autor: Mikołaj Królewski
Opowieści z Narnii: Książę Kaspian - recenzja gry
The Chronicles of Narnia: Prince Caspian zdecydowanie przeznaczone są dla młodszych odbiorców. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że dla tych poniżej 12 roku życia.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Firma Traveller's Tales dała się już poznać z dobrej strony przy okazji tworzenia prostych, ale wciągających gier z serii LEGO. Oprócz nich producent ten wypuszcza także tytuły powstałe na kanwie wysokobudżetowych filmów. Tym razem wybór padł na drugą część Opowieści z Narnii o podtytule Książę Kaspian autorstwa C.S. Lewisa. Do kina warto wybrać się chyba tylko po to, by zobaczyć, na co wydano ogromną jak na filmy fantasy sumę 200 milionów dolarów. Z ciekawostek powiązanych z grami wspomnę, że muzykę do filmu stworzył kompozytor związany z serią Metal Gear Solid – Harry Gregson-Williams. Użyczył on też głosu jednej z postaci – wiewiórowi Pattertwigowi. Mechanikę gry wzięto z LEGO, dodano filmowe postacie i złożono całość na tyle szybko, by zdążyć na premierę filmowego hitu. A co z tego wynikło?
The Chronicles of Narnia: Prince Caspian kontynuuję historię znaną z gry The Chronicles of Narnia: The Lion, The Witch and The Wardrobe, w Polsce występującej pod tytułem Opowieści z Narnii: Lew, Czarownica i stara szafa. Akcja gry rozpoczyna się w miejscu, w którym skończyła się poprzednia część. Rodzeństwo Pevensie zostaje z powrotem wezwane do magicznej krainy za sprawą tytułowego księcia Kaspiana. Ten dmie w magiczny róg i tym samym sprowadza Petera, Susan, Edmunda oraz Lucy do siebie. Od ostatniego ich pobytu minęło 1300 lat. W międzyczasie zły król Miraz zdołał opanować całe państwo, a że dzieciaki są dobre i uczynne oczywiście bez słowa zaoferowały swą pomoc.
W czasie gry zwiedzamy wszystkie kluczowe lokacje znane z książki/filmu, takie jak ruiny Caer Paravel czy zamek Miraza. Warto dodać, że tytuł rozwija pewne fragmenty zawarte w obu dziełach. Gameplay poprzecinany jest licznymi cut-scenkami, stworzonymi na potrzeby gry oraz klipami przeniesionymi żywcem z srebrnego ekranu. Mają one za zadanie łączyć historię w całość i wiązać jedną akcję z drugą. Powiedzmy sobie jednak szczerze – jeśli nic nie wiemy na temat Opowieści z Narnii, na pewno pogubimy się w fabule.
Cała rozgrywka w dużej mierze korzysta z mechaniki zaczerpniętej z serii LEGO Star Wars. Jest to prosta przygodówka, przy której z powodzeniem mogliby rozerwać się najmłodsi użytkownicy komputerów, gdyby nie ograniczenie wiekowe „od lat 12” (ze względu na sceny przemocy). Gracz może kontrolować czterech bohaterów. Jednak skład drużyny zmienia się bardzo często, dzięki czemu kierujemy prawie 20 postaciami, czyli praktycznie każdą ważniejszą, która pojawiła się w filmie, z gadającą myszą Reepicheepem włącznie.
Każda z nich posiada indywidualne umiejętności, które wykorzystujemy do pokonania wroga lub rozwiązania zagadki. Jedne mają liny z hakiem, dzięki którym dostajemy się w wyżej położone miejsca, inne za pomocą łuku mogą strzelać w specjalne punkty. Mali bohaterowie potrafią przejść przez wąskie tunele, natomiast więksi mogą niszczyć niektóre obiekty, tworząc nowe przejścia. Miłym dodatkiem jest możliwość kierowania olbrzymem, z pomocą którego możemy rozwalać przeciwników ostrzeliwujących twierdze. W pewnym momencie wcielimy się także w wielkie drzewo, co pozwoli okładać wrogów konarami. Dobra zabawa gwarantowana.
Łamigłówki sprowadzają się zazwyczaj do przeniesienia czegoś z miejsca na miejsce, pociągnięcia za dźwignię, strzelenia z łuku w odpowiedni punkt w celu opuszczenia mostu lub po prostu wykorzystania elementów otoczenia. Bardzo pomocny jest także radar, umieszczony w prawym dolnym rogu ekranu. Przydaje się np. podczas przechodzenia przez jaskinię, w której panuje ciemność, a gasnącą co chwilę pochodnią musimy odganiać nietoperze oraz owady.
Sama walka również jest banalnie prosta. Zazwyczaj ogranicza się do naciskania na przemian dwu przycisków, odpowiedzialnych kolejno za słaby i mocny atak. Trzeci służy do różnego rodzaju interakcji z otoczeniem lub użycia jakiegoś przedmiotu. Problem polega jednak na tym, że system walki nie ewoluuje wraz z postępami w grze. Nie ma żadnych punktów doświadczenia, zwiększania mocy poszczególnych rodzajów broni ani specjalnych umiejętności do odblokowania. Jedyne, co można zrobić, to zdobyć na pewien czas specjalny miecz oraz łuk, który świecąc zadaje większe obrażenia. Na podobnej zasadzie działa również tarcza, która – promieniując – zwiększa nasze możliwości obrony.
Podczas całej wędrówki, rozwalając beczki i skrzynie, znajdujemy przedmioty, których odpowiednia ilość pozwala zwiększyć energię życiową. Możemy również natknąć się na specjalne klucze. Umożliwiają one otwarcie równie specjalnych skrzyń, zawierających bonusowe obrazki, filmy oraz mini-gierki. Zabawny jest jednak fakt, że klucze pojawiają się za każdym razem, kiedy nasi bohaterowie wchodzą do nowej lokacji, co w konsekwencji oznacza, że pod koniec gry jesteśmy w posiadaniu znacznie większej ilości kluczy niż potrzeba. To wcale nie zachęca do przejścia gry ponownie.
Warto powiedzieć także kilka słów o kooperacji. Może być ona rozgrywana w trybie offline (musimy grać na podzielonym ekranie) a także online. Niestety, jest trochę nieprzemyślana i niedopracowana. Podczas misji dwuosobowych zazwyczaj pierwszy gracz wykonuje wszystkie czynności, natomiast drugi snuje się po planszy, od czasu do czasu korzystając z umiejętności przydatnej do rozwiązania zagadki. Teoretycznie w trakcie zabawy możemy kierować czterema postaciami, przełączając się pomiędzy nimi dowolnie, jednak przez część gry maszerujemy przypisaną odgórnie dwójką. Próbowałem pokonać jednego z ostatnich bossów, grając w trybie cooperative i okazało się, że drugi gracz nie miał absolutnie nic do roboty.
Inteligencja wrogów pozostawia wiele do życzenia. Zazwyczaj stoją w jednym miejscu i nawet nie próbują się bronić. Od dawna było wiadomo, że w grze weźmiemy udział w jednej z epickich filmowych bitew. Problem polega jednak na tym, że więcej jest w niej statystów niż prawdziwych wojowników. Osoby, które spodziewały się starć na miarę Viking: Battle for Asgard, będą bardzo zawiedzione, choć prawdopodobnie nie takie oczekiwania ma docelowa grupa tego tytułu.
Sama wędrówka dzieli się na sześć różnych poziomów, rozgrywających się w baśniowych, ciekawych sceneriach i zajmuje około 6-8 godzin. Przeprowadzimy rodzeństwo Pevensie i inne fantastyczne stwory przez wspomniane jaskinie, lasy i pola bitew. Będziemy musieli także uciec z walącego się zamku. Kolejność ukończenia poziomów jest dowolna i to my decydujemy, którą z lokacji chcemy odwiedzić najpierw.
Skoro o poziomach mowa, muszę w tym miejscu przyznać, że poziom dopracowania średniowiecznej architektury jest bardzo wysoki. Patrząc na ruiny zamku czy zielone pola, widzimy, jak dużo uwagi poświęcono na dobranie odpowiednich kolorów oraz na opracowanie gry światła i cienia. Muzyka i efekty dźwiękowe również stoją na wysokim poziomie, a kilka motywów z filmu pojawia się także i w grze.
Podsumowując – tytuł zdecydowanie przeznaczony jest dla młodszych odbiorców. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że dla tych poniżej 12 roku życia, przynajmniej pod względem mechaniki rozgrywki. Wytrawnemu graczowi znudzi się on po godzinie, ale dla dzieci i ich rodziców może być to sposób na przedłużenie seansu kinowego. Jak na grę opartą na filmowej licencji, po której zazwyczaj nie za wiele można się spodziewać, wyszła z tego całkiem przyzwoita, choć bardzo prosta przygodówka. Nie jest zbyt rozbudowana, ale – jak już wspominałem – jest to produkt przeznaczony dla młodszych graczy.
Mikołaj „MiKaS” Królewski
PLUSY:
- grafika;
- ilość postaci.
MINUSY:
- monotonna;
- zbyt prosta dla wytrawnego gracza.