Operator numeru alarmowego Recenzja gry
autor: Amadeusz Cyganek
Recenzja gry 911 Operator – Operator numeru alarmowego znad Wisły
Zawód dyspozytora służb ratunkowych to niezwykle odpowiedzialne zajęcie, co potwierdza produkcja rodzimego studia Jutsu Games. Operator numeru alarmowego zdecydowanie zasługuje na poświęceniu mu czasu, pomimo pewnych problemów.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- unikalna, dobrze zrealizowana tematyka;
- przez pierwsze godziny wciąga bez reszty;
- dopracowana pod względem technicznym;
- świetnie odegrane dialogi dyspozytora z osobami zgłaszającymi;
- przejrzysty, intuicyjny interfejs;
- proste do opanowania zasady gry;
- w trakcie dyżurów dzieje się naprawdę sporo.
- po kilkunastu dyżurach do rozgrywki wkradają się schematy...;
- … co skutkuje coraz bardziej nużącą rozgrywką;
- jednostki nie zawsze wybierają najbardziej optymalną drogę.
Jeśli mielibyśmy stworzyć listę najbardziej odpowiedzialnych i stresujących zawodów świata, to oprócz kontrolera lotów, chirurga czy sędziego, z pewnością umieścilibyśmy na nim dyspozytora oddziałów ratunkowych. Nie da się ukryć, że kandydat na to wymagające stanowisko musi być osobą wszechstronną – kompetentną, opanowaną, dociekliwą i znakomicie skoordynowaną, która potrafi rozstrzygnąć wiele różnorodnych kwestii w jednym czasie. Słowem: człowiek-orkiestra. Namiastkę tych niesamowitych emocji i ciągłego stresu dostarczy nam produkcja rodzimego studia Jutsu Games o nazwie Operator numeru alarmowego (poza Polską znana jako 911 Operator).
Operator numeru alarmowego to tak naprawdę debiutancki tytuł studia Jutsu Games na szerszej arenie gamingowej. Do tej pory to warszawskie studio w portfolio posiadało jedynie mało znaną grę mobilną Modern Wizards, więc opisywany symulator jest tak naprawdę pierwszym dużym i poważnym projektem tego dewelopera.
W obliczu zalewu różnorodnych, nierzadko absurdalnych symulatorów, produkcja debiutującego w poważnym growym światku rodzimego studia zapowiadała się bardzo ciekawie. Roboty mamy aż nadto, jednostki nie nadążają z wyjazdami na akcje, a czasami czujemy się wręcz tak, jakby ktoś rzeczywiście dzwonił do nas z budki telefonicznej, zgłaszając fałszywe zdarzenie.
911, zgłoś się!
Koncept stojący za Operatorem numeru alarmowego jest bardzo prosty – gracz wciela się w postać dyspozytora numeru alarmowego, zasiada w centrali służb ratunkowych i wysyła podległe mu oddziały na kolejne akcje. Zgłoszenia pojawiają się na naszym ekranie na trzy różne sposoby – możemy otrzymać telefon od osoby będącej świadkiem lub sprawcą zdarzenia, dostajemy powiadomienie bezpośrednio do centrali bądź też wychwytujemy niecodzienne zdarzenia podczas patrolu jednostek znajdujących się w mieście. Naszym zadaniem jest oczywiście sprawne rozwiązanie jak największej liczby przypadków, zachowując przy tym zdrowy rozsądek w kwestii podejmowanych interwencji – wszak nie każdy dzwoni na numer alarmowy zgodnie z jego przeznaczeniem.
Rozgrywkę toczymy w dwóch trybach – kampania pozwala nam na przeprowadzenie dyżurów w centrali służb w 6 miastach, wśród których znajdziemy chociażby Nowy Jork, San Francisco czy Chicago. Co ciekawe, układ ulic oraz infrastruktury ratowniczej pokrywa się z rzeczywistością, co niewątpliwie spodoba się miłośnikom realizmu i dokładnego odwzorowania metropolii. Oczywiście swoim zasięgiem nie pokrywamy całego miasta – byłoby to zadanie bardzo karkołomne. Tak czy owak, pod naszą opiekę trafia naprawdę pokaźny obszar, którym musimy się skrupulatnie zająć.
Ciekawie przedstawia się także tryb dowolny – pozwala on na pobranie praktycznie dowolnej mapy miasta ze zbioru OpenStreetMap. Oznacza to, iż operacje ratunkowe możemy prowadzić w wielu miejscach na całym świecie, a nie zabraknie także naprawdę wielu plansz prezentujących plany rodzimych miejscowości. Warto wspomnieć, że nie zapomniano o odtworzeniu ze szczegółami układów komunikacyjnych oraz miejsc, w których znajdują się placówki ratunkowe, więc swoich podopiecznych wyślemy na akcje do jak najbardziej realnych miejsc.
Grunt to dobre przygotowanie!
Zanim jednak przystąpimy do faktycznego działania, konieczne jest odpowiednie przygotowanie oddziałów biorących udział nie tylko w rutynowych patrolach, ale także podczas akcji ratunkowych. Gracz obejmuje bowiem pieczę nad trzema typami pojazdów: policyjnymi, strażackimi oraz związanymi z ratowaniem zdrowia. W sumie znajdziemy w grze kilkanaście maszyn, od motocykli czy radiowozów po furgonetki, ambulanse i śmigłowce. Każdy z nich posiada odrębne cechy dotyczące szybkości przemieszczania się, ładowności ofiar lub przestępców oraz liczby personelu. W zależności od możliwości budżetowych powinniśmy postarać się, by zestaw pojazdów oraz służb był możliwie jak najbardziej zróżnicowany, jak najliczniejszy i bardzo dobrze wyposażony – i tak oto policjantom z pewnością przydadzą się pistolety i kamizelki kuloodporne, z kolei strażacy nie pogardzą zestawem narzędzi technicznych.
Kluczowe dla powodzenia całego dyżuru jest także odpowiednie rozstawienie poszczególnych oddziałów na mapie miasta. Jeżeli pozostawicie je w domyślnych miejscach blisko posterunku, to możecie być pewni, że już po kilkudziesięciu minutach symulator telefonu alarmowego zamieni się w symulator domu pogrzebowego. Odpowiednie rozlokowanie jednostek na początku jest kluczem do sprawnego zarządzania całym układem ratunkowym – i choć w trakcie rozgrywki wszystkie jednostki zapewne zmienią swoje miejsce, to sprawne roszady zagwarantują ostateczny sukces. Sukces liczony w punktach reputacji, otrzymywanych za każdą skuteczną akcję.
O tym, jak bardzo wyczekiwanym projektem był Operator numeru alarmowego, niechaj świadczy fakt, iż gra została uznana najciekawiej zapowiadającą się grą indie podczas zeszłorocznego Digital Dragons, które odbywało się w Krakowie. Mogę z całą stanowczością stwierdzić, że zaufanie, jakim obdarzono twórców, nie poszło na marne.
System rozgrywki jest bardzo prosty – na mapie co jakiś czas pojawiają się kolejne zdarzenia, a kolor na ikonce w miejscu akcji sugeruje, jakie służby powinny zająć się problemem. Taki stan rzeczy obowiązuje w przypadku zgłoszeń trafiających do nas bezpośrednio z centrali – wówczas wystarczy jedynie wybrać odpowiednią jednostkę na mapie i wysłać na miejsce przeznaczenia. Sprawa komplikuje się natomiast w momencie, gdy otrzymujemy telefon. Wcale nie jest bowiem powiedziane, że dzwoniący potrzebują natychmiastowej pomocy. Owszem, prośby o ratunek życia, zdrowia czy dobytku wynikające z nieprzewidzianych zdarzeń należą do zdecydowanej większości, ale trafiają się również takie zgłoszenia, które absolutnie nie zasługują na naszą uwagę.
Porada od dyspozytora wyleczy kac-potwora
To do naszej decyzji należy bowiem, czy do wybranego zdarzenia wyślemy odpowiednie służby, czy też nie. Niejednokrotnie konieczne staje się uporczywe dociekanie i szukanie detali, na podstawie których wyślemy interwencję. Interakcja z osobą zgłaszającą problem odbywa się poprzez wybór odpowiednich linii dialogowych – najczęściej do wyboru mamy trzy opcje dotykające zupełnie różnych dziedzin związanych z danym zdarzeniem. Naszym zadaniem staje się oczywiście uzyskanie wszystkich potrzebnych informacji lub też, w razie potrzeby, samodzielne nakierowanie dzwoniącego na rozwiązanie sprawy. I tak oto kradzież samochodu brzmi poważnie do momentu, w którym zgłaszający po naszym pytaniu nie zda sobie sprawy, że stanął na zakazie, a samochód został odholowany. A ból brzucha w połączeniu z pękającą głową to po przeglądzie wydarzeń dnia wczorajszego dowód na to, że ktoś minionej nocny mocno przesadził z wysokoprocentowymi napojami. Nasza dociekliwość nierzadko może oszczędzić pracę służb, które przydałyby się w zupełnie innych, znacznie poważniejszych sytuacjach.
Sytuacje, którymi zajmujemy się podczas dyżuru, należą do przeróżnych kategorii – mamy do czynienia z ulicznymi bójkami, pożarami mieszkań, kradzieżami, wypadkami samochodowymi, jak również dolegliwościami zdrowotnymi i urazami mechanicznymi. Nie brak także pościgów za złodziejami czy też piratami drogowymi, chętnie pokonującymi skrzyżowania na czerwonym świetle. I choć wydaje się, że liczba interwencji jest naprawdę spora, to już po kilku godzinach kolejne zgłoszenia potrafią być niestety mocno wtórne i odróżniają się od innych tylko detalami. Po dziesiątym czy piętnastym dyżurze już wiem, że każdą osobę z bólem brzucha powinienem zapytać o kaca albo dziwne jedzenie, telefon od pani dotyczący kłótni w domu obok zakończy się postrzeleniem jednego z dyskutantów, a 70% nieprzytomnych leżących na chodniku to osoby pijane.
Oczywiście w zalewie rutynowych działań nie brakuje zupełnie zaskakujących historii, jednak te pojawiają się z rzadka, a w przypadku sytuacji, z którymi mamy styczność już po raz setny, mimowolnie wkrada się znużenie. Wypadek? Gdzie, kiedy, czy są ranni, czy samochody blokują drogę, wysyłam patrol. Bójka? Gdzie, ile osób, czy są ranni, proszę czekać na przyjazd. I takie właśnie schematy powielamy w znakomitej większości przypadków. Oczywiście – to tylko gra komputerowa, a życie za każdym razem pisze inny scenariusz, te zaś trudno odwzorować w cyfrowej rzeczywistości. Z drugiej strony – hej, to przecież zadanie dewelopera, by utrzymać uwagę i zainteresowanie gracza na niezmiennym poziomie przez dłuższy czas. A z tym w przypadku tego tytułu jest mały problem, zwłaszcza na dłuższą metę.
Każdy sprawny dyspozytor ma przed sobą przejrzysty monitor
W kwestiach technicznych ekipie Jutsu Games naprawdę trudno cokolwiek zarzucić – interfejs jest bardzo intuicyjny i prosty w obsłudze, mapki przejrzyste, a trasy przejazdu służb oraz okienka z przebiegiem interwencji dają jasny pogląd na sytuację. Znakomicie prezentują się także kwestie mówione – dialogi podczas rozmowy telefonicznej zostały naprawdę nieźle odegrane, a realizmu nadają dźwięki otoczenia, które przebijają się w trakcie rozmowy ze spanikowanym zgłaszającym.
Wśród wielu zgłoszeń nie brak także dialogów, w których autorzy zaskakują pomysłowością. W jednym z moich ulubionych scenariuszy do dyspozytora dzwoni robotnik, który posługuje się bardzo łamaną angielszczyzną i próbuje zgłosić wypadek swojego kolegi na placu budowy. Szkopuł w tym, iż w związku z ograniczeniami lingwistycznymi idzie to bardzo opornie, a krzyki dochodzące z eteru sugerują wręcz, iż mamy do czynienia z Polakami. Nieprzypadkowo jeden z pracowników ma na imię Janusz. No i zapomniałbym – wszyscy pracują w Chicago.
To, do czego jednak muszę się przyczepić, to błędy związane z absolutnie bezsensownym wyborem trasy prowadzącej do celu przez wybrane jednostki. Jeśli zdecydujemy się na to, by pojazd automatycznie udał się na miejsce zdarzenia po wskazaniu punktu docelowego, to w niektórych przypadkach zaobserwujemy trasę z normalnego punktu widzenia absolutnie nielogiczną. Tyczy się to chociażby poruszania po autostradach, gdzie służby wybierają niesamowicie skomplikowane przejażdżki po zawiłych serpentynach. Ten problem irytuje natomiast przede wszystkim przy pościgach, gdzie radiowozy kluczą po ścieżkach i wiją się za zbiegami po wsze czasy. Lepiej kierować pojazdem na bieżąco, choć niestety nie zawsze jest na to czas. A właściwie to ciągle go brakuje.
Ratunkowa centrala sprawna jak ta lala!
Bo nie da się ukryć, że podczas rozgrywki dzieje się naprawdę wiele. To nie jest tak, że nasza interwencja ogranicza się do przyjęcia zgłoszenia, wydania dyspozycji i oczekiwania na zakończenie akcji. Nierzadko będziemy musieli udzielić wsparcia podczas strzelaniny z przestępcami, wyślemy dodatkowe karetki na miejsce bójki czy też zadbamy o to, by ranni funkcjonariusze dotarli do szpitala w jednym kawałku. Zwłaszcza w późniejszej rozgrywce kolejne zdarzenia pojawiają się w iście ekspresowym tempie, a dodatkowo staramy się obsłużyć wszystkich dzwoniących na 911. Dzieje się sporo, choć – tak jak wspomniałem – wiele z tych operacji powtarzamy po raz wtóry.
I wiecie co? To chyba pierwsza gra sprawiająca mi tak duże problemy z wydaniem ostatecznego werdyktu. Z jednej strony mamy bowiem do czynienia z tytułem szalenie pomysłowym, poważnie traktującym przedstawianą tematykę i bardzo dopracowanym, z drugiej zaś – to gra na dłuższą metę dość schematyczna, która nie ustrzegła się małych błędów w mechanice rozgrywki. Ekipa Jutsu Games zaserwowała nam coś, czego jeszcze nie było, choć przy praktycznie każdym aspekcie tej produkcji mógłbym dopisać dwa słowa: „więcej” lub „bardziej”. Więcej pojazdów, służb, ciekawych misji; bardziej zróżnicowane interwencje i rozmowy z dzwoniącymi. A to, że chciałbym zobaczyć w tej grze coś nowego i rozwijającego rozgrywkę, jest chyba całkiem niezłą rekomendacją dla tego tytułu. Jeśli zamierzacie katować Operatora numeru alarmowego przez kilka godzin dziennie, to szybko znajdziecie sobie inne zajęcie. Jeżeli natomiast chcecie traktować ten tytuł jako przyjemną odskocznię od innych produkcji i liczycie na obiecane aktualizacje zawartości, to z pewnością zostaniecie bardzo miło zaskoczeni, tak jak ja. I liczę na to, że gdy powrócę do tej gry za jakiś czas, to znów z ochotą podniosę wirtualną słuchawkę.
O AUTORZE
W Operatorze numeru alarmowego spędziłem łącznie kilkadziesiąt dyżurów w kilkunastu różnych miastach – tym samym udało się odblokować wszystkie lokacje w trybie kariery oraz spróbować sił w trybie dowolnym, co zajęło w sumie około 5 godzin.
Na symulatorach różnej maści zjadłem zęby (a w momentach uporczywej nudy – także różnorodne posiłki). Jestem osobą testującą tytuły, którymi nikt inny nie chce się zazwyczaj zająć – a że często są to symulatory, to już zupełnie inna bajka. Rozgrywka w 911 Operator była jednak całkiem przyjemnym doświadczeniem, w odróżnieniu od wielu symulatorów dziwnej treści.
Kopię gry Operator numeru alarmowego na PC otrzymaliśmy nieodpłatnie od dewelopera gry, firmy Jutsu Games.