Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Age of Empires IV Recenzja gry

Recenzja gry 25 października 2021, 09:00

Recenzja gry Age of Empires 4 - powrót króla RTS-ów

Po godzinach spędzonych w Age of Empires 4 na burzeniu zamków, kierowaniu kawalerią i wznoszeniu fortyfikacji mogę powiedzieć jedno – fani kultowej „dwójki” poczują się tu jak w domu.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Powrót Age of Empires nie odbył się bez potknięć. Po pierwszych zapowiedziach kolejnej odsłony cyklu entuzjazm fanów mieszał się z niepewnością. Niektórzy obawiali się, że gra nie będzie przypominać swoich poprzedniczek, inni wskazywali na zbyt pastelową grafikę czy niepokojące zmiany. Po długich godzinach spędzonych na obleganiu wielkich fortec oraz wznoszeniu prężnie działających osad mogę jednak powiedzieć, że fani kultowej „dwójki” poczują się tu jak w domu.

Age of Empires 4 podchodzi do wcześniejszych części serii z szacunkiem i czerpie z nich to, co uczyniło je świetnymi RTS-ami. Jednocześnie wiele elementów znanych z przeszłości doczekało się poprawek. Twórcy odważyli się przy tym także na wprowadzenie do gry kilku pomysłowych nowości, dzięki którym nie mamy do czynienia jedynie z remakiem Age of Empires 2, tylko z pełnoprawną kontynuacją.

Festiwal na cześć historii

PLUSY:
  1. świetnie zaprojektowane misje w kampanii;
  2. filmy wprowadzające w formie krótkich dokumentów;
  3. nadal działający klasyczny gameplay...
  4. ...wzbogacony o ciekawe nowości;
  5. fortyfikacje jako bardzo ważny element gry;
  6. potencjał na angażujące rozgrywki sieciowe;
  7. nowe zwycięstwo religijne w potyczkach – sprawiające, że starcia mogą być znacznie bardziej dynamiczne;
  8. po prostu piekielnie wciąga.
MINUSY:
  1. grafika nie powala;
  2. poziom SI czasami woła o pomstę do nieba;
  3. optymalizacja mogłaby być lepsza;
  4. na razie dość mała liczba dostępnych nacji.

Choć swoją długowieczność Age of Empires zawdzięcza najprawdopodobniej bardzo angażującej rozgrywce w trybie wieloosobowym, kampanie dla pojedynczego gracza również były ważnym elementem tej serii. Nie inaczej dzieje się w przypadku „czwórki”, która do naszej dyspozycji oddaje cztery zestawy misji związane z Normanami, wojną stuletnią, rozwojem imperium mongolskiego oraz wzrostem potęgi Moskwy.

Ważną cechą tego rodzaju kampanii w poprzednich częściach było ich przywiązanie do prawdziwej historii (nie licząc AoE 3, które odeszło od tej formuły). W „czwórce” ten aspekt został znacznie pogłębiony. Do tej pory mogliśmy liczyć jedynie na pisemne (lub czytane przez narratora) wstępy, wprowadzające w historyczne kulisy wydarzeń w danej misji. Miały one dużą wartość poznawczą i potrafiły zachęcić do zgłębiania wiedzy na omawiany temat, ale nie da się ukryć, że w takiej postaci dziś wydają się już bardzo archaiczne.

Deweloperzy Age of Empires 4 postanowili więc wprowadzić do swojej gry pełnoprawne, krótkometrażowe filmy dokumentalne. Każda misja poprzedzona jest atrakcyjnym wstępem, którego forma mogłaby zawstydzić niejedną produkcję National Geographic. W tle słyszymy wartościowe informacje przekazywane przez narratorkę, a na naszych oczach odbywają się imponujące inscenizacje. Szczególne wrażenie robią momenty, w których na ujęcia współczesnych zamków i miast nakładane są modele maszerującej piechoty, szarżujących rycerzy czy strzał przelatujących nad armiami.

Wizualizacje w trakcie filmów poprzedzających misje robią odpowiednie wrażenie.

A jak prezentuje się rozgrywka po obejrzeniu tego rodzaju filmów? W gruncie rzeczy jest tylko lepiej. Żadne kampanie w historii Age of Empires nie wydały mi się tak wciągające i emocjonujące jak te przedstawione w „czwórce”. Praktycznie nie występują tu standardowe misje polegające na rozbudowie osady od zera i poradzeniu sobie z wrogiem po drugiej stronie mapy. Zamiast tego twórcy stale każą nam oblegać rozległe zamki, toczyć wojnę podjazdową z przeciwnikiem czy bronić się przed falami wroga. Do tego dość mocno testują nasze umiejętności.

Podczas niektórych zadań konieczne jest odpowiednie zarządzanie ograniczoną liczbowo armią, w innych największą rolę odgrywa optymalizacja ekonomii naszej osady. Również ich tempo jest odpowiednio wyważone. Z jednej strony nie jest ono tak ślamazarne, byśmy poczuli nudę, z drugiej nie sprawia, że musimy bez przerwy używać skrótów klawiszowych i planować każdy ruch w okamgnieniu.

Ostatecznie jedyny zarzut, jaki mógłbym skierować pod adresem kampanii, dotyczy tego, że jest jej trochę za mało (całe cztery fabularne przygody). Chciałoby się, by w przyszłości ich liczba stopniowo rosła, tak jak miało to miejsce w przypadku poprzednich odsłon serii. Dobrym pomysłem byłoby również zaprezentowanie w ich ramach ciekawszych i mniej znanych wydarzeń historycznych. Cztery podstawowe zestawy misji dotyczą bowiem tego, co już dość mocno zostało ugruntowane w powszechnej świadomości (może z wyjątkiem rozdziału moskiewskiego). Być może w przyszłości doczekamy się jednak wypraw w rejony Ameryki Południowej, Afryki czy dalekiej Azji, tak jak miało to miejsce w przypadku Age of Empires 2.

W trakcie kampanii przychodzi nam wielokrotnie być obleganymi przez wroga.

Smak dzieciństwa w nowym wydaniu

Jak zaś prezentuje się sam gameplay? Tu twórcy zdecydowali się zagrać dość bezpiecznie. Na pierwszy rzut oka ich najnowsze dzieło wydaje się niemal klonem AoE2. Pod wieloma względami „czwórka” wyraźnie wykorzystuje sprawdzone mechaniki. Znów ważne jest odpowiednie optymalizowanie ekonomii naszej osady. Kluczowe okazuje się dobre rozmieszczenie poszczególnych składów oraz budynków specjalnych. Ponownie najpierw zajmujemy się gromadzeniem owiec, następnie zbieramy owoce, a dopiero na końcu obsiewamy pierwsze pola. W każdym budynku znajdziemy zaś ulepszenia, dzięki którym nasi osadnicy szybciej przenoszą drewno, kamienie, złoto lub żywność.

Diabeł tkwi jednak w szczegółach. O ile budynki pozostały znajome, tak już wynikające z ich rozmieszczenia bonusy są nowością. Niektóre obiekty posiadają bowiem efekty obszarowe, które potrafią wpływać na funkcjonowanie okolicznych budowli. Inne dysponują z kolei specjalnymi cechami związanymi z poszczególnymi nacjami. Te pozornie małe zmiany sprawiają, że rozbudowa miasta wydaje się jeszcze bardziej złożona i obfitująca w wiele możliwości. Już teraz jestem pewien, że z czasem w sieci opublikowane zostaną skomplikowane strategie optymalizujące rozwój osad, tak by te stały się prawdziwymi produkcyjnymi potworami.

Znaczną zmianę przeszły również fortyfikacje. W poprzednich częściach często były jedynie sposobem na zyskanie kilku dodatkowych sekund przed atakiem wroga, natomiast teraz służą jako potężna tarcza chroniąca przed zakusami przeciwników. O ile drewniane palisady mogą zostać w prosty sposób podpalone przez piechotę i konnicę wroga, tak kamiennych murów nie sforsujemy bez odpowiedniego sprzętu. Nie ma więc mowy o niszczeniu fortyfikacji przy pomocy mieczy i strzał. W ruch muszą pójść tarany, trebusze i mangonele.

Użycie trebuszy nadal sprawia olbrzymią satysfakcję.

Nie oznacza to jednak, że w znacznym stopniu ułatwiają one zadanie. Na blankach możliwe stało się bowiem rozmieszczanie łuczników i kuszników, a do murów da się dobudować potężne wieże wyposażone w balisty. Każda cywilizacja opracować może także ulepszenia, dzięki którym na oblegających spłynie wrzący olej czy spadną kule armatnie. Każdy atak na fortecę jest więc skomplikowanym, ale przy tym niezwykle satysfakcjonującym przedsięwzięciem. Nieważne, czy stoimy po stronie napastnika, czy obrońcy.

Również kierowanie wojskiem wygląda na początku bardzo znajomo. Do naszej dyspozycji twórcy oddali klasyczne jednostki, które zwalczają się nawzajem, a z czasem pozwalają się ulepszać. Konnica pokonuje łuczników, pikinierzy konnicę, piechurzy pikinierów, a łucznicy piechurów. To proste zamykające się koło działało lata temu i tak samo dobrze funkcjonuje współcześnie. System ten jest łatwy do opanowania, a jednocześnie zmusza do odpowiedniego zarządzania armią.

Twórcy pozwolili sobie jednak na delikatne zmiany, dzięki którym jesteśmy w stanie wyrwać się z opisanego wyżej koła i zaskoczyć przeciwnika. Poszczególne jednostki otrzymały bowiem specjalne umiejętności, które czasem towarzyszą im od początku, a czasem uzyskujemy do nich dostęp dopiero po opracowaniu odpowiedniej technologii. Angielscy łucznicy mogą na przykład bardzo szybko wznieść na swojej pozycji drewniane pale, dzięki którym stają się odporniejsi na ataki konnicy. Kapłan Rusi jest zaś w gruncie rzeczy konnym rycerzem, który gwarantuje potężne efekty obszarowe otaczającym go wojskom.

Sprawia to też, że różnice pomiędzy poszczególnymi nacjami wydają nieco większe niż w poprzednich odsłonach serii. Nadal nie jest to oczywiście skala produkcji, w których każdą frakcją gra się całkowicie inaczej, niemniej stanowi to przyjemną odmianę w stosunku do starszych części, gdzie w większości przypadków mogliśmy liczyć jedynie na małe bonusy oraz specjalne jednostki. W Age of Empires 4 wyróżnia się między innymi imperium mongolskie, które jest w stanie przenosić wzniesione przez siebie budynki, oraz dynastia Abbasydów, która w inny sposób osiąga kolejne epoki. Ruś zaś dysponuje wzmocnionymi drewnianymi fortyfikacjami, które są znacznie bardziej wytrzymałe niż ich domyślna wersja. Ponadto każda nacja może liczyć na szybszy dostęp do poszczególnych jednostek oraz budynków o specjalnych cechach.

Wielki potencjał małych zmian

Poza kampanią mamy także okazję staczać potyczki – zarówno w trybie dla jednego gracza, jak i w wieloosobowym. Nie uległy one jakimś znacznym zmianom w stosunku do tego, co znamy sprzed lat. Znów zaczynamy zabawę z kilkoma osadnikami, zwiadowcą oraz owcami. Stawiamy pierwsze domy, tartak i kopalnię, a rozgrywka zdaje się toczyć w znajomym kierunku.

Zarośla w Age of Empires 4 pozwalają na zaskoczenie przeciwnika.

Nie oznacza to jednak, że twórcy nie przygotowali kilku nowości, które mogą w dużej mierze zmienić przebieg zmagań sieciowych. Przede wszystkim mowa o warunkach zwycięstwa. Tak jak wcześniej możliwe jest osiągniecie wygranej poprzez zniszczenie osad przeciwnika lub budowę cudu. Inną funkcję pełnią teraz jednak relikwie. Nadal obecne są na mapie, ale zmieniły się w specjalne obiekty służące głównie do generowania surowców w świątyniach. Aby osiągnąć zwycięstwo „religijne”, konieczne jest za to zajęcie świętych miejsc.

Są to specjalne lokacje rozsiane po mapie, które można przejąć z pomocą mnicha. Po zdominowaniu wszystkich uruchamia się odliczanie. Jeśli gracz utrzyma owe punkty w swoim posiadaniu przez określony czas, zwycięży. Wymusza to więc większe skupienie się na kontroli terenu. Nie wystarczy już wysłanie wojsk na bazę przeciwnika i ignorowanie reszty mapy. Tego rodzaju odmiana znanej mechaniki może sprawić, że gracze częściej będą toczyć wielkie boje w strategicznych miejscach, a nie tylko na obszarze bliskim miastom.

Zmiany objęły zresztą także sposób, w jaki osiągamy kolejne ery. Age of Empires 4 zerwało z nudnym opracowywaniem technologii, której jedynym zastosowaniem jest odblokowanie kolejnych budynków i ulepszeń. Zamiast tego, aby osiągnąć następny kamień milowy, konieczne jest wzniesienie specjalnego obiektu, który skieruje naszą cywilizację na drogę dalszego rozwoju. Wszystkie nacje dysponują przy tym innymi budowlami, a w każdej erze mają do wyboru dwie odmienne opcje. Czasem są to specjalne warianty fortów, czasem potężne świątynie, a niekiedy nawet budynki pełniące funkcję wyjątkowych uniwersytetów.

Dbanie o ekonomię osady to nadal ważny element gameplayu.

Każdy z takich budynków różni się zastosowaniem i wiążącymi się z tym bonusami. Raz pozwala na wybitnie szybką produkcję jednostek, a kiedy indziej oferuje możliwość taniego zakupu potężnych technologii. Zmiana ta sprawia, że osiąganie kolejnych epok nie wpływa jedynie na możliwość opracowania nowych ulepszeń, ale umożliwia też zmianę strategii w trakcie rozgrywki. Dzięki temu jest ona mniej skostniała i pozwala na większą elastyczność. W trakcie potyczki możemy reagować na działania przeciwników i kierować swoją nację w stronę, która pozwoli skuteczniej z nimi rywalizować.

Oczywiście tak duża liczba różnorodnych bonusów, specjalnych jednostek i kumulujących się efektów brzmi jak proszenie się o niezbalansowaną rozgrywkę. Na tym etapie trudno jednak ocenić, czy twórcom udało się uniknąć tego rodzaju błędów, czy może któraś z nacji rzeczywiście znacznie dominuje nad resztą. Kwestie tego rodzaju rozstrzygną się najprawdopodobniej w momencie premiery gry, gdy serwery zostaną zajęte przez graczy testujących nawet najbardziej szalone strategie. Na razie pewne jest jednak, że deweloperzy sprawili, iż rozgrywka poszczególnymi cywilizacjami rzeczywiście różni się od siebie w stopniu o wiele większym niż w poprzednich częściach cyklu.

Łyżka dziegciu

Jak na razie cały czas zachwalam dzieło Relic Entertainment, ale nie oznacza to, że jest ono pozbawione błędów. Szczególną uwagę wypada zwrócić na SI, która wydaje się po prostu dramatycznie słaba. O ile nie stanowi to problemu w kampanii, gdzie działania wroga są oskryptowane, o tyle w potyczkach głupota sztucznej inteligencji rzuca się w oczy.

Co ciekawe, dotyczy to w szczególności sterowanych przez komputer sojuszników. W ciągu wielu starć SI stojąca po mojej stronie nie budowała żadnych fortyfikacji i tworzyła szczątkowe armie niezdolne do obrony przed jakimikolwiek atakami. Całe mecze spędzałem więc na próbach ratowania swoich sojuszników, którzy samotnie skazani byliby na zagładę. Finalnie stanowili większą przeszkodę niż pomoc na drodze do zwycięstwa.

SI miewa problemy z budowaniem skutecznych fortyfikacji.

Przeciwnicy zaś kierowali swoimi działaniami o wiele lepiej. Potrafili tworzyć potężne armie oraz sprawnie działające osady. Jednak sterowanie wyprodukowanymi wojskami okazywało się już dla nich zbyt dużym wyzwaniem. Si często rzucała swoich łuczników w kierunku kawalerii lub posyłała samotne wieże oblężnicze w stronę ufortyfikowanych miast. Dla komputera problemem było również wzniesienie działających fortyfikacji. Zamiast tego bardzo często zdarzało mi się natrafiać na mury posiadające znaczne luki, przez które przecisnąć mogły się moje wojska.

Należy też zwrócić uwagę na grafikę, która niestety nie powala jakością. Age of Empires 4 w gruncie rzeczy wygląda gorzej od części drugiej w wersji Definitive Edition. Nie dość, że oprawa nie może pochwalić się żadną ciekawą stylistyką, to jeszcze potrafi być nieprzejrzysta. Wiele razy zdarzało mi się nie zauważyć małych przesmyków pomiędzy drzewami, które okazywały się luką w rozległych fortyfikacjach. Sama jakość tekstur również nie jest imponująca. Jednostki wyglądają na ulepione z plasteliny, a budynkom brakuje interesujących detali.

Co ciekawe, mimo oprawy niskiej jakości, gra stanowi bardzo duże wyzwanie dla sprzętu. Nawet przy kartach graficznych wysokiej jakości Age of Empires 4 potrafi nieprzyjemnie klatkować. Aby grać w pełni komfortowo, musiałem zmienić swoje ustawienia graficzne na średnie.

Użycie wież oblężniczych pozwala przenieść pole bitwy na mury obsadzone przez łuczników

Trzeba też przyznać, że liczba nacji w grze nie jest zbyt imponująca. Na razie mamy ich jedynie osiem, co stanowi dość kiepski wynik w stosunku do wciąż popularnego Age of Empires 2. Należy jednak pamiętać, że tamta pozycja rozwijana była przez lata, zyskując kolejne dodatki poszerzające listę cywilizacji. Prawdopodobnie tak samo zadzieje się z „czwórką” i z czasem otrzymamy następne nacje, które wykorzystamy w internetowych potyczkach.

Powrót króla

Błędy te nie zmieniają jednak faktu, że Age of Empires 4 to naprawdę bardzo dobra gra. Produkcja ta ani przez chwilę nie znużyła mnie w trakcie kampanii, a zmiany w potyczkach sprawiają, że nie mogę doczekać się sieciowych starć z innymi. W każdym momencie zabawy czułem też, że deweloperzy podeszli do tworzenia tego tytułu z wielkim szacunkiem względem poprzednich odsłon, nie bojąc się jednak wprowadzić ciekawych zmian.

Finalnie sprawia to, że „czwórka” może z czasem stać się naprawdę najlepszą częścią w historii serii. Jeśli twórcy w odpowiedni sposób pokierują jej rozwojem, istnieje szansa, że przy kolejnych aktualizacjach i ewentualnych dodatkach gra będzie stawać się tylko lepsza. Dlatego też mam olbrzymią nadzieję, że nawet najbardziej hardcore’owi fani Age of Empires 2 dadzą dziełu Relic Entertainment szansę, ponieważ jest ono warte poświęcenia mu czasu.

O AUTORZE

Z Age of Empires zapoznałem się dość późno, bowiem dopiero w szkole średniej. Długie sesje ze znajomymi przez LAN przekonały mnie jednak, że to jeden z najlepszych RTS-ów, w jakie grałem. Szybko nadrobiłem więc zaległości, zaliczając wszystkie główne odsłony cyklu, i oczekiwałem nadejścia „czwórki”. Na szczęście nie zawiodłem się jej poziomem.

ZASTRZEŻENIE

Przedpremierowy dostęp do Age of Empires 4 zapewniła nam firma Microsoft.

Przemysław Dygas

Przemysław Dygas

Na GRYOnline.pl opublikował masę newsów, nieco recenzji oraz trochę felietonów. Obecnie prowadzi serwis Cooldown.pl oraz pełni funkcję młodszego specjalisty SEO. Pierwsze dziennikarskie teksty publikował jeszcze na prywatnym blogu; później zajął się pisaniem na poważnie, gdy jego newsy i recenzje trafiły na nieistniejący już portal filmowy. W wolnym czasie stara się nadążać za premierami nowych strategii i RPG-ów, o ile nie powtarza po raz enty Pillars of Eternity lub Mass Effecta. Lubi też kinematografię i stara się przynajmniej raz w miesiącu odwiedzać pobliskie kino, by być na bieżąco z interesującymi go filmami.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Grasz jeszcze w RTS-y?

Tak, dość regularnie
56,2%
Tak, ale nie za często
31,1%
Nie, od dawna już nie grywam w RTS-y
9,9%
Nie, nigdy ich nie lubiłem/am
2,8%
Zobacz inne ankiety
Recenzja gry Ara: History Untold - marketing oszukał mnie, że to kolejny klon Civki, a to coś całkowicie innego
Recenzja gry Ara: History Untold - marketing oszukał mnie, że to kolejny klon Civki, a to coś całkowicie innego

Recenzja gry

Nie, Ara: History Untold - wbrew hasłom marketingowym - nie będzie kolejną alternatywą dla serii Civilization. Jednak nie jest to wada, bo gra ma na siebie własny pomysł i realizuje go sprawnie, choć nie zawsze konsekwentnie.

Recenzja gry 63 Days - to nie Niemcy są tu największym wrogiem, ale absurdy, błędy i brak logiki
Recenzja gry 63 Days - to nie Niemcy są tu największym wrogiem, ale absurdy, błędy i brak logiki

Recenzja gry

Po 20 godzinach, które spędziłem z 63 Days, miałem w sobie mnóstwo sprzecznych emocji. Z jednej strony uważam, że to przeciętna gra z aspiracją do ponadprzeciętnej – z drugiej zaś liczba błędów i nielogicznych rozwiązań przeraża.

Recenzja gry Frostpunk 2 - polityka bywa gorsza od apokalipsy
Recenzja gry Frostpunk 2 - polityka bywa gorsza od apokalipsy

Recenzja gry

Gdy pierwszy raz uruchomiłem Frostpunka 2, byłem pełen obaw. Twórcy ewidentnie chcieli poeksperymentować z konwencją, zmienić formułę i zaoferować coś nowego. Czy jednak wyszło to grze na dobre?