FIFA 17 Recenzja gry
autor: Amadeusz Cyganek
Recenzja gry FIFA 17 - trzy punkty w nieco wymęczonym stylu
„Droga do sławy” to najbardziej oczekiwana nowość w FIF-ie 17 – na szczęście nie jest to jedyna nowinka. Wirtualna piłka od EA to jednak tym razem pasmo niekoniecznie trafionych decyzji.
Z przykrością powiadamy, że z przyczyn od nas niezależnych nie byliśmy w stanie przetestować wszystkich trybów sieciowych w grze przed premierą produkcji w programie EA Access. Niniejsza recenzja nie uwzględnia multiplayera.
- implementacja trybu fabularnego;
- zmiany w systemie ataku;
- nowości w FIFA Ultimate Team;
- małe modyfikacje w trybie kariery;
- zastosowanie silnika Frostbite;
- tradycyjnie – ogrom oficjalnych licencji;
- soundtrack;
- bardziej interaktywna postać trenera.
- „Droga do sławy” nie imponuje fabułą ani złożonością;
- zastawianie piłki – zmora walki na boisku;
- niepotrzebne zmiany w stałych fragmentach gry;
- komentarz z tymi samymi błędami od lat.
To bodaj pierwszy sezon w dziejach wirtualnej piłki, kiedy to wielu graczy bardziej czekało nie na nowości w rozgrywce, tylko na to, co zaoferuje zupełnie nowy tryb fabularny, debiutujący w tego typu sportowych produkcjach. Autorzy FIF-y 17 poprzez fabularyzowany moduł zabawy próbują pokazać, że mają pomysł na to, jak dalej rozwijać serię. W obliczu robiącego stałe postępy konkurencyjnego cyklu piłkarskiego Konami ekipa EA Sports musi szukać nowych sposobów na wygranie w tej rywalizacji. Trzeba jednak przyznać, że tym razem nie do końca wyszło to tak, jak powinno. Nowych koncepcji w grze znalazło się sporo, ale nie wszystkie w ostatecznym rozrachunku – mówiąc kolokwialnie – zaskoczyły.
Alex Hunter i futbol zza kulis
Oczywiście nie sposób nie skoncentrować się na tym, co najbardziej emocjonuje wszystkich czekających na najnowszą odsłonę FIF-y – mowa o wspomnianym już trybie fabularnym „Droga do sławy”, w którym wcielamy się w Alexa Huntera, młodego adepta piłkarskiej sztuki, chcącego wspiąć się na szczyty światowego futbolu i zrobić wspaniałą karierę. A trzeba przyznać, że młodzieniec ma kogo naśladować – jego dziadkiem jest bowiem Jim Hunter, gwiazda angielskiej piłki z końca lat 70. ubiegłego wieku i znakomity snajper. To właśnie jego śladami zamierza podążać młody Alex. Cała przygoda zaczyna się jeszcze w dzieciństwie, ale potem szybko musimy odnaleźć się w ligowej rzeczywistości, gdzie możni piłkarskiego świata szastają olbrzymią kasą, a na trybunach zasiadają dziesiątki tysięcy widzów.
Cel naszego bohatera jest prosty – zagrać w Premier League i osiągnąć w tej lidze jak najwięcej. Niestety, twórcy nie przewidzieli jak na razie możliwości rozwoju jego kariery w innych państwach – do naszej dyspozycji pozostaje więc 20 klubów z najwyższej angielskiej klasy rozgrywkowej oraz kilka z niższej dywizji (Championship), do których zostaniemy (w razie konieczności) wysłani na wypożyczenie. Jeśli chcieliście więc spędzić piłkarską młodość i rozwijać się w Niemczech, Włoszech czy Hiszpanii, to zdecydowanie nie ten adres – miejmy nadzieję, że większy wybór pojawi się w kolejnych edycjach FIF-y, o ile oczywiście ten tryb się przyjmie.
Nie ukrywam, że strasznie liczyłem na to, iż perypetie Alexa Huntera wniosą sporo świeżości do serii, i faktycznie – widzimy coś nowego, ale całość wydaje się jednak dość daleka od doskonałości. Jeśli myślicie, że macie do czynienia z przygodą, w której pojawi się wiele zakulisowych wątków i która przedstawi ciekawą, sprawnie poprowadzoną historię, to niestety się rozczarujecie – ekipa EA Sports nie zaproponowała tu zbyt wiele. Mamy bowiem do czynienia z bardzo prostą, choć ładnie zrealizowaną opowieścią „od zera do bohatera”, w której nie brak czule wspierającej nas rodziny, kolegi o zmiennej psychice, stwarzającego pozory bycia dobrym w swoim zawodzie agenta i wymagających trenerów.
Brak natomiast jakichkolwiek zaskakujących twistów fabularnych czy ciekawych rozwiązań sytuacji – rozwój całej historii jest stosunkowo prosty do przewidzenia, choć spory wpływ na karierę Huntera mają oczywiście nasze poczynania na boisku. O ile na początku przygody scenek filmowych widzimy naprawdę wiele, tak później zdarzają się całe tygodnie, w których wykonujemy wyłącznie swoją robotę na zielonej murawie.
Dość prymitywnie wygląda też system wyborów moralnych, których dokonujemy praktycznie w każdej scence przerywnikowej – na pytania możemy odpowiedzieć na trzy różne sposoby: porywczy, wyważony albo bardzo spokojny. Wybór poszczególnych rozwiązań ma wpływ zarówno na relacje z trenerem, jak i liczbę kibiców, wypowiadających się na nasz temat w mediach społecznościowych.
Ciężka praca kluczem do sukcesu
Cała zabawa kręci się wokół treningów oraz spotkań ligowych lub pucharowych. Pierwsze z nich przeprowadzamy w formie gierek znanych z poprzednich odsłon FIF-y – im lepszy osiągniemy rezultat, tym bardziej przybliżymy się do wyjścia w podstawowym składzie lub ugruntowujemy naszą pozycję w jedenastce. Mecze natomiast możemy rozgrywać dwojako: mając pod kontrolą cały zespół albo samego Huntera i – szczerze powiedziawszy – lepiej na boisku walczyć w pojedynkę – pracujemy przecież na poprawę notowań prowadzonej przez nas postaci, licząc na kolejne oczka do oceny za poprawne podania czy udane odbiory. System punktowania nie jest, niestety, zbyt przejrzysty i dokładny – gra potrafi ukarać ujemnymi dziesiętnymi punktów za faul wykonany na naszym zawodniku czy źle przyjęte przez kompana z drużyny podanie, co jest zdecydowanie niesprawiedliwe. Twórcy mocno chwalili się także występami w tym trybie gwiazd futbolu, takich jak Harry Kane, Marco Reus czy James Rodriguez, ale ich obecność w grze ogranicza się tylko do kilku krótkich wypowiedzi. To raczej niezbyt wiele.
Zastaw piłkę, no zastaw!
A co zmieniło się na samym boisku? Cóż – niestety, tutaj również mam dość mieszane odczucia co do kierunku, jaki obrano w nowej FIF-ie. To, co bardzo wyraźnie widać podczas rozgrywki, to silnie położony akcent na ochronę dostępu do piłki i jej skuteczną asekurację poprzez zastawianie futbolówki. Jasna sprawa – to manewr bardzo często wykonywany przez graczy mocnych fizycznie i potrafiących odpowiednio się ustawić, ale przede wszystkim nie stosuje się go w każdej części boiska i raczej nie w 15 minucie spotkania przy wyniku 0:2. Zawodnicy sterowani przez sztuczną inteligencję potrafią się zastawiać dosłownie przez jedną trzecią meczu, co staje się mocno dokuczliwe, zwłaszcza w przypadku próby rozbicia ataku pozycyjnego. Koniecznością okazuje się podwajanie zawodników, bo przepychanki pomiędzy dwoma piłkarzami mogą trwać w nieskończoność. Czy to pod własną bramką, czy na skraju pola karnego przeciwnika – gracze po prostu obracają się i stoją z piłką, czekając na ofensywę ze strony rywala.
Słodko-gorzki smak mają także poprawki dokonane w stałych fragmentach gry. Cieszy niewątpliwie opcja zmiany kierunku nabiegania na piłkę – daje to możliwość lepszego i bardziej precyzyjnego nakierowania futbolówki w wybrane miejsce i uzyskania odpowiedniej paraboli lotu „łaciatej”. Absolutnie natomiast nie rozumiem, po co w ogóle ruszano system wykonywania rzutów rożnych i wolnych z dalszej odległości – od teraz gracz może zaadresować podanie dokładnie tam, gdzie chce, korzystając z celowniczka umieszczonego na murawie i określając siłę, z jaką wykonane zostanie dane zagranie. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że niepotrzebnie zmodyfikowano coś, co funkcjonowało przecież naprawdę dobrze – teraz strzelenie bramki ze stałego fragmentu gry okazuje się dużo prostsze, a pod względem ich rozgrywania cofamy się do początku XXI wieku, kiedy to nawet rzuty wolne można było pokierować idealnie w okienko dzięki celownikowi.
Z przodu jakby raźniej
To, co cieszy, to znacznie większe możliwości finalizacji akcji – od teraz częściej poślemy w kierunku bramki soczystego niskiego woleja czy uderzymy piłkę z popularnego szczupaka. Zawodnicy bardzo dobrze radzą sobie w ofensywie i poruszają się żwawo, co stwarza spore pole manewru przy wyborze sposobu rozgrywania akcji. Zauważalnie zagęszczono także środek pola – defensywni pomocnicy sprawnie rozbijają kolejne ataki i sprawiają, że zdecydowanie warto kierować rozwój tworzonych akcji na boki boiska niż próbować podawać piłkę przez środek murawy.
Niewielkie zmiany objęły także tryb kariery menedżerskiej – od teraz zarząd stawia przed nami szereg różnorodnych zadań, związanych nie tylko z osiągnięciem jak najlepszego wyniku sportowego. Musimy także postarać o właściwy rozgłos naszego klubu i pilnować stanu konta. W wielu przypadkach przywiązywanie wagi do prestiżu zespołu może być tak samo istotne, jak jego sportowe osiągnięcia. Dbanie o klubowe finanse ułatwia rozbudowany system ekonomii, pokazujący dokładnie spektrum wydatków i dochodów wybranego klubu. Znacznie częściej podczas spotkań widzimy także trenera, biorącego w nich aktywny udział – co prawda ogranicza się to głównie do gestykulacji i różnorodnych min mających stanowić reakcję na boiskowe wydarzenia, ale niewątpliwie jest to ciekawe urozmaicenie piłkarskiej rzeczywistości w FIF-ie 17.
Nowości trafiły także do popularnego trybu FIFA Ultimate Team – dodatkowe możliwości zdobywania kart znajdziemy w mistrzostwach FUT – to zestaw turniejów kwalifikacyjnych przygotowujących do ostatecznych starć w ligach weekendowych, gdzie czekają na nas różnorodne nagrody. Taką szansę dają również wyzwania polegające na budowaniu składu w oparciu o konkretne kryteria, odzwierciedlając dane zespoły czy reprezentacje bądź szukając zawodników wedle innych określonych kryteriów.
Mroźny powiew nowej jakości
To, co jednak ewidentnie rzuca się w oczy, to przesiadka na silnik Frostbite, co zdecydowanie trzeba uznać za trafioną decyzję. Wizualnie gra zyskała – prześlicznie prezentuje się murawa, a znaczna liczba zawodników bardzo przypomina swoje rzeczywiste odpowiedniki. O wiele lepiej wypadają także animacje – zabawne glitche powstające przy kontaktach pomiędzy poszczególnymi piłkarzami wprawdzie występują nadal, ale już incydentalnie, a zachowanie graczy na boisku wydaje się realne, zaś ich ruchy płynne. Zachwycają też przemodelowane projekty stadionów, odtworzone z najdrobniejszymi detalami. Tradycyjnie ekipa EA Sports odwaliła kawał dobrej roboty, jeśli chodzi o skompletowanie soundtracku – ścieżka dźwiękowa jest po prostu rewelacyjna i bije na głowę tę z konkurencyjnej serii piłkarskiej.
Sporo nowego pojawiło się także w komentarzu, choć znakomita większość polskich kwestii powiązana została z postacią Alexa Huntera. Znowu o wiele lepiej za mikrofonem radzi sobie Jacek Laskowski, natomiast nadal nie rozumiem, dlaczego nikt w polskim oddziale EA na przestrzeni kolejnych lat nie zadał sobie trudu, by zadbać o nagranie poprawnych tym razem wersji nazwisk wielu zagranicznych zawodników. Już co najmniej od kilku lat słyszymy to samo kaleczenie nazwisk piłkarzy z Anglii czy Hiszpanii – pan Szpakowski regularnie myli się w wymowie obcojęzycznych nazw i dotyczy to także stadionów czy historycznych wydarzeń. Zamiast dogrywać kolejne kwestie, może warto zająć się poprawą tych, które nieustannie śmieszą wszystkich graczy?
Mimo wprowadzenia trybu fabularnego i kilku ciekawych zmian trzeba powiedzieć sobie jasno – nie jest to do końca udana odsłona najpopularniejszej gry sportowej na świecie. „Droga do sławy” to moduł tyleż ciekawy i fajnie pomyślany, co płytki, bez sensownej fabuły i z prymitywnymi wyborami. Kombinacje przy rozgrywce okazały się niezbyt trafione – dotyczy to zwłaszcza zmian w kontroli futbolówki czy wykonywania stałych fragmentów gry.
To, co należy docenić, to spory postęp w oprawie wizualnej czy niewielkie, acz przyjemne poprawki w trybie kariery – jednak to nie wystarczy, by napisać z całym przekonaniem, że właśnie takiej nowej FIF-y oczekiwaliśmy. „Siedemnastka” to produkcja, w której zbyt wiele rzeczy zostało niedopracowanych by można było uznać ją za równorzędnego rywala niesamowicie grywalnego w tym roku nowego PES-a. Gra się jak zawsze dobrze, a kolejne bramki sprawiają wiele radochy, jednak chciałoby się, by poszczególne elementy zostały po prostu dopieszczone, a nietrafione decyzje zwyczajnie wycofane.