Puzzle Quest 2 - recenzja gry
Nowy Puzzle Quest korzysta z tych samych mechanizmów, które zdecydowały o sukcesie pierwowzoru, ale dorzuca też zupełnie nowe pomysły. Są one na tyle dobre, że dzieło australijskiej firmy Infinite Interactive jest naprawdę godne uwagi.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
O tym, że na bazie prostej gry logicznej można stworzyć niezbyt skomplikowanego, ale za to piekielnie uzależniającego erpega, przekonaliśmy się po raz pierwszy pod koniec 2007 roku. Puzzle Quest: Challenge of the Warlords, bo o tym produkcie mowa, zostało wydane na niemal wszystkie liczące się wówczas platformy sprzętowe i szybko zdobyło wierne grono zwolenników, nawet wśród tych graczy, którzy zazwyczaj unikają kontaktu z tytułami o casualowych korzeniach. Widząc, że ich dzieło spotkało się z dużym zainteresowaniem, australijskie studio Infinite Interactive poszło za ciosem i przygotowało kolejne odsłony cyklu. Najpierw, czyli w lutym 2009 roku, na rynku ukazał się kosmiczny klon pierwszego Puzzle Questa (o podtytule Galactrix), a kilkanaście miesięcy później oficjalna kontynuacja. To właśnie tej ostatniej grze, od niedawna dostępnej również na PC, przyjrzymy się teraz bliżej.
W porównaniu z poważnymi produkcjami spod znaku RPG Puzzle Quest 2 prezentuje się raczej mizernie, ale nie zmienia to faktu, że elementy charakterystyczne dla tego gatunku w grze firmy Infinite Interactive występują. Przed rozpoczęciem kampanii możemy dokonać wyboru specjalizacji bohatera spośród czterech różnych klas: zabójcy, barbarzyńcy, czarodzieja i templariusza. W zależności od tego, na którą z nich się zdecydujemy, nasz śmiałek otrzyma inne współczynniki startowe, a także zestaw kilkunastu zaklęć, które będzie przyswajać w trakcie rozgrywki. W Puzzle Quest 2 obecny jest również system rozwoju herosa. Wykonując zadania i likwidując stwory, otrzymujemy punkty doświadczenia, a po zdobyciu kolejnego poziomu, decydujemy o rozwoju podopiecznego, podnosząc jedną z jego pięciu podstawowych cech. Wybory dokonywane w tej części zmagań mają spore znaczenie, bo pomagają dostosować możliwości bojowe bohatera do naszych preferencji.
W Puzzle Quest 2 akcję obserwujemy w rzucie izometrycznym i jest to nowość w serii. Autorzy zrezygnowali z podróży między lokacjami za pośrednictwem mapy, przygotowując w zamian kilkadziesiąt urokliwych i co najważniejsze, połączonych ze sobą plansz. Kontrola nad bohaterem jest uproszczona do absolutnego minimum – gracz wskazuje swojemu podopiecznemu punkty, do których ten ma się udać i to wszystko. Ze spotykanymi postaciami można rozmawiać, przyjmować od nich różnorakie zadania (zarówno główne, jak i poboczne), a także handlować przedmiotami i je usprawniać, o ile w naszym posiadaniu znajduje się odpowiednia liczba niezbędnych do tego celu pieniędzy i surowców. Z panoszącymi się w okolicy stworami taka interakcja nie jest już możliwa. Za każdym razem, gdy zbliżymy się do podejrzanie wyglądającej postaci, automatycznie uruchamia się walka.
Starcia z przeciwnikami to główna siła napędowa gry i jednocześnie jej największa zmora, bo potyczki, choć niewątpliwie są interesujące i wymagające, zabierają potwornie dużo czasu. Widać to zwłaszcza w późniejszej fazie zmagań, gdy wrogowie stają się niesłychanie wręcz żywotni – pojedynek ze zwykłym goblinem, który na początku zabawy nie stanowi większego zagrożenia, potem zabiera nam co najmniej kilka minut, a z każdym z bossów nawet kilkanaście.
Potyczki ze stworami zostały zrealizowane w formie prostych minigier – każdy, kto miał kontakt z jakąkolwiek odsłoną cyklu Bejeweled (może za wyjątkiem Bejweled Twist), w mig załapie, o co chodzi. Na kwadratowej planszy znajduje się kilkadziesiąt kolorowych kamieni oraz rozmaite symbole specjalne, np. czaszki i ubrane w rękawice pięści. Celem rozgrywki jest takie ich dopasowywanie, by utworzyły co najmniej trójelementowe linie. Za każdym razem, gdy uda nam się ułożyć taki łańcuch, znika on z planszy, robiąc miejsce kolejnym spadającym z góry obiektom. Wydaje się proste? To jedźmy dalej.
Każdy element znajdujący się na planszy ma określone znaczenie. Kolorowe klejnoty symbolizują energię magiczną niezbędną do rzucania czarów, czaszki zadają bezpośrednie obrażenia rywalowi, a pięści to tak naprawdę punkty akcji, pozwalające wykorzystać posiadany przez bohatera oręż. Walka odbywa się w turach, a każdy z uczestników starcia może podczas swojej kolejki przestawić dwa sąsiadujące ze sobą obiekty. Oczywiście należy robić to w taki sposób, by nieustannie pozbawiać wroga energii życiowej (np. poprzez tworzenie szkodliwych układów z czaszkami) i jednocześnie zawężać mu pole manewru. To, jakie decyzje podejmiemy w trakcie swojej tury, potrafi odwrócić losy całej potyczki.
W porównaniu z pierwowzorem w Puzzle Quest 2 walka została znacznie usprawniona. Zniknęły kamienie oferujące dodatkowe punkty doświadczenia, a zamiast nich wprowadzono wspomniane wyżej punkty akcji. Nierzadko w posiadaniu bohatera znajdują się magiczne przedmioty, pozwalające zadawać potężne obrażenia (jeszcze większe w przypadku udanych trafień krytycznych), a także tarcze modyfikujące współczynnik obrony. Na uwagę zasługuje też poprawiona inteligencja przeciwników. Komputer bardzo sprawnie manipuluje obiektami i nawet na normalnym poziomie trudności rzadko zdarza mu się popełniać kardynalne błędy. Obserwując posunięcia rywala, często można złapać się na tym, że wykonuje on dokładnie takie ruchy, jakie wykonalibyśmy sami, gdyby to była nasza tura.
Od strony wizualnej Puzzle Quest 2 wypada bardzo ładnie – szczególnie podoba mi się ekran przygody w rzucie izometrycznym, który nasuwa skojarzenia z bardzo starą, ale niezwykle sympatyczną grą Heimdall 2: Into the Hall of Worlds. Totalna zmiana w sposobie przedstawienia świata wyszła temu produktowi zdecydowanie na dobre. W porównaniu z przyjemną grafiką, nieco gorzej prezentuje się muzyka – biorąc pod uwagę, że gra oferuje co najmniej kilkanaście godzin zabawy, autorzy mogli pokusić się o większą liczbę utworów. To co jest, przestaje rajcować już po jednym, dłuższym posiedzeniu.
Puzzle Quest 2 to bardzo sympatyczna gra, która – choć nie wytrzymuje porównania z dużymi rolplejami – pozwala znakomicie bawić się przez długi czas. Produkt firmy Infinite Interactive jest wymagający, zmusza do myślenia i mimo niezbyt skomplikowanej mechaniki rozgrywki, od samego początku wciąga jak bagno. Jedyną wadą tego dzieła jest wkradająca się w późniejszej fazie monotonia. Coraz dłuższe walki stają się bardzo męczące, zwłaszcza że kolejne starcia na dobrą sprawę niewiele różnią się od poprzednich. Z tego właśnie względu nowego Puzzle Questa najlepiej przyjmować w małych dawkach – grać często, ale krótko.
Rzadko się zdarza, żebym polecał produkt określany mianem „casual”, ale w tym przypadku nie mam żadnych wątpliwości, że to dobry wybór. Puzzle Quest 2 udowadnia, że banalna gra logiczna może być doskonałym punktem wyjścia do znacznie ambitniejszej i oryginalnej produkcji, o ile ma się głowę pełną ciekawych pomysłów. Australijczycy pokazali, że mają ogromny potencjał, dlatego z niecierpliwością oczekuję ich kolejnej produkcji – mam nadzieję, że również w klimacie fantasy, bo skok w science fiction wyszedł im średnio.
Krystian „U.V. Impaler” Smoszna
PLUSY:
- bardzo proste, ale sympatyczne RPG z oryginalnym systemem walki;
- gwarancja dobrej zabawy przez długie godziny;
- zmusza do myślenia, odpowiednio wymagająca;
- ładna oprawa wizualna.
MINUSY:
- wkradająca się z czasem monotonia;
- irytująca na dłuższą metę muzyka.