Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 17 marca 2005, 10:33

autor: Daniel Sodkiewicz

Pop Life: Droga na Szczyt - recenzja gry

Fabuła gry opowiada o zdolnym artyście, który dopiero co wygrał program pokroju „Idola”, w grze nazwany „Pop Life”. W trakcie jego dalszej drogi na szczyty trzymać za rączkę będzie go gracz.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Bycie gwiazdą muzyki pop to jedno z pierwszych marzeń, jakie rodzi się w umysłach dziewczynek i chłopców, już na etapie przedszkola. Jakież to piękne, gdy utalentowany młody człowiek podbija serca całego świata, a jego głos rozbrzmiewa niczym symfonia płatków róży, które zroszone porannym promieniem słońca... czyż to nie jest słodkie?

Metamorfoza (czyli: jak fan Quake’a, przeobraził się w dziewczynkę z lizakiem)

Nim powstał niniejszy artykuł, napisałem ponad 10 tysięcy znaków tekstu, w którym bez skrupułów pastwiłem się nad Pop Lifem. Grze wyciągnąłem na wierzch wszystkie błędy, a końcową ocenę ustaliłem na 10%. Zaraz, zaraz – pomyślałem – czy odbiorcą tego typu gry, powinien być taki gracz jak ja? Czy zagorzały fan strategii, skomplikowanych eRPeGów czy krwawych gier FPP może patrzeć na Pop Life’a z identycznego punktu widzenia, jak patrzy na swoje ulubione gry? Otóż, nie. Pop Life to gra dla graczy, którym Simsy wydają się zbyt brutalne, a Królik Bugs okazuje się największym przyjacielem. Witamy w świecie Idola, muzyki pop i nieskomplikowanej rozgrywki dla graczy, których data urodzenia jest nie mniejsza niż 1990. Jak na moje oko, Pop Life to program dla młodych dziewczynek, które z tornistrem wypełnionym po brzegi książkami, przeglądają na przerwie Brawo Girl. Jak widać, program trafia w niszę rynkową, bo tego typu odbiorca, z pewnością ma problem ze znalezieniem gry odpowiadającej jego gustom.

Na początku nasz dom składa się z jednego, skromnie umeblowanego pokoju.

Wreszcie, po tych wszystkich przygodach, masz szansę stać się wielką gwiazdą

Fabuła gry opowiada o zdolnym artyście, który dopiero co wygrał program pokroju „Idola”, w grze nazwany „Pop Life”. Rozgrywkę rozpoczynamy, od stworzenia naszej gwiazdy. Wpierw dokonujemy wyboru płci, czyli standardowe dwie możliwości: Gwiazda i Gwiazdor. Niby wybór wystarczający, jednak dzisiejszy gracz, wychowany na programach pokroju „Sekret Miriam”, może w tej kwestii czuć pewien niedosyt. Kolejnym krokiem jest dobór twarzy. Niestety, każda z dostępnych możliwości jest identycznie kanciasta i odrażająca. Przechodzimy wiec do kolejnego okienka, w którym zmieniamy kształt sylwetki naszej postaci. Możemy powiększać i pomniejszać: obwód w pasie, w klatce piersiowej i w udach. Zmiany, jakich dokonujemy, są bardzo ograniczone i nie widać większych różnic pomiędzy poszczególnymi ustawieniami. Nie można więc stworzyć małego grubaska, czy wysokiego chudzielca. Wzrost jest z góry określony, a my możemy dodać lub odjąć naszemu bohaterowi kilka centymetrów w wyszczególnionych miejscach jego ciała. Na koniec wpisujemy imię i nazwisko naszej postaci oraz wybieramy i nazywamy mentora, który pomoże nam w drodze na sam szczyt kariery.

W drogę, ku sławie

Po nudnych formalnościach, czas na rozgrywkę właściwą. Naszym oczom ukazuje się duże zielone pole, na którym za chwilę zbudujemy dom. Interfejs przypomina trochę serię The Sims, jego wykonanie uzmysławia jednak, iż mamy do czynienia z dużo mniej skomplikowaną produkcją. Wyznaczanie zakresu kolejnych pokoi, oraz ich meblowanie to proces nieskomplikowany i dość ubogi w detale. Rekwizyty ukazane w menu „przedmioty”, jakimi możemy wypełnić naszą „rezydencję”, uświadamiają, iż mamy do czynienia z grą dla młodszych odbiorców. Cukierkowość – to chyba najlepsze słowo określające dostępne opcje. Jednak tu wybór jest spory, a kolorowe meble z pewnością przypadną do gustu młodszej rzeszy graczy.

Opuśćmy krainę słodyczy i zapoznajmy się ze statystykami opisującymi naszego gwiazdora. Zostały one porozrzucane po całym ekranie (co jest trochę niewygodne), a należą do nich: rozrywka, zdrowie, popularność oraz umiejętności muzyczne, aktorskie i taneczne. Co ważne, nasze działania związane z gwiazdorem, bardzo widocznie i jednoznacznie wpływają na rozwój danej cechy. Nie ma wiec sytuacji, w których nie wiemy, nad rozwojem jakiego parametru pracujemy w danej chwili.

Wraz z czynionymi w grze postępami, nasze koncerty są wzbogacane nową muzyką, dodatkowymi ruchami i efektami scenicznymi, oraz wykwalifikowanymi tancerzami.

Joke?

Naszemu gwiazdorowi zaczyna zmniejszać się pasek rozrywki. Co robimy? Zakupujemy pluszowego misia i stawiamy go w rogu pokoju. Po kliknięciu na nową zabawkę, wydajemy polecenie zabawy. Nasza gwiazda podchodzi do pluszaka i namiętnie go przytula, wypełniając pasek „rozrywka”. W tym momencie, cytat z komentarza w tutorialu: „pluszowy miś został wykorzystany, ale inne przedmioty kategorii ‘Rozrywka’ też mogą się przydać, jeżeli Rozrywka będzie potrzebna” i dalej: „aby zaspokoić potrzeby cielesne, używaj mebli wpływających na ‘Zdrowie’”. A to miała być przecież gra dla dzieci. :-)

Czas na zabawę w przebieralni. Ubierać możemy się w zakresie pięciu styli: hip-hop, disco, glam, rock i zen. Aby zmieć swój wygląd, kupujemy odpowiednią szafę z ciuszkami i odziewamy się według wybranego stajla.

Następnym przedsięwzięciem będą z pewnością meble z grupy „Kontakty/Popularność”. Montujemy wiec telefon i wykręcamy pierwszy numerek. Dzwonimy do nauczyciela muzyki. Co ciekawe, po wybraniu opcji „zadzwoń” postać, do której dzwonimy, momentalnie pojawia się przed naszymi drzwiami (teleportacja?). Nasz bohater, nie zauważa jednak tego faktu i gada do słuchawki jeszcze przez długi czas z osobą, która stoi przed jego domem. W końcu zagadujemy do nauczyciela, który poleca nam zakup mikrofonu. W tym momencie zaczynają się problemy z udźwiękowieniem gry. Nucone przez naszego piosenkarza teksty w stylu „uj ego dała, uuu...”, są bardzo irytujące i nużące. Po kilku próbach śpiewu, musiałem wyłączyć głośniki.

Na identycznej zasadzie działa rozwój pozostałych zdolności. Podczas rozgrywki dowiadujemy się jednak od pewnego eksperta, iż najlepszym sposobem na zdobycie doświadczenia scenicznego jest wzbogacenie wiedzy o kulturze. Tę z kolei zdobywamy poprzez – oglądanie „Starego globusa”. Nie muszę chyba opisywać, jak komicznie wygląda nauka kultury, poprzez kręcenie drewnianej ziemi i wyczytywanie z niej fascynującej wiedzy. Mimo pewnych uproszczeń, niestety autorzy gry uciekli się do często nielogicznych i komicznych źródeł pozyskiwania wiedzy i umiejętności. Gra przeznaczona jest dla młodych odbiorców, tym bardziej powinna więc logicznie łączyć i jednoznacznie wskazywać na to, za pomocą czego nabywamy wybraną umiejętność. A może wina leży trochę po stronie tłumaczy? Trochę, na pewno.

O tym, czy koncert spodoba się publiczności wpływają takie drobnostki jak: ubiór, umiejętności taneczne i ciekawe efekty specjalne.

Po pewnym czasie...

Po pewnym czasie, w naszym pokoju zbiera się grupka kilku osób (m.in. zaproszeni nauczyciele), które chodzą po nim bez celu lub stoją. Co jakiś czas goście bawią się naszym misiem, nucą coś do mikrofonu, czasami nawet skuszą się na zabawną gestykulację czy taniec, często całkowicie nieadekwatną do zaistniałej sytuacji. Z ludźmi tymi musimy rozmawiać, poprzez menu udostępniające np. opowiedzenie im żartu, zdradzenie jakiegoś sekretu, wręczenia kwiatów czy zabawę (w taki właśnie sposób zdobywamy przyjaciół z show-biznesu). Obsługa konwersacji jest maksymalnie uproszczona i nikt nie powinien mieć problemu ze swobodnym zdobywaniem znajomości w świecie gry.

Na ekranie niestety panuje bałagan, każdy robi co chce, a nabijanie punktów danej umiejętności sprowadza się często do mozolnego wydawania kilkunastu rozkazów ćwiczenia na jednym i tym samym przedmiocie. Przed zaplanowanym koncertem otrzymujemy do wykonania szereg zadań. Zanim wyjdziemy na wielką scenę, musimy też przygotować nasz występ. Do dyspozycji otrzymujemy ruchy i specjalne efekty sceniczne, które układamy (niczym puzzle) w wybrany układ. Po pewnym czasie nasze koncerty gramy wraz z innymi tancerzami, a liczba dostępnych ruchów jest wciąż uzupełniana o nowe kompozycje. W miarę postępów w grze uczymy się nowych piosenek, a im dalej w las, tym ciekawsze i bardziej zróżnicowane recitale możemy aranżować.

Gdy nasza gwiazda zdobędzie już niemałą fortunę, możemy wykazać się również w projektowaniu własnego domu. Przy odrobinie inicjatywy i sporej gotówce, nasza rezydencja może się stać bajecznie kolorową twierdzą Gwiazdy muzyki POP.

Parada błędów

Grafika programu niestety prezentuje się dość średnio. Kanciaste obiekty, nienajlepsza animacja i kolorystyka, nawet przy najwyższych ustawieniach opcji wizualnych wygląda dość ubogo. W parze z oprawą wizualną, rozczarowują i dźwięki. Muzyka, jaką śpiewa nasza Gwiazda, może się podobać (ot, POP-owe hity), jednakże odgłosy towarzyszące grze tylko dokuczają i zmuszają do wyłączenia głośników. To dziwne, bo gra oparta na tematyce muzycznej, powinna posiadać dopracowany do perfekcji aspekt audio. Minusem programu jest też niestety jego lokalizacja. Komiczne i błędne tłumaczenia oraz fatalne głosy polskich lektorów z pewnością nie zachęcają do dalszej rozgrywki. Miejscami da się również usłyszeć urwane dialogi z angielskojęzycznej wersji programu nachodzące na polskie.

Mimo wszystko...

Polecam Pop Life tym, do których gra jest adresowana. Bardzo młoda młodzież, lubującą się w muzyce POP i nie stroniąca od programów pokroju „Idola” ma szansę przy tej produkcji się bawić. Połączenie Simsów i kolorowego świata muzyki może zabawić graczy (a przede wszystkim graczki :-)) obeznanych w tego typu klimatach.

Daniel „KULL” Sodkiewicz

PLUSY:

  • jedna z niewielu takich gier na rynku (program jest bardzo dziecinnie pozytywny);
  • tworzenie własnego koncertu od podstaw;
  • ciekawe zadania i nieskomplikowana rozgrywka;
  • odbiorcą programu będą jedynie młodsi miłośnicy Simsów i muzyki POP.

MINUSY:

  • miejscami uciążliwy interfejs;
  • grafika, animacje i dźwięk;
  • mało opcji przy tworzeniu gwiazdora;
  • gra tylko dla miłośników programów pokroju Idola;
  • lokalizacja nawala;
  • nie do końca poprawny samouczek.
Recenzja gry Ara: History Untold - marketing oszukał mnie, że to kolejny klon Civki, a to coś całkowicie innego
Recenzja gry Ara: History Untold - marketing oszukał mnie, że to kolejny klon Civki, a to coś całkowicie innego

Recenzja gry

Nie, Ara: History Untold - wbrew hasłom marketingowym - nie będzie kolejną alternatywą dla serii Civilization. Jednak nie jest to wada, bo gra ma na siebie własny pomysł i realizuje go sprawnie, choć nie zawsze konsekwentnie.

Recenzja gry 63 Days - to nie Niemcy są tu największym wrogiem, ale absurdy, błędy i brak logiki
Recenzja gry 63 Days - to nie Niemcy są tu największym wrogiem, ale absurdy, błędy i brak logiki

Recenzja gry

Po 20 godzinach, które spędziłem z 63 Days, miałem w sobie mnóstwo sprzecznych emocji. Z jednej strony uważam, że to przeciętna gra z aspiracją do ponadprzeciętnej – z drugiej zaś liczba błędów i nielogicznych rozwiązań przeraża.

Recenzja gry Frostpunk 2 - polityka bywa gorsza od apokalipsy
Recenzja gry Frostpunk 2 - polityka bywa gorsza od apokalipsy

Recenzja gry

Gdy pierwszy raz uruchomiłem Frostpunka 2, byłem pełen obaw. Twórcy ewidentnie chcieli poeksperymentować z konwencją, zmienić formułę i zaoferować coś nowego. Czy jednak wyszło to grze na dobre?