Leisure Suit Larry: Reloaded Recenzja gry
autor: Tomasz Chmielik
Recenzja gry Leisure Suit Larry: Reloaded – kultowa przygodówka powraca w nowych szatach
Leisure Suit Larry: Reloaded to powrót jednej z kultowych postaci przełomu lat 80. i 90. Czy po tak długiej przerwie szowinistyczny podrywacz ma się dobrze?
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- oprawa audiowizualna;
- fabuła;
- znakomicie oddany klimat starego Larry’ego.
- gra i jej humor poważnie się zestarzały;
- brak podświetlenia przedmiotów;
- losowy sposób zdobywania pieniędzy.
Larry Laffer. Czterdziestoletni, łysiejący i zgrywający się na żigolaka nieudacznik w charakterystycznym garniturze. Jedna z kultowych postaci w historii gier komputerowych, która po raz pierwszy pojawiła się w 1987 roku w grze Leisure Suit Larry in the Land of the Longue Lizards autorstwa Sierra On-Line i sprawiła, że jej twórca, Al Lowe, stał się jedną z gwiazd ówczesnego światka elektronicznej rozrywki. Stworzenie „dorosłej” przygodówki, w której erotyzm ustępował raczej głupkowatemu humorowi na licealnym poziomie, okazało się prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Być może gdyby powstał dzisiaj, w dobie swobodnego dostępu do wszelkiej maści pornografii, losy prawiczka szukającego swojej wielkiej seksualnej przygody nikogo by jakoś szczególnie nie zainteresowały. W tamtych czasach było to jednak swoiste złamanie kulturowego tabu, wyeksponowanie tematu, o którym nie wypadało mówić zbyt głośno. To zaś kusiło i zachęcało do zabawy, zwłaszcza młodszych graczy. Sam pamiętam, jak na początku lat 90. ubiegłego wieku zarywałem noce, aby pograć w Leisure Suit Larry in the Land of the Longue Lizards w tajemnicy przed rodzicami. Czy po 26 latach reedycja tej produkcji ma szansę wywołać podobne emocje?
Replay Games, twórcy Leisure Suit Larry in the Land of the Longue Lizards: Reloaded, postawili na klasykę. Fabuła, postacie, humor, a nawet głupawy quiz zamieszczony na początku gry, służący do weryfikacji wieku gracza (polecam potraktować go za pomocą Ctrl+Alt+X), pozostały identyczne. Wprowadzono co prawda kilka nowości i zmodyfikowano (na lepsze) niektóre zagadki, ale zrobiono to na tyle umiejętnie, że w zasadzie nie sposób się zorientować. Najważniejszą zmianą jest rozwiązanie problemu śmierci głównego bohatera, która w Leisure Suit Larry stanowi zjawisko powszechne i bardzo często zupełnie niespodziewane. W oryginalnym Larrym byliśmy w takiej sytuacji wyrzucani do ekranu głównego i zastanawialiśmy się nerwowo, czy zapisaliśmy stan gry w jakimś sensownym momencie. W Reloaded jesteśmy raczeni zabawną animacją i cofani do momentu bezpośrednio poprzedzającego śmierć.
Największe zmiany nastąpiły oczywiście w oprawie audiowizualnej i pod tym względem Larry Reloaded nie ustępuje specjalnie współczesnym produkcjom. Miasto Lost Wages wygląda naprawdę świetnie, podobnie jak kobiety, które nasz bohater stara się uwieść. Narrator opowieści, Brad Ventabe, wykonał kawał solidnej roboty i tchnął życie w tekst, który kiedyś trzeba było skrupulatnie czytać na ekranie.
Pod nowoczesną oprawą kryje się jednak klasyczny, znany z lat 80. styl prowadzenia rozgrywki. To świadoma decyzja studia Replay Games, ale nie jestem pewien, czy trafna. W Reloaded nie uświadczymy chociażby podświetlenia przedmiotów, które są możliwe do zebrania. To zaś prowadzi do ciągłego badania otoczenia za pomocą opcji „popatrz”, co po jakimś czasie staje się irytujące. Podobnie jak i częsta śmierć głównego bohatera, która potrafi nieźle zaskoczyć – wystarczy spróbować przejść przez ulicę lub skręcić w ciemną alejkę, aby obejrzeć stosowną animację. Co prawda nie niesie ona ze sobą żadnych konsekwencji, ale po pewnym czasie zwyczajnie męczy, ponieważ wciąż oglądamy tę samą scenkę.
Najbardziej denerwuje jednak kwestia pieniędzy i sposobu ich pozyskiwania. W Leisure Suit Larry przemieszczanie się pomiędzy lokacjami taksówką, kupowanie przedmiotów i niekiedy wywieranie wrażenia na kobietach kosztuje sporo dolarów. Jedynym sposobem ich zarabiania jest zaś granie na automatach. Losowość tej metody okazuje się ogromna i w większości przypadków kończy się przegraną, co stanowi dość wierne odwzorowanie realiów hazardu. W przypadku Larry’ego prowadzi to jednak do ciągłego zapisywania i wczytywania stanu gry, a samo pozyskiwanie środków finansowych stanowi więcej niż połowę czasu spędzonego na zabawie. Siadając do Reloaded, po cichu liczyłem, że ów najbardziej irytujący aspekt przygód Larry’ego zostanie zmieniony. Niestety, tak się nie stało i bardzo szybko cofnąłem się do gorącego lata 1993, podczas którego grindowanie kasy w przygodówce zajęło mi kilka wieczorów.
Leisure Suit Larry najbardziej zestarzało się jednak pod względem przedstawionego świata i humoru. Mimo że w grze ginie się naprawdę często, wydaje się ona dość niewinna. Współczesne tytuły niejednokrotnie eskalują zjawisko przemocy, a erotyzm traktują bardzo dosłownie. W przypadku Reloaded otrzymujemy przygodówkę o uwodzeniu oszałamiających i seksownych lasek, ale wszystko to jest jakieś takie dziecinne, pozbawione seksu i „zimne”. Podobnie rzecz ma się z humorem, który po prostu nie śmieszy. Pod tym względem Larry to już nawet nie dziadek z długą brodą, ale starożytny relikt. Momenty, w których się uśmiechnąłem, mógłbym policzyć na palcach jednej ręki.
Grę wraz z zawartymi w niej zagadkami, pomijając kwestię zdobywania kasy na automatach, można skończyć w zaledwie dwie godziny. W porównaniu ze współczesnymi przygodówkami nie jest więc ona zbyt rozbudowana, a większość łamigłówek okazuje się dość prosta. Nie oznacza to oczywiście, że nie da się w pewnych momentach utknąć, ale wystarczy wtedy zwiedzić ponownie lokacje, poklikać po otoczeniu i skompletować to, co wcześniej umknęło naszej uwadze. Brak podświetlania przedmiotów sprawia jednak, że może to być niezwykle żmudne zadanie. Stąd moja drobna podpowiedź – w barze dwa najważniejsze alkohole to whisky i wódka, a bez kota nie stworzycie perfum dla Jasmine.
Trudno jednoznacznie i uczciwie ocenić Leisure Suit Larry: Reloaded. Z jednej strony nie sposób odmówić tej pozycji ważnego miejsca w historii gier przygodowych i bycia tytułem kultowym, który otrzymał należną mu podrasowaną oprawę audiowizualną. Z drugiej jednak stanowi ona raczej ciekawostkę i jest czymś, w co warto zagrać, aby po prostu dowiedzieć się, „jak to wszystko kiedyś wyglądało”. Al Lowe i spółka wykonali kawał świetnej roboty, by ożywić przygody Larry’ego, jednak wątpię, aby ta reedycja stała się wielkim hitem. Z pewnością spodoba się tym, którzy wyłożyli pieniądze podczas kickstarterowej zbiórki, oraz wielu starszym graczom, dla których będzie stanowić nostalgiczny powrót do czasów dzieciństwa. Dla osób młodszych Reloaded pozostanie jednak grą raczej niezrozumiałą i przede wszystkim hermetyczną – Leisure Suit Larry in the Land of the Longue Lizards to z pewnością nie ich rodzaj humoru i estetyki.