Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 22 czerwca 2009, 15:55

autor: Maciej Jałowiec

Overlord II - recenzja gry

Władca Ciemności powraca, niosąc ze sobą zwiększoną dawkę pokręconego humoru i baśniowego klimatu. Czy powtórka z pierwszego Overlorda ma szansę podbić serca graczy?

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Pierwszy Overlord okazał się tytułem wcale oryginalnym pod względem mechaniki gry, klimatu i humoru. Choć nie stał się hitem na miarę największych dzieł elektronicznej rozrywki, Władca Ciemności zyskał wystarczająco dużo fanów, by producent pomyślał o kolejnych grach z jego udziałem. Po dodatku Raising Hell przychodzi czas na pełnoprawną kontynuację, zaś mottem twórców najwyraźniej były słowa: „dajmy to samo, ale w zwiększonej ilości”.

Gra zaczyna się w momencie, gdy tytułowy antybohater jest jeszcze małym chłopcem. Jako istota magiczna nie jest akceptowany przez społeczeństwo, za to zwraca na siebie uwagę chochlików – stworków, które od razu stały się symbolem rozpoznawczym serii. Stworzenia te szukają sobie nowego pana i widzą w małym chłopcu idealnego kandydata na to stanowisko. Postanawiają więc wyciągnąć go z jego rodzinnej miejscowości i wychować po swojemu. Warto nadmienić, że wszystkie te wydarzenia zostały ujęte w formie pierwszego etapu gry, a nie filmiku wprowadzającego do właściwej rozgrywki. O kolejnych zdarzeniach składających się na wątek fabularny dowiadujemy się, przechodząc liniowe zadania główne. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by zrezygnować z ich zaliczania i zajrzeć do wcześniej odwiedzonych krain, w których wszystkie questy zostały już wykonane. Można także zająć się zadaniami pobocznymi, polegającymi np. na wybiciu tysiąca gnomów, zabiciu setki mieszkańców danego miasta itp. Są one jednak, jak widać, dość jednostajne. Podobnie jak zadania główne zostały umiejscowione w konkretnych fragmentach gry. Nie ma tu więc mowy o losowym generowaniu misji.

Gra bardzo przypomina pierwszą część cyklu pod względem mechaniki. Sterujemy tytułowym Władcą Ciemności, nieustannie posyłając do walki hordy chochlików. Prawda jest taka, że to właśnie im zleca się większość zadań – walkę, otwieranie skrzyń, plądrowanie wiosek, przynoszenie power-upów, otwieranie drzwi itp. Można odnieść wrażenie, że jedynym zadaniem bohatera jest wydawanie rozkazów i budowanie mrocznego wizerunku. Tak się jednak składa, że musi on czasem osobiście chwycić za topór i przetrzepać skórę paru wrogom, szczególnie tym, z którymi chochliki nie mogą dać sobie rady. Nie można też zapominać o rozwiązywaniu prostych zagadek, polegających np. na dotarciu do kołowrotka, którego użycie otwiera drzwi do dalszej części etapu.

Władca Ciemności też lubił bawić się fajerwerkami w dzieciństwie.

Podobnie jak w pierwszej części mamy do dyspozycji cztery rodzaje chochlików. Brązowe walczą wręcz, czerwone puszczają ogniste kule, zielone mogą podstępnie wskakiwać na plecy przeciwników, zaś niebieskie jako jedyne potrafią pływać. To jednak tylko niektóre ich zdolności – sequel wprowadza tu bowiem urozmaicenie w postaci zwierząt. Przykładowo: brązowi pomocnicy mogą jeździć na wilkach. Zyskują wówczas dodatkowe umiejętności (np. przeskakują przez przepaście, dostając się do lokacji niedostępnych dla samego Władcy) i lepiej sprawdzają się w boju. To samo dotyczy zielonych sługusów, które mogą jeździć na przerośniętych pająkach. Ich zdolność chodzenia po ścianach urozmaica zabawę, a w niektórych miejscach nawet ją troszkę ułatwia. Czerwone chochliki okiełznują za to wielkie salamandry, przydatne np. przy atakowaniu mieszkań gnomów. Zadanie gracza polega więc głównie na dobieraniu sługusów w taki sposób, by jak najlepiej radziły sobie w starciach z konkretnymi przeciwnikami.

System rozwoju postaci zapewne nie zadowoli zatwardziałych fanów gier RPG, ale spełnia swoje zadanie jako dodatek urozmaicający zabawę. Możemy poprawić zaledwie kilka statystyk bohatera – zdrowie, manę i siłę zaklęć. Nic nie stoi również na przeszkodzie, by odwiedzić kuźnię i kazać wykonać sobie jakąś dobrą, niszczycielską broń i wytrzymały pancerz. Chochliki zdobywają swój ekwipunek na przeciwnikach, znajdują go też w skrzyniach rozmieszczonych po całym świecie gry. Stworek wyposażony w dobrą broń lepiej radzi sobie w boju, a z każdą kolejną wygraną walką wzrasta jego doświadczenie. Poległe sługi można na szczęście wskrzeszać w siedzibie Władcy, lecz odbywa się to kosztem tych o niższym poziomie doświadczenia. Trzeba więc wybierać między liczebnością a jakością oddziału.

Gdy nasz antybohater nie wykonuje akurat żadnego zadania, może przebywać w swojej siedzibie, dokładnie tak jak w pierwszej części gry. Na początku rozgrywki nie jest ona jeszcze w pełni wyposażona i trzeba zdobyć do niej dodatkowe elementy, takie jak gniazda poszczególnych chochlików, artefakty zwiększające siłę czarów czy magiczne kamienie wzbogacające kuźnię o nowe możliwości. Nie brak także urodziwych kochanek, starających się zmienić wieżę głównego bohatera w przytulne mieszkanko. Powraca również wybór ścieżki, którą gracz może podążać. Tak jak w „jedynce” bohater może być zły lub bardzo zły. Jego charakter zmienia się w zależności od tego, w jakim stylu wykonuje zadania. Jeżeli będziemy mordować wszystkich przeciwników, to oczywiste jest, że grę zakończymy jako straszliwe monstrum. Można jednak nie zabijać najważniejszych postaci, lecz przejmować kontrolę nad ich umysłami za pomocą magii. Brzmi to dość przewrotnie, ale takie działanie sprawia, że Władca Ciemności staje się „dobry”.

Jedną z niewątpliwych innowacji jest możliwość wcielania się w chochlika. Jest ona wprawdzie dostępna jedynie w specjalnie wyreżyserowanych fragmentach, ale pomimo tego ciężko odmówić temu zabiegowi oryginalności. Sługusy są bowiem małymi stworzeniami, które są w stanie przedostać się wszędzie tam, gdzie wielki Władca nie może się wcisnąć. Gdy jesteśmy w ciele takiego chochlika, rozgrywka nabiera innego kształtu, głównie ze względu na ograniczenie zdolności – stworki nie potrafią przejmować umysłów, nie znają się na magii tak dobrze jak ich pan, a ponadto każdy z nich jest dość mizernym wojownikiem. Niemniej jednak potrafią one samodzielnie wykonać niektóre nieszablonowe zadania. Jako sposób na urozmaicenie zabawy wcielanie się w chochlika sprawdza się doskonale.

Obecność Władcy Ciemności wywołałaby zbędne poruszenie.Chochliki muszą w przebraniu same wejść do fortecy.

Modyfikacjom uległa także magia, choć zapewne nie wszyscy uznają tę zmianę za pozytywną. Przede wszystkim zamiast czterech czarów mamy teraz trzy. Można je ulepszać, lecz każdy kolejny poziom zaklęć nie oznacza zmiany sposobu ich działania, tak jak to było np. w przypadku osłony w „jedynce”. Teraz wzmacnianie czarów polega w większości na zwykłym podnoszeniu ich skuteczności. Można więc szybciej wykańczać wrogów, rozszerzyć zasięg działania zaklęć, przyspieszać proces przejmowania umysłu, wzmacniać wytwarzaną falę uderzeniową itd. Gra została tak skonstruowana, by czary były raczej miłym dodatkiem do walki wręcz (co uczyniono za sprawą zaklęć, które zużywają mnóstwo many), a nie odwrotnie. Mnie osobiście taka koncepcja pasuje.

Jak więc widać, zasady zabawy niewiele się zmieniły. To samo dotyczy klimatu, w jakim utrzymany jest Overlord II. Podobnie jak w części pierwszej mamy tu do czynienia z bajkowym światem, przywodzącym na myśl serię Fable. Wszystko jest żywe, jaskrawe i kolorowe, kojarzące się z baśnią. Główny bohater, choć w ogóle się nie odzywa i stara się być uosobieniem zła, budzi raczej sympatię niż grozę. To samo dotyczy jego sługusów – chochliki swoim zachowaniem i odzywkami nieustannie bawią gracza. Nie uświadczymy tu również krwi, ćwiartowania ciał i innych brutalnych widoczków typowych dla gier akcji. Na pierwszy rzut oka Overlord II wygląda więc jak tytuł dla dzieci, ale ośmielę się stwierdzić, że tylko starsi będą w stanie wyłapać wszystkie nawiązania i aluzje umieszczone w grze.

Overlord II jest także przepełniony humorem. Często jest on związany z gatunkiem fantasy, jednak myślę, że nawet osoby niezorientowane w tej tematyce nieźle się uśmieją. Mamy tutaj sprzeczki między kochankami bohatera, elfy przywodzące na myśl współczesnych maniakalnych ekologów, wspomniane wyżej kwestie chochlików, a także scenę z czarownicą luźno nawiązującą do podobnego fragmentu z filmu Monty Python i Święty Graal. Zresztą sam pomysł na pomieszanie różnych epok (z jednej strony mamy państwo stworzone w oparciu o starożytne Imperium Rzymskie, z drugiej zaś architektura i stroje wyglądają na średniowieczne) jest ciekawy. Fani pierwszej części z pewnością dostrzegą zarówno powrót słynnych chochlików, Gnarla i Jestera, jak i nawiązania do wydarzeń z „jedynki”. Gra jako całość oferuje zatem humor, baśniowy klimat i świetną oprawą artystyczną. Trudno o podobną mieszankę wśród ostatnio wydanych pozycji.

Mlekiem i miodem płynąca kraina elfów w rzeczywistościprzypomina ekskluzywny kurort wypoczynkowy.

Rewelacyjnym uzupełnieniem oprawy jest udźwiękowienie tytułu. Doprawdy ciężko znaleźć jakiekolwiek zastrzeżenia do tego elementu. Muzyka brzmi tak świetnie, że z miłą chęcią nabyłbym ścieżkę dźwiękową umieszczoną na osobnym nośniku. Każda kraina ma przypisane sobie utwory, dopasowane zarówno do klimatu danego miejsca, jak i do konkretnych wydarzeń – zwykłej przechadzki, walki, zwrotów akcji przedstawionych na przerywnikach filmowych itd. Niektóre utwory, zwłaszcza te w głównym menu i różnych cut-scenkach, brzmią podniośle i choć nie są w stu procentach dopasowane do wesołego charakteru gry, słucha się ich z niekłamaną przyjemnością. Wysoki poziom prezentują również głosy postaci i efekty dźwiękowe. Po raz kolejny wspomnę o kapitalnych odzywkach chochlików, zresztą inni bohaterowie nie pozostają w tyle. Można wręcz powiedzieć, że profesjonalny film animowany (np. pokroju Shreka) nie powstydziłby się takich głosów jak te z Overlorda II. Odgłosy walk również brzmią genialnie. Oczywiście nie należy spodziewać się wrzeszczących wniebogłosy mordowanych, bo zrujnowałoby to formę gry, ale pojawia się tu i ówdzie szczęk metalu, najczęściej w połączeniu z tupotem grupki sługusów.

Na niższym poziomie stoi grafika. Brakuje ładnych cieni i przyzwoitych efektów cząsteczkowych. Modele postaci (z wyjątkiem głównego bohatera) nie są tak bogate w detale, jak to ma miejsce w innych współczesnych tytułach przedstawiających akcję z perspektywy trzeciej osoby. Osobiście nie uważam jednak takiej oprawy graficznej za wadę. Tak się składa, że bardzo dobrze pasuje ona do klimatu gry. Podobnie zresztą ma się sprawa z animacjami, które – choć wyglądają dość sztucznie – są adekwatne do baśniowej konwencji nowego Overlorda. Mówiąc krótko, jest to tytuł, któremu bliżej do filmu animowanego niż realistycznego obrazu. Nie należy zapominać, że takie podejście do kwestii grafiki związane jest z jeszcze jedna zaletą – stosunkowo niskimi wymaganiami sprzętowymi. Nie trzeba mieć sprzętu z najwyższej półki, by zagrać w Overlorda II. Jeden gigabajt pamięci RAM, jednordzeniowy procesor (2,4 GHz) i GeForce 7800 spokojnie wystarczają do grania na średnich detalach.

Najbardziej denerwujące w grze jest sterowanie. Większość akcji, takich jak poruszanie się, ataki i używanie magii, nie sprawia na szczęście problemów. Co innego, gdy przejdziemy do sterowania chochlikami. W trakcie zabawy wielokrotnie trzeba wciskać jednocześnie lewy i prawy przycisk myszy, przesuwając równocześnie urządzenie w celu posłania sługusów w konkretne miejsce. Takie rozwiązanie jest mało precyzyjne i mam nadzieję, że w kolejnych częściach serii zostanie to zmienione. Podpięcie pada trochę tu pomogło, ale nadal sporo brakuje do ideału. Znając graczy pecetowych, większość będzie jednak używać myszy i klawiatury.

Przycisk na ścianie? Żaden problem, pod warunkiem,że uporasz się ze sterowaniem w tej grze.

Kompletnie nie do przyjęcia jest sytuacja, w której problemy ze sterowaniem dosłownie uniemożliwiają zabawę. Tak niestety zdarzyło mi się w Overlordzie II. Wyświetlające się na ekranie wskazówki kazały w jednym z etapów wciskać jednocześnie Shift i oba klawisze myszy. Teoretycznie mogę wówczas sterować jednym chochlikiem, który nosi po planszy jakiś przedmiot, np. beczkę z materiałami wybuchowymi. Nic bardziej mylnego – gra w ogóle nie akceptuje takiej kombinacji. Sługusy albo poruszają się grupą i nie potrafią niczego ze sobą nieść, albo stoją w miejscu ze swoimi fantami. Dopiero podpięcie wspomnianego już pada pomogło obejść ten problem. Być może inne ustawienie przycisków również dałaby pożądany efekt, ale nie zmienia to faktu, że rozwiązania w kwestii klawiszologii proponowane przez producenta powinny działać bez zarzutu. Oby szybko wyszła łatka poprawiająca to niedociągnięcie.

Overlord II to bardzo przyzwoita gra i muszę przyznać, że dobrze się przy niej bawiłem. Gdyby nie problemy ze sterowaniem i drobne uchybienia w kwestii inteligencji wrogów, ciężko byłoby się do czegoś przyczepić. Obawiam się jednak, że tytuł nie zyska sobie szerszego grona sympatyków, co wynika z jego osobliwego klimatu – prezentowany tu humor i atmosfera z pewnością nie każdemu przypadną do gustu. Niektórym może się również nie spodobać fakt, że mamy do czynienia z miksem RPG, gry akcji i strategii. Wszyscy, którzy pierwszego Overlorda już dawno skreślili, raczej niech się „dwójką” nie zajmują – szkoda Waszego czasu, lepiej przyjrzeć się innym grom. Natomiast dla fanów pierwszej części sequel jest pozycją obowiązkową. To w końcu bardzo podobne gry, więc jeżeli polubiliście jedną, druga z pewnością również przypadnie Wam do gustu.

Maciej „Sandro” Jałowiec

PLUSY:

  • baśniowy świat i klimat;
  • piękna oprawa artystyczna;
  • niebanalny humor;
  • genialne udźwiękowienie;
  • adekwatna do klimatu grafika;
  • niskie wymagania sprzętowe;
  • świetna gra dla fanów pierwszej części cyklu.

MINUSY:

  • niewiele innowacji względem pierwszej części;
  • problemy ze sterowaniem myszą i klawiaturą;
  • drobne problemy ze sztuczną inteligencją;
  • praktycznie tylko dla fanów pierwszego Overlorda.

Maciej Jałowiec

Maciej Jałowiec

Specjalista do spraw marketingu gier wideo. Łączy pasję do gier ze spostrzeżeniami na temat branży i światowej gospodarki. Zawodowo związany z firmą Techland, a wcześniej m. in. z Activision i Perfect World.

więcej

Recenzja gry Metaphor: ReFantazio - piękna baśń na 100 godzin zachwyca systemem walki, choć razi moralizatorstwem
Recenzja gry Metaphor: ReFantazio - piękna baśń na 100 godzin zachwyca systemem walki, choć razi moralizatorstwem

Recenzja gry

Metaphor: ReFantazio to ogromne, naprawdę ogromne jRPG, w którym przepiękna oprawa audiowizualna idzie w parze z angażującym systemem walki i genialnymi projektami przeciwników - szkoda, że w warstwie fabularnej nie wszystko zagrało tak, jak powinno.

Recenzja gry Mario & Luigi: Brothership - czarująca przygoda i udane wskrzeszenie serii
Recenzja gry Mario & Luigi: Brothership - czarująca przygoda i udane wskrzeszenie serii

Recenzja gry

Po dziewięciu latach i bankructwie oryginalnych twórców, seria Mario & Luigi powraca z całkiem nową odsłoną. Brothership to godna kontynuacja serii, logicznie rozwijająca motywy poprzedniczek - lecz pokazuje także, że więcej to nie zawsze lepiej.

Recenzja gry Dragon Age: Straż Zasłony - w Veilguard są emocje, ale dziś to trochę za mało
Recenzja gry Dragon Age: Straż Zasłony - w Veilguard są emocje, ale dziś to trochę za mało

Recenzja gry

Dragon Age: The Veilguard robi wiele rzeczy, za które gracze pokochali gry BioWare – lecz zarazem przypomina, jak wiele w gatunku RPG da się wykonać znacznie lepiej.