualna też stanowi zaskoczenie, ale niestety w tym przypadku nie dla każdego pozytywne. Delikatnie rzecz ujmując, od strony technologicznej gra wygląda średnio, nawet jak na poprzednią generację konsol. Mamy tu kanciaste modele, słabe tekstury i przestarzałe oświetlenie. Trochę tak, jakbyśmy cofnęli się w czasie o dobre 10 lat. NieR: Automata pod wieloma względami przypomina jednak Demon’s Souls oraz pierwsze Dark Souls. Technologia jest może przestarzała, a tekstury nie najładniejsze, ale wszystko to świetnie pasuje do klimatu postapokaliptycznego i depresyjnego świata. Istotny okazuje się również fakt, że zazwyczaj gra chodzi płynnie, co jest ważne w przypadku tytułu z tak szybką i zręcznościową walką.
NIER PERFECTION – DRUGA OPINIA
Przedziwna gra! Na pierwszy rzut oka sprawia toporne wrażenie – oprawa jest archaiczna, otwarty świat pusty, a liczba fps-ów na moim PlayStation 4… różna. Wszystkie te wady nie mają jednak większego znaczenia, bo NieR: Automata intryguje i wciąga jak bagno. Już na starcie zaskakuje mnogością mechanik, a potem co parę godzin dorzuca kolejne elementy, powodując, że rozgrywka nie jest monotonna. Nie traktuje też gracza jak idioty – gdzie trzeba, tam pomaga, ale do wielu rzeczy i tak sami musimy dojść. To miła odmiana od tytułów bez przerwy prowadzących nas za rękę.
Twórcy stworzyli też kapitalny postapokaliptyczny świat, kojarzący się miejscami z mangą Blame – przeciętną oprawę ratuje właśnie projekt artystyczny, nieźle współgrający z klimatyczną ścieżką dźwiękową. W efekcie to połączenie poważnych tematów (czym jest człowieczeństwo?) z absurdalnym humorem (roboty nieporadnie odgrywające sztukę Romeo i Julia), częste u japońskich twórców, dało doskonałą mieszankę, która bawi żartem, satysfakcjonuje mechaniką walki i daje do myślenia intrygującą fabułą.
Adam Zechenter
Zask#$%@....error – muzyka
Dobierając odpowiednie moduły, możemy poprawić umiejętności walki naszego bohatera. Różne moduły zajmują jednak różną ilość miejsca.
Muzyka jest rewelacyjna, ale tu już bez żadnych zaskoczeń, bo podobnie świetnym soundtrackiem mogła pochwalić się część poprzednia, czyli NieR: Gestalt. Kompozycje w grze znakomicie pasują do postapokaliptycznego świata, a jednocześnie są bardzo różnorodne. Podczas rozgrywki słuchamy zarówno kołysanki Peaceful Sleep, jak i szalonego oraz przerażającego Birth of a Wish, pełnego patosu Dark Colossus czy wesołego utworu z wioski robotów, który równie dobrze pasowałby do gry z serii LocoRoco.
O tym, jak ważna dla twórców była ścieżka dźwiękowa, niech zaświadczy fakt, że większość melodii ma aż cztery różne wersje, a część nawet dodatkową piątą – 8-bitową. Jedynym, co można zarzucić muzyce, jest to, że bardzo często na jedną lokację przypada jeden utwór, którego musimy słuchać kilka razy w kółko. Po pewnym czasie nawet najlepszy kawałek może stać się męczący.
Bezmiar zaskoczeń
NieR: Automata nie jest grą idealną. Grafika jest bardzo przestarzała, a niektóre zadania powtarzalne – przy drugim lub trzecim przejściu rozgrywka potrafi już znużyć monotonią. Wszystko to jednak nie ma znaczenia w obliczu tego, jak rewelacyjną pozycją jest dzieło Yoko Taro i Platinum Games. Jakim wspaniałym powiewem świeżości wśród masy schematycznych i taśmowo produkowanych tytułów. Otrzymaliśmy oryginalny scenariusz, niebojący się trudnych tematów oraz pełen brutalnych i poruszających scen. Stale zmieniającą się i łączącą wiele różnych gatunków rozgrywkę. Przepiękną ścieżkę dźwiękową. NieR: Automata nie jest może grą idealną, ale z pewnością wybitną i jedyną w swoim rodzaju. Warto dać się jej zaskoczyć.
O AUTORZE
Z grą NieR: Automata spędziłem około 50 godzin. W tym czasie ukończyłem ją trzy razy, obejrzałem wszystkie pięć głównych i kilka dodatkowych zakończeń. Wykonałem też 40 na 60 zadań pobocznych. Wszystko to na normalnym poziomie trudności. Nie znając poprzedniej odsłony serii, nie miałem żadnych problemów ze zrozumieniem fabuły, ale pojedyncze odwołania do historii z gry NieR: Gestalt sprawiły, że na pewno kiedyś po nią sięgnę. Jestem też wielkim fanem dzieł Platinum Games, a Bayonettę 2 uważam za jedną z najlepszych produkcji, w jakie grałem.
ZASTRZEŻENIE
Kopię gry NieR: Automata na PlayStation 4 otrzymaliśmy nieodpłatnie od polskiego wydawcy, firmy Cenega.