Kingdoms of Amalur: Reckoning - Teeth of Naros Recenzja gry
autor: Michał Chwistek
Recenzja dodatku Teeth of Naros do gry Kingdoms of Amalur: Reckoning
Teeth of Naros to kolejne rozszerzenie do gry Kingdoms of Amalur, które tym razem zabiera nas do mitycznej krainy Kolosów oraz ich dryfującego w przestworzach miasta Idylli. Z recenzji dowiesz się, czy warto wziąć udział w tej przygodzie.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- bardzo dobrze prezentujące się lokacje;
- ciekawie zaprojektowane przedmioty;
- klimat greckiej mitologii.
- przewidywalna historia;
- brak interesujących postaci;
- nudne i schematyczne misje poboczne;
- brak zwiększonego limitu doświadczenia oraz nowych umiejętności.
Minął ledwie miesiąc od premiery The Legend of Dead Kel, a twórcy Kingdoms of Amalur przygotowali kolejne rozszerzenie, zatytułowane Teeth of Naros. Tak jak poprzedni dodatek, tak i to DLC oferuje kilkadziesiąt zadań, zestaw nowych przedmiotów oraz kilku niespotykanych dotychczas przeciwników. Tym razem trafiamy do unoszącego się w chmurach miasta, gdzie tajemnicza rasa Kolosów szuka wybrańca mogącego dopełnić boskiego planu zbawienia. The Legend of Dead Kel było dla mnie bardzo pozytywnym zaskoczeniem, więc i po Teeth of Naros spodziewałem się dobrego, jeśli nie bardzo dobrego, wykonania. Niestety, w tym przypadku srodze się zawiodłem.
Historia w Teeth of Naros rozpoczyna się dość groteskowo. Nasz bohater zostaje zaproszony do udziału w wielkiej wyprawie, której zadaniem jest odkryć opisywaną w legendach krainę Kolosów. Jak się jednak okazuje, ekspedycja liczy ledwie cztery osoby, a do celu prowadzi naszą drużynę kilkusetmetrowy korytarz. Jakby tego było mało, towarzyszy podróży tracimy po drodze w błyskawicznym w tempie, z zupełnie absurdalnych powodów.
Po tym dziwnym i mało zachęcającym prologu scenariusz nieco się poprawia, ale nadal daleki jest od doskonałości. Przede wszystkim brakuje ciekawych bohaterów. W głównym wątku fabularnym spotykamy praktycznie trzy postacie, z których żadna nie wzbudza większego zainteresowania. Wszystkie są bowiem do bólu sztampowe i nijakie. Podobnie ma się sprawa z całą opowiadaną historią. Znacznej części fabuły możemy domyślić się już po kontakcie z pierwszym Kolosem, a finałowy zwrot akcji wcale nie poprawia sytuacji. Jeszcze gorzej prezentują się zadania poboczne. W The Legend of Dead Kel misje dodatkowe były często rozbudowane i pełne ciekawych person. W przypadku Teeth of Naros nie uświadczymy ani jednego, ani drugiego. Niemal wszystkie zadania stoją na bardo niskim poziomie, polegając najczęściej na bezmyślnym zabijaniu przeciwników lub zbieraniu porozrzucanych po mapie artefaktów.
Dużo lepiej od fabuły wypada świat, który przychodzi nam zwiedzać. Tytułowe Naros jest bardzo urokliwą krainą, pełna zielonych równin, rozbudowanych formacji skalnych oraz starożytnych ruin. Jej eksplorowanie sprawia dużą przyjemność, a dzięki wielu różnorodnym regionom na każdym kroku jesteśmy zaskakiwani pięknymi widokami. Nieco gorzej prezentuje się, niestety, unoszące się w przestworzach miasto. Jest ono bardzo sterylne i puste. Ze względu na podział na wiele mniejszych lokacji stale ma się wrażenie przebywania w małym zamkniętym pomieszczeniu, a nie w potężnej, otoczonej chmurami metropolii.
Jeśli chodzi o wprowadzone przez dodatek nowości, nie można oczywiście zapomnieć o przedmiotach oraz przeciwnikach. Te pierwsze prezentują się równie dobrze jak ekwipunek dostępny w poprzednim rozszerzeniu. Większość z nich wzorowana jest na broni i pancerzach znanych ze starożytnej Grecji, więc fani tamtego okresu historycznego powinni być bardzo zadowoleni. Dodano również premierowy rodzaj obrażeń. Nazwano go „primal damage” i powinien on szczególnie przypaść do gustu wszelkim postaciom korzystającym z zaklęć. Zwiększa na kilka sekund razy zadawane przez zaklęcia i umiejętności specjalne, co znacznie przyspiesza pozbywanie się kolejnych zastępów wrogów. W przypadku nowych przedmiotów zawiodła mnie natomiast ich bardzo ograniczona ilość oraz powtarzalność. Parę razy zdarzyło mi się znaleźć epickie części pancerza, które okazywały się dokładnie takie same jak te zdobyte chwilę wcześniej. Było to o tyle zaskakujące, że w podstawowej wersji gry ani razu nie spotkałem się z podobną sytuacją.
W Teeth of Naros nie toczymy walk z wieloma nowymi przeciwnikami. Większość z nich to dobrze znane trolle, wilki czy bandyci z lekko tylko zmodyfikowanymi teksturami. Wyjątek stanowią gigantyczne dwunożne ptaki wywołujące tornada, które jednak występują w grze stosunkowo rzadko. Mała liczba nowych wrogów to duży mankament rozszerzenia. Po dwustu godzinach spędzonych z podstawową wersją gry trudno czerpać przyjemność ze starć z ciągle tymi samymi stworami. Irytujący jest również fakt niezwiększenia limitu doświadczenia, jakie może zdobyć nasz bohater. Bardziej zaawansowani gracze nie będą więc w żaden sposób nagradzani za pokonywanie kolejnych zastępów nieprzyjaciół, co w grze RPG nigdy nie powinno mieć miejsca.
The Legend of Dead Kel było bardzo udanym rozszerzeniem, oferującym najlepsze elementy z podstawowej wersji tytułu oraz wprowadzającym liczne nowości i usprawnienia. Teeth of Naros to niestety zupełne przeciwieństwo poprzedniego dodatku. Wydaje się, że zostało zrobione na siłę i bez większego zaangażowania twórców. Fabuła jest nudna i przewidywalna, zadania poboczne bardzo schematyczne i mało oryginalne, a liczba innowacji znacznie ograniczona. Rozszerzenie to mogę polecić wyłącznie zatwardziałym fanom Kingdoms of Amalur, którym nie znudziło się jeszcze zabijanie stale tych samych przeciwników i zdobywanie kolejnych, potężniejszych przedmiotów. Reszta powinna omijać Teeth of Naros szerokim łukiem i poczekać na kolejne, miejmy nadzieję, bardziej udane DLC.