autor: Artur Justyński
Ratatuj - recenzja gry
Im większy rozgłos będzie miał film, tym szybciej gra się rozejdzie i nikt nie będzie w stanie się zorientować, co tak naprawdę kupił. Barwna grafika, wzorowany na filmie świat oraz postaci, niezbyt rozwinięta fabuła oraz prostota obsługi...
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Ekhm... Dzieci, siadajcie. Dzisiejszym tematem będzie „wyzysk”. Aby wytłumaczyć to pojęcie można posłużyć się wpisem encyklopedycznym bądź też przykładem z życia wziętym. Weźmy na ten przykład piękny, słoneczny, wakacyjny dzień. Jak to w wakacje, dzieci okropnie się nudzą. W końcu rodzice postanawiają coś z tym faktem zrobić i zabierają dziecko do kina. Po seansie dziecko jest uradowane (przynajmniej tak bywa zazwyczaj). Dowiaduje się, że na podstawie obejrzanego filmu została stworzona gra. Ucieszone dziecko prosi rodziców o jej zakup, dając za argument możliwość przeżycia wszystkiego jeszcze raz, jak w filmie! Po chwili grania dziecko jest rozczarowane, a na twarzy wydawcy maluje się uśmiech od ucha do ucha... Tak oto można krótko przedstawić na czym polega wyzysk.
To, co robią w tym przypadku wydawcy, nie mieści się w głowie. Wydawanie wszelkich gier na podstawie filmów ma tylko jeden cel – szybki, co prawda niski (ale zawsze) zysk. Najważniejsza jest również reklama. Im większy rozgłos będzie miał film, tym szybciej gra się rozejdzie i nikt nie będzie w stanie się zorientować, co tak naprawdę kupił. Niemniej jednak jest to proces nieunikniony. Z identyczną sytuacją stykamy się przy grze Ratatuj (Ratatouille). Barwna grafika, wzorowany na filmie świat oraz postaci, niezbyt rozwinięta fabuła oraz prostota obsługi...
Sama fabuła gry przedstawia się dosyć skąpo, ale od początku. Akcja rozgrywa się we Francji. Pewnego dnia nastaje czas, by Remy – główny bohater – poznał jak naprawdę wygląda życie szczura. Bez większych oporów przechodzimy mysie szkolenie, by móc później bez większych problemów poradzić sobie w nadchodzących misjach. Jeżeli chodzi o samą postać Remy’ego, to różni się on trochę od zwykłych szczurów. Francuski klimat, życie ludzi tam mieszkających oraz co najważniejsze – francuska kuchnia – uderza do głowy naszemu małemu szczurkowi. Nie wystarcza mu już zwykłe, szare życie w kanałach. Zaczyna gardzić resztkami, które był dotąd przyzwyczajony zjadać. Poznaje tajniki kuchni francuskiej i postanawia na stałe zmienić swe życie. Niestety na jego drodze staje ojciec, który każe mu wykradać jedzenie, a wszystko to dla dobra całej mysiej kolonii.
Już na samym wstępie autorzy narzucają nam tutorial. Jest on dość obszerny i opisuje wszelkie możliwe aspekty rozgrywki, chociaż można się zastanawiać, czy konieczny – komentarze podczas rozgrywki w zupełności by wystarczyły. Po nim należy przystąpić do właściwej rozgrywki, a tutaj albo jest cudownie i zostajemy przy grze dłużej, albo zasypiamy. W przypadku Ratatuja odczucia są mieszane. Z początku czujemy uniesienie i wielką radość, którą wprost chłoniemy z ekranu tak długo, aż zabawa zaczyna robić się monotonna.
Gra nie zachwyca również pod względem wymagań intelektualnych, które w wieku dziecięcym jak najbardziej wypada już rozwijać. Co prawda będzie musiał nam wpaść do głowy pomysł, jak wdrapać się na stół, lecz tego typu problemy również zostały poniekąd rozwiązane przez autorów. Wszelkie przedmioty, jakie możemy podnieść lub użyć, połyskują. W efekcie mało możliwe jest utknięcie i głowienie się, co zrobić dalej. Na dokładkę do dyspozycji został oddany, nieprawdopodobnie czuły, szczurzy węch, który wskazuje dokładną drogę do celu. Jak na grę zręcznościową przystało, do 100-procentowego przejścia gry potrzebujemy zebrać niesamowitą liczbę gwiazdek i kilku innych przedmiotów – w szczurzym świecie panuje ciemność i nuda, zebrane przedmioty pozwolą na lekkie udogodnienia. Telewizor, radio, światło oraz bańki mydlane - wszystko to, by zapewnić sobie prawdziwie luksusowe życie.
Skoro gra w głównej mierze przeznaczona jest dla dzieci, to oczywiście musi być pozbawiona wszelkich form przemocy. Dlatego nasz główny bohater nie jest w stanie zginąć. Co prawda możemy napotkać na swej drodze ludzi oraz pomniejsze żyjątka i inne przeszkody, które mogą zagrozić naszemu życiu, lecz gdy dochodzi co do czego i jakimś cudem stanie nam się coś złego, rozpoczynamy nowe życie z takim samym statusem, z jakim przyszło nam odejść z tego świata. Jedyne, na czym ucierpimy to miejsce, w którym się odrodzimy. Oczywiście, w grze nie uświadczymy również krwi, została ona zamieniona na znane z kreskówek gwiazdki pojawiające się wokół naszego bohatera, gdy ucierpi. Co najwyżej rodzice mogą zaskarżyć twórców o znęcanie się nad zwierzętami. Kiedy zostaniemy schwytani przez człowieka, zacznie nami potrząsać, co oczywiście będzie skutkowało utratą punktów życia.
Kolejną istotną sprawą są lokacje, po których przyjdzie się nam poruszać. Jak przystało na grę na podstawie filmowego świata, zwiedzimy kilka charakterystycznych miejsc, które bez problemu powinniśmy rozpoznać, o ile wcześniej obejrzeliśmy film. Począwszy od ścieków, które jednocześnie są naszym domem, poprzez paryskie ulice, stragany, na kuchni francuskiej restauracji kończąc. Wielkość plansz niestety nie zachwyca. Są na tyle małe, że ich zapamiętanie zajmuje tyle czasu, co przebiegnięcie się po nich. Co prawda, napotkamy kilka ukrytych miejsc, lecz ich łączna liczba nie przewyższa liczby wszystkich lokacji.
Naturalnie nie mogło zabraknąć mini-gierek. Tak oto będziemy musieli przyprawić zupę, wrzucając odpowiednie składniki, przygotować sałatki, tort, pokroić kartofle, przygotować zupę wariant drugi, wariant trzeci... Dla odmiany pozostaje przejażdżka wzdłuż kanałów, zwiedzając po drodze fascynujące widoki szczurzego świata. Jeśli komuś nadal mało, może przenieść się w bajeczny (a jakże) świat wielgaśnych owoców, warzyw, różnorakiego sprzętu kuchennego, mięs oraz kilku innych produktów spotykanych w życiu codziennym. Szczerze muszę przyznać, że przy mini-grach bawiłem się o wiele lepiej niż podczas rozgrywania zwykłych misji. Szczególnie największą frajdę przynoszą szaleńcze zjazdy po rurach, a gdy dołączymy do tego uaktywnioną zwiększoną prędkość, to robi się naprawdę fantastycznie. Niemniej to by było na tyle, jeśli chodzi o pozytywne wrażenia z gry.
W kwestii audio-video... Muzyka w grze wydaje się być znośna – odpowiednio dobrana pozwala skupić się na rozgrywce. Wszelkie dźwięki, jakie usłyszymy, również stoją na dobrym poziomie. Grafika jaka jest, każdy widzi. Mistrzostwo świata to nie jest, lecz wiele więcej nie należy się spodziewać po robionych naprędce grach.
Artur „Arxel” Justyński
PLUSY:
- filmowy świat;
- muzyka;
- mini-gry.
MINUSY:
- fabuła;
- monotonność rozgrywki;
- lokacje;
- gra na raz.