Outlast: Whistleblower Recenzja gry
autor: Tomasz Chmielik
Recenzja dodatku Whistleblower do gry Outlast - krwawy horror gore dla odpornych
Whistleblower udowadnia, że nawet „małe” rozszerzenie może dużo wnieść pod względem fabularnym. Studio Red Barrels postanowiło za jednym zamachem przedstawić prolog i epilog opowiedzianej w Outlast historii.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- przerażająca atmosfera;
- świetnie skonstruowani antagoniści;
- wciągająca fabuła;
- prolog i epilog historii;
- udźwiękowienie utrzymane na najwyższym poziomie.
- wtórność rozwiązań;
- bohater „zacina się” w miejscu w najgorszych momentach;
- dla wielu osób okaże się zbyt niesmaczna.
Miłośnicy survival horrorów nie mają ostatnimi czasy powodów do narzekań. Niedawno światło dzienne ujrzał Daylight, DreadOut ma właśnie swoją premierę, a na horyzoncie majaczą już The Evil Within i Obcy: Izolacja. Nic więc dziwnego, że i studio Red Barrels postanowiło przypomnieć fanom o swojej niezwykle udanej produkcji. Outlast, bo o nim tutaj mowa, podbił we wrześniu ubiegłego roku serca fanów niepowtarzalnym klimatem i grozą, która wylewała się wręcz z ekranu monitora. Wizyta zbyt dociekliwego dziennikarza Milesa Upshura w Mount Massive Asylum była przerażająca, a moment, w którym stracił to i owo na długo pozostanie w pamięci graczy. Czy DLC Whistleblower jest w stanie to przebić?
Nowe dzieło Red Barrels to uzupełnienie historii przedstawionej w podstawowej wersji gry. Tym razem wcielamy się w rolę Waylona Parka, programisty komputerowego, który powiadomił Upshura o eksperymentach przeprowadzanych na ludziach przez korporację Murkoff. Naszą przygodę rozpoczynamy od wysłania e-maila, który zmienił życie nie tylko Milesa, ale i Waylona. Niestety, w obydwu przypadkach nie była to zmiana na lepsze. Park zostaje bowiem szybko pojmany i sam staje się ofiarą zbrodniczych eksperymentów. Gdyby nie wyrwanie się na wolność Walridera, protagonista zapewne marnie by skończył, a tak otrzymuje swoją szansę na ucieczkę. Oczywiście ciężar przeprowadzenia go przez pogrążony w szaleństwie szpital spada na nasze barki.
Fabuła dodatku to jego najmocniejsza strona. Stanowi on zarazem prolog, jak i epilog opowiedzianej w Outlaście historii. Podróż Parka ku wolności jest niejako lustrzanym odbiciem wędrówki Upshura wprost w paszczę szaleństwa. W trakcie ucieczki przyjdzie nam zmierzyć się z wyposażonym w tarczę tnącą kanibalem, szaleńcem z osobowością wielokrotną oraz szukającym swojej drugiej połowy Eddiem Gluskinem. Po drodze natkniemy się również na Chrisa Walkera i – jak zawsze – nie będzie to zbyt przyjemne spotkanie.
Muszę przyznać, że pomimo wysoko zawieszonej poprzeczki deweloperzy z Red Barrels stanęli na wysokości zadania i stworzyli jeszcze bardziej interesujących antagonistów niż poprzednio. Kreacja Eddiego Gluskina to prawdziwy majstersztyk, łamie bowiem stereotypowy obraz szaleńca, który biega dookoła, wrzeszczy oraz atakuje wszystko, co tylko się rusza. Motywacja Gluskina jest bardzo wyraźna, a metodyczny sposób, w jaki dąży on do osiągnięcia swojego celu prawdziwie przerażający. Jeżeli myśleliście, że utrata palców przez Milesa była bardzo mocnym akcentem, to zabiegi, którym zostanie poddany Park sprawią, że poczujecie się bardzo nieswojo.
Whistleblower stawia na o wiele cięższy klimat niż Outlast. Oczywiście całość nadal utrzymana jest w estetyce gore, jednak wpleciono w nią bardzo dużo przemocy o charakterze seksualnym. Miejscami bywa wręcz niesmacznie, a szaleniec onanizujący się nad stertą okaleczonych zwłok to jeden z łagodniejszych motywów, na jakie można natrafić. W internecie pojawiają się w związku z tym różne opinie i tylko garstka weteranów brutalnych filmów uznaje, że deweloperzy nie przekroczyli granicy dobrego smaku. Dla dużej rzeszy osób sceny rodem z filmu Hostel będą po prostu nie do zaakceptowania.
Sposób prowadzenia rozgrywki jest identyczny, jak w podstawowej wersji gry. Park przemieszcza się po ciemnych, klaustrofobicznych pomieszczeniach uzbrojony wyłącznie w wierną kamerę, a fenomenalna oprawa dźwiękowa ponownie buduje cały nastrój. Dla przykładu, pozornie nudne przeciskanie się pomiędzy gratami na ciemnym poddaszu, za sprawą doskonale stopniującego napięcie dialogu okazuje się być niezwykle mocnym przeżyciem. Red Barrels to bez wątpienia specjaliści od maskowania braków silnika graficznego świetnym udźwiękowieniem.
Oczywiście nie obyło się bez kilku wad, z których największą jest powtarzalność rozwiązań. Whistleblower nie dorzuca niczego nowego do mechaniki gry – nadal skradamy się, chowamy po szafkach, przesuwamy ciężkie sprzęty, którymi zabarykadowane są drzwi, szukamy kluczy i przede wszystkim uciekamy. Tego ostatniego elementu jest naprawdę bardzo dużo i można odnieść nieprzyjemne wrażenie, że gra prowadzi nas jak po sznurku – w większości przypadków istnieje bowiem wyłącznie jedna droga ucieczki i nawet najmniejsza pomyłka kończy się wczytaniem stanu gry. Zdarza się to niestety dość często, ponieważ Park potrafi zablokować się na najmniejszej krzywiźnie lub nierówności terenu. Szkoda, że programistom nie udało się wyeliminować tego rodzaju błędów, ponieważ w Whistleblower postawiono na większą dynamikę rozgrywki i o wiele ciaśniejsze lokacje niż w Outlaście. Z tego powodu czas rozgrywki wydłuża się o około godzinę wypełnioną powtarzaniem tych samych momentów. A że całość zabawy zamyka się w jakichś dwóch, jest to dość poważny problem.
Mimo powyższych zastrzeżeń, Whistleblower to świetne rozszerzenie do bardzo udanej gry. Co prawda nie straszy on już tak dobrze, jak oryginał, jednak nadal potrafi wzbudzić silne emocje. Z powodu recyklingu rozwiązań, dodatek ten otrzymuje ode mnie niższą ocenę od wersji podstawowej. Braki w mechanice nadrabia jednak fenomenalną fabułą oraz cięższym niż Outlast klimatem. No i w końcu otrzymujemy godne zakończenie historii, które nie pozostawia cienia wątpliwości co do rozwiązania fabuły.